Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-12-2017, 22:05   #222
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Pirat stawiał ciężkie kroki, sapiąc jak stary piec i zgrzytając donośnie zębami. Jego wyschnięta czaszka przybrała obraz szyderczego triumfu. Monstrum zdawało się być niepowstrzymane oraz kompletnie odporne na wstrząsy statku. W czasie, gdy przez konstrukcję przechodziły kolejne wstrząsy, przeciwnik kompletnie je ignorował. Kidd skupiał uwagę już tylko na Richardzie, do którego dzieliły go dwa kroki.
Kiedy podszedł do swojej ofiary, serce szlachcica zamarło. Matowe ostrze broni upiora podniosło się do góry, aby zawisnąć w akcie niemej groźby. Cały świat na chwilę zatrzymał się w miejscu, a dramatyczna chwila rozciągnęła do nieskończoności.

Denis przybył na miejsce chwilę po Jacobie. Obydwaj uznali, że szkoda marnować czas na przeszłe zwady. Starr bez zbędnych tłumaczeń podał towarzyszowi maskę gazową. Sam wyjął pistolet abordażowy i zajął miejsce przy wylocie, aby użyć gadżetu w razie potrzeby.
  • Maska gazowa
Arcon nie był siłaczem, lecz z całą pewnością posiadał większe szanse na wyciągnięcie towarzysza, niż Jacob. Ani myślał zwlekać, toteż natychmiast założył maskę. Nosząc ją na twarzy, czuł lekki zaduch, lecz z pewnością było to lepsze niż wdychanie gazu.
Czym prędzej zsunął się po dygoczącej drabinie i od razu pobiegł w kierunku zawieszonego na barierce przyjaciela. Szybko też zorientował się, że tamten widzi w nim kogoś zupełnie innego. Trzęsącymi się rękoma, Richard wyciągnął bowiem pistolet, a następnie wymierzył w kierunku nurka. Później wszystko działo się już bardzo szybko. [Przeciwstawny Test Zręczności (u Richarda na poziomie bardzo trudnym)]
La Croix był wyśmienitym strzelcem, lecz z pewnością nie w tym stanie. Denis bez najmniejszego problemu wyprzedził jego zamiar i rzucił całym ciałem w bok. Niczym w akrobatycznej sztuczce, przeturlał się na krótkim odcinku, aby zwinnie powstać i kontynuować bieg.

Bestia była diabelsko szybka. Czmychnęła przed pociskiem tak prędko, iż Richard widział ją chwilowo jako zwiewną smugę. Następnie jej obraz rozmył się jeszcze bardziej i miast pirata, szlachcic widział teraz postać z maską gazową na twarzy. To mogło oznaczać tylko jedno. Barnesowie! Z pewnością i oni uczestniczyli w tej maskaradzie. Któryś z nich znalazł sposób, żeby przedostać się na statek.
Pracownik Delegatury chciał jakoś zaoponować, sięgnąć po rapier, lecz zabrakło mu sił. Rękojeść wyślizgnęła mu się, a broń pozostała w skórzanej pochwie. Ktoś, nie wiedział już dokładnie kto, chwycił go za szaty i wciągnął z powrotem na balkon bocianiego gniazda. Został mu więc moduł, lecz i tutaj pozbawiono go pola do działania. Obca siła krępowała jego ruchy, a dalsza obrona okazała się bezzasadna.

Denis zaczął ciągnąć kompana w stronę drabinki. W tym samym czasie Jacob dał mu znak ręką i wystrzelił z abordażowego przyrządu. Arcon chwycił linkę i szybko obwiązał nią Richarda. Szczęściem konstrukcja była bardzo wytrzymała, a ciągnący z góry Starr znacznie usprawnił całą operację. Dzięki temu całkiem biegle udało im się wywindować kompana na górę.
Znakiem tego, kilka chwil później La Croix grzmotnął o podłogę właściwego pokładu, a tuż obok niego spoczął zasapany lurker. Richard potrzebował jakiegoś czasu, aby móc rozpoznać swoich towarzyszy. Wreszcie spojrzał na nich już całkiem przytomnie.
Koszmary odeszły. Przynajmniej tak mogło się wydawać.

W końcu anomalie oraz dziwne dźwięki zaczęły stopniowo zanikać. W tym czasie Connor obejrzał Richarda, ale nie stwierdził u niego poważniejszego uszczerbku. W organizmie La Croixa odnaleziono co prawda ślady zagadkowej toksyny, lecz był on wystawiony na jej działanie krótko, w dodatku przebywając na dużej wysokości.
Malfoy z kolei powiadomił, że wszystkie jednostki statku odzyskały sprawność. Zaraz po zakończeniu alarmu, aparatura miała wykazać silne skażenie powietrza. Inżynier był zdania, że na dnie oceanu mógł wydobywać się gaz. Reagując z wodą, już po swoim uwolnieniu na powierzchni, stawał się on trucizną,. Rzucało to pewne światło na kwestię, skąd Barnesowie pozyskali nową broń. Wystarczyło wszakże raz zbadać skład danego związku, aby odtworzyć go na szerszą skalę.
Nie wszyscy jednak mieli dzielili podobnie racjonalne podejście. Wielu innych załogantów twierdziło, że odczuwali stale czyjąś obecność, a kilku również zaobserwowało widmowe postaci. Przynajmniej połowa załogi słyszała dotkliwy szum w uszach. Wreszcie kilka osób potrzebowało krótkiej hospitalizacji.
Nadal pozostała również zagadka dotycząca osobliwych dźwięków, których świadkami stali się przecież wszyscy. Choć każdy posiadał własne zdanie na ich temat, jeden wniosek był wspólny - że dobrze zostawić Carinae za plecami.
W czasie jak statek podróżował na północ, temperatura znacznie spadała. Na morzu pojawiły się sunące leniwie kry, zaś sam aeroplan pokryła cienka warstwa szronu. Robiło się coraz chłodniej i można to było odczuć na samym zeppelinie. Technicy początkowo oponowali, aby podkręcić ogrzewanie. Argumentowali to tym, że podczas lotu nad Eta Carinae mocno wyeksploatowano możliwości wehikułu. Dopiero kiedy jednemu z najemników wyrósł na nosie sopel, zgodzili się uruchomić dodatkową kotłownię. Możliwe, że na decyzję wpłynął fakt, iż pod okiem jednego z protestujących wykwitła nagle soczysta śliwa.
Słońce poczęło chować się za horyzontem, odbierając światu wszystkie barwy. Kiedy nadszedł posępny zmierzch, Manuel zawołała wszystkich na mostek. Nie musiała nic mówić, ponieważ jej mina robiła to za nią. Wyglądała po trochu na przestraszoną, podekscytowaną, ale i zwyczajnie zdziwioną. Jeden z komputerów pokładowych wyświetlił powiększony obraz mrocznego morza przed nimi.
Wszyscy spojrzeli w milczeniu na ostatni przystanek swojej podróży. Wyspa Eliasza istotnie robiła wrażenie.




Poniższy tekst pochodzi prawdopodobnie z oryginalnej wersji wydawnictwa “Dzieło cudownej kreacji” i stanowi jego ostatni rozdział. Jednocześnie należy zaznaczyć, iż posiadanie wspomnianego woluminu bez specjalnych uprawnień jest przestępstwem w obrębie większości systemów karnych.

Kwestia Starożytnych nurtuje ludzkość od wielu lat. Chociaż wytworzyli oni dalece rozwiniętą cywilizację, wiele wieków temu zniknęła ona z powierzchni ziemi. Nawet najlepsi ze współczesnych uczonych nie są w stanie dokładnie wytłumaczyć okoliczności owego wydarzenia. Znaczna część ruin dawnego świata spoczywa głęboko pod powierzchnią mórz i oceanów. Wpływ wilgoci oraz soli skutecznie zatarł przez lata weryfikowalne ślady, pozostawiając nam jedynie garść domysłów. Wiemy także że do części pozostałości nie dostaniemy się prawdopodobnie nigdy, ponieważ znajdują się zbyt głęboko, aby dostępny sprzęt mógł znieść ogrom ciśnienia.
Nauka posiada natomiast kilka istotnych faktów. Z całą pewnością glob wyglądał niegdyś zgoła inaczej, choćby poprzez większą ilość lądów. To właśnie zwiększenie poziomu wody spowodował kres Starożytnych. Proces ten powstał dość nagle i wielu z ówczesnych nie miało szans uratować się, ani uciec w bezpieczne tereny. Pozostałych zabił inny, niezidentyfikowany dotąd czynnik.
Istnieje wiele teorii odnoszących się do owych zdarzeń. Poniżej znajduje się kilka bardziej znanych tez:


Pierwsza koncepcja zakłada nagłą zmianę ruchu planet lub księżyca, co mogło zaburzyć grawitację i niniejszym ingerować w ruch pływów. Nawet dziś astronomowie dowodzą, jakoby stała grawitacji była wbrew swojej nazwie dość zmienna, choć trudno orzec co powoduje same wahania. Z całą pewnością cykl taki może zajść na wskutek pojawienia się dodatkowego ciała niebieskiego nawet w odległej przestrzeni.
Swego czasu istniał nawet odłam kapłanów Noasa, którzy twierdzili że kierując ruchem planet, bóg pokarał ludzkość za jej grzechy. Świątynie ortodoksyjnych wyznawców musiały po kilku latach wydać stosowne oświadczenie, odcinające się od praktyk podobnych odłamów.


Funkcjonują też środowiska, które sądzą, że potop mógł mieć coś wspólnego z wojną o masowej skali. Bierzemy pod uwagę możliwość, gdzie jedna ze stron konfliktu wynalazła oraz użyła broni, która niefortunnie naruszyła atmosferę. W wyniku reakcji łańcuchowej taka ingerencja mogłaby istotnie zakłócić działanie całego ekosystemu. Ci, których katastrofa nie dotknęła bezpośrednio, mieli zginąć w późniejszych, regularnych potyczkach.


Istnieje wreszcie teza łącząca całość zjawiska z religią, na której ślady natknąć się można we wszystkich zonach. Ów system wierzeń wyznaje bogów zupełnie innych od powszechnie znanego panteonu. Jest to bardzo stara tradycja - miejsca kultu odnaleźć można nawet wśród świątyń na Serpens. Współcześnie kapliczki pełne krzykliwych run oraz liter odnajduje się na pustkowiach lub w podziemiach większych miast. Znamiennym faktem jest to, że pokaźna grupa badaczy tematu straciła zmysły lub zaginęła w kontrowersyjnych okolicznościach. Stąd też trudno orzec jaki jest bezpośredni związek między tym wyznaniem, a Starożytnymi.

Mark Goldstein - Dzieło cudownej kreacji
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 28-12-2017 o 11:07.
Caleb jest offline