Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2017, 22:00   #169
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Thumbs up Specjalny Odpis 2.07 (26), czyli okiem innych, nagły atak i pusta chatka

Marek Baksztalski, Bahujx:
Mniej więcej spotkaliście się w połowie drogi. Podzieliliście się swoimi informacjami i opiniami na temat przybyszy, którzy przebrnęli przez pierwszą linię obrony wieży. Uzgodniliście, że goryle to w sumie była strata pieniędzy skoro uciekły:
- Trzeba będzie zareklamować, bo nie wiem do czego to było podobne, ale z pewnością nie do chuja. - powiedział Baksztalski notując sobie w pamięci, żeby wysłać list do swojego adwokata, żeby natychmiast skierował odpowiednie pisma w odpowiednie miejsca. Pomimo swego zadłużenia to lubił mieć porządek w księgowości. - Nie będą nas gnoje okradać. - dodał jeszcze od siebie, choć już w sumie uspokajając się
- Zresztą głąby nawet nie przestraszyły się goryli tylko po prostu zaczęły z nimi walczyć. Kazałem zabarykadować drzwi wejściowe. Dobrze, że nie próbowali chwycić za klamkę, bo baran z dołu zapomniał zamknąć drzwi na klucz i po prostu były otwarte. Gdyby nie to, że potrzebujemy wszystkich do obrony to już trafiłby na dno. - relacjonował Bahujx, a Baksztalski jedynie co jakiś czas kiwał głową, aż odezwał się:
- Mieliśmy ich nastraszyć, a nie zabijać, ale widać mamy tutaj do czynienia z samobójczym oddziałem. Potrzebuję, żeby jak najwięcej z nich przybyło. A co tam było z naszym starym przyjacielem Hunixitem?
- No... kazałem go zlikwidować.
- stwierdził dość posępnie Bahujx i zawiesił wzrok na schodach, na których stali - Los chciał, że był to przyjaciel jednego z tych, którzy przybyli do wieży. Niejakiego Chikkita. Rozmawiali dość długo, nie wiem ile przekazano Chikkitowi, ale i jego kazałem zlikwidować.
- Chikkit? No cóż...
- A co z resztą? Zrobiłeś jak się umawialiśmy?
- zapytał człowiek na co goblin z wyjątkowo paskudnym, sadystycznym i złośliwym uśmieszkiem pokiwał głową w górę i w dół.

Baldemar:
Co tu dużo mówić, gdy Haxtes okazał swoją odznakę to zmiękła ci rura. Po dzieciakach w sumie też to było widać. Najwyraźniej wywiad zawiódł i nikt nie zorientował się, że Haxtes jest długą pałą sprawiedliwości. Nie miałeś innego wyjścia tylko odwołać cały plan dość głośno i niezwykle wyraźnie stwierdzając:
- Och, czyli pan jest IM-PE-RIAL-NYM STRAŻ-NI-KIEM MIEJ-SKIM! Przepraszamy za kłopot w takim razie. - i zacząłeś oddalać się. Przeklinałeś w duchu, że użyłeś liczby mnogiej. To brzmiało bardzo podejrzanie tak jakbyś był w zmowie z dzieciakami... no bo byłeś! Dzieciaki zresztą też rozeszły się, a niektóre z nich mówiły "Przepraszamy!", no ale u nich to nie było nic dziwnego, bo było ich wiele. Twoja liczba mnoga mogła cię drogo kosztować. Na szczęście - jak to się mówi w dalekich krainach - Haxtes nie był najostrzejszymi nożycami w szufladzie i nie zrozumiał pomyłki popełnionej przez ciebie. Odetchnąłeś z ulgą, gdy znalazłeś się za rogiem budynku i przyspieszyłeś kroku.

Recepcjonistka:
Gdy już myślałaś, że nic nie będzie działo się to nagle do środka wszedł jakiś grubas z miejscową lafiryndą. Jak tam jej było na imię? Aktualnie nie pamiętałaś, ale na pewno dało się jej imię znaleźć w większości publicznych toalet. Grubas zapytał się o archiwum. Miałaś ochotę mu powiedzieć, żeby spierdalał, ale zamiast tego z wymuszonym uśmiechem stwierdziłaś:
- Archiwum dziś nieczynne. Być może jutro będzie czynne. Mamy remanent.
- Jaki remanent? Przecież to archiwum, a magazyn.
- stwierdził tamten, a ty powtórzyłaś twardo:
- Archiwum dziś nieczynne. Być może jutro będzie czynne. - na co dziwka, która przyszła z facetem zapytała o Wilkosława. Mogłaś podejrzewać, że Wilkosław zadaje się z dziwkami. Ucięłaś jednak wszelkie dywagacje:
- Wilkosława nie ma. Może będzie jutro. - po tych słowach dwójka wyszła, a ty odetchnęłaś z ulgą. Mniej frajerów w budynku to mniej roboty.

Melisandra (i San):
- Jestem Melisandra. - powiedziałaś grubemu, który wcześniej walczył z gorylami. Był to całkiem ciekawy temat i postanowiłaś nie odpuszczać w szczególności, że zaciągnął cię do wnętrza urzędu państwowego. Próbowałaś mu pomóc, ale ta dziwka recepcjonistka z jakiegoś powodu rzucała kłody pod nogi.
- Z tego co wiem dziś Wilkosław pracuje, zresztą jakby rzeczywiście był w archiwum remanent to on z pewnością byłby tam. - po czym powiedziałaś nowo poznanemu mężczyźnie, że archiwum znajduje się w piwnicy budynku, przed którym staliście.
- To jak pan się nazywa, kto z panem przybył i jak to było z gorylami? Tak po prawdzie jestem ciekawską plotkarą. Chętnie pomogę, ale wzamian chciałabym trochę plotek. - i obdarzyłaś go swoim najlepszym uśmiechem.

Zawisław:
Komunikacja w organizacji ponownie zawiodła. Wysłali cię do zlikwidowania dwóch goblinów, a tym czasem pierwszego z nich znalazłeś z poderżniętym gardłem w jego własnym namiocie. Nienawidziłeś jak zlecano ci zabójstwo, a ofiara była zabijana przez kogoś innego. Kasy i tak nie oddasz, a jak Bahujx będzie miał pretensje to go opierdolisz. Nie może być tak, że będą cię rżnąć po rogach i odbierać chleb. Poza tym postanowiłeś sobie wpierdolić temu drugiemy zabójcy jak tylko dowiesz się kto za tym stał. Całkiem szybko ustaliłeś, że drugi goblin znajduje się w tyróżowskiej chatce. Swoją drogą dziwiłeś się, że organizacja do tego dopuściła. Okazało się, że to twój szczęśliwy dzień, bo goblin który był twoim celem jak gdyby nigdy nic siedział sobie na werandzie. Siedział na tyle długo, że zmaksymalizowałeś swoją kulę ognia, a chwilę później wybiegłeś zza drzewa i rzuciłeś ją. Krasnolud, który siedział obok zobaczył cię i natychmiast odskoczył, ale cel nie miał tyle szczęście. Kula uderzyła go prosto w klatkę piersiową i spaliła do cna! Właściwie dawno czegoś takiego nie widziałeś! Jego ciało i ubranie rozbłysły i spopieliły się zanim on sam uciekł! Bardzo ciekawe, ale komu w drogę temu kopa w dupę. Zacząłeś uciekać, gdy krasnolud zaalarmował swoich towarzyszy z chatki.

CHIKKIT ZDEZINTEGROWANY
Dzięki za grę.


Antix, Glastenen, Izbylut:
Glastenen po sprawdzeniu laleczek (nie było w nich nic nadzwyczajnego) zaczął przeszukiwać dom w poszukiwaniu ukrytych drzwi, ale na nic szczególnego nie zwrócił uwagi. Lekko zaniepokoiło go to, że najwyraźniej coś całkiem pożarło jednego z goryli i zostały jedynie tak niewielkie szczątki jak te odnalezione przez Izbyluta. Antix w tym czasie przeszła do kuchni w poszukiwaniu jedzenia (które tak bardzo do tej pory przydawało się), ale niczego nie znalazła co nadawałoby się do jedzenia. Tym czasem Izbylut akurat odpieczętowywał kartkę, gdy postać ubrana cała na czarno (włącznie z czarnym kapturem i czarną maską na twarzy; po wzroście to pewnie człowiek albo elf) rzuciła kulę ognia w niego i Chikkita. Izbylut zdążył odskoczyć, ale Chikkit... po prostu zamienił się w popiół i zginął na miejscu. Krzyk Izbyluta zaalarmował Antix i Glastenena, którzy natychmiast wybiegli na werandę - było widać czarną postać oddalającą się w kierunku tartaków Boguszyc.

Haxtes (i San):
Zaprowadziłeś ład i porządek! Zadowolony z siebie poszedłeś dalej, ale już nie zobaczyłeś, aby jakieś niekulturalne zachowania odchodziły. Spotkałeś natomiast Sana i jakąś laskę (przedstawiła się jako Melisandra) przed urzędem miejskim. Okazało się, że archiwum jest dziś nieczynne albo recepcjonistka urzędu kręci i jest w zmowie z siłami ciemności.
 
Anonim jest offline