Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-12-2017, 15:27   #313
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Christmas Special - część czwarta

Udali się w kierunku północno-wschodnim, jadąc w stronę Scappoose. Wyjechali z centrum i szybko miejska infrastruktura ustąpiła miejscu przedmieściom. Mijali identyczne, parterowe domy, zastanawiając się, czy aby na pewno nie pomylili drogi.
- To tutaj? - Bones zmarszczył brwi, spoglądając na kolejny, idealnie wtapiający się w tło budynek. - Chyba spodziewałem się wieżowca, ale… no cóż, to tylko ja.
Zatrzymał samochód na podjeździe.
- Tutaj mieszka babcia? - zapytała Emily.
Alice zerknęła na adres na kartce, a następnie na numer domu na bramie, czy się pokrywały. Bez wątpienia. Harper zerknęła na Emily.
- Nie, jeszcze nie tutaj. Tu mieszka ktoś bardzo dla tej babci ważny. Chcemy go namówić, by przyszedł na kolację Wigilijną do niej - wyjaśniła Alice
- Chcesz zostać z Chrisem, czy iść ze mną? - dodała zaraz.
- Chwila, to ja tu zostaję? - mruknął Bones.
- A ja… - Emily powiodła wzrokiem gdzieś w bok. - Ja nie będę problemem? Zawsze jak ktoś ma przyjść do mamy, to jest na mnie zła i każe schować się w innym pokoju… jeżeli pójdę, to ta ważna osoba na pewno nie będzie chciała pojawić się… - dziewczynka zwiesiła głowę ze smutkiem.
Harper milczała chwilę, zagłębiając się w jakimś wspomnieniu po słowach Emily. Zesztywniała cała. Jednak otrząsnęła się
- Wiecie… Wiecie co? Chodźmy wszyscy… - zmieniła zdanie, po czym wyszła z auta biorąc koszyk z ciastkami pani Dawson i podeszła do drzwi koło Emily. Otworzyła je
- Dziś nikt nie będzie kazał ci się chować Emily. Dziś jesteś ważnym gościem - oznajmiła dziewczynce.
- Zawsze jesteś ważnym gościem - dodał Bones, który również wyszedł z samochodu. Podszedł do Emily i poczochrał ją po głowie. - Nie daj nikomu wmówić sobie, że jest inaczej.
Dzięki zbiorowemu wysiłkowi Alice i Chrisa dziewczynka uśmiechnęła się. Wyglądało na to, że “uprowadzenie” jej było rzeczywiście dobrym pomysłem. Aż strach pomyśleć, gdzie dziewczynka mogłaby skończyć tego dnia z tak pijaną matką.
- Będę z tyłu, nie będę odzywać się i będę cicho - Emily szybko obiecała, spoglądając poważnie na Alice i Chrisa.
Śpiewaczka przykucnęła przed dziewczynką
- Nie musisz stać z tyłu. Daj rączkę Chrisowi i będziesz stać obok nas. Główka do góry - powiedziała Alice pocieszająco. Wyprostowała się zaraz i zerknęła na Christophera z zagadkowo spiętym i odległym wzrokiem. Zaraz jednak odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi domu wnuka pani Dawson.
Bones, jak się zdawało, chciał porozmawiać z Alice, jednak nie był pewien, czy towarzystwo dziewczynki umożliwiało pełną swobodę.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=GDpmVUEjagg[/media]

Im bliżej domu, tym dźwięki płynące z niego stawały się głośniejsze. Biła z niego rytmiczna, melodyczna muzyka. Bez wątpienia niezbyt świąteczna. Wydawało się, że zbliżają się do klubu disco, lub nocnego baru… a nie zwyczajnego domu na przedmieściach.
Rudowłosa słysząc muzykę, zmarszczyła brwi
- Chriiis? Wiesz co… Nie wiem czy to odpowiednie miejsce dla Emily - zaczęła powoli, sugerując, że coś jej tu nie gra z tą imprezową muzyką.
- Aliiice? Gdzie nas zaprowadziłaś? - Bones odparł śmiesznym głosem.
Tymczasem dziewczynka zwiesiła głowę.
- D-dobrze, p-pójdę sobie - szepnęła bardzo cicho. Zdawało się, że sytuacja ubodła ją szczególnie dlatego, bo rozmowa, którą dopiero co przeprowadziła, zapewniała ją, że wcale nie jest niechciana.
Śpiewaczka wzdrygnęła się na słowa małej
- Nie słonko, to nie tak. Po prostu w środku tego domu odbywa sie chyba jakaś straszna zabawa, a my chcemy porozmawiać z właścicielem i nie wiadomo co zastaniemy. Dorośli ludzie są nieprzewidywalni… Znaczy… No czasem robią straszne głupoty, a chcemy spędzić miło czas, prawda? Nie chcemy się denerwować, prawda? - wytłumaczyła Emily rudowłosa
- Jeśli oczywiście chcesz, to idziemy wszyscy razem, choćby nie wiem co, ale zrozum, że po prostu nie chce żebyś się wystraszyła, ok? - dodała zaraz i uśmiechnęła przepraszająco.
- Niech będzie tak, jak wy chcecie - mruknęła Emily. - Chciałabym, żebyście mnie lubili.
Bones spojrzał wymownie na Harper. Wydawało się, że obcowanie z dziewczynką stawało się nieco ponad jego możliwościami radzenia sobie z emocjami. Bynajmniej nie płakał, ani nawet nie rozklejał się, jednak nie potrafił znaleźć odpowiednich słów, by w kilka sekund naprawić lata zaniedbań i nadużyć.
Alice milczała chwilę
- Lubimy cię Emily. Lubienie to nie coś, co ktoś dostaje od drugiej osoby, jeśli będzie robić tak jak ta chce… A teraz… A teraz chodźmy. Emy, tylko trzymaj się blisko mnie i Chrisa, jeśli wejdziemy do środka - powiedziała opiekuńczo do małej. W końcu odwróciła się do drzwi i rozejrzała za dzwonkiem.
- Tutaj jest - rzekł Bones, odgadując, czego Harper szukała. Wskazał palcem okrągły przycisk zamontowany tuż przy drzwiach.
- Dz-dziękuje - Emily szepnęła, nie precyzując, za co dokładnie. Chris nachylił się do niej i pogłaskał ją po policzku.
- To my dziękujemy, Emily. Za to, że z nami jesteś. Dodajesz nam odwagi - wyszczerzył się do niej. Dziewczynka odwzajemniła uśmiech, kiwając głową. Odnalazła dłonie Chrisa i Alice, aby mocno je uścisnąć.
- Ty dzwonisz i rozmawiasz, czy ja? - zapytał mężczyzna, rozprostowując się.
Harper uśmiechała się chwilę, po czym spojrzała w stronę domu
- To ja będę mówić, w końcu jeszcze niedawno sama miałam tu przyjechać. Jeśli jednak coś, zawsze możesz dodać swoje trzy grosze - powiedziała, po czym zadzwoniła dzwonkiem do drzwi.
- Wejść! - rozległ się głos w oddali. Alice pchnęła drzwi i weszła do środka.


Od razu uderzył ją mocny zapach alkoholu. Zarówno tego rozlanego na podłogę, jak wypitego i ciągnącego się z ułożonych bezwładnie ciał. Wyglądało na to, że wczorajsza impreza zdążyła zakończyć się, ale nie do końca. Wszyscy jej goście wciąż byli na miejscu, niezdolni do uniesienia się znad podłogi.
- Emily, czy na pewno chcesz tu być? - Bones zapytał niepewnie.
Alice rozejrzała się otwierając usta ze zdumieniem. Zerknęła na Emily i Chrisa, a potem popatrzyła po ‘zwłokach'
- Szukamy Jeremy’ego… - zwróciła się w eter, mając nadzieję, że ktoś jej odpowie.
- No tutaj - usłyszała głos. Ten sam, który zaprosił ją do środka. Zdawało się, że pochodził z sąsiedniego pomieszczenia. - To ja!
Harper wstrzymała na moment oddech. Zerknęła na Chrisa i Emily
- Poczekacie chwilkę tu? - zapytała prosząco, po czym obróciła się i ruszyła w stronę pokoju z którego doszedł ich głos.
- Dobrze - mruknął Bones, o mało co następując na dłoń kobiety leżącej na podłodze. Emily tymczasem przykucnęła i zaczęła wpatrywać się w twarz chrapiącego mężczyzny. Miał duży, zaczerwieniony nos. Zdawało się, że dziewczynka chciała go dotknąć.

Alice weszła do pokoju, w którym rozłożono wersalkę. Leżały na niej dwie wtulone w siebie kobiety. Były przykryte kocem i zdawało się, że ponadto nic nie okrywało ich ciała. Nieopodal znajdowały się dwa fotele. Na jednym siedział model szkieletu, pomiędzy którego szczękę i żuchwę włożono paczkę papierosów. Na drugim spoczywał mężczyzna. W żadnym razie nie sprawiał wrażenie biznesmena. Miał około dwudziestu pięciu lat, okulary przeciwsłoneczne na nosie oraz papierosa w ustach. Chciał go zapalić od świeczki typu podgrzewacza.
- Trochę się spóźniłaś na wczorajszą, Suzy - mruknął do Alice - albo jesteś zbyt wcześnie na dzisiejszą.


Alice popatrzyła na obie kobiety, po czym powoli przesunęła wzrok na mężczyznę i szkieleta
- Zdaje mi się, że mnie pan z kimś myli. Jestem Alice Harper. Przyjechałam w imieniu pańskiej babci. To przemiła sąsiadka i razem organizujemy w tym roku wigilię. Słyszałam, że jest pan bardzo zapracowanym biznesmenem, więc przywiozłam ciastka. Wie pan co? Powinien się pan wstydzić - stwierdziła. Byli w praktycznie tym samym wieku, ale zachowanie Jeremy’ego było bardzo niepoważne. Śpiewaczka odwróciła się, gotowa ruszyć do wyjścia. Pani Dawson pękłoby serce, gdyby wiedziała jak potwornie jej wnuk ją okłamał i dlaczego nie chciał przyjechać na święta.
- Hej, hej! - krzyknął za nią Jeremy. Jedna ze śpiących kobiet poruszyła się, jednak to nie wystarczyło, aby ją zbudzić. - Zamierzasz tak po prostu przyjść, rzucić mi babką w twarz i zmyć się? - zaciągnął się papierosem i wydmuchał dym prosto w twarz szkieletu. - To się nie godzi - wstał. - Porozmawiajmy, Suzy - uśmiechnął się prowokująco.
Rudowłosa zatrzymała się i zerknęła na Jeremy’ego
- Nie mamy o czym rozmawiać. Jesteś podłym oszustem i uznaj, że nie było pytania. Archibaldzie - odpowiedziała równie prowokująco. Podparła biodra rękami, marszcząc brwi. A ona myślała, że to zapracowany, zakręcony człowiek. Cholera, przywiozła mu nawet ciastka. I po co? Żeby utonęły w chipsach?
- Mów mi Archie - odparł mężczyzna. - Dla przyjaciół Archie.
Zapalił kolejnego papierosa, zbliżając się bliżej Alice.
- Ho ho ho, Suzy! Gdzie w tobie duch świąt? - zapytał, wyciągając palec wskazujący i dotknął nim nieco poniżej obojczyka kobiety. - Jak będziesz mogła stanąć twarzą w twarz z moją babcią? Wiedząc, że nie zrobiłaś nic, aby mnie uratować? - uśmiechnął się, drocząc z kobietą.
Harper zmarszczyła brwi
- Jeśli myślisz, że będę stawać na głowie, żebyś się zgodził na wigilię, to nie wyobrażaj sobie za dużo. Sam powinieneś wiedzieć co powinieneś zrobić, a jeśli nie masz sumienia, by poświęcić czas rodzinie… To najszczersza prośba tego nie zmieni - odsunęła jego dłoń od siebie ostrożnie, ale zdecydowanie.
- Suzy! - mężczyzna zgiął się w pół, jak gdyby jej słowa szczerze go zabolały. Oparł się o ścianę i następnie zaczął stopniowo osuwać w dół. Usiadł na podłodze tuż obok drzwi wejściowych. Spojrzał na kobietę spod przyciemnianych okularów. - Co cię tak zepsuło, że nie wierzysz w ludzi? - pokręcił głową. - Ja nie jestem jakimś złym skurwysynem. Po prostu lubię się bawić - wzruszył ramionami. - Niech rzuci we mnie kamieniem ktoś, kto nigdy nie był na imprezie.
Śpiewaczka westchnęła
- W takim razie… W takim razie czy byłbyś tak miły, by porzucić dziś wieczorem zabawę i spędzić święta z babcią? - zapytała spokojnym tonem, przyglądając mu się uważne.
- Którą babcią? Mam ich kilka - Jeremy zmarszczył brwi, niczym negocjator.
Alice wstrzymała oddech
- i wszystkim nakłamałeś, że jesteś biznesmenem? - zapytała. Po czym wpadł jej pomysł do głowy. Ostentacyjnie wyciągnęła spod ręczniczka w koszyku ciastko i zaczęła je jeść.
Jeremy nie załapał, że pierniczki są od jego babci, więc kompletnie to zignorował.
- A czemu to miałoby być kłamstwem? - zapytał, marszcząc brwi. - Czy nie wyglądam na człowieka sukcesu? Jezu, Suzy. Przychodzić do czyjegoś domu i od razu mu ubliżać - westchnął, kręcąc głową. - Powinienem zainteresować się, jakie koleżanki miewa moja babcia. Bo widzę, że możesz być dla niej złym towarzystwem.
Alice uśmiechnęła się
- Najpierw będziesz musiał dowiedzieć się która to babcia, skoro masz ich aż tyle. Co mam myśleć, kiedy nasłuchałam się o tobie jednego, a gdy przyjechałam na miejsce, zastałam pole po bitwie. W samą Wigilię. Ciekawe co miałam pomyśleć innego, niż że jesteś bez serca - zauważyła. Wysunęła w jego stronę koszyk
- Częstuj się - rzuciła poważnie.
- Babcia uczyła mnie, by nie przyjmować słodyczy od obcych - Jeremy mruknął nieco wyższym, jakby dziecięcym głosem. - Bo mogą być w nich ukryte złe, bardzo złe, złe, złe rzeczy - pokręcił głową. Każdy przymiotnik akcentował uderzeniem dłoni w uda.
Harper uśmiechnęła się
- Nooo. Tak się składa, że te ciastka, to są od twojej babci - ugryzła kolejny kawałek tego, które wcześniej zaczęła.
- Hmm… a masz jakiś dowód? - mruknął Jeremy. - To, że sama jesz, jeszcze nic nie znaczy. Może sama chcesz się nawalić. Ja bym chciał - wzruszył ramionami.
Alice odwróciła ciastko napisem Jeremy do imiennika
- Gdyby nie było, zapewne nie byłoby podpisane. Ale skoro jesteś Archibald, to chyba pomyliłam adresy - rzuciła niewinnie.
Tymczasem rozległo się pukanie do drzwi. Zostały lekko rozchylone. Do środka zajrzała głowa kobiety o długich, brązowych włosach.
- Przepraszam, czy pomyliłam adresy? - zapytała.
Jeremy wzruszył ramionami.
- Możliwe, wiele ludzi trafia tu ostatnio przypadkiem.
Nieznajoma weszła do środka.


- Jestem Suzy - uśmiechnęła się do Jeremy’ego.
- Och… - mężczyzna zaniemówił na moment. - Wydaje mi się, że trafiłaś we właściwe miejsce. Wesołych świąt!
- Wesołych świąt! - Suzy zgodziła się.
- Poczekaj chwileczkę…. - Jeremy zmarszczył brwi. - Jeżeli ty jesteś Suzy - wycelował palcem wskazującym w striptizerkę - to kim jesteś ty? - spojrzał oskarżycielsko na Alice.

Harper westchnęła ciężko
- To ty myślałeś, że cała ta nasza rozmowa, to jakaś gra? Przedstawiłam ci się nawet. A powód mojego przyjazdu również znasz. Widzę, że jednak masz inne plany. Bezduszny wnuku - skwitowała, po czym wyszła z pomieszczenia i spojrzała za Chrisem i Emily.
Nie było ich w tej krainie rozpusty. Musieli wyjść na zewnątrz. Zapewne w tym samym momencie, kiedy Suzy weszła do środka. Bones uznał zapewne, że istniała jakaś granica przyzwoitości i Emily nie powinna dłużej przypatrywać się otoczeniu. Tymczasem Alice usłyszała jęki striptizerki. Zapewne błyskawicznie zabrała się do roboty.
Śpiewaczka poczuła się zgorszona. Wyszła z mieszkania ze skwaszoną miną. Wzięła głęboki wdech na zewnątrz, tłumiąc złość. Nie mogła zmusić Jeremy’ego do wyrzutów sumienia, ale to było przykre, że wolał tak spędzić święta, ponad miły czas z rodziną. Gdyby to było jak w jej przypadku, czy Emily, czy Chrisa, zrozumiałaby… A jednak ten stwierdził, że woli spędzić ten czas w rozpuście. Rozejrzała się.

Muzyka nie przestawała pulsować z domu. Dzwoniła tak głośno, że Alice z trudem mogła skoncentrować się. Okoliczne domy przystrojone w światełka świąteczne wyglądały jak wyjęte z kompletnie innego świata. Harper spostrzegła w oknie najbliższego starszą, stateczną gospodynię, która spojrzała na Alice i pokręciła głową. Widać wystarczyło wejść do tego domu, aby zostać odpowiednio skatalogowanym w oczach sąsiadów.

Emily bawiła się na tylnym siedzeniu samochodu, natomiast Christopher stał na zewnątrz, opierając się o pojazd. Uśmiechnął się pokrzepiająco do Alice. Wyglądało na to, że jego nastrój również nieco oklapł.
Alice podeszła do samochodu i zatrzymała się przed Chrisem
- Wyobraź sobie, że wziął mnie za striptizerkę… To chyba nie wypali Chris… - westchnęła i zerknęła na Emily
- Yuki będzie musiała mi wybaczyć nieobecność. Ale pomogę ugotować parę rzeczy. Co myślisz? - zapytała go.
- Myślę, że… - Chris zaczął - ...powinniśmy się cieszyć z tego, co mamy - mruknął w ostatniej chwili chcąc zakończyć optymistycznie. Głośno westchnął. - To wesoły czas - uśmiechnął się i delikatnie poklepał Alice po plecach. - Nie pozwólmy, aby jedna osoba zepsuła nam humor.
Alice kiwnęła głową
- No to jedźmy. Jeszcze chciałam kupić coś dla małej. No wiesz - powiedziała ciszej. Uśmiechnęła się jednak leciutko.
- Tak! - Bones radośnie podchwycił. - Jeszcze kupię światełka i inne ozdoby. Nie sądzę, żeby w Błękitnej Lagunie mieli sklep świąteczny - dodał. - Sprezentujmy Emily lalkę. Taką, jaką miała, tylko ładniejszą - zaproponował.
Harper kiwnęła głową
- Dokładnie taki miałam pomysł - przyznała Alice. Przyjrzała się też Chrisowi chwilę w milczeniu, zastanawiając nad czymś
- No dobrze, to jedźmy - zarządziła.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 26-12-2017 o 15:31.
Ombrose jest offline