- Mówiłem! Karva, mówiłem! - przeklinał niziołek, desperacko starając się odpierać ataki ożywionego plugawą, spaczoną magią oręża. Miecz napierał na niego, zadawał wyszukane ciosy, a Zachariaszowi, uzbrojonemu zaledwie w długi sztylet z coraz większym trudem przychodziło bronienie się. Kompanom też za dobrze nie szło, czyli pozostawało tylko jedno...
- Cofajmy się! - zakrzyknął na cały głos i tak też zrobił, cały czas parując sztyletem.