Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-12-2017, 22:19   #208
pi0t
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Fortenhaf – dzień czwarty, wieczór.

Svein czekał cierpliwie przed gospodą, naszła go przy tym mała refleksja. Przez całą drogę nie licząc jego psa nie dostrzegł innego czworonoga, żaden kot czy pies nie biegał po ulicy. Pojawiały się jedynie tłuste szczury, które na widok mężczyzny momentalnie uciekały. W tym czasie Lennart, Oskar i Erich zbierali swe rzeczy. Czy to na skutek choroby, ran, a może apatii która wkradła się w serca bohaterów, nie podjęli oni żadnych konkretnych działań. Jedynie szlachcic, który w herbie miał dwa wsparte wilki, otrząsnął się ze stagnacji i podjął jakąś decyzję. Mężczyźni w zwartej grupie udali się wprost do siedziby zmarłego maga. Stali się przy tym mimowolnymi świadkami kolejnych wydarzeń w Fortenhaf. Na plac przed ratusz ściągali pielgrzymi, a wraz z nimi liczni mieszkańcy osady. Tłum z pewnością przekraczał setkę osób. Ludzie powtarzali jakieś słowa, były one jednak zupełnie niezrozumiałe.
- Ph'nglui mglw'nafh wgah'nagi fhtagn.
Na jednej z bocznych uliczek było widać też kilku strażników miejskich. Ciągnęli oni wózek ze zwłokami, a teraz jedynie patrzyli, nie wiedząc co czynić. Nie byli oni jedynymi obserwatorami. Erich dostrzegł, że tyłem jednego z domostw przekrada się dobrze znany mu łowca nagród. Zdawało się, że Thies Knorr nie spostrzegł jeszcze czwórki bohaterów, choć lada chwila powinien wyjść na tą samą ulicę, na której oni się znajdowali.
W tym czasie modlitwy na placu nie ustawały.
- a mayyitan ma qadirun yatabaqa sarmadi,
- fa itha yaji ash-shuthath al-mautu gad yantahi.



W innej części miasta Roel Frietz zaszedł na plac przy świątyni i nagabywał Herberta Dröge. Ten wysłuchał co akolita miał do powiedzenia i zbeształ go publicznie.
- Akolito, zaniedbujecie swoje obowiązki, a teraz jeszcze śmiecie mnie popędzać. To Wasz słaby umysł uległ przywódcy kultu, czarnoksiężnikowi i heretykowi. Przez Waszą nieudolność trudniej go teraz złamać, gdyż zauważył, że potrafi omotać tych którzy powinni pierwsi domagać się dla niego stosu. – Kapłan Ulryka huczał i powarkiwał.
- Ani on ani jego ludzie nie chorują. Wyjawi on jednak swe tajemnice, a potem spłonie wraz ze swoimi wyznawcami! Wyjawi powiązania ze zmarłym magiem i wtedy usunę wpływy kolegiów z tego miasta. Były plotki o rozkopanych grobach, choć akolitka Erna okazała się równie słaba jak i Wy. Nikogo nie obwiniała, na dzikie zwierzęta wskazywała. A to zapewne sprawa Josefa Kawohlusa była, albo jego sługi szczurołapa. Te wydarzenia powiązane z wypadkiem medyka i złapanym nekromantą tłumaczą wszytko aż nazbyt dobrze. – Kapłan choć srogi, to jednak chciał, aby akolita wyniósł jakieś nauki.
- Silni i lojalni Ulrykowi mieszkańcy przetrwają tą zarazę, tak jak i przetrwali Burzę Chaosu. Tylko lękliwi i słabi odejdą do ogrodów twego Pana! – Zapewnił na końcu, głosem, któremu nie sposób się przeciwstawić.


Otto podążał za pielgrzymem nie bacząc na żadne ryzyko. Nic złego go jednak nie spotkało. Nawet jeśli jakieś bandy szalały za dnia, to szukały łatwiejszych celów. A może to bliska odległość pielgrzyma ze świtą je odstraszała. Hierofanta postanowił się jednak w pewnym momencie oddzielić i porzucić obserwację. Zamiast tego wybrał się do akolitki Erny i przytułku. Mag wkroczył do lazaretu i zaniepokoił się, jeszcze nie dawano ludzie walczyli o miejsce, teraz było prawie opuszczone. Ledwo paru chorych leżało na siennikach i posadzce. Brakowało kobiet, które pomagały w opiece nad chorymi. A i sama służka swojej bogini chyba drzemała, albo cicho łkała w swoim koncie.
Na słowa Ottona, kobieta obróciła w jego stronę głowę i padła na kolana głośno szlochając.
- Zawiodłam, zawiodłam. Przyszli nocą, zawsze mnie słuchali. Słuchali, ale teraz nie chcieli. Zawiodłam Boginię i mieszkańców z tą chorobą. Nie zasłużyłam na łaskę i nie byłam w stanie pomóc. Za bardzo pragnęłam wiedzy, poznać sekrety chorób i cała. To przez to Bogini mnie pokarała i stałam się bezradna. Oni umierają. Zawiodłam i Was biorąc waszego towarzysza w opiekę. – Kobieta podniosła głowę do góry i wyciągała do maga ręce. Ukazując zadrapania i otarcia na rękach, oczy pełne łez i rozbite usta.
- Znałam ich wszystkich, błagałam ich, ale nie słuchali. Mówili, że to wina nieludzi, że muszą wszystkich powiesić. Że zrobili to już z niziołkami, ale ten przyjezdny jeszcze został. Błagałam ich, naprawdę błagałam. Ale nie słuchali. – Kobieta łkała dalej, a Otto dostrzegł wtedy, że siennik po Norinie był pusty. Erna była kompletnie załamana i potrzebowała dłuższej chwili, aby wysłuchać z czym przyszedłeś.
- Zawiodę, znowu zawiodę. Tu tylko kapliczka jest, nie mam ksiąg. Księgi miał Josef, Herbert Dröge, albo burmistrz Hauptleiter. Ja nie przydam się Wam na nic. Ta choroba i brak lekarstwa to moja wina.

 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!

Ostatnio edytowane przez pi0t : 28-12-2017 o 21:41.
pi0t jest offline