Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-12-2017, 02:01   #221
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Wpadł do pomieszczenia ze śluzą i nagle zwolnił na widok gęstego oparu wydobywającego się z otwartej śluzy. Podszedł bliżej otworu, a następnie spojrzał na dół.

Niewiele było tam widać, a przynajmniej do czasu, w którym podmuch wiatru nie rozrzedził otaczającego ich mleka ukazując sylwetkę szlachcica. Poważnie nadwyrężonego pomimo faktu, iż był sam.

Jacob zmrużył oczy, lecz w niczym to nie pomogło. Nie dostrzegł nagle towarzystwa Richarda, choć tamten wyraźnie coś dostrzegał. Zaczął nawet szarpać się z kaburą.
Fakt, iż oczy coś dostrzegały nie oznaczał, że to coś istnieje. A to, że czegoś nie dostrzegały nie oznacza, że to coś nie istnieje. Historyk wielokrotnie spotykał się ze ślepotą kretynizmu albo zwyczajnym brakiem spostrzegawczości. Tutaj jednak było to coś zupełnie innego.

Całkiem zignorował odgłos zbliżających się kroków. Nagle statek zadrżał, zaś on w ostatniej chwili złapał rury, którą puścił tak szybko, jak mógł. Syknął cicho. W porównaniu do Richarda wykpił się jednak całkiem darmo. Najwyraźniej na tyle osłabiony, by nie być w stanie samodzielnie się wciągnąć, zaś Jacob nie miał najmniejszego zamiaru schodzić na dół. To kwestia czystej logiki. Richard był wielokrotnie silniejszy niż historyk, a jednak coś sprawiało, iż miał poważne problemy. Jeśli Starr zejdzie na dół i dotknie go to samo, znajdzie się w jeszcze gorszej sytuacji.

Przez chwilę rozważał szalony pomysł skoku w otchłań, złapania Richarda i powrotu dzięki pistoletowi abordażowemu, lecz nagle zjawił się Denis.

- Sam się nie wciągnie. Jesteś silniejszy niż ja - rzucił do lurkera z wyciągniętą w jego kierunku własną maską przeciwgazową. Zaczął jednocześnie rozglądać się za przyciskiem alarmowym, zaś zza pasa wyciągnął gotowy do użycia pistolet abordażowy.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 27-12-2017, 22:05   #222
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Pirat stawiał ciężkie kroki, sapiąc jak stary piec i zgrzytając donośnie zębami. Jego wyschnięta czaszka przybrała obraz szyderczego triumfu. Monstrum zdawało się być niepowstrzymane oraz kompletnie odporne na wstrząsy statku. W czasie, gdy przez konstrukcję przechodziły kolejne wstrząsy, przeciwnik kompletnie je ignorował. Kidd skupiał uwagę już tylko na Richardzie, do którego dzieliły go dwa kroki.
Kiedy podszedł do swojej ofiary, serce szlachcica zamarło. Matowe ostrze broni upiora podniosło się do góry, aby zawisnąć w akcie niemej groźby. Cały świat na chwilę zatrzymał się w miejscu, a dramatyczna chwila rozciągnęła do nieskończoności.

Denis przybył na miejsce chwilę po Jacobie. Obydwaj uznali, że szkoda marnować czas na przeszłe zwady. Starr bez zbędnych tłumaczeń podał towarzyszowi maskę gazową. Sam wyjął pistolet abordażowy i zajął miejsce przy wylocie, aby użyć gadżetu w razie potrzeby.
  • Maska gazowa
Arcon nie był siłaczem, lecz z całą pewnością posiadał większe szanse na wyciągnięcie towarzysza, niż Jacob. Ani myślał zwlekać, toteż natychmiast założył maskę. Nosząc ją na twarzy, czuł lekki zaduch, lecz z pewnością było to lepsze niż wdychanie gazu.
Czym prędzej zsunął się po dygoczącej drabinie i od razu pobiegł w kierunku zawieszonego na barierce przyjaciela. Szybko też zorientował się, że tamten widzi w nim kogoś zupełnie innego. Trzęsącymi się rękoma, Richard wyciągnął bowiem pistolet, a następnie wymierzył w kierunku nurka. Później wszystko działo się już bardzo szybko. [Przeciwstawny Test Zręczności (u Richarda na poziomie bardzo trudnym)]
La Croix był wyśmienitym strzelcem, lecz z pewnością nie w tym stanie. Denis bez najmniejszego problemu wyprzedził jego zamiar i rzucił całym ciałem w bok. Niczym w akrobatycznej sztuczce, przeturlał się na krótkim odcinku, aby zwinnie powstać i kontynuować bieg.

Bestia była diabelsko szybka. Czmychnęła przed pociskiem tak prędko, iż Richard widział ją chwilowo jako zwiewną smugę. Następnie jej obraz rozmył się jeszcze bardziej i miast pirata, szlachcic widział teraz postać z maską gazową na twarzy. To mogło oznaczać tylko jedno. Barnesowie! Z pewnością i oni uczestniczyli w tej maskaradzie. Któryś z nich znalazł sposób, żeby przedostać się na statek.
Pracownik Delegatury chciał jakoś zaoponować, sięgnąć po rapier, lecz zabrakło mu sił. Rękojeść wyślizgnęła mu się, a broń pozostała w skórzanej pochwie. Ktoś, nie wiedział już dokładnie kto, chwycił go za szaty i wciągnął z powrotem na balkon bocianiego gniazda. Został mu więc moduł, lecz i tutaj pozbawiono go pola do działania. Obca siła krępowała jego ruchy, a dalsza obrona okazała się bezzasadna.

Denis zaczął ciągnąć kompana w stronę drabinki. W tym samym czasie Jacob dał mu znak ręką i wystrzelił z abordażowego przyrządu. Arcon chwycił linkę i szybko obwiązał nią Richarda. Szczęściem konstrukcja była bardzo wytrzymała, a ciągnący z góry Starr znacznie usprawnił całą operację. Dzięki temu całkiem biegle udało im się wywindować kompana na górę.
Znakiem tego, kilka chwil później La Croix grzmotnął o podłogę właściwego pokładu, a tuż obok niego spoczął zasapany lurker. Richard potrzebował jakiegoś czasu, aby móc rozpoznać swoich towarzyszy. Wreszcie spojrzał na nich już całkiem przytomnie.
Koszmary odeszły. Przynajmniej tak mogło się wydawać.

W końcu anomalie oraz dziwne dźwięki zaczęły stopniowo zanikać. W tym czasie Connor obejrzał Richarda, ale nie stwierdził u niego poważniejszego uszczerbku. W organizmie La Croixa odnaleziono co prawda ślady zagadkowej toksyny, lecz był on wystawiony na jej działanie krótko, w dodatku przebywając na dużej wysokości.
Malfoy z kolei powiadomił, że wszystkie jednostki statku odzyskały sprawność. Zaraz po zakończeniu alarmu, aparatura miała wykazać silne skażenie powietrza. Inżynier był zdania, że na dnie oceanu mógł wydobywać się gaz. Reagując z wodą, już po swoim uwolnieniu na powierzchni, stawał się on trucizną,. Rzucało to pewne światło na kwestię, skąd Barnesowie pozyskali nową broń. Wystarczyło wszakże raz zbadać skład danego związku, aby odtworzyć go na szerszą skalę.
Nie wszyscy jednak mieli dzielili podobnie racjonalne podejście. Wielu innych załogantów twierdziło, że odczuwali stale czyjąś obecność, a kilku również zaobserwowało widmowe postaci. Przynajmniej połowa załogi słyszała dotkliwy szum w uszach. Wreszcie kilka osób potrzebowało krótkiej hospitalizacji.
Nadal pozostała również zagadka dotycząca osobliwych dźwięków, których świadkami stali się przecież wszyscy. Choć każdy posiadał własne zdanie na ich temat, jeden wniosek był wspólny - że dobrze zostawić Carinae za plecami.
W czasie jak statek podróżował na północ, temperatura znacznie spadała. Na morzu pojawiły się sunące leniwie kry, zaś sam aeroplan pokryła cienka warstwa szronu. Robiło się coraz chłodniej i można to było odczuć na samym zeppelinie. Technicy początkowo oponowali, aby podkręcić ogrzewanie. Argumentowali to tym, że podczas lotu nad Eta Carinae mocno wyeksploatowano możliwości wehikułu. Dopiero kiedy jednemu z najemników wyrósł na nosie sopel, zgodzili się uruchomić dodatkową kotłownię. Możliwe, że na decyzję wpłynął fakt, iż pod okiem jednego z protestujących wykwitła nagle soczysta śliwa.
Słońce poczęło chować się za horyzontem, odbierając światu wszystkie barwy. Kiedy nadszedł posępny zmierzch, Manuel zawołała wszystkich na mostek. Nie musiała nic mówić, ponieważ jej mina robiła to za nią. Wyglądała po trochu na przestraszoną, podekscytowaną, ale i zwyczajnie zdziwioną. Jeden z komputerów pokładowych wyświetlił powiększony obraz mrocznego morza przed nimi.
Wszyscy spojrzeli w milczeniu na ostatni przystanek swojej podróży. Wyspa Eliasza istotnie robiła wrażenie.




Poniższy tekst pochodzi prawdopodobnie z oryginalnej wersji wydawnictwa “Dzieło cudownej kreacji” i stanowi jego ostatni rozdział. Jednocześnie należy zaznaczyć, iż posiadanie wspomnianego woluminu bez specjalnych uprawnień jest przestępstwem w obrębie większości systemów karnych.

Kwestia Starożytnych nurtuje ludzkość od wielu lat. Chociaż wytworzyli oni dalece rozwiniętą cywilizację, wiele wieków temu zniknęła ona z powierzchni ziemi. Nawet najlepsi ze współczesnych uczonych nie są w stanie dokładnie wytłumaczyć okoliczności owego wydarzenia. Znaczna część ruin dawnego świata spoczywa głęboko pod powierzchnią mórz i oceanów. Wpływ wilgoci oraz soli skutecznie zatarł przez lata weryfikowalne ślady, pozostawiając nam jedynie garść domysłów. Wiemy także że do części pozostałości nie dostaniemy się prawdopodobnie nigdy, ponieważ znajdują się zbyt głęboko, aby dostępny sprzęt mógł znieść ogrom ciśnienia.
Nauka posiada natomiast kilka istotnych faktów. Z całą pewnością glob wyglądał niegdyś zgoła inaczej, choćby poprzez większą ilość lądów. To właśnie zwiększenie poziomu wody spowodował kres Starożytnych. Proces ten powstał dość nagle i wielu z ówczesnych nie miało szans uratować się, ani uciec w bezpieczne tereny. Pozostałych zabił inny, niezidentyfikowany dotąd czynnik.
Istnieje wiele teorii odnoszących się do owych zdarzeń. Poniżej znajduje się kilka bardziej znanych tez:


Pierwsza koncepcja zakłada nagłą zmianę ruchu planet lub księżyca, co mogło zaburzyć grawitację i niniejszym ingerować w ruch pływów. Nawet dziś astronomowie dowodzą, jakoby stała grawitacji była wbrew swojej nazwie dość zmienna, choć trudno orzec co powoduje same wahania. Z całą pewnością cykl taki może zajść na wskutek pojawienia się dodatkowego ciała niebieskiego nawet w odległej przestrzeni.
Swego czasu istniał nawet odłam kapłanów Noasa, którzy twierdzili że kierując ruchem planet, bóg pokarał ludzkość za jej grzechy. Świątynie ortodoksyjnych wyznawców musiały po kilku latach wydać stosowne oświadczenie, odcinające się od praktyk podobnych odłamów.


Funkcjonują też środowiska, które sądzą, że potop mógł mieć coś wspólnego z wojną o masowej skali. Bierzemy pod uwagę możliwość, gdzie jedna ze stron konfliktu wynalazła oraz użyła broni, która niefortunnie naruszyła atmosferę. W wyniku reakcji łańcuchowej taka ingerencja mogłaby istotnie zakłócić działanie całego ekosystemu. Ci, których katastrofa nie dotknęła bezpośrednio, mieli zginąć w późniejszych, regularnych potyczkach.


Istnieje wreszcie teza łącząca całość zjawiska z religią, na której ślady natknąć się można we wszystkich zonach. Ów system wierzeń wyznaje bogów zupełnie innych od powszechnie znanego panteonu. Jest to bardzo stara tradycja - miejsca kultu odnaleźć można nawet wśród świątyń na Serpens. Współcześnie kapliczki pełne krzykliwych run oraz liter odnajduje się na pustkowiach lub w podziemiach większych miast. Znamiennym faktem jest to, że pokaźna grupa badaczy tematu straciła zmysły lub zaginęła w kontrowersyjnych okolicznościach. Stąd też trudno orzec jaki jest bezpośredni związek między tym wyznaniem, a Starożytnymi.

Mark Goldstein - Dzieło cudownej kreacji
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 28-12-2017 o 11:07.
Caleb jest offline  
Stary 28-12-2017, 10:45   #223
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację

Jak okiem sięgnąć, wyspa skrzyła się białym całunem, który odbijał blask wschodzących gwiazd. Śnieg zalegał wszędzie: zarówno w dolinach, co na sięgających nieba masywach. Osnuwał las świerków oraz pojedyncze, zgarbione cisy. Największą uwagę przyciągały jednak posągi. Blisko trzydzieści rozsianych po lądzie monumentów przedstawiało postaci sędziwych mężczyzn i kobiet. Wszyscy zostali uwiecznieni w majestatycznych, pełnych godności pozach. Kamienne giganty wykonywały pozdrawiający gest lub zdawały się przemawiać do niewidocznego tłumu. Każdy nosił długie szaty oraz insygnia kojarzone powszechnie z nobilitacją, typu amulety, zdobione łańcuchy, berła. Poza samą ich wysokością, wrażenie robiła pieczołowitość, z jaką wyrzeźbiono kamień. Posągi zdawały się być niezwykle żywe, zupełnie jakby zaraz miały zejść ze swoich cokołów.
W centralnej części wyspy ustawiono granitowe bloki. Z całą pewnością miała tu miejsce ludzka ingerencja, gdyż ich ułożenie było zbyt regularne. Ociosane formy układały się spiralnie, przez co z lotu ptaka przypominały oko skalnego cyklonu.
Wyspę otaczało także kilka innych lądów o mniejszej powierzchni. Były to jednak gołe placki terenu, upstrzone jedynie skarłowaciałymi krzewami. Zapewniały jednakże pewien azyl na wypadek, gdyby ktoś ostatecznie zrezygnował z lądowania na ziemi Eliasza.
Na miejscu było już kilka grup. Komputer pokładowy przeskanował zachodni brzeg wyspy i ukazał obóz składający się z kilkunastu namiotów. Wśród wyładunku poruszały się tu dziwne postaci, zdające mieć zaburzone proporcje ciała. Wytłumaczenie tego stanu rzeczy tkwiło na łopoczych sztandarach w kolorze krwistej czerwieni.


Przedstawiały emblemat Kompanii Wilka. Jej obecny przodownik, Patrick von Tier, znany był z zamiłowania do eksperymentów biologicznych. Częstokroć jego ludzie byli nafaszerowani modułami po same uszy. Hanzyta przybył tu łodzią podwodną, której czarny stożek tkwił tuż obok mielizny.
W głębi lądu, jak na ironię przy kamiennym kręgu, rozbili się Barnesowie. Reprezentanci “Blazon Stone” przylecieli tutaj grupą balonów, pozostawionych teraz przy linii drzew.


Nawet tutaj ród nie odmówił sobie luksusów. Mimo że w dużej mierze szlachta zajęła pobliskie jaskinie, rozstawiono obok nich głębokie siedziska, stoły wypełnione jadłem, czy balie z parującą wodą. Komuś udało się nawet sprowadzić miniaturową karocę, którą prawdopodobnie zajmowało rodzeństwo.
Trochę na północ od tego miejsca, jeszcze bliżej środka wyspy, rezydowali agenci z Black Cross.


Nie można było pomylić ich z nikim innym. Czarne stroje zdawały się uzupełniać ciemność zapadającej nocy. Na granicach obozowiska postawiono proste zasieki, mające chronić przed dziką zwierzyną. Poza tym krzyżowcy ograniczyli się do prostych, skórzanych jutr oraz paleniska między nimi. Statek należący do Black Cross znajdował się po wschodniej stronie nabrzeża. Była to podłużna armada bez symboli na żaglach.

Cała załoga spotkała w głównym pomieszczeniu statku. Ludzie Richarda i jego siostra zajęli miejsce przy ścianie. Obok stał Zhou, jak zawsze absolutnie opanowany, pełen dostojnego spokoju. Towarzyszyła mu sobowtór cesarzowej, a otaczała uzbrojona gwardia. Potem był felczer Connor, uratowani więźniowie oraz najemnicy.
Na krótką chwilę zapanowała cisza. Słowa, które miały teraz paść, były bowiem bardzo ważne. Stało się więcej niż jasne, że jeśli członkowie drużyny mieli wobec siebie jakieś plany lub zwyczajnie coś do przekazania, to nastał najwyższy czas, aby padły odpowiednie deklaracje.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 28-12-2017 o 15:33.
Caleb jest offline  
Stary 29-12-2017, 19:44   #224
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Prawie w biegu przyjął maskę gazową i skoczył na ratunek kompanowi, który toczył walkę z niewidocznym przeciwnikiem. Nie chciał wiedzieć, co przeżywa i widzi Richard, gdyż ten z premedytacją wycelował pistolet w swojego wybawcę. Szczęściem uniknął pocisku, przyczynił się do tego fakt, że zmęczony delegat miał problemy z koordynacją ręki i oka. Nie pozostało nic innego, jak wciągnąć bezradnego szlachcica, przy aktywnym współudziale Jacoba. Gdyby chciał mógłby teraz pozbyć się ich obu, lepszej okazji zapewne mieć nie będzie. Lurker zamknął oczy, kiedy na powrót je otworzył był ponownie na pokładzie maszyny...

- Dzięki za pomoc... - wyjąkał niechętnie, zdjąwszy maskę. - Niech medyk go opatrzy, dość długo wystawiony był na działanie tajemniczego gazu. - Denis spoglądał z troską na ocalonego, który przecenił swoje siły. Jakaż to zdradliwa broń, która potężnego mężczyznę zmieniła w bezradne dziecko? Racjonalne wytłumaczenie przedstawił Malfoy, ale pewności, co do jego wysnutej teorii nie było. Ważne, że piekielny obszar pozostał za nimi. Niebawem jednak wszyscy zatęsknili za ciepłem. Denis przetrząsnął magazyn w poszukiwaniu jakiegoś płaszcza i rękawic. Wierzył, że Czarnokrzyżowcy przygotowali się, znając cel swojej wyprawy. Zimno przeszkadzało w skupieniu, za to skutecznie wpłynęło na schłodzenie wcześniejszych emocji. Nawet złość na Jacoba była jakby ciut mniejsza...

Lurker patrzył na pojawiające się białe, postrzępione, lodowe wysepki na tle ołowianego morza. Nieba nie rozświetlały żadne zorze, co go zdziwiło, był bowiem przekonany, że są w tym rejonie zjawiskiem powszechnym.
Z roztrząsania tej nurtującej go kwestii uwolnił go alarm pilotki.

Wpatrzony w monitor, zastanawiał się, która cywilizacja stworzyła posągi i jakie wartości symbolizowały? Podczas ostatnich miesięcy zwątpił w szlachetność, wiarę i sprawiedliwość... Chociaż właśnie wiedziony chęcią wymierzenia sprawiedliwości przybył na tę mityczną wyspę. Wiedział, że podobna motywacja towarzyszyła Richardowi. Jednak już pobudki Coopera były mu nieznane, skryte niczym pasmo gór pod obfitą warstwą śniegu...

Spoglądał na frakcje, które nie maskowały się swoja obecnością, a wręcz przeciwnie manifestowały ją bez skrępowania. Przepych Kamiennego Rodu bił w oczy, dając kolejne świadectwo zepsucia rodzeństwa. Kompania Wilka siała grozę swoim nienaturalnym wyglądem, zaś Black Cross idealnie wpisywało się swoim ponurym, zimnym wizerunkiem w tło mroźnej nocy.

Arcon nie wiedział, czy krzyżowcy wezmą ich sterowiec za sojuszniczy okręt. - Najlepiej gdybyśmy pozostali możliwie najdłużej niewykryci, wykonując manewry pod osłoną górskich szczytów - popatrzył z nadzieją na Manuel.
- Jaki mamy arsenał na pokładzie? - zapytał Malfoya i Richarda. - Możemy razić wrogów i ich maszyny, pozbawiając ich możliwości ewakuacji z wyspy? I co najważniejsze, kto jest naszym największym wrogiem? Lurker przypuszczał, że w tej ważkiej kwestii zdania mogą być podzielone...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 29-12-2017 o 19:49.
Deszatie jest offline  
Stary 30-12-2017, 23:58   #225
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Historyk z bezpiecznej pozycji obserwował starania lurkera zastanawiając się czy niewidzialne ostrze pozostawi ślad na jego odzieniu. Prócz pistoletu abordażowego trzymał w pogotowiu kuszę powtarzalną. Tak na wszelki wypadek.

Denis sprawnie chwycił otumanionego Richarda, lecz żadna broń nie natarła na nich. Zmrużył oczy. To nie znaczyło zupełnie nic. Brak działania nie był dowodem nieistnienia. Naturalnie nie był też żadnym dowodem istnienia.

Zabawka abordażowa przydała się kolejny raz, gdy należało pomóc dwójce na bocianim gnieździe wejść z powrotem na pokład. Jeszcze przez krótką chwilę przyglądał się oparowi rozważając osobliwy pomysł. Zastanawiał się co stałoby się, gdyby nagle zaciągnął się obłokiem. Czy dostrzegłby to, co szlachcic? Szybko jednak zrezygnował. Przynajmniej na obecną chwilę.

- Co tam widziałeś? - zapytał Jacob wskazując ręką na bocianie gniazdo.

Potrzebował szczelnych cylindrów, w których można byłoby zamknąć opary. Jednakże nie miał zamiaru ujawniać się ze swymi działaniami, więc poczekał aż wszyscy opuszczą pomieszczenie.

- To bardzo prawdopodobne. Zdaje się, że nikt nie ma wątpliwości co potrafią zrobić z percepcją gazy halucynogenne. A jakby ktoś miał wątpliwości... - spojrzał wymownie na La Croix popierając Malfloya.

- Kto wie ile tego świństwa przedostało się do środka. Warto będzie sprawdzić filtry - zasugerował historyk.

Od włazu odszedł dopiero, gdy Eta Carinae pozostało za nimi wraz z osobliwym gazem, zaś w sterowcu zaczęło się robić chłodno. Zamknął wtedy klapę i wrócił do pozostałych z zamyśleniem wymalowanym na przystojnej twarzy.

Po pewnym czasie obserwacji bieli śniegu jego uwagę przykuły monumentalne posągi oraz granitowe płyty. Oto miał przed sobą zagadki, które lubił. Mało niebezpieczne, jeśli nie liczyć odmrożenia uszu, nie mające nic wspólnego z przyszłymi losami świata oraz polityką. Podszedł szybkim krokiem do Manuel w wyciągniętą mapą.

- Mogłabyś mi trochę pomóc? Potrzebuję oznaczyć wszystkie miejsca naszego pobytu, czyli dokładnie trzy wyspy. Przystanek przed K'Tshi - azyl Reda, pamiętam koordynaty, pierwszy postój po K'Tshi - gdzie pozbyliśmy się agentów oraz Eta Carinae z Wyspą Eliasza.

Potem jednak jego uwagę przykuły trzy obozy rozstawione w widocznych miejscach. Kompania Wilka, Barnesowie oraz Black Cross. Byli zatem przedstawiciele jednej ze stron konfliktu, lecz drugiej nie było widać wcale. Cooper zmarszczył brwi. Nie podobało mu się to, co widział.

- Zdecydowanie nie powinniśmy się mieszać i unikać wykrycia wszelkimi sposobami póki sytuacja nieco się nie wyklaruje. Obecny grunt strasznie mi śmierdzi. Podobno Shagreen już jest na miejscu, a jednak wcale go nie widać. Gdzie są piraci? Strona konfliktu, której tak zależało na spotkaniu i małej wojence przepadła. Barnesowie i spółka natomiast ulokowali się w doskonale widocznych miejscach. Obie strony planują fortele mające zaskoczyć stronę przeciwną, a my nie wiemy jakie. Jeśli wejdziemy zbyt wcześnie, możemy znaleźć się między młotem a kowadłem.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 02-01-2018, 09:57   #226
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Szarpał się. Walczył o życie. Łatwo go przecież nie wezmą.
A jednak….
Wzieli.

Po chwili leżał już na górnym pokładzie kaszląc. Chwilę trwało zanim odzyskał ostrość widzenia.

Gdy kolejny raz już w ciągu ostatnich kilku dni Conor oglądał jego ciało Richard zastanawiał się, czy gdyby odpalił implant, to zrobiłby krzywdę Denisowi.

W końcu zarzucił na siebie koszulę i ruszył zająć się ustaleniami.

Działanie gazu ustało zaskakująco szybko. Myślał całkiem trzeźwo.
- To sterowiec Black Cross. Nie zapoznałem się z jego specyfikacją, ale podobny poradził sobie dość sprawnie z moim statkiem. Atutami są zwrotność i szybkość, co już pewnie zauważyła Manuel. Co zaś do broni, to zazwyczaj do walki powietrze ziemia używaliśmy klasycznych ładunków zapalających. Ale…
Szlachcic zawahał się przez chwilę.
- Patrik von Tier i jego Kompania Wilka raczej nie są na tyle głupi, żeby dwukrotnie dać się załatwić w taki sposób. Na wyspie Jerry widziałem jak jedna z nich powaliła siedmiu korsarzy swoim kunsztem szermierczym. W otwartej walce nie mamy szans. Wtedy właśnie wzlecielismy w niebo i spaliliśmy ich z częścią wyspy. Drugi raz się na to nie nabiorą, więc powinniśmy założyć, że dysponują bronią gotową do odparcia ataku z powietrza.
Richard zaplótł dłonie za plecami.
- Black Cross mogą uznać nas za jeden ze swoich okrętów. Ot maruderzy, którzy nie zdążyli w czas na miejsce spotkania. Ale musimy być bardzo ostrożni. Pierwsi nawiążą kontakt. Pierwsi będą oczekiwać weryfikacji. Dlatego powinniśmy podchodzić właśnie od strony von Tiera. Bo o ile wewnątrz tych trzech grup nie ma tarcia, to Kompania Wilka uzna nas za “kogoś z Black Cross”, podczas gdy Czarnokrzyżowcy mogą nas wtedy jeszcze nie zauważyć. Co do ewentualnej walki, musimy uwzględnić fakt, że bomby zapalające mogą okazać się mało skuteczne w tych warunkach.

Dla podkreślenia swoich słów szlachcic chuchnął a z jego ust pojawił się obłoczek pary. Maleńki, bo wewnątrz statku nadal było cieplej niż na zewnątrz.

- Pamiętajcie też, że niska temperatura wymaga od nas większych nakładów na utrzymanie temperatury gazu nośnego. Przez co silniki będą mniej wydajne niż zwykle.

Mówił z dużą pewnością. Jak fachowiec. Choć nie miał pojęcia z czego owa zależność wynika. Ale przez 10 lat latania na sterowcach ją odnotował i pamiętał dobrze.

- Spróbujmy zrobić rozpoznanie. Zweryfikować wsparcie jakie mogą otrzymać zebrani. Sprawdźmy gdzie jest Walker i jego ludzie. Zobaczmy gdzie jest ich flota.


Przez wizję walki o życie gdzieś w głębi Richard czuł ciarki na myśl o przybywających piratach, którzy mogli zainteresować się całą sprawą. Bał się spotkania z Kiddem. Jednak uczucie nieuniknionej konfrontacji właśnie z tym przeciwnikiem próbowało usilnie wedrzeć się do umysłu delegata. Zdominować trzeźwy osąd.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 06-01-2018, 13:41   #227
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Historyk rozważał pobranie próbek gazu, jednak nie dość znał się na obsłudze statku, aby samodzielnie otworzyć cylindry. Możliwe było jednak, że substancja i tak osadziła się gdzieś na statku. Z tego powodu wysłano wkrótce trzech najemników, aby sprawdzili czy faktycznie sterowiec jest czysty od toksyny. Wybrano najniższych ludzi - tak aby mogli wcisnąć się w każdy zakamarek pojazdu. Mężczyźni najpierw zajęli się systemem wymiany powietrza. Potem jeden po drugim wpełzali do przejść kanalizacyjnych oraz szybów grzewczych.
Raport uspokoił wszystkich, o ile w tych okolicznościach można było mówić o jakimkolwiek spokoju. Choć filtry zeppelinu działały sprawnie, to przy niektórych pozostał łuszczący się nalot. Bez zwłoki został on zeskrobany do kilkunastu szklanych kolb. Doświadczony chemik mógłby ocenić przydatność takich próbek, jednak nikt z obecnych za takiego nie uchodził. Dlatego też ostatecznie zostały one zabezpieczone w ładowni za pomocą kilkunastu warstw papieru.

Obserwując trzy obozy, zarówno Denis, Jacob i Richard wysnuwali różne wnioski. Z grubsza zgadzali się jednak, iż nie powinno się wchodzić do akcji, tak długo, jak było to możliwe. La Croix podjął także plan zbliżenia się do wyspy od strony Kompanii Wilka. Tak też uczyniono - zeppelin przekierowano na zachodnią część wyspy. Nawet jeśli Von Tier ich dostrzegł, nic sobie z tego nie robił. Przez jakiś czas załoganci mogli więc dokładniej zaobserwować osobliwą marszrutę powykręcanych postaci na plaży. Richard już raz przekonał się jak ci odmieńcy potrafili być groźni. Przy skali ingerencji w ciałach agentów, jego własny implant był ledwie udogodnieniem.
W następnej kolejności sterowiec zmierzył ku osnutych obłokami wzgórz. To z kolei było pomysłem Arcona. Skryci tuż pod linią chmur, mogli obserwować wyspę. Pozycja ta dawała jakąś szansę na ucieczkę. Zawsze mogli po prostu wznieść się wyżej i kluczyć wśród szczytów oraz cumulusów wypełniających nocne niebo.
Z tej pozycji przyjrzeli się liczebności oraz uzbrojeniu obecnych na wyspie. Hanzytów było około pięćdziesięciu. Nie mieli wiele broni, co było akurat zrozumiałe, gdyż ich ciała same je stanowiły. Barnesowie posiadali podobną ilość przybocznych, z czego na większą część składali się strzelcy z muszkietami. Oddział Black Cross liczył dwadzieścia osób, a przynajmniej tyle dało się dostrzec w mroku nocy. Na stanie mieli karabiny oraz strzelby plazmowe, podobne do tych, które stanowiły wyposażenie sterowca.
Nadal brakowało zarówno piratów oraz zarażonych. To z kolei wykupywało ostatnie chwile załodze na załatwienie swoich spraw. Najważniejszą z nich był z całą pewnością stan fizyczny całej ekipy. Felczer po kolei wołał raz jeszcze tych, którzy nadal nosili jakieś rany i dwoił się, aby możliwie skutecznie ich połatać. (Wszyscy - pełnia zdrowia)
Cooper, który z reguły wychodził ze starć bez szwanku, odwiedził w tym czasie Manuel. Chciał, aby ta wyznaczyła mu kilku miejsc, które dotychczas odwiedzili. Pilotka zastanawiała się chwilę, szybko jednak uznając że jest w stanie mu pomóc. Ostatecznie nie była pierwszym lepszym pilotem, a starym wygą. Oczywiście “starym” w sensie zawodowym, bo nikt o zdrowych zmysłach nie użyłby tego określenia w innym kontekście. Szczególnie kiedy rudowłosa trzymała w rękach sporych rozmiarów lunetę.


Już wkrótce mapa była gotowa. Manuel nakreśliła na niej kryjówkę Reda czerwonym kolorem, "dziką" wyspę żółtą barwą, Eta Carinae czarnym okręgiem, a Wyspę Eliasza - na niebiesko. Ostatni punkt znajdował się tuż obok symbolu oznaczającym zagrożenie. W tym wypadku mogło chodzić o bardzo niskie temperatury lub możliwość wpłynięcia na lodową górę. Przede wszystkim jednak dało się zauważyć fakt co najmniej szokujący. Otóż od miejsca gdzie się znajdowali do Carinae, dzieliła spora ilość mil. Tymczasem tajemniczą strefę opuścili ledwie kilka kwadransów temu. Było to niemożliwe, aby przenieść się tak daleko w podobnie krótkim czasie, nawet dysponując nowoczesnym sterowcem. Co innego z kolei sugerowały urządzenia nawigacyjnie. Ich odczyty jasno wskazywały pozycję stosunkowo daleko na północy.
Tymczasem cierpliwość załogi miała właśnie się opłacić. O to bowiem na zza horyzontu wyłoniło się kilka pochyłych łajb. Za chwilę dołączyły do nich kolejne żaglowce i znów następne. Wszystkie były w tragicznym stanie. Miały butwiejące kadłuby, złamane maszty i przegniłe żagle. Lecz wciąż płynęły, a było ich coraz więcej. W milczeniu obserwowano jak zabiedzona flota przybija do południowego brzegu, a jej członkowie wychodzą na brzeg. Po ilości statków można było się spodziewać większego ugrupowania, lecz zniszczone ubrania i zielonkawa skóra szybko potwierdziły kim byli rzeczeni. Część zarażonych po prostu nie dotrwała do celu i pobratymcy musieli tychże wyrzucić za burtę lub zakończyć marny los.
W końcu, wśród uciekinierów, pojawił się także wyprostowany jak struna mężczyzna w masce. Ten jako jedyny posiadał pewny krok oraz swoistą krewkość w ruchach. Denis szybko go rozpoznał. Rozmawiał z tym człowiekiem, kiedy rozbił się na Serpens. Był w nim coś takiego, że zidentyfikowałby go nawet z dziesięciu mil.
Co interesujące, pozostałe obozy nie zareagowały specjalnie gwałtownie na ów fakt. Natomiast można było zaobserwować ruch jakiegoś gońca na karej klaczy, który popędził z terenu Black Cross. Najpierw obrał za cel Barnesów, potem Hanzytów, kończąc na ludziach Shagreena. W każdym miejscu chwilę rozmawiał z wydelegowanym reprezentantem, przekazywał jakiś pakunek, aby wreszcie zawrócić do swoich ludzi.
Śledzenie tego procesu przerwała radiostacja, która niespodziewanie ożywiła się. Z głośników doszedł pogłos trudnej do zrozumienia mowy. Malfoy czym prędzej podszedł do aparatury i spróbował złapać właściwą częstotliwość. Potem spojrzał na pozostałych.
- Ktoś próbuje nawiązać łączność. Są cwani. Jeśli nastroję to ustrojstwo tak, żeby czytelnie odebrać ich sygnał, od razu potwierdzimy swoją pozycję. Sygnał idzie bezpośrednio z wyspy - dodał, pytająco trzymając dłoń na klawiszu.
Spojrzeli w rzeczonym kierunku. Krajobraz wyglądał dokładnie tak, jak brzmiała radiostacja.
Śnieżyło.



 Dotychczasowe wydarzenia znacznie doświadczyły wszystkich bohaterów. Możecie dodać jeden punkt do wybranego atrybutu.
 
Caleb jest offline  
Stary 09-01-2018, 20:42   #228
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Nie czuł się lepiej, od momentu cudownego ozdrowienia. Wszystkie traumatyczne chwile odeszły w niepamięć. Nawet wspomnienie wyrwania się ze śmiertelnych objęć zarazy wydawało się mgliste i ulotne, niczym wydychany z ust obłok pary w zimnym powietrzu. Pożegnał doktora Connora uśmiechem i ukłonem. Przez chwilę naszła go refleksja, że niemal wszyscy na sterowcu stanowili dziwaczną rodzinę połączoną specyficznym rodzajem więzi. Stracili bliskich, byli wygnańcami, banitami, sierotami... Poczucie krzywdy towarzyszyło każdemu z nich, a chęć odwetu stanowiła sens dalszej egzystencji.

Po przeglądzie ekwipunku ponownie udał się na mostek zaopatrzony w broń i maskę gazową przy pasie. Czuł się pewnie i całkiem swobodnie w pancernej kurcie, która była niczym druga skóra. Plakieta Enzo Castelariego przyczepiona na wysokości serca dumnie połyskiwała w świetle lamp. Wiedział, co pomyśli o tym Cooper, że to nieodpowiedzialne i mało rozsądne nosić wyeksponowany emblemat lurkera zabitego przez Black Cross, lecz po prawdzie miał to w nosie. To znaczyło coś więcej, niż młodzieńczy manifest, niektórzy tego nigdy nie zrozumieją. Symbol walki o prawdę. Jeśli przyjdzie mu stanąć oko w oko z którymś z Czarnokrzyżowców będzie miał satysfakcję. Tak, Denis był gotów umrzeć za sprawę. Umierał już zresztą kilkukrotnie w czasie ostatnich miesięcy. Po śmierci wuja Louisa, po zarażeniu wirusem, podczas nurkowania w zatopionej świątyni... Jego umysł nie był pod wpływem implantów czy używek, przeszedł to wszystko w naturalny sposób, może z wyjątkiem momentu podania sterydów. Był świadom, że kiedy zostanie przerwana nić przeznaczenia, może ogarnąć go pustka i rozpacz. To i tak lepsza perspektywa, niż życie w samotności w którejś z zon Oriona, ta ostatnia wizja napawała go większym lękiem.

Przez chwilę cofnął się jednak w czasie i poczuł bezradność oraz bezsilność. Widok mężczyzny z Serpens, niósł wspomnienia, jak gdyby na powrót lurker znalazł się bezbronny w namiocie na wyspie i musiał przekonać obcego, by darował mu życie. Kim była owa zagadkowa persona? Może dziś znajdzie odpowiedź w tej kwestii?

Popatrzył po zgromadzonych i mechanicznym przyjacielu, który wyczuł jego intencje i przestał hałasować, lądując na pulpicie obok Manuel.
- Za chwilę prawdopodobnie rozegra się tu krwawa rozprawa. - zaczął. - Nie po to przebyliśmy szmat drogi, aby tylko statystować. Przygotujmy uzbrojenie sterowca. Główny cel to Barnesowie i Black Cross.
Radiostacja dostroiła się do zimowego pejzażu. W tym momencie niewiele mieli do stracenia.
- Spróbujmy nawiązać kontakt lub wpierw posłuchać, kto nas wywoła? Nie musimy odpowiadać, ale możemy wykorzystać to, co usłyszymy. Zwłaszcza, że wkrótce może nastąpić całkowity chaos w eterze... - spojrzał znacząco w kierunku frakcji obozujących na wyspie.
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 10-01-2018 o 08:18.
Deszatie jest offline  
Stary 12-01-2018, 23:44   #229
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Właśnie dlatego, z tego konkretnego powodu zwykle działał sam. Powstrzymał się przed komentarzem odnośnie zasadności pokazania się wszystkim w zasięgu wzroku w okolicach Kompanii Wilka. Grało się takimi kartami, jakie się miało, a raczej takimi, jakie sojusznicy nie wytrącili z dłoni.

Jacob spoglądając na ludzi pod sobą widział leżące u jego stup atuty, które dało się wykorzystać, zaś obecnie były całkowicie bezużyteczne.

Na miejscu pojawili się także zarażeni, aczkolwiek wciąż nie było widać piratów, co było dla historyka znakiem niepokojącym. Naturalnie ich pojawienie się było wyłącznie spekulacją, lecz definitywnie spekulacją niezwykle prawdopodobną. Podobno załoga "Doga" miała zapewnione zaimplantowanie Black Serpent, ale ile jeszcze zostało wspomagaczy dla innych? Stronnicy Shagreena twierdzili, że nie ma tego wiele. Tylko konkretnie ile?

Cooper oparł czoło o szybę słysząc przemowę lurkera.

- Wykluczone - odparł historyk i odwrócił się gwałtownie.

- Przybyliśmy tu osiągnąć cel, a nie machać szabelkami i pistolecikami. Może się to okazać niezbędne, nie przeczę, ale nie będzie naszą drogą. Nie mówiąc już o ślepym rzuceniu się w paszczę ideałów. To najkrótsza droga do grobu. Nie mówiąc o tym, że żaden dobry dowódca nie wepchnie nawet jednego żołnierza w bitwę, której nie rozumie. Jaki plan ma Black Cross? Barnesowie? Kompania Wilka? Zarażeni? Gdzie są piraci i co zamierzają? Czy i gdzie są siły odwodowe? Jaką mają liczebność? Jaka jest ich droga ewakuacji? Jakie są plany awaryjne? Jakie informacje i co przewoził kurier? Cokolwiek. Co wiemy poza ostentacyjnym rozmieszczeniem frakcji? - postukał palcem w szybę.

- Nasza obecność jest elementem niespodziewanym w ich planach i to trzeba wykorzystać nim włączymy się do akcji. Dlatego na początek nie zrobimy nic, a naszym zadaniem nie jest atak na Barnesów ani Black Cross. Ci pierwsi są trupami niezależnie od wyniku starcia na wyspie, jeśli my przeżyjemy. Ci drudzy to tylko oddział. Ich wycięcie może przynieść osłabienie organizacji, ale nic więcej. Celem jest tylko i wyłącznie ochrona rodzeństwa La Croix i pana Zhou. Dlatego przez pewien czas nie dołączymy do bitwy.

Nie zamierzał pozwolić na to, by kolejne atuty zostały mu wytrącone z rąk i nie zamierzał pozwolić na bezsensowne narażanie życia Eloizy, Richarda oraz Zhou. Cała trójka stała się jednostkami strategicznymi. Musieli przeżyć, zaś wchodzenie z jednym sterowcem przeciw dwóm stronom konfliktu podzielonym na frakcje przy prawie zerowej wiedzy było nie tylko głupotą, ale również samobójstwem. Jacob nie był typem samobójcy niezależnie od tego jak szalone potrafił podejmować akcje.

Gdzie są piraci z Black Serpent?

- Skoro już przedefilowaliśmy wszystkim w zasięgu wzroku od obozu Kompanii, to wręcz musimy się odezwać. Dzięki temu posunięciu nie mamy specjalnego wyboru. Łącz i niech nikt się nie odzywa - rzekł Cooper.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 12-01-2018 o 23:50.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 13-01-2018, 08:20   #230
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Wysłuchał wypowiedzi Jacoba, bez widocznego śladu rozdrażnienia. Uodpornił się na słowotok historyka albo starannie maskował emocje, biorąc przykład z Delegata. Con zaburczał metalicznie z dezaprobatą, lecz Arcon ruchem ręki uciszył konstrukt. Cóż... nawet maszyna miała dość drużynowego gaduły.

- Panie Cooper... nie rozkazałem atakować Black Cross i Barnesów, poleciłem jedynie przygotować uzbrojenie, byśmy mogli zareagować w miarę rozwoju sytuacji. A ta będzie dynamiczna i nie trzeba być geniuszem, by to stwierdzić... Frakcje dotąd nie odkryły swoich kart, oczywistym jest, że nie zamierzamy teraz atakować, wychodząc przed szereg i narażając się na zabójczy odwet. Wyczekamy do odpowiedniej chwili, aby wpłynąć na bitwę lub zaprowadzić porządek na pobojowisku. - zrobił krótką pauzę.

- Cieszy mnie pana bezinteresowne i szczere - podkreślił słowa zauważalnym akcentem - pragnienie ochrony rodu La Croix. Jestem ich rodowym lurkerem, gdyby pan nie pamiętał... Wiąże mnie z nimi nie kontrakt, a wręcz ośmielę się rzec uczucia takie jak: honor, przyjaźń i szacunek. - z admiracją spojrzał na Richarda. - Nie narażę też pochopnie nikogo z załogi na niebezpieczeństwo. - powiódł po zgromadzonych na mostku.

- Teraz zaś jako kapitan z nadzieją oddaje panu głos, by oczarował on tych, co znajdują się po drugiej stronie głośnika...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 13-01-2018 o 08:30.
Deszatie jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172