Czarny ork słuchał uważnie tego co jego mali kompani mieli do powiedzenia. Nie spodziewał się z ich strony wielkich mądrości, a raczej banałów. Jego czerwone ślepia wędrowały to na jednego, to na drugiego. Mieli wszystko czego im było trzeba. Grzyby, niedźwiedzie pazury, nowego członka zielonej ekipy i przede wszystkim skalpy krasnoludów, co w oczach Gnorixa było znacznie cenniejszym trofeum niż grzyby, po które ich wysłano.
Okrutniak wziął głęboki wdech. Noc im sprzyjała a on jak to czarny ork zawsze miał ochotę na harce z ludźmi, jednak tego dnia stoczyli bitwę z krasnoludami, grupą zielonoskórych i niedźwiedziem na sam koniec. Jego ciało było zmęczone i umordowane.
-Dzisiaj ludzie przeżyć i dziękować Gork i Mork za to. My wszystko co trza zebrali. Wrócim w chwale do wielkiego szefa. Odpoczniem, zaliżem rany i Gnorix zwoła was wszystkich kiedy wielki szefu, albo jego szaman znów coś bydom chcieć. - rzekł chłodno i skinął głową na znak, że czas ruszać. Czekała ich c jeszcze długa droga do jaskini.
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |