Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2017, 20:54   #86
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Twierdza Hutaatep, Wschodnie rubieża Nithii
Południe, Klimat Pustynny

Wśród wielu przeciwników, jacy stanęli na drodze awanturnikom, niewielu było równie przerażających co Żniwiarz. Ten stalowy kolos, swym rozmiarem przewyższał największego spośród ludzi, a siłą nie miał sobie równych. Nie był jednak robotem, czy inną machiną, choć na pozór takową przypominał. Nie miał bowiem kół zębatych, ani widocznych przewodów. Nie wydawał też żadnych dźwięków, ale z całą pewnością był maszyną stworzoną do zabijania. W rzeczywistości był to niespokojny duch, tak bardzo zazdroszczący śmiertelnikom daru życia, iż poprzysiągł całe swe nienawistne istnienie poświęcić jego odbieraniu. Przybrał więc postać nierozerwalnie kojarzoną ze śmiercią - stał się ponurym żniwiarzem, lecz takim ze stali; ożywioną zbroją z olbrzymią kosą, zdolną przeciąć szereg mężów jednym dostatecznie silnym cięciem.
Stając naprzeciw wypaczonej istoty, awanturnicy wiedzieli, że nie zdołają przed nią uciec. Byli uwięzieni w twierdzy jak z koszmaru, z którego nie dało się wybudzić. Musieli więc walczyć do samego końca; liczyć na łut szczęścia i spróbować pokonać potężnego przeciwnika, albo zginąć próbując. Sygnałem do rozpoczęcia starcia była wystrzelona z łuku Bast strzała, która przefrunęła ze świstem przez całą długość podupadłej biblioteki i trafiła Żniwiarza, odbijając się z głuchym brzdękiem od jego twardego niczym granit pancerza. Jedno uderzenie serca później w jego stronę ruszył Kaedwynn, a tuż za nim podążała Auriel z dwoma mieczami błyszczącymi w delikatnych dłoniach. Khargar, który od początku starcia znajdował się najbliżej przeciwnika, dotarł do niego jako pierwszy, wyprowadzając potężny cios znad głowy, który łukiem zbliżył się w stronę biodra Żniwiarza i mimo niesamowitej siły włożonej w ten manewr, zostawił po sobie jedynie drobną rysę. Na naznaczonej wieloma szramami twarzy wojownika malowało się niemałe zaskoczenie, kiedy spostrzegł, że nawet magiczne ostrze jego topora nie było w stanie skutecznie przebić potężnej zbroi przeciwnika. Khargar szybko zrozumiał, że tkwiące w broni zaklęcie uchroniło ją przed niechybnym zniszczeniem.
- Jeśli nie macie zaklętego oręża, nawet nie podchodźcie! - Rzucił do pozostałych, w chwili kiedy ze schodów zbiegł przeistoczony w wilkołaka druid. Trzy susy później, Wilk znalazł się przy Żniwiarzu, jednakże to nie on pierwszy wyprowadził swój cios, albowiem wyprzedził go w tym Kaedwynn, który atakując z wyskoku próbował zatopić ostrze dwuręcznego miecza w grzbiecie stalowego potwora, jednakże klinga gwałtownie ześlizgnęła się po twardym jak kamień pancerzu, zaś Kaedwynn musiał wycofać się o kilka kroków wstecz, aby złapać równowagę i nie upaść po odbiciu się od pleców przeciwnika. W chwili kiedy wilkołak wskoczył na grzbiet Żniwiarza i zaczął szarpać go swoimi szponami, stojący tuż obok Khargara rycerz Taled wyprowadził proste pchnięcie przed siebie, jednakże te również rychle odbiło się od twardej powłoki nieprzyjaciela. Żniwiarz w tym samym momencie odpowiedział szerokim cięciem kosy, celując w znajdujących się przed nim dwóch wojowników. Taled w ostatniej chwili przyjął ten zaskakująco szybki cios na tarczy, która niemalże poszła w drzazgi od siły uderzenia, zaś Khargar musiał odskoczyć do tyłu, aby uniknąć rozczłonkowania, by chwilę później odpowiedzieć kontratakiem, lecz tym razem jego cięcie kompletnie ominęło zdumiewająco żwawo poruszającego się, jak na swój rozmiar, przeciwnika.

Tymczasem zupełnie niekłopotany Wilk zaczął systematycznie rozrywać grube blachy za pomocą ostrych jak brzytwy pazurów oraz nadludzkiej siły, która pozwalała mu wyginać nawet najgrubszą stal. Na grzbiecie górującego ponad awanturnikami Żniwiarza, zaczął pojawiać się coraz wyraźniejszy otwór, przez który dało się ujrzeć kotłującą się wewnątrz zbroi duszę przeklętej istoty. Wilkołak głośno zawył i wsadził tam rękę, próbując ją pochwycić, czy w jakikolwiek sposób zranić, jednakże widmo za każdym razem wymykało się pazurom druida.
Wyczuwając zagrożenie, Żniwiarz próbował zrzucić z siebie upierdliwego przeciwnika swym masywnym ramieniem. Ten moment nieuwagi wykorzystali pozostali awanturnicy, którzy mieli teraz okazję na zadanie precyzyjnych i niezwykle silnych ciosów. Auriel znalazła lukę w miejscu, gdzie u przeciętnego człowieka znajduje się staw kolanowy. Wepchnęła tam ostrze swego miecza, zmuszając olbrzymiego przeciwnika do gwałtownego klęknięcia przed nacierającymi z każdej strony wojownikami. Khargar, Kaedwynn oraz Taled raz po razie uderzali w Żniwiarza jakby ich bronie były kilofami, a on kawałkiem wyjątkowo opornej skały. Mimo to dzielnie znosił ich ciosy, choć zbroja była powyginana i dziurawa w wielu miejscach. I to właśnie w tym momencie Żniwiarz postanowił wolną ręką, która nie trzymała kosy, wyprowadzić cios na odlew, który rzucił Taledem i Khargarem o przeciwległą ścianę, pozbawiając ich tchu oraz przytomności. Kolos raz jeszcze zaczął przejmować inicjatywę, powstał z nóg i ruszył w stronę rannych wojowników, aby zakończyć swoje dzieło, kiedy niespodziewanie zwalił się na ziemię i zamarł w bezruchu. Triumfalnie stojący na grzbiecie Żniwiarza wilkołak dopadł wreszcie kryjące się w jego wnętrzu widmo i ostatecznie je zgładził…


Po stoczonej walce ze Żniwiarzem, awanturnicy zajęli się opatrywaniem rannych towarzyszy, chwilę przy tym rozmawiając o przygodach, które spotkały ich w trakcie zwiedzania nawiedzonej twierdzy. Bast opowiedziała im historię tego miejsca i jak czarodziejka, którą spotkali przy krysztale, w panice doprowadziła do upadku Hutaatep poprzez aktywację enigmatycznego artefaktu. Samo wspomnienie bladoniebieskiego kamienia przypomniało wszystkim o Laranie oraz Rudim, których zadaniem było przebudzenie uwięzionych awanturników z tego koszmaru. Rychle więc doprowadzili Taleda i Khargara do stanu używalności, po czym ruszyli na górę, do komnaty, gdzie na piedestale znajdował się kryształ.
Tym razem jednak pomieszczenie wyglądało nieco inaczej niż je zapamiętali. Panował tam dziwny półmrok, a nisko, tuż ponad podłogą, unosiła się gęsta jak mleko mgła. To wtedy właśnie ujrzeli spętanych wijącymi się niczym węże łańcuchami towarzyszy. Rudi i Laran szamotali się w przerażeniu, obserwując jak z sufitu zstępuje odziany w czarne szaty byt, którego widmowe skrzydła, na wzór anielskich, rozpościerały się szeroko, unosząc go niczym ducha. Auriel ugięły się nogi na widok zbliżającej się do kryształu istoty. Rozpoznała go od razu.
- Malthael… - Zdołała wykrztusić z siebie, a towarzyszący jej awanturnicy po raz pierwszy wyczuli w jej głosie strach, czy też bezradność, tak jakby opuściłą ją cała nadzieja, którą jak dotąd tryskała.
- Auriel - Oparł grobowym głosem przeistoczony w aspekt śmierci Malthael, przechylając głowę na bok jakby próbował się jej przyjrzeć z innego kąta. - Los nasz na zawsze spętany. Bez ciebie całe wieki mogłoby zająć mi odnalezienie tego kamienia. Dziękuję ci za to, najdroższa… - Po tych słowach w jego dłoniach pojawiły się dwa sierpy, których szerokie ostrza pokryte były dziwną, przypominającą hieroglify symboliką. Jednym gwałtownym ruchem przeciął on wykonane z brązu mocowania, które podtrzymywały kryształ, a następnie posłał wyrastające z wnętrza jego szat łańcuchy, aby go pochwycić.
- Twoje niedoczekanie, demonie! - Krzyknął Kaedwynn, poprawiając chwyt na rękojeści dwuręcznego miecza. Następnie ruszył przed siebie, szarżując na Malthaela w ślepym szale, jednakże w tym samym czasie pochwyciły go wystrzelone do przodu łańcuchy, a następnie, skrępowanego już, uniosły wysoko pod sufit.
- Zapłacisz za to! Za wszystkie krzywdy, które wyrządziłeś Blackmoor! Auriel ciebie powstrzyma! - Wykrzykiwał wojownik, szamocząc się z niezniszczalnymi okowami.
- Nikt nie powstrzyma śmierci… - odparł Malthael grobowym głosem. Delikatnym, jakby od niechcenia, ruchem dłoni przywołał falę ciemności, która w jednej chwili ogarnęła pomieszczenie, wydzierając dusze z coraz chłodniejszych ciał awanturników. W mgnieniu oka potężna energia zaczęła wszystkich postarzać, przypominając im jak bardzo kruchy jest żywot śmiertelnika. Wszystko wskazywało na to, że niebawem bohaterowie dołączą do grona zebranych przez Malthaela dusz, kiedy nagle rozbłysło światło jasnej energii. Na ułamek sekundy przed utratą przytomności, wszyscy dostrzegli stojącą w blasku anielskiej chwały Auriel. Był to ostatni obraz jaki zapamiętali. Później była już tylko ciemność, która wydawała się trwać w nieskończoność…
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019

Ostatnio edytowane przez Warlock : 29-12-2017 o 21:03.
Warlock jest offline