Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2017, 15:34   #426
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Rozmowa z Lordem Windsorrow (post wspólny MTM, Mag, Raga)

Axim Jarnar zgodnie z danym słowem, odeskortował szlachcica Nervira Windsorrowa w jedyne znane mu bezpieczne miejsce, jakim był Wodny Kryształ. Tam upewnił się, że uratowany podczas poprzedniej misji człowiek dostanie odpowiednią opiekę medyczną oraz miejsce do spoczynku.

Kiedy Nervir został opatrzony oraz odzyskał chociaż część utraconych po torturach sił, Axim usłyszał od niego, że ten ma dla nich jakieś zadanie. Najemnik polecił mu oczekiwać w tawernie “Studnia Rdzy”. Jednocześnie Jarnar postarał się dotrzeć do wszystkich członków drużyny i oznajmić im o zaistniałej sytuacji.


Według zamierzeń żołnierza, spotkanie zostało zorganizowane. Zamawiając dzban wina, Axim wraz ze wszystkimi, którzy byli w stanie dotrzeć na miejsce, dosiadł się do stołu, który zajmował szlachcic.
Balkazar w nowej zbroi stał oparty o ścianę nieopodal stołu. Zastrzyk gotówki jaki dostał od Sybill potraktował jako formę żołdu. Od ostatniej przygody duma przestała mu ciążyć, ale jeśli chodzi o honor to tutaj było zupełnie inaczej. Zbroja była dosyć wygodna, ale żeby była naprawdę przydatna w walce musiała leżeć jak druga skóra. Ork postanowił wykorzystać każdą sposobność aby ją rozchodzić. Nie przykładał wielkiej uwagi do sytuacji przy stole do momentu gdy nie wyczuł zbliżającej się Walkirii.
Nie czekali długo, gdy ubrana w tunikę Sybill pojawiła się na schodach prowadzących z piętra, gdzie znajdowały się pokoje gościnne. Sądząc po wilgotnych włosach i wypiekach na twarzy, ledwo co musiała wyjść z balii. Walkiria bez słowa podeszła do stołu zajmowanego przez Janrara i Nevira, przysiadając się na ławie tuż przy swoim wybranku.
- Widzę, że dochodzisz do siebie - stwierdził Jarnar do szlachcica, polewając wszystkim chętnym karmazynowego trunku. - Masz nam coś do powiedzenia? - zagaił mimochodem.
- Jeszcze raz dziękuje wam za pomoc. Pozwólcie stosownie się przedstawić. Lord Nervir Windsorrow, doradca królewski w sprawach rzemiosła i eksportu zagranicznego. Moja rodzina opiekuje się zakładami wyrabiającymi szkło w całym królestwie, szklanymi oknami, drzwiami, misami i wazonami. Projektujemy i wyrabiamy wyroby również na specjalne zamówienia i gusta. Jeśli pijecie napoje, to pijecie je z naszego szkła. Prowadzimy również eksport za granicę - mężczyzna z dumą reklamował swój interes. Jednak zaraz zdał sobie sprawę, że nie ma na celu zyskania nowych klientów, a bardziej chce prosić o pomoc.
- Nim spotkaliśmy się w tych niezręcznych okolicznościach w gołębniku. Przed tym jak pan zrobił sruuuuu po blacie na kolanach ścinając łby tym ohydnym goblinom, a pani, piękna pani… - spojrzał z podziwem w kierunku Axima, a później Sybill, która w odpowiedzi uśmiechnęła się lekko znad kielicha z winem które sączyła sobie, przysłuchując się rozmowie mężczyzn.- No czym to ja, a właśnie! Byłem w naszym zakładzie, w dzielnicy Młota wraz z rodziną i pracownikami. Orki i gobliny próbowały wedrzeć się do środka. Poprowadził ich jakiś pół-elf, który gołymi pięściami rozbijał drzwi i okna. Akurat byłem w tym momencie na podwórzu i udało mi się bezpiecznie oddalić, ale bardzo się martwię o los ojca, siostry i naszych pracowników. Szukałem pomocy gdzie mogłem, ale wszędzie toczyły się już walki. Usiłowałem się dostać do gołębnika by wysłać prośbę o pomoc do koszarów w pozostałych dzielnicach, ale małe draby mnie zaskoczyły, a resztę widać wymalowaną na mojej twarzy.- Twarz wciąż była mocno opuchnięta, posiniaczona w ciemne fiolety i żółcie z licznymi śladami gojących się się powoli zadrapań. Szlachcic powoli napił się wina, które i tak lało mu się co chwila po strupach na ustach.
- Nie mam wiele do zaoferowania w tej chwili, wszystko co miałem zabrały mi te małe dranie, ale jeśli zgodzicie mi się pomóc to, to co znajdziecie w zakładzie może być wasze. Powinny się tam znajdować różne wartościowe metale i surowce, spiżarnie mają duże zapasy jedzenia i alkoholu. Proszę pomóżcie mojej rodzinie, póki jest jeszcze szansa. - pełen nadziei spojrzał na Axima.

Axim Jarnar przepłukał gardło winem, a następnie potarł usta dłonią, przysłuchując się słowom szlachcica. Chociaż najemnik pomógł wcześniej Nervirowi bez zawahania, to na jego twarzy nie malował się wyraz współczucia. Najwidoczniej niechęć do wysoko postawionych osób nadal się w nim tliła, jak na starego żołdaka przystało. Mimo to nie był już w wojsku a świat, który wszyscy znali, uległ zmianie. Axim również.
- Lordzie Windsorrow... - zaczął, podtrzymując napięcie, jakby następne słowa najemnika miały zawyrokować o losach jego rodziny. Jednocześnie odwrócił poważną twarz w stronę Walkirii, posyłając jej dyskretny uśmiech. - oczywiście pomożemy wiernemu słudze króla Jerzego, o ile w zamian będziemy mogli liczyć na wsparcie twojego rodu w prowadzeniu tej wojny - dokończył, skupiając ponownie uwagę na arystokracie.
- Nasze siły są rozproszone. Na szczęście w dzielnicy Młota znajduje się przyczółek Złotych Lwów. Nie sądzę, że oddelegowują dla nas swoje jednostki, ale przynajmniej będziemy mieli się gdzie wycofać - dodał Axim, drapiąc się po brodzie. - Popytam moich towarzyszy, zobaczę, kto się do mnie dołączy na tę misję. Zanim to jednak zrobię, lordzie Windsorrow, chciałbym jeszcze zadać kilka pytań - zagaił, pochylając się nad stołem, wpatrzony w posiniaczone oblicze szlachcica.
- Czy do tego zakładu prowadzi jakieś tylne, może ukryte wejście? Czy w środku zastaniemy pułapki? I ostatnie, czy pańska rodzina mogła się tam zabarykadować w którymś pomieszczeniu? - najemnik obrzucił go pytaniami, po czym upił tęgi łyk wina.

- Ukrytego wejścia nie ma, są cztery prowadzące z zewnątrz, w kilku miejscach mamy przeszklony dach, ale to ze szkła twardszego od metalu. Widziałem jak rozbite zostało wejście od strony sklepu. Po równoległej stronie budynku jest wyjście od strony pieców hutniczych. Po drugiej stronie zakładu są drzwi od załadowni towarów i drzwi do recepcji dla bardziej finezyjnych zamówień.
Mężczyzna zmrużył oczy wytrącony pytaniem o pułapki. - Pułapki? W zakładzie pracy i miejscu spotkań biznesowych? Jak pan może! Chociaż z pewnością by się przydały na tę chwilę! - Wzburzony uderzył ręką o stół. - Do rozpalonego pieca chyba nie weszli, mam nadzieje, że zdążyli zabarykadować się gdziekolwiek, ale co to da jak facet rozwalał gołymi rękoma drzwi. Jedyna nadzieja, że udało im się dotrzeć do któregoś wyjścia nim ich zieloni dopadli.

- Dobrze… - westchnął Axim. - To powinno na razie wystarczyć - kiwnął głową, a następnie obejrzał się na towarzyszy. - Ktoś ma jeszcze jakieś pytania?
Sybill wzruszyła ramionami.
- Chyba więcej informacji nam nie potrzeba - stwierdziła kapłanka odstawiając na blat stołu pusty kielich. - No i raczej nie muszę mówić, że pójdę tam z tobą. - dodała na koniec, z mrugnięciem oka skierowanym do Jarnara.
- Chyba nie liczyliście na to, że pójdziecie tam beze mnie? - padło zaraz potem retoryczne pytanie od strony Balkazara, który cały czas przysłuchiwał się rozmowie.
- W porządku - skinął Axim, zaglądając jeszcze raz do kubka, jakby miał nadzieję dostrzec tam resztki wina. Jako iż naczynie było już wysuszone do dna, odstawił je na bok. - W takim razie jesteśmy umówieni, lordzie Windsorrow - zawyrokował najemnik i wyciągnął dłoń w stronę szlachcica.
- Dziękuje, proszę pośpieszcie się. - Nerwy ustąpiły z twarzy mężczyzny, a chwilę później było widać ponowny szacunek i podziw dla rozmówców, gdy ściskał im kolejno dłonie.
- Zrobimy co w naszej mocy - zapewniła Sybill, spokojnym tonem głosu. Następnie kobieta wstała od stołu i spojrzała na Janrara. - Muszę się rozejrzeć po mieście, mogę liczyć na twoje towarzystwo? - zapytała posyłając mu ciepły uśmiech.
- Oczywiście - odparł Axim, po czym klepnął dłońmi w blat stołu i posyłając jeszcze uśmiech lordowi, wstał z ławy i ruszył za Walkirią.
- Kiedy wyruszamy? - zapytał Balkazar zbliżając się i kładąc Jarnarowi wielką dłoń na ramieniu.
Najemnik odwrócił spojrzenie na orka, przystając.
- Chciałbym ruszyć z samego rana. Będziemy poruszać się po powierzchni, a w ten sposób łatwiej wypatrzymy zasadzki wroga - odparł.
Balkazar skinął raz głową i ruszył w kierunku karczmarza. Zamówił porcję mięsa, a następnie udał się w kierunku stodoły aby w spokoju zjeść, przygotować ekwipunek i wypocząć przed kolejną misją.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline