Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2017, 21:45   #6
Zara
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Nieobecność Franka Crossa w biurze nie wzbudziła negatywnych odczuć w Richardzie. Skoro i tak musiał czekać w Lake Hills do wizyty u doktora Browna, takie drobne opóźnienia nie miały znaczenia. Być może chętnie odłożyłby już gdzieś swój bagaż, ale możliwość lepszego poznania Alex równoważyło tą niewygodę z nawiązką. Rysownik nie mógł uciec od oceniania ludzi poprzez wygląd, w końcu podstawowy zmysł, jaki używał w pracy to wzrok. A zwłaszcza jej ogniste włosy sprawiały, że Alex wyróżniała się z tłumu. Niczym jedna z głównych postaci w komiksie, rzucała się w oczy, zdawała się być bardziej dopracowana, niż reszta mijanych ludzi.

Tego dnia jednak, nie tylko w osobie rudowłosej Alex Richard dostrzegał wyróżniające się postacie. Jak jasnowłosa, wytatuowana dziewczyna. Jak starszy mężczyzna z okropniejszym od siebie psem, choć wcale nie było o to tak łatwo. Jak oświetlona lampkami i latarkami, zgarbiona kobieta. Jak Indianin. Przez chwilę Richard poczuł się bardziej swojsko, niczym na konwencie, gdzie cosplay był pozycją obowiązkową. Pozytywne uczucie jeszcze szybciej znikło, niż się pojawiło. Wszyscy zaczęli się na nich gapić. W tym na niego, chyba najmniej wyróżniającego się wyglądem w całym "Moose's Horn".

Poczuł się, jakby był nieświadomie uwalony na całej twarzy sosem, a goście liczą, że ktoś inny pierwszy zwróci mu na to uwagę. Ale wiedział, że nie jest. Tak samo, jak na niego miejscowi wpatrywali się również w Alex i jasnowłosą, a u nich zdecydowanie nie mógł stwierdzić żadnych zaburzeń w wyglądzie. Uznał, że stojąc na środku i gapiąc się na wszystkich dookoła, na pewno nie poprawi tej dziwnej atmosfery. Spojrzał więc ponownie na kelnerkę, chyba jedyną miejscową ostoję normalności w restauracji.

- Poproszę colę. W butelce, nie trzeba przelewać do szklanki.

Powiedział uprzejmie. Właściwie, Richard chętnie napiłby się kawy. Jakby jednak nie wystarczało, że samo miejsce zniechęcało do proszenia o cokolwiek, co wymagało dłuższego czekania, to jeszcze dochodziły dziwne słowa o niej mężczyzny w przeciwdeszczowej kurtce. Chociaż chyba więcej, niż o kawie, mówiły o podejściu mieszkańców Lake Hills do nowoprzybyłych. Być może niechęć miała swoją podstawę w szpitalu psychiatrycznym doktora Browna, a właściwie jego pacjentach? Na swój sposób było to zrozumiałe. Nie dość, że artyści, to jeszcze z problemami. Ale przez takie podejście, również Richard wzajemnie zaczął odczuwać niechęć do miejscowych i tego miejsca. Całego, włącznie z jego szklankami. Gdyby mógł, to poprosiłby, aby podano mu colę prosto z dostawy, która nie chłodziła się zbyt długo w tutejszych lodówkach. Ale to byłoby już zbyt nieuprzejme.

Woląc już poczekać, niż przychodzić tu drugi raz, Richard z niechęcią usiadł przy najbliższym pustym stoliku, jaki znajdował się obok tego, przy którym niszczył swe zdrowie zbyt dużą dawką kofeiny Frank Cross. Zastanawiał się, czy Alex również będzie chciała zaczekać. Przypuszczając, że dla niej musi być tu tym bardziej niezręcznie, zaproponował.

- Mogę sam zaczekać na pana Crossa, jeśli chcesz jeszcze gdzieś wyjść. Jak zostawisz mi numer telefonu, to dam znać, jak już będę miał klucze.

Zaraz po wypowiedzeniu pożałował tych słów, choć zewnętrznie nie dał tego po sobie poznać. Obecność chociaż minimalnie kojarzonej osoby na pewno nieco pomagała znieść dziwną atmosferę w "Moose's Horn", więc wolałby, aby kobieta została na miejscu. Ale przypominając sobie swoje porównanie Alex do pierwszoplanowej postaci z komiksu, to być może warto było mieć w razie czego mieć ją po swojej stronie, a propozycja drobnej przysługi się do tego przyczyni?
 
Zara jest offline