Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2017, 00:48   #25
TomBurgle
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Beshan wreszcie odzyskał jasność myślenia. BÓL przestał ćmić jego zmysły. Nie pamiętał ostatnich godzin. Wszystkie zlały się w jedną mentalną kakofonię. Czuł, że jego jaźń ucierpiała i miała jeszcze długo dochodzić do siebie, jeśli kiedykolwiek by się miała ostatecznie wyleczyć. Rozejrzał się. Był na pokładzie medycznym, podłączony do starych aparatur, które dawno temu wrzucili do magazynów, ale najwyraźniej teraz, gdy abordaż demonów wybebeszył szpital trzeba było sięgnąć do suboptymalnych rozwiązań…

- No widzę, że księżniczka w końcu się obudziła - insektoidalny głos Ionachkta dobiegł spoza pola widzenia. Biorąc pod uwagę, delikatnie mówiąc, mocne zdegenerowanie konsyliarza na płaszczyźnie społecznej, powitanie było wręcz przyjacielskie. Czarnoksiężnik był już do tego przyzwyczajony.
- Nie szarp się tak, bo mi uszkodzisz ten złom, który na szczęście zapomnieliśmy wyrzucić w próżnię, a tylko dzięki niemu niektórzy z nas mają jakiekolwiek szanse przeżycia. - Określenie aptekarza było adekwatne zarówno pod względem jakości sprzętu jak i jego przydatności w obecnej sytuacji. Ionachkt podszedł pomógł Beshanowi wyzwolić się z plątaniny rurek i przewodów i podnieść się z podłogi na której sporządzone były prowizoryczne legowiska dla pacjentów.

- Księżniczka...? W takim razie ... nie czuje się ... godnie traktowany, gdzie ... daniny, gdzie kobierce, powiedz mi no, gdzie ... masz serce? - riposta była wolna, między tymi kilkoma wycedzonymi słowami było dość czasu by Beshan zdążył podopinać rozwarty pancerz. Ale tempo mowy szybko się poprawiało.

Ionachkt przez chwilę zamarł w bezruchu na słowa czarnoksiężnika i przekrzywił głowę na bok. Sprawiał wrażenie jakby oceniał stan zdrowia psychicznego swojego pacjenta. Po chwili jednak wydał z siebie mruknięcie rezygnacji i skierował się do pozostałych rannych.
Czarnoksiężnik już za chwilę kroczył między prowizyzorycznymi jednostkami medycznymi, wynurzając swój umysł z leczniczegopsycho-transu którego uczyli się legioniści Tysiąca Synów.
Jedną z oznak powracającej sprawności umysłowej było dostrzeżenie przewrotności całej sytuacji. Ale ku jego zdziwieniu sytuacja była taka jedynie pozornie, a jego precyzyjne polecenia zostały wykonane nad wyraz dokładnie - a przynajmniej tak wyglądało z raportów które zaczęły napływać. Dzięki temu, wszystkie grupy dotarły do swoich celów na czas - i wciąż mieli los kilkoro Regentów Ostatniej Nadziei w swoich rękach. Może nawet więcej niż się spodziewał.
- Bracie Aptekarzu, widzę że nie zapomniałeś jak się używa komór stazy - te kilka cudów jeszcze sprzed Mrocznej Ery Technologii które wykradł Inkwizycjii było jednocześnie chlubą i warunkiem istnienia pracowni Beshana, ale w tych warunkach nie miał zadnych oporów przed zniszczeniem obiektów które tam trzymał i oddelegowaniem komór do prowizorycznego lazaretu. Ale doceniał fakt, że choć nawet wśród marines w jego własnym wieku , a co dopiero młodszych, umiejętność podstawowej obsługi tych artefaktów nie zanikła. Choć może Ionachkt po prostu był wyjątkiem potwierdzającym regułę.

- Niektóre umiejętności z czasem przekształcają się w bezmyślne odruchy - odparł odwrócony plecami konsyliarz nie okazując przy tym na pozór żadnej reakcji.

- Czyżbym słyszał pochwałę z ust, Kuzyna Kronikarza? Czy może komplement? - doszedł dwójki Radnych spokojny głos.
Gdzieś z pomiędzy machin wychynął kolejny marine. Legionista trzymał w pancernej dłoni szmatkę nasączoną jakimś płynem czy mydłom i ścierał z płyt swojego pancerza resztki tego co pryskało z demonów Nurgla.
- Mam pytanie, Oczytany Kuzynie, kto to tak wymyślił, że jak usieczesz demona to on znika i nic po nim nie pozostaje, ale w przypadku takiego od Pana Much, wszystko co z siebie wyrzucił, wyleje, czym cię opryska to zostaje?

- Może ty sam; wszak każdego ścigają jego własne demony. Nie myślisz za często o swoim dziedzictwie, o tym co zostanie za tobą? - kiedy tylko spojrzenie Beshana wyłapało czarny pancerz Legionisty, ton błyskawicznie zmienił się na bardziej filozoficzny. - Odsunże się od rannych z tym zmywaniem zgnilizny, jeżeli nie ma to być spuścizna wielka, ale przypadkowa -

- Za mną zostaje grupa rozweselonych kamratów i grupa, jeżeli nie martwych, to wyjątkowo wściekłych i zrozpaczonych swoją bezsilnością wrogów. Żyję już jakieś dziesięć milleniów i swoje już zrobiłem. Dziwię ci się, że ty jeszcze nie dopiąłeś swego...
Ale tak czy tak Legion posłusznie odsunął się na środek sali z dala od poszkodowanych.
- I nie ma szans, aby nastąpiła kontaminacja. Mówiliście mi że jestem skundlonym Lojalistą, ale teraz cuda mogę czynić mieszanką wody święconej i poczciwego szarego mydła. O widzisz? - tu bezczelnie wyciągnął nasiąkniętą mydłem i pobłogosławionym płynem szmatkę w kierunku Ionakchta.

Konsyliarz przerwał na chwilę doglądanie aparatury utrzymującej przy życiu pozostałych członków Rady i zatrzymał się przed stojącym mu na drodze Legionistą. Popatrzył Astertes prosto w oczy, a następnie przeniósł wzrok na szmatkę by po sekundzie z powrotem podnieść spojrzenie na jego twarz.
- Bardzo… Kurwa… Śmieszne… - Ionachkt wycedził beznamiętnie, ale dając do zrozumienia, że zrozumiał żart celujący w jego pseudo-demoniczność, wyminął wojownika i wrócił do sprawdzania aparatury.
- Ten badziew pracuje na pół gwizdka, a konkretnie na wydajności blisko 200% - rzucił po chwili konsyliarz, niby nie kierując słow do nikogo konkretnego, a jednak na tyle głośno, żeby wszyscy zainteresowani go słyszeli.


- W każdej chwili, maszynerię może trafić szlag. Skoro Rada się tutaj praktycznie w całości zebrała to wnoszę o przegłosowanie priorytetów dla pacjentów. Oczywiście każdy ma prawo głosu… jeśli tylko jest w stanie go zabrać... - wprowadzone w nagłe drgania chitynowe implanty płytek zastępujących struny głosowe imitowały śmiech w dosyć przerażający, dla przeciętnego człowieka, sposób.

- Potrzebny jest Hydra lub Gwyrhr albo nigdzie nie skoczymy. Najlepiej obaj, jeżeli mamy dalej skakać bezpiecznie. Ale widziałem w raporcie że ich stan nie rokuje źle - Beshan zaczął od najprostszej części; nie było potrzeby zaczynać inaczej.

- Ale są tacy co rokują słabo. - rzekł Legion cicho - Na tyle, że ładowanie w nich zasobów to marnotrawstwo. I Hydra i Ghyrhr są nam potrzebni. To chyba najwyższe priorytety. Potem. Sykorax i Protheus może? Na końcu Dwie Głowy? - po czym szeptem dodał - Nie wiem co Oberon wciągnął z Osnowy, ale po turbo-jadzie mrocznych eldarów powinien zamienić się w zupę. Helike to strasznie suczowata niewiasta, a Makamete… ugh… sami wiecie.

- Gwhryhr i Hydra powinni niebawem przebudzić się jak ty Beshan. Wy oberwaliście tylko psychicznie - Ionachkt nieco zaakcentował wyraz “tylko” sugerując, że jego rola jest w tym momencie dla nich zakończona.
- Sykorax, Proteus i Dwie Glowy… - nowe określenie dla Nix & Styx widać przypadło mu do gustu. - … dostają najwyższy priorytet. Ostatnia komora zostaje wolna. Jakieś propozycje? - zakończył pytaniem konsyliarz.

- Ogólnookrętowe poszukiwania Kalibana i Hegemona. Są warci zajęcia mojej ostatniej komory, o ile nie zmienili strony - nie żeby specjalnie kochał Mrocznego Eldara, ale zawsze był zaangażowanym - i skutecznym - członkiem polowań na Eldarów. A tych planował jeszcze co najmniej kilka. Zaniepokoiła go jedynie jedna myśl, coś co zawsze należało mieć z tyłu głowy pracując z Legionem Alfa. Ale hełm skutecznie krył takie wątpliwości, nawet gdyby tysiąclecia praktyki w ukrywaniu emocji nie wystarczało.

Legion wzruszył tylko ramionami.
- Hmmm… potrzebujesz może pomocy? No i co z najniższymi priorytetami? - zapytał.

- Najniższe priorytety? - Ionachkt powtórzył pytanie przesuwając wzrok po członkach Rady o których właśnie była mowa. - Mi nie są do niczego potrzebni. A wam? - odparł z rozbrajającą szczerością.

- Hmm… - Legion skrzywił się oglądając obiekty ich dyskusji.
Obleśny gruby mutant, obleśna gruba baba i wredna chuda jędza.
- Mnie też nie. To co Kuzyni? Robimy to jakoś fantazyjnie, aby było śmiesznie czy szybko i sprawnie? W sumie chyba szybko i sprawnie będzie najmniej dla nas… kłopotliwe.

- Narthecium i pięć minut z każdym z nich to wszystko czego mi trzeba. Moi ludzie zebrali już próbki, ale przygotują ich wiele, wiele więcej - Jako że nie w obecnej sytuacji nie było sensu się sprzeciwiać, Beshan przywołał dowódców grup które sprowadziły rannych, nakazał przekazanie próbek Aptekarzowi i usunięcie ciał, kiedy będzie już po wszystkim. Nawet przygotował pismo, akt oznajmiający śmierć Regentów. Ale dał go jeszcze do podpisania Aptekarzowi - wszak jeszcze żyli. Wracając, zwrócił się do Ionachkta
- Pokładam wielkie nadzieje w twoich badaniach, a myślę - wiem - że nie jedyny. Ten statek ma swoją nazwę z jakiegoś powodu -


- No i pozostaje jeszcze jeden maleńki problem do rozwiązania. - Ionachkt zmienił temat dając tym akceptację dla słów Beshana - Przyplątała mi się taka drobna przypadłość. Trzeba wyciągnąć ze mnie Herolda Nurgla - wzrok aptekarza wwiercał się na przemian w chaotycznych towarzyszy czekając na ich reakcję.

Dość podobny gest wykonał Legionista patrząc to na Beshana to na Ionakchta. Odpiął od pasa hełm, założył na głowę i opuścił okular. Przyjrzał się Konsyliarzowi i Kronikarzowi. Obaj mieli bardzo silne odczyty, ale w aurze tego pierwszego gnieździło się coś naprawdę paskudnego.
- Chciałbym móc sobie z tego zażartować, ale to zbyt poważna sprawa. - stwierdził Alpha - To zdecydowanie sprawa dla Beshana...

- Na razie nie zanotowałem żadnych efektów ubocznych. Zakładam, że w jakiś sposób ten błysk po wyjściu z Warp osłabił demona. Nie sądzę jednak żeby ten stan się utrzymał na stałe. Przywrócenie przydatności tym, których wybraliśmy to dosyć precyzyjna robota. Wolałbym się zabrać do tego bez tego posrańca, który w każdej chwili może przejąć nade mną kontrolę - wyraził swoją opinię konsyliarz.

- Wyciągnąć, powiadasz. Nie mówisz: usidlić, by mi służył z własnej woli, nie spętać by walczył dla ciebie, nie zagnieździć byście pracowali razem. Wyciągnąć, tak? - czarnoksiężnik wolał doprecyzować, zanim zabierze się za taką pracę.

- Najchętniej pozbyłbym się go w cholerę ze swojej świadomości bo cholernie mnie rozprasza już teraz - przyznał konsyliarz. - Jeśli przy tym jest jakaś opcja aby jak najbardziej uprzykrzyć mu egzystencję to głosuję za.
Moja wiedza o rytuałach jest praktycznie żadna -
kontynuował aptekarz - Ale może przyda się do czegoś efekt uboczny moich błogosławieństw od Nurga, W czasie walki, pod ciosami wrogów czuję jakby moje ciało chciało wyrwać się z rzeczywistości prosto w Warp. A demony z Warp mają przecież sporo wspólnego - zakończył hipotezę wyczekująco.

- Powiedz mi tyle, ile potrafisz. Jak się określał; jakie wizje zsyłał, w jakich momentach próbował przejąć kontrolę...każdy fakt może pomóc go zidentyfikować - czarnoksiężnik równocześnie zaczął szukać śladów bytu w ich otoczeniu; nie tych zwykłych, mówiących że demon czai się w cieniu. Wiedzieli o nim. Sięgał głębiej, tak jak wyszkolony zwiadowca szuka dawnego wroga inaczej niż prosty żołnierz.

- Hudd'Rhagor złożył mi propozycję, z której nie skorzystałem. Nie mógł zrozumieć dlaczego odmówiłem. Z naszej pogawędki wywiązała się walka, którą wygrałem. Ale gdy byliśmy jeszcze w Warp zaskoczył mnie i wniknął we mnie. Poznałem jego imię, a potem zaraz wyskoczyliśmy i objął nas błysk. Od tego czasu czuję jego obecność znacznie mniej. Chyba jest za słaby żeby przejąć kontrolę, ale to pewnie tylko kwestia czasu.

- Oddam ci taką przysługę, bracie, oczywiście. Nie mogę zdradzić ci planu; demon nie może wiedzieć co zrobimy. Ale będę potrzebował co najmniej dzwonu na przygotowania, nawet gdybym ruszył już w tej chwili. Przydałaby się też pomoc Charona, ale skoro jest to trudne w momencie kiedy, jak słyszałem, został rozerwany na strzępy...to przynajmniej jego lub Makamete narzędzia pracy. O ile jesteście je w stanie dla mnie zdobyć. - Beshan powolnym krokiem podszedł do Oberona, szykując się do zapowiedzianych pięciu minut tête-a-tête z mutantem. Ktoś mocno wyczulony na zaburzenia Osnowy mógłby wyczuć, że moc wyciekająca z ciała czarnoksiężnika wzrosła jeszcze zanim marine zaczął pracę

Po Oberonie przyszedł czas na Makamete, Po Makamete na Helike. I w tej chwili, kiedy czarnoksiężnik miał dać znać że skończył i pozostali moga robić swoje, Beshan otarł zakrwawione resztkami organów poprzedniej dwójki Radnych które pożarł i, gestem powstrzymując dalsze wydarzenia, rzekł do braci marines
- Dobiliśmy targu. Jej dusza będzie moja -

- Trochę słabo, do zaspokajania żądz to bardziej żywa się nadaje. - skomentował Alpharius.

- Ma szansę na więcej niż to, jeżeli tylko nie spróbuje mi głupio wbić noża w plecy - czarnoksiężnik wzruszył opancerzonymi ramionami, sprawdzając czy papiery zostały należycie wypisane. - Jestem gotów, możemy ruszać -
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 28-12-2017 o 00:52.
TomBurgle jest offline