Udali się w kierunku północno-wschodnim, jadąc w stronę Scappoose. Wyjechali z centrum i szybko miejska infrastruktura ustąpiła miejscu przedmieściom. Mijali identyczne, parterowe domy, zastanawiając się, czy aby na pewno nie pomylili drogi.
- To tutaj? - Bones zmarszczył brwi, spoglądając na kolejny, idealnie wtapiający się w tło budynek. - Chyba spodziewałem się wieżowca, ale… no cóż, to tylko ja.
Zatrzymał samochód na podjeździe.
- Tutaj mieszka babcia? - zapytała Emily.
Alice zerknęła na adres na kartce, a następnie na numer domu na bramie, czy się pokrywały. Bez wątpienia. Harper zerknęła na Emily.
- Nie, jeszcze nie tutaj. Tu mieszka ktoś bardzo dla tej babci ważny. Chcemy go namówić, by przyszedł na kolację Wigilijną do niej - wyjaśniła Alice
- Chcesz zostać z Chrisem, czy iść ze mną? - dodała zaraz.
- Chwila, to ja tu zostaję? - mruknął Bones.
- A ja… - Emily powiodła wzrokiem gdzieś w bok. - Ja nie będę problemem? Zawsze jak ktoś ma przyjść do mamy, to jest na mnie zła i każe schować się w innym pokoju… jeżeli pójdę, to ta ważna osoba na pewno nie będzie chciała pojawić się… - dziewczynka zwiesiła głowę ze smutkiem.
Harper milczała chwilę, zagłębiając się w jakimś wspomnieniu po słowach Emily. Zesztywniała cała. Jednak otrząsnęła się
- Wiecie… Wiecie co? Chodźmy wszyscy… - zmieniła zdanie, po czym wyszła z auta biorąc koszyk z ciastkami pani Dawson i podeszła do drzwi koło Emily. Otworzyła je
- Dziś nikt nie będzie kazał ci się chować Emily. Dziś jesteś ważnym gościem - oznajmiła dziewczynce.
- Zawsze jesteś ważnym gościem - dodał Bones, który również wyszedł z samochodu. Podszedł do Emily i poczochrał ją po głowie. - Nie daj nikomu wmówić sobie, że jest inaczej.
Dzięki zbiorowemu wysiłkowi Alice i Chrisa dziewczynka uśmiechnęła się. Wyglądało na to, że “uprowadzenie” jej było rzeczywiście dobrym pomysłem. Aż strach pomyśleć, gdzie dziewczynka mogłaby skończyć tego dnia z tak pijaną matką.
- Będę z tyłu, nie będę odzywać się i będę cicho - Emily szybko obiecała, spoglądając poważnie na Alice i Chrisa.
Śpiewaczka przykucnęła przed dziewczynką
- Nie musisz stać z tyłu. Daj rączkę Chrisowi i będziesz stać obok nas. Główka do góry - powiedziała Alice pocieszająco. Wyprostowała się zaraz i zerknęła na Christophera z zagadkowo spiętym i odległym wzrokiem. Zaraz jednak odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi domu wnuka pani Dawson.
Bones, jak się zdawało, chciał porozmawiać z Alice, jednak nie był pewien, czy towarzystwo dziewczynki umożliwiało pełną swobodę.
[media]http://www.youtube.com/watch?v=GDpmVUEjagg[/media]
Im bliżej domu, tym dźwięki płynące z niego stawały się głośniejsze. Biła z niego rytmiczna, melodyczna muzyka. Bez wątpienia niezbyt świąteczna. Wydawało się, że zbliżają się do klubu disco, lub nocnego baru… a nie zwyczajnego domu na przedmieściach.
Rudowłosa słysząc muzykę, zmarszczyła brwi
- Chriiis? Wiesz co… Nie wiem czy to odpowiednie miejsce dla Emily - zaczęła powoli, sugerując, że coś jej tu nie gra z tą imprezową muzyką.
- Aliiice? Gdzie nas zaprowadziłaś? - Bones odparł śmiesznym głosem.
Tymczasem dziewczynka zwiesiła głowę.
- D-dobrze, p-pójdę sobie - szepnęła bardzo cicho. Zdawało się, że sytuacja ubodła ją szczególnie dlatego, bo rozmowa, którą dopiero co przeprowadziła, zapewniała ją, że wcale nie jest niechciana.
Śpiewaczka wzdrygnęła się na słowa małej
- Nie słonko, to nie tak. Po prostu w środku tego domu odbywa sie chyba jakaś straszna zabawa, a my chcemy porozmawiać z właścicielem i nie wiadomo co zastaniemy. Dorośli ludzie są nieprzewidywalni… Znaczy… No czasem robią straszne głupoty, a chcemy spędzić miło czas, prawda? Nie chcemy się denerwować, prawda? - wytłumaczyła Emily rudowłosa
- Jeśli oczywiście chcesz, to idziemy wszyscy razem, choćby nie wiem co, ale zrozum, że po prostu nie chce żebyś się wystraszyła, ok? - dodała zaraz i uśmiechnęła przepraszająco.
- Niech będzie tak, jak wy chcecie - mruknęła Emily. - Chciałabym, żebyście mnie lubili.
Bones spojrzał wymownie na Harper. Wydawało się, że obcowanie z dziewczynką stawało się nieco ponad jego możliwościami radzenia sobie z emocjami. Bynajmniej nie płakał, ani nawet nie rozklejał się, jednak nie potrafił znaleźć odpowiednich słów, by w kilka sekund naprawić lata zaniedbań i nadużyć.
Alice milczała chwilę
- Lubimy cię Emily. Lubienie to nie coś, co ktoś dostaje od drugiej osoby, jeśli będzie robić tak jak ta chce… A teraz… A teraz chodźmy. Emy, tylko trzymaj się blisko mnie i Chrisa, jeśli wejdziemy do środka - powiedziała opiekuńczo do małej. W końcu odwróciła się do drzwi i rozejrzała za dzwonkiem.
- Tutaj jest - rzekł Bones, odgadując, czego Harper szukała. Wskazał palcem okrągły przycisk zamontowany tuż przy drzwiach.
- Dz-dziękuje - Emily szepnęła, nie precyzując, za co dokładnie. Chris nachylił się do niej i pogłaskał ją po policzku.
- To my dziękujemy, Emily. Za to, że z nami jesteś. Dodajesz nam odwagi - wyszczerzył się do niej. Dziewczynka odwzajemniła uśmiech, kiwając głową. Odnalazła dłonie Chrisa i Alice, aby mocno je uścisnąć.
- Ty dzwonisz i rozmawiasz, czy ja? - zapytał mężczyzna, rozprostowując się.
Harper uśmiechała się chwilę, po czym spojrzała w stronę domu
- To ja będę mówić, w końcu jeszcze niedawno sama miałam tu przyjechać. Jeśli jednak coś, zawsze możesz dodać swoje trzy grosze - powiedziała, po czym zadzwoniła dzwonkiem do drzwi.
- Wejść! - rozległ się głos w oddali. Alice pchnęła drzwi i weszła do środka.
Od razu uderzył ją mocny zapach alkoholu. Zarówno tego rozlanego na podłogę, jak wypitego i ciągnącego się z ułożonych bezwładnie ciał. Wyglądało na to, że wczorajsza impreza zdążyła zakończyć się, ale nie do końca. Wszyscy jej goście wciąż byli na miejscu, niezdolni do uniesienia się znad podłogi.
- Emily, czy na pewno chcesz tu być? - Bones zapytał niepewnie.
Alice rozejrzała się otwierając usta ze zdumieniem. Zerknęła na Emily i Chrisa, a potem popatrzyła po ‘zwłokach'
- Szukamy Jeremy’ego… - zwróciła się w eter, mając nadzieję, że ktoś jej odpowie.
- No tutaj - usłyszała głos. Ten sam, który zaprosił ją do środka. Zdawało się, że pochodził z sąsiedniego pomieszczenia. - To ja!
Harper wstrzymała na moment oddech. Zerknęła na Chrisa i Emily
- Poczekacie chwilkę tu? - zapytała prosząco, po czym obróciła się i ruszyła w stronę pokoju z którego doszedł ich głos.
- Dobrze - mruknął Bones, o mało co następując na dłoń kobiety leżącej na podłodze. Emily tymczasem przykucnęła i zaczęła wpatrywać się w twarz chrapiącego mężczyzny. Miał duży, zaczerwieniony nos. Zdawało się, że dziewczynka chciała go dotknąć.
Alice weszła do pokoju, w którym rozłożono wersalkę. Leżały na niej dwie wtulone w siebie kobiety. Były przykryte kocem i zdawało się, że ponadto nic nie okrywało ich ciała. Nieopodal znajdowały się dwa fotele. Na jednym siedział model szkieletu, pomiędzy którego szczękę i żuchwę włożono paczkę papierosów. Na drugim spoczywał mężczyzna. W żadnym razie nie sprawiał wrażenie biznesmena. Miał około dwudziestu pięciu lat, okulary przeciwsłoneczne na nosie oraz papierosa w ustach. Chciał go zapalić od świeczki typu podgrzewacza.
- Trochę się spóźniłaś na wczorajszą, Suzy - mruknął do Alice - albo jesteś zbyt wcześnie na dzisiejszą.
Alice popatrzyła na obie kobiety, po czym powoli przesunęła wzrok na mężczyznę i szkieleta
- Zdaje mi się, że mnie pan z kimś myli. Jestem Alice Harper. Przyjechałam w imieniu pańskiej babci. To przemiła sąsiadka i razem organizujemy w tym roku wigilię. Słyszałam, że jest pan bardzo zapracowanym biznesmenem, więc przywiozłam ciastka. Wie pan co? Powinien się pan wstydzić - stwierdziła. Byli w praktycznie tym samym wieku, ale zachowanie Jeremy’ego było bardzo niepoważne. Śpiewaczka odwróciła się, gotowa ruszyć do wyjścia. Pani Dawson pękłoby serce, gdyby wiedziała jak potwornie jej wnuk ją okłamał i dlaczego nie chciał przyjechać na święta.
- Hej, hej! - krzyknął za nią Jeremy. Jedna ze śpiących kobiet poruszyła się, jednak to nie wystarczyło, aby ją zbudzić. - Zamierzasz tak po prostu przyjść, rzucić mi babką w twarz i zmyć się? - zaciągnął się papierosem i wydmuchał dym prosto w twarz szkieletu. - To się nie godzi - wstał. - Porozmawiajmy, Suzy - uśmiechnął się prowokująco.
Rudowłosa zatrzymała się i zerknęła na Jeremy’ego
- Nie mamy o czym rozmawiać. Jesteś podłym oszustem i uznaj, że nie było pytania. Archibaldzie - odpowiedziała równie prowokująco. Podparła biodra rękami, marszcząc brwi. A ona myślała, że to zapracowany, zakręcony człowiek. Cholera, przywiozła mu nawet ciastka. I po co? Żeby utonęły w chipsach?
- Mów mi Archie - odparł mężczyzna. - Dla przyjaciół Archie.
Zapalił kolejnego papierosa, zbliżając się bliżej Alice.
- Ho ho ho, Suzy! Gdzie w tobie duch świąt? - zapytał, wyciągając palec wskazujący i dotknął nim nieco poniżej obojczyka kobiety. - Jak będziesz mogła stanąć twarzą w twarz z moją babcią? Wiedząc, że nie zrobiłaś nic, aby mnie uratować? - uśmiechnął się, drocząc z kobietą.
Harper zmarszczyła brwi
- Jeśli myślisz, że będę stawać na głowie, żebyś się zgodził na wigilię, to nie wyobrażaj sobie za dużo. Sam powinieneś wiedzieć co powinieneś zrobić, a jeśli nie masz sumienia, by poświęcić czas rodzinie… To najszczersza prośba tego nie zmieni - odsunęła jego dłoń od siebie ostrożnie, ale zdecydowanie.
- Suzy! - mężczyzna zgiął się w pół, jak gdyby jej słowa szczerze go zabolały. Oparł się o ścianę i następnie zaczął stopniowo osuwać w dół. Usiadł na podłodze tuż obok drzwi wejściowych. Spojrzał na kobietę spod przyciemnianych okularów. - Co cię tak zepsuło, że nie wierzysz w ludzi? - pokręcił głową. - Ja nie jestem jakimś złym skurwysynem. Po prostu lubię się bawić - wzruszył ramionami. - Niech rzuci we mnie kamieniem ktoś, kto nigdy nie był na imprezie.
Śpiewaczka westchnęła
- W takim razie… W takim razie czy byłbyś tak miły, by porzucić dziś wieczorem zabawę i spędzić święta z babcią? - zapytała spokojnym tonem, przyglądając mu się uważne.
- Którą babcią? Mam ich kilka - Jeremy zmarszczył brwi, niczym negocjator.
Alice wstrzymała oddech
- i wszystkim nakłamałeś, że jesteś biznesmenem? - zapytała. Po czym wpadł jej pomysł do głowy. Ostentacyjnie wyciągnęła spod ręczniczka w koszyku ciastko i zaczęła je jeść.
Jeremy nie załapał, że pierniczki są od jego babci, więc kompletnie to zignorował.
- A czemu to miałoby być kłamstwem? - zapytał, marszcząc brwi. - Czy nie wyglądam na człowieka sukcesu? Jezu, Suzy. Przychodzić do czyjegoś domu i od razu mu ubliżać - westchnął, kręcąc głową. - Powinienem zainteresować się, jakie koleżanki miewa moja babcia. Bo widzę, że możesz być dla niej złym towarzystwem.
Alice uśmiechnęła się
- Najpierw będziesz musiał dowiedzieć się która to babcia, skoro masz ich aż tyle. Co mam myśleć, kiedy nasłuchałam się o tobie jednego, a gdy przyjechałam na miejsce, zastałam pole po bitwie. W samą Wigilię. Ciekawe co miałam pomyśleć innego, niż że jesteś bez serca - zauważyła. Wysunęła w jego stronę koszyk
- Częstuj się - rzuciła poważnie.
- Babcia uczyła mnie, by nie przyjmować słodyczy od obcych - Jeremy mruknął nieco wyższym, jakby dziecięcym głosem. - Bo mogą być w nich ukryte złe, bardzo złe, złe, złe rzeczy - pokręcił głową. Każdy przymiotnik akcentował uderzeniem dłoni w uda.
Harper uśmiechnęła się
- Nooo. Tak się składa, że te ciastka, to są od twojej babci - ugryzła kolejny kawałek tego, które wcześniej zaczęła.
- Hmm… a masz jakiś dowód? - mruknął Jeremy. - To, że sama jesz, jeszcze nic nie znaczy. Może sama chcesz się nawalić. Ja bym chciał - wzruszył ramionami.
Alice odwróciła ciastko napisem Jeremy do imiennika
- Gdyby nie było, zapewne nie byłoby podpisane. Ale skoro jesteś Archibald, to chyba pomyliłam adresy - rzuciła niewinnie.
Tymczasem rozległo się pukanie do drzwi. Zostały lekko rozchylone. Do środka zajrzała głowa kobiety o długich, brązowych włosach.
- Przepraszam, czy pomyliłam adresy? - zapytała.
Jeremy wzruszył ramionami.
- Możliwe, wiele ludzi trafia tu ostatnio przypadkiem.
Nieznajoma weszła do środka.
- Jestem Suzy - uśmiechnęła się do Jeremy’ego.
- Och… - mężczyzna zaniemówił na moment. - Wydaje mi się, że trafiłaś we właściwe miejsce. Wesołych świąt!
- Wesołych świąt! - Suzy zgodziła się.
- Poczekaj chwileczkę…. - Jeremy zmarszczył brwi. - Jeżeli ty jesteś Suzy - wycelował palcem wskazującym w striptizerkę - to kim jesteś ty? - spojrzał oskarżycielsko na Alice.
Harper westchnęła ciężko
- To ty myślałeś, że cała ta nasza rozmowa, to jakaś gra? Przedstawiłam ci się nawet. A powód mojego przyjazdu również znasz. Widzę, że jednak masz inne plany. Bezduszny wnuku - skwitowała, po czym wyszła z pomieszczenia i spojrzała za Chrisem i Emily.
Nie było ich w tej krainie rozpusty. Musieli wyjść na zewnątrz. Zapewne w tym samym momencie, kiedy Suzy weszła do środka. Bones uznał zapewne, że istniała jakaś granica przyzwoitości i Emily nie powinna dłużej przypatrywać się otoczeniu. Tymczasem Alice usłyszała jęki striptizerki. Zapewne błyskawicznie zabrała się do roboty.
Śpiewaczka poczuła się zgorszona. Wyszła z mieszkania ze skwaszoną miną. Wzięła głęboki wdech na zewnątrz, tłumiąc złość. Nie mogła zmusić Jeremy’ego do wyrzutów sumienia, ale to było przykre, że wolał tak spędzić święta, ponad miły czas z rodziną. Gdyby to było jak w jej przypadku, czy Emily, czy Chrisa, zrozumiałaby… A jednak ten stwierdził, że woli spędzić ten czas w rozpuście. Rozejrzała się.
Muzyka nie przestawała pulsować z domu. Dzwoniła tak głośno, że Alice z trudem mogła skoncentrować się. Okoliczne domy przystrojone w światełka świąteczne wyglądały jak wyjęte z kompletnie innego świata. Harper spostrzegła w oknie najbliższego starszą, stateczną gospodynię, która spojrzała na Alice i pokręciła głową. Widać wystarczyło wejść do tego domu, aby zostać odpowiednio skatalogowanym w oczach sąsiadów.
Emily bawiła się na tylnym siedzeniu samochodu, natomiast Christopher stał na zewnątrz, opierając się o pojazd. Uśmiechnął się pokrzepiająco do Alice. Wyglądało na to, że jego nastrój również nieco oklapł.
Alice podeszła do samochodu i zatrzymała się przed Chrisem
- Wyobraź sobie, że wziął mnie za striptizerkę… To chyba nie wypali Chris… - westchnęła i zerknęła na Emily
- Yuki będzie musiała mi wybaczyć nieobecność. Ale pomogę ugotować parę rzeczy. Co myślisz? - zapytała go.
- Myślę, że… - Chris zaczął - ...powinniśmy się cieszyć z tego, co mamy - mruknął w ostatniej chwili chcąc zakończyć optymistycznie. Głośno westchnął. - To wesoły czas - uśmiechnął się i delikatnie poklepał Alice po plecach. - Nie pozwólmy, aby jedna osoba zepsuła nam humor.
Alice kiwnęła głową
- No to jedźmy. Jeszcze chciałam kupić coś dla małej. No wiesz - powiedziała ciszej. Uśmiechnęła się jednak leciutko.
- Tak! - Bones radośnie podchwycił. - Jeszcze kupię światełka i inne ozdoby. Nie sądzę, żeby w Błękitnej Lagunie mieli sklep świąteczny - dodał. - Sprezentujmy Emily lalkę. Taką, jaką miała, tylko ładniejszą - zaproponował.
Harper kiwnęła głową
- Dokładnie taki miałam pomysł - przyznała Alice. Przyjrzała się też Chrisowi chwilę w milczeniu, zastanawiając nad czymś
- No dobrze, to jedźmy - zarządziła.