Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2017, 19:44   #224
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Prawie w biegu przyjął maskę gazową i skoczył na ratunek kompanowi, który toczył walkę z niewidocznym przeciwnikiem. Nie chciał wiedzieć, co przeżywa i widzi Richard, gdyż ten z premedytacją wycelował pistolet w swojego wybawcę. Szczęściem uniknął pocisku, przyczynił się do tego fakt, że zmęczony delegat miał problemy z koordynacją ręki i oka. Nie pozostało nic innego, jak wciągnąć bezradnego szlachcica, przy aktywnym współudziale Jacoba. Gdyby chciał mógłby teraz pozbyć się ich obu, lepszej okazji zapewne mieć nie będzie. Lurker zamknął oczy, kiedy na powrót je otworzył był ponownie na pokładzie maszyny...

- Dzięki za pomoc... - wyjąkał niechętnie, zdjąwszy maskę. - Niech medyk go opatrzy, dość długo wystawiony był na działanie tajemniczego gazu. - Denis spoglądał z troską na ocalonego, który przecenił swoje siły. Jakaż to zdradliwa broń, która potężnego mężczyznę zmieniła w bezradne dziecko? Racjonalne wytłumaczenie przedstawił Malfoy, ale pewności, co do jego wysnutej teorii nie było. Ważne, że piekielny obszar pozostał za nimi. Niebawem jednak wszyscy zatęsknili za ciepłem. Denis przetrząsnął magazyn w poszukiwaniu jakiegoś płaszcza i rękawic. Wierzył, że Czarnokrzyżowcy przygotowali się, znając cel swojej wyprawy. Zimno przeszkadzało w skupieniu, za to skutecznie wpłynęło na schłodzenie wcześniejszych emocji. Nawet złość na Jacoba była jakby ciut mniejsza...

Lurker patrzył na pojawiające się białe, postrzępione, lodowe wysepki na tle ołowianego morza. Nieba nie rozświetlały żadne zorze, co go zdziwiło, był bowiem przekonany, że są w tym rejonie zjawiskiem powszechnym.
Z roztrząsania tej nurtującej go kwestii uwolnił go alarm pilotki.

Wpatrzony w monitor, zastanawiał się, która cywilizacja stworzyła posągi i jakie wartości symbolizowały? Podczas ostatnich miesięcy zwątpił w szlachetność, wiarę i sprawiedliwość... Chociaż właśnie wiedziony chęcią wymierzenia sprawiedliwości przybył na tę mityczną wyspę. Wiedział, że podobna motywacja towarzyszyła Richardowi. Jednak już pobudki Coopera były mu nieznane, skryte niczym pasmo gór pod obfitą warstwą śniegu...

Spoglądał na frakcje, które nie maskowały się swoja obecnością, a wręcz przeciwnie manifestowały ją bez skrępowania. Przepych Kamiennego Rodu bił w oczy, dając kolejne świadectwo zepsucia rodzeństwa. Kompania Wilka siała grozę swoim nienaturalnym wyglądem, zaś Black Cross idealnie wpisywało się swoim ponurym, zimnym wizerunkiem w tło mroźnej nocy.

Arcon nie wiedział, czy krzyżowcy wezmą ich sterowiec za sojuszniczy okręt. - Najlepiej gdybyśmy pozostali możliwie najdłużej niewykryci, wykonując manewry pod osłoną górskich szczytów - popatrzył z nadzieją na Manuel.
- Jaki mamy arsenał na pokładzie? - zapytał Malfoya i Richarda. - Możemy razić wrogów i ich maszyny, pozbawiając ich możliwości ewakuacji z wyspy? I co najważniejsze, kto jest naszym największym wrogiem? Lurker przypuszczał, że w tej ważkiej kwestii zdania mogą być podzielone...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 29-12-2017 o 19:49.
Deszatie jest offline