Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2017, 00:32   #119
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Chris kiwnął głową i zabierając dwie puszki piwa zaszył się w ‘sypialni’ Rosie.
Jak wysłać plik przez sieć, gdy jednocześnie ten plik nie może znaleźć się w sieci? Chris stanął przed odwiecznym problemem: jak zjeść ciastko i je zachować.

Ten filmik był cholernie niebezpieczny, a w necie buszowali runnerzy i SI będący specjalistami w wyszukiwaniu co smaczniejszych kąsków. Przed specjalistami i hakerskimi SI nie broniła prywatność maili, zabezpieczenia plików i serwerów, lub po prostu ukrywanie pliku w różnych dziwnych, zdałoby się nieistniejących miejscach przestrzeni cyfrowej. Ustalenie kto, skąd i kiedy wrzucił daną rzecz w sieć też było jedynie kwestią poświęconego czasu i umiejętności. Anonimowość była fikcją, o ile ktoś się tym mocno zainteresował, sporo potrafił i bardzo mu zależało. VPNy i ustawienia proxy dawały bezpieczeństwo w takim samym stopniu jak najnowocześniejsze systemy antywłamaniowe i pakiet ochrony WeGuard.
Coś takiego zatrzyma każdego.
No chyba, że ktoś zechce sforsować twoją chatkę za pomocą ciężkiego czołgu M3AV2 Franks.

Na początek Sully wyczyścił plik z wszelkich metadanych, po czym podzielił go na pięćdziesiąt siedem kawałków metodą chaotycznej fragmentacji. Otrzymane pięćdziesiąt siedem plików zamiast ryzykownego szyfrowania, po prostu przenicował zmieniając dane w niemożliwy do odczytania binarny bełkot oflagowany jako pliki wykonywalne, biblioteki .dll, albo pliki segmentowe zaplecza danych dla projekcji holo. Na wszelki wypadek okrasił każdy z takich plików legitnymi sekwencjami kodów i danych uwiarygadniających ich preparowane przeznaczenie, a także kolejną dawką binarnego bełkotu wplecionego w to co powstało z przetworzonych danych składających się wcześniej na film. Exe-ki faktycznie coś inicjowały, biblioteki .dll naprawdę przechowywały zasoby implementujące podprogramy, a w sekwencjach segmentów plików .HV7 rzeczywiście były dane dotyczące holoprojekcji.
rzecz jasna nie tych robionych przez Chrisa.

W efekcie powstało 57 plików, z których nikt nie potrafiłby złożyć czegoś sensownego nawet gdyby:
  1. wiedział, że coś tam w ogóle jest
  2. wydzielił właściwą część bełkotliwych danych od logicznych ciągów i bełkotu śmieciowego
  3. był pewien, że plików było dokładnie 57
Równocześnie z tworzeniem tych plików powstawał “keyfile”, mający możliwość połączenia tego wszystkiego w jedną spójną całość. Sęk w tym, że keyfile nie było informacji ile ich jest. Wystarczyło podać mu 56 lub 58 spreparowanych plików i odzyskanie czegokolwiek co Chris chciał ukryć byłoby niemożliwe nawet posiadając klucz. “Keyfile” 57 plików i pewność, że to te właściwe dawały dopiero…

Sully odpalił program na localspace, a ten zabrał się zaraz za tę szaloną piećdziesiątkę siódemkę.
W kilka minut później w folderze pojawił się kolejny plik o długiej, losowej nazwie. Plik video.
Chris włączył i obejrzał całość zwracając uwagę, czy te całe akrobacje nie popsuły obrazu choćby miejscami.

Gdy skończył zlecił Lamii stworzenie dwustu czterdziestu trzech kolejnych plików różnego przeznaczenia, przeładowanych solidną dawką binarnego bełkotu w zasadzie nie różniących się szczególnie od tych, które sam tworzył.
Znał swojego ducha i widząc z jaką pasją przystąpiła do pracy… wiedział, że coś kombinuje

Wszystkie trzysta plików rozesłał po sieci umieszczając na różnych serwerach poprzez pętle VPNów imitujących wgryw z takich miejsc jak choćby WI-FI w Taj Mahal, rosyjską stację biegunową, czy też Mołdawskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk.

Ostatnim akordem było sporządzenie pliku z listą i lokalizacją właściwych 57 plików. By odzyskać filmik z sieci trzeba było zatem mieć pliki, keyfile i tę listę.
- Masz jeszcze jedną! - Lamia przesłała mu utworzony inny plik z listą, a jej holograficzna twarz wyrażała bezbrzeżną radość z uczynionego psikusa.
Sully zmarszczył brwi i ściągnął dwadzieścia trzy pliki uploadowane wcześniej przez siebie w ramach tych trzystu i kazał przemielić je przez keyfile.
Zaraz powstał w folderze kolejny plik video.
chris odpalił go i pokazał się filmik okraszony muzyką.


Urywek jakiegoś starego filmu.
Dwóch gliniarzy (Lamia ich stroje przerobiła na pacyfikatorskie) wchodzący do jakiegoś klubu.
Chris zaczął się śmiać.
- Niezłe mała, niezłe…
- Staram się - odpowiedziała. - W końcu wkurwianie ludzi to moja specjalność. Wysyłać listę i keyfile Natashy?
- Tylko Keyfile.
- Tajes, szefie. Poszło.

Po chwili Saskaya odpisała:
Cytat:
Napisał Natasha
A co to?
Wiadomość dołączyła do całej listy otrzymanych w ciągu ostatnich dwóch godzin. Pisali lub dzwonili ojciec, Candy (która była z rodziną na Hawajach, Chris dopiero sobie o tym przypomniał, ładnie by wyszedł na wcześniejszym pomyśle schronienia się w jej korpostrefie), Han i Nigel, pytając czy jest cały i tak dalej. Han nie mógł już się doczekać poniedziałkowej zadymy. Za nim listu gończego nie wystawiono. Albo nie mogli go zidentyfikować, albo skupili się na Sullym, który jako członek zespołu mógł Pacyfikatorom bardziej zaszkodzić.
Napisał nawet Sean:
Cytat:
Napisał Sean
Zajebista akcja braciak!
Chris westchnął, wspomniał rozmowę z Lou w której mówił o tym jak to chce aby młody nie mieszał się w szemrane sprawki i problemy z gliniarzami. No to jako starszy brat dawał właśnie świetny przykład młodszemu. Ojciec też musiał się nielicho wkurwić, a mąż Candy miał pewnie używanie.

W wiadomościach i rozmowach pojawiały się też pytania co dalej, całkiem słuszne pytania. Chris nie mógł przecież ukrywać się wiecznie w Alamo, nawet jeśli supersquat nie padnie w poniedziałek. A jeśli nawet uda mu się znaleźć inną kryjówkę to jak grać koncerty, będąc poszukiwanym? Nikt z rodziny ani znajomych nie był w stanie w tej kwestii wiele zdziałać, więc rozmowy sprowadziły się do jałowych rozważań. Przez nie wszystkie Chrisowi zeszło na zabawie z plikami dobre półtorej godziny.

Mając już ogarniętą zabawę z niebezpiecznym plikiem i przejrzawszy wiadomości zaczął dzwonić. NA początek Howl… Odebrała, ale póki co rzuciła tylko oszczędne:
- … Halo.
- Hej śliczna, trochę się wszystko spieprzyło… Ty dobijesz jakoś do Alamo?
- No chyba żartujesz.
- Mieliśmy grać koncert, kombinuję nad wyciągnięciem Billy’ego i JJ’a z paki.
- Chris, zrób coś dla mnie. Ogarnij co było na naszym czacie, potem ogarnij co Pacyfikatorzy wrzucili w odpowiedzi na twoje oświadczenie, a potem do mnie oddzwoń to pogadamy.
Rozłączyła się.
- Dafak? - Chris zmarszczył brwi.
Wybrał numer ponownie.
- No? - Howl brzmiała na lekko poirytowaną. Chociaż trudno było powiedzieć, bo w jej głosie dominowała mocna chrypa, mówiła bardzo cicho. - I co, już? To w ogóle mądre, że dzwonisz do mnie ze swojego numeru?
Sully rozumiał coraz mniej.
- Ale… z czyjego mam dzwonić? Howl, o co Ci c’mmn?
- Stary, szuka cię policja - wciąż mówiła cicho, może nie była w stanie podnieść głosu - i nie rozumiesz czemu pytam czy powinieneś do mnie dzwonić ze swojego numeru?
- No wiem że szuka i nie, nie kumam czemu nie powinienem.
- Dobra. - Westchnęła ciężko. - Nieważne. Wiesz, mi nie bardzo się uśmiecha ukrywanie się po jakichś zadupiach, czy inne tego typu atrakcje, aresztowanie też mi się nie uśmiecha, a tego co już raz pisałam też mi się nie chce powtarzać. Ty sobie zdajesz sprawę z tego w ogóle, w jakiej ty i my wszyscy jesteśmy sytuacji?
- Tak, chcą nas pozgarniać na 48, byśmy nie zagrali koncertu, ja mam trochę gorzej przez tego fagasa, któremu dałem w pysk. Będę zaraz dzwonił w sprawie JJa i Billy’ego. W sensie próby załatwienia by ich zwolniono. Tu w Alamo pytają, czy reszta dobije tutaj we własnym zakresie, no to obdzwaniam. I nie bardzo wiem o co Ci chodzi…
- No nie, ciebie czekają zarzuty za pobicie funkcjonariusza, jeśli nie widziałeś wiadomości to JJ dostał obrazę funkcjonariusza i utrudnianie pościgu, Bill posiadanie… To nie jest zgarnięcie na 48h, ty pewnie nawet na kaucję nie masz co liczyć. Jak sobie wyobrażasz to dotarcie we własnym zakresie swoją drogą? I do kogo chcesz dzwonić, żeby ich zwolniono?
- Obraza, posiadanie, takie tam bzdury. Od rana jesteśmy częścią śledztwa w sprawie zabójstwa FistBaby. - Chris wyjaśniał cierpliwie. - To raczej mocniejszy kaliber, niż wychujane preteksty co by nas przetrzymać na dołku. Dobre Gliny prowadzące śledztwo w sprawie Melomana, morderstw i tak dalej, mogą zechcieć przejąć “swoich świadków” powiązanych ze sprawą. Tym bardziej, że ściągnięto Billy’ego i JJ, na ich terenie. A na kaucję nie mam, to jeden z powodów dla których uciekłem.
- My chyba prowadzimy jakieś dwie różne rozmowy. - Znowu westchnęła. - Śledztwo? To jest bardzo dużo założeń. I bardzo optymistycznych. Nie wiesz co się stanie, a zrobiło się naprawdę bardzo poważnie. Za Anastazją już wystawili list gończy, no i jednak może ogarnij jaka była odpowiedź na twoje oświadczenie. Do cholery, mieliśmy grać razem muzykę, a nie… - Urwała na dłuższą chwilę. - Pytasz mnie o Alamo, a ja cię pytam: a co po Alamo? Co we wtorek? Jak będzie wyglądał twoim zdaniem twój kolejny tydzień, co?
- Po pierwsze, dlatego właśnie użyłem słowa “próba załatwienia”, a nie że oni właściwie są już wolni i starczy wykonać pro forma parę telefonów. Zobaczymy co z tego będzie, ale spróbować zawsze jest sens, zamierzam to zrobić i jest szansa jakaś że wypali. Po drugie, owszem ogarnąłem tę odpowiedź Pacyzjebów i zaje. Frajerzy się wystawili. Nie wiem czy zauważyłaś, ale Pacyfikatorzy oficjalnie grożą komuś przemocą fizyczną zapowiadając ją na planowaną akcję służbową. Jakim trzeba być pojebem by to zrobić nie wiem, ale też można wykorzystać. A jak wyglądał będzie wtorek i kolejny tydzień nie wiem, próbuję ustalić co z niedzielą wieczór, vel poniedziałkiem w kwestii naszych uprzednich planów.
- Chris… Nie mów mi, że właśnie teraz oczekujesz ode mnie że właduję się do Alamo, przy okazji olewając moje dość ważne plany, chociaż pisałam o nich na czacie zespołowym, jak chłopcy się tylko zalogują w pace to każdy sobie będzie mógł przeczytać gdzie mnie można znaleźć, ale mniejsza… Że właduję się do Alamo z perspektywą tego co nas czeka? Jasne, potencjalnie. Ale i tak trochę nie ogarniam jak można mieć to tak w dupie.
- To proste! - Chris wyszczerzył się w uśmiechu. - Jak się będę zamartwiał, to nic to nie zmieni, a humor zwalony. Bez sensu. Pamiętam, pogrzeb jutro i wgl. Próbuję tylko ustalić, czy dobijesz jednak tu czy nie, a nie, że przyjeżdżaj już zaraz. Howl, skup się. Rób co masz robić, ale zdefiniuj się jakoś w świetle nowych wydarzeń, by tutejsi wiedzieli co robić. Ok?
- Chris, to lepiej ty się skup. Ja jednak powtórzę - pytałam czy macie jakiś kontakt żeby zapewnił mi bezpieczny wjazd? Wszyscy to olali, dostałam tylko poradę “dotrzesz na piechotę”. Ty z kolei niepotrzebnie tylko eskalujesz sytuację, narażasz nas wszystkich na niebezpieczeństwo i wrzucasz na ten sam wózek na którym jedziesz. Wszystko się pierdoli ale lepiej się nie przejmować, lepiej też nie myśleć co? Ogarnij, że twoje akcje mają konsekwencje, nie tylko dla ciebie, i nie odwracaj kota ogonem, bo to że nie mam ochoty głupio zaszarżować na Alamo świadczy tylko o tym, że mam jakąś resztkę rozsądku. Billy i JJ już są w dupie, a na nakazie byłeś ty, wybacz jeśli widzę czarne scenariusze.
- Może ci umknęło, że Pacyfy planowały nas zgarnąć pod byle pretekstem, byśmy koncertu nie zagrali. Jakby nie mieli nakazu na mnie przyszliby z czymś innym. Moja sprawa co ja piszę Pacyfom z prywatnego konta Howl i nikogo nie narażam, Pacyfy nic nie mają do ciebie czy Liz. - W słowach Chrisa pojawiły się rzadkie jak na niego twarde, chłodne tony. - Przerabiałem już opcję, gdy ktoś chciał kontrolować na full moje życie i mówił mi co mogę, a co nie. Wyszedłem z tego. Dzwoniłem właśnie by ustalić, czy dobijesz tu we własnym zakresie, czy potrzebujesz pomocy, albo czy zmieniłaś zdanie. Zechcesz dać na to odpowiedź, znasz mój numer. W nastroju na moralizatorskie zagrywki Howl, to ja nie jestem.
Rozłączył się.
Westchnął i wybrał numer Liz:
Wybrał połączenie z Liz.
Po kilku sygnałach holoekran rozbłysł a Chrisowi ukazała się Liz spocona i zdyszana. Odgarnęła dłonią wilgotne potargane włosy i mechanicznie odpaliła fajkę. Ewidentnie zrobił jej przymusową przerwę od wysiłku fizycznego.
- Co jest, rozrabiako?
- Jogging? - Chris spytał niewinnie. - Ehm… wiesz, co się stało, nie?
- Śledzę jednym okiem - sztachnęła się tytoniem i wypuściła chmurę prosto w kamerę holo. - Zastanawiałam się czy nie wracać ale chyba po nic się wam zdam. Nie jestem adwokatem, kasą też nie śmierdzę, jak zwykle. W razie czego sześć i pół stówy przelewam na wskazane konto, więcej nie zorganizuję.
- Nie no kasa czy zaplecze prawne wiadomo, ja też średnio z jednym i drugim. - Sully odpalił fajka. - Chodzi o to co dalej w kwestii planowanej akcji w Alamo. Ja tu zwiałem, Anastazja jedzie ze sprzętem. Może uda się coś wskórać w kwestii chłopaków, a Ty? Piszesz się na rozpierduchę? W poniedziałek o 12 akcja, a tutejsi coś przebąkują, że koncert można w niedzielę wieczór zacząć.
- Spoko, wbiję się prosto z drogi. Wiadomo już coś w kwestii chłopaków? Postawiono im jakieś zarzuty? Przecież to kpina, chyba ich nie posadzą, nie?
- No raczej. Na moje oko jakieś wydumane wykroczenia by ich usadzić na 48 i wypuścić dopiero po pacyfikacji Alamo. Na mnie coś mieli, na nich nic, więc wsadzić to nie wsadzą ich raczej. Przetrzymać… inna sprawa.
- A bierzemy kogoś na zastępstwo? Bez saksofonu będziemy mieć uboższe brzmienie ale do przeżycia, ale bez klawiszy i gitary prowadzącej to już lipa. Howl nadrobi to drugie?
- Dałaby radę, ale bieda tak czy owak bez pełnego składu. Nie wiem, może coś się ogarnie. Rozmawiałem już z Howl… - Chris skrzywił się. - Pacyfy ściągnęły chłopaków z terenu Dobrych Glin za jakieś wydumane gówno, a oni od rana są świadkami w sprawie morderstwa prowadzonej przez Dobre Gliny. Kwestia, czy Dobre będa chciały iśc z Pacyfkami na ostro… Zawsze to jakaś chwiejna opcja. Mamy półtorej doby by coś wykombinować.
- Pogadam z Rasco, może by wystąpił gościnnie. Zna większość naszych numerów, no i gra jak ta lala na wszystkim co ma struny. Przydałby się jeszcze klawiszowiec w odwodzie, gdyby jednak chłopaków przetrzymali.
- Aye, coś się wymyśli. - Kto znał Chrisa dłużej, wiedział, że ten tekst można spokojnie brać za jego motto. - Dobra, będę informował co i jak. W razie czego zdzwoń się z Howl, może łatwiej we dwie będzie wam się tu przekraść niż oddzielnie. A jak bez pomysłu to obadam motyw u tubylców, może mają jakiś plan.
- Przekraść? To tam jest jakieś, kurwa oblężenie? - dopalony na szybko kiep pofrunął gdzieś poza zasięg kamery.
- Oblężenie to może nie… Ale zdziwiłbym się gdyby pacyfy nie obstawiały terenu. Skanery, jakies drony, nasze facjaty w bazie. Ot tak mówię, na wszelki wypadek.
- Aha. Czyli raczej nie wchodzić frontowymi drzwiami? - Liz podrapała się po policzku. - W ogóle chujowa sprawa z FistBaby. Skurwysyna trzeba zdemaskować. Coś… z tym zrobić.
- Morduje co dwa dni… - Sully ściszył głos. - sobota rano… poniedziałek rano. Tekst rżnięty na ofiarach wskazuje coś, związek z następną, jak mural Lennona. Wyciął nasz tekst, gdy po mieście lekko się już niosło, że zagramy w Alamo w poniedziałek. Kumasz konkluzję?
- Myślisz, że tam będzie? I znów kogoś zajebie?
- Aha. A przynajmniej spróbuje.
- Kuuuuurwa. A my będziemy sobie w tym czasie beztrosko brzdąkać? Kuuurwa! - Liz nie była mistrzem hamowania emocji a w tej chwili miała ich w sobie nadmiar.
- Bierz pod uwagę, że celem są muzycy. Starczy obserwować każdego muzyka jaki przyjdzie na koncert… martwi mnie co innego Liz. On wskazał łącznik z następnym mordem. Nas. To może być śmierć na naszym koncercie, ale nie musi. Może być i tak, że my sobiee będziemy brzdąkać obstawieni, a znajdą w celi aresztu orżniętego JJ, albo Billy’ego, jak ich nie wyciagniemy. Kumasz. To jest chory zjeb i ma sporą liczbę opcji.
- Ale do pierdla to on raczej się nie dostanie, tym bardziej z kosą żeby wycinać na ludziach kolejne wersety. Myślę, że JJ i Billy są tam najbezpieczniejsi. A obstawienie każdego muzyka w Alamo brzmi nierealnie. Anonimowo może tam być sporo ludzi z branży.
- Nie wiem. Jakby łatwo było przewidzieć co on chce, a co może zrobić, to by go już złapali. Martwię się o chłopaków. Martwię się, że kolo znów zabije w zwiazku z nami, albo kogoś z nas. Chciałbym gnoja dorwać - Sully strzelił niedopałkiem. - No nic, to dywagacje. Nie biegaj za dużo, bo Cię przewieje - Perkusista wyszczerzył się w uśmiechu.
- Po Alamo robimy burze mózgów jak chuja spacyfikować - Liz wyciągnęła przed siebie palec co miało znaczyć, że mówi bardzo poważnie. Za chwilę jednak sroga mina rozlała się w bladym uśmiechu. - Dobra, koniec przerwy. John wyciśnie ze mnie dziś ostatnie poty. Módl się żebym dożyła do niedzielnego wieczora - po czym odwróciła holo w przeciwną stronę i Chris zobaczył w oddali męską sylwetkę, niewyraźną z powodu oślepiającego słońca. Wokoło była masa zieleni a na horyzoncie majaczył wykurwisty wodospad. - Chris, przywitaj się z Johnem. John!
Mężczyzna uchylił czapkę z daszkiem w powitalnym geście.
- Kurwa…. Zazdraszczam. To znaczy nie jego… - Zieleń i wodospad wyglądały naprawdę konkretnie. Pomachał niewyraźnej sylwetce. - Bawcie się dobrze.
Gdy skońcZył rozmawiać zobaczył powiadomienie o przysłanej wiadomości.
Natka....
Szykowała się ciężka rozmowa...
Cytat:
Napisał ”Natasha i Chris”
Gadałam z Kacey’em, tak w ogóle.
Nie jest sam z siebie skłonny wyciągać twoich kumpli z aresztu, mówi, że mu nawet na rękę, że siedzą.

Natka… Dla was robiłem dym w Inso, przez co mam na łbie Pacyfy i oskarżenie.
Gdy wam nie wyszła akcja, stanąłem na uszach by załatwić ci coś.
Wiesz co?
Musiałem jednemu fixowi wyjawić czemu to potrzebuję i może stąd wyciek o naszym koncercie w Alamo, a co za tym idzie dzisiejszy nalot Pacyf.
Czyli ja i znajomi mamy przejebane bo staram się wam pomóc, a ten zjeb uważa, że “fajnie iż oni siedzą”?!?!
To co Ci wysłałem to keyfile do złożenia jednego pliku video z części rozsianych po necie. C
hcecie lokalizatory tych plików?
Zdejmijcie z nas Pacyfy.

Wiem, mnie też Kacey wkurwił, ale jego nie wtajemniczałam w sprawę filmiku od ciebie, więc on rozumuje pod kątem sprawy Melomana.
Gadałam też ze swoim szefem, pytał czego oczekuje informator.
Powiedziałam, że to ktoś komu zależy na wtopie Amazona i Pacyf w Alamo i tego się będę trzymać.
Możemy przez Kacey’a załatwić uwolnienie twoich kumpli jutro i pomoc w procesie, ich i Anastazji.
Będą odpowiadać z wolnej stopy i raczej się wywiną.
Z twoją sprawą będzie trudniej.
Dobre Gliny będą świadczyć na Twoją korzyść, ale zarzut jest poważny.
Procesu nie unikniesz i na pełne uniewinnienie pewnie też nie masz co liczyć.
... No chyba żeby Pacyfy wycofały zarzuty.
Ale na to nie mamy wpływu. :/
Tu musiałyby zadziałać jakieś grube ryby.

Jebać mnie Nati, co ze mną to potem się ogarnie.
Ważne to wyciągnąć chłopaków z pierdla i dać nam w razie czego motyw obstawy/ewakuacji w poniedziałek z Alamo.
Spróbuj podejść Kaceya.
Zasadzka.
Holophone Love na FistBaby, trop wskazujący na nas.
Zasadzka na Melomana na naszym koncercie w Alamo.

Z tym już próbowałam, on nie wierzy, żeby Meloman zabił w Alamo, za dużo ludzi.
Musimy to załatwić przez szefostwo, moje i jego.
Ale mój szef chce najpierw mieć plik.

Nie ma bata, jestem nikim, Twoje szefostwo może dostać plik i wypiąć się.
Znasz to.
Możesz się potem wkurwiać, szaleć.
Nic nie zmienisz.
A tu idzie na ostro jeżeli chodzi o nas.
Pacyfy dały ciała grożąc mi w sieci.
Jak mnie zgarną i coś mi się stanie w areszcie - może bekną.
Mogą mnie zajebać podczas pacyfikacji.
Wypadek.
Z tego się wyłgają.
Sorka, ale dla mnie to zbyt ważne, by liczyć iż Twoja góra się wywiąże z czegoś, jak już będą mieć plik.

Ok, przekażę.
Musiała być na posterunku, bo odpisała znów już pięć minut później, gdy Chris przeglądał wiadomości o swoich dzisiejszych popisach:
Cytat:
Napisał ”Natasha i Chris”
Zgoda.
Oczekujemy na plik zaraz po tym jak ich zwolnią.
Ale pamiętaj, że jak ty się nie wywiążesz to ja beknę.

Masz pewność, że jak wyślę ten plik, to dostaniemy osłonę?
I ewentualną ewakuację na poniedziałek?

Ewakuację tak, a co do osłony…
Nie możemy otwarcie ochraniać tych, którzy będą w Alamo podczas eksmisji.
Mówiłam ci, teren galerii podlega jurysdykcji Pacyf.

Osłona, w sensie monitorowanie...
By nas ewakuować jakby Pacyfy tu robiły deadzone.
Okey, ufam Ci Natka.
Plik lokalizujący pliki wyślę, jak JJ i Bill będą w Alamo.

Ok. Z Alamo dogadamy sprawę jutro, jak poznam szczegóły.
Ufaj policjantowi swemu, on cię ochroni. .
- Jasne kurwa… - Sully był jakoś dziwnie sceptyczny w kwestii zaufania do glin, wobec wojny z Pacyfikatorami.
Ale z drugiej strony co miał robić?

Westchnął i wstukał wiadomość do Arwanee.
Cytat:
Napisał Chris
Ehm… wynikły małe komplikacje, dziś też nie dam rady wpaść do małej … :/
Wiadomość nadeszła po chwili:
Cytat:
Napisał Arwanee
Nie żebym się nie spodziewała. Właśnie te komplikacje oglądam. Dziś jesteś usprawiedliwiony. Chociaż nie, nie jesteś. Mogłeś nie prać gliniarza po mordzie.
- Mogłem nie prać. Ale chiałem! - powiedział do siebie z ciepłem na sercu wspominając śliczny odchył rudego policjanta po ciosie, gdy malowniczo wypluwał krew i zęby.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 29-12-2017 o 00:44.
Leoncoeur jest offline