Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2017, 23:54   #149
Czarna
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Wujek i Angie i pan z obrazkami i jeden Miś.

Dwójka mężczyzn pozostałych przy stole obserwowała rozchodzące się towarzystwo. Ciemny blondyn wydawał się być poważny i zamyślony czy zmartwiony jak zwykle a na wymalowanej w czaszkę twarzy drugiego z mężczyzn ciężko było wyczytać coś poza obojętnością. Wydawał się w ogóle nie być zainteresowany tym co się wokół stołu dzieje. Najemnik przeniósł wzrok na swoją broń leżącą na stole i zaczął gmerać po niej palcem.

Angela też została, bo gdzie miała iść? Mówić słowami nie umiała, patrzeć na trupa też nie wiedziała jak żeby zobaczyć dlaczego się wściekł. Siedziała więc przy stole czekając, a czekanie uprzyjemniała sobie dłubaniem Misiem za paznokciami. Jeszcze przed chwilą wydawała się wesoła i radosna, ale z każdym ukradkowym spojrzeniem na wujka robiła się smutniejsza. W końcu odłożyła Misia obok karabinu i ścisnęła oburącz dłoń opiekuna.
- Nie smutkuj wujku, będzie dobrze - uśmiechnęła się chcąc pokazać że tak właśnie myśli i inaczej nie będzie - Poradzimy sobie, zobaczysz. Pójdziemy po Rice, a jak nie będzie jej u pani mamy Jane to ją upolujemy z panem Robem. On jest myśliwym ze ścieka. - powiedziała poważnie i z namaszczeniem. Lubiła myśliwych, ich akurat rozumiała… chyba - Potem wrócimy, a ty pomożesz pani doktur z mądrymi rzeczami. Lubię ich, są mili i fajni. I pan Rob mi dał sernika i takie coś z kakao do picia, ale bardzo dobre i słodkie.

- Naprawdę? - wujek zerknął na siedzącą obok nastolatkę ale w końcu ominęła go jak nie cała to pewnie większość uczty jaką załatwił blondynce i dziewczynce pan O’Neal. - To w takim razie miłe z jego strony. - znowu spojrzał na leżący na stole karabinek i na chwilę zamilkł. - Tak, Angie, wiem, że sobie poradzicie. Ty na pewno. Zwłaszcza jakby trzeba było strzelać. - uśmiechnął się lekko Pazur znowu zerkając na chwilę na podopieczną. - Ale z tą Rice uważaj. Jak będzie taka jak ten Ben albo ten tutaj w piwnicy to wszystko jasne. Ale jak nie i nadal będzie taka jak my ludzie mogą mieć nam za złe jeśli ją zastrzelimy. Poza tym mimo wszystko jednak jest jakaś szansa, że nic jej nie jest. - wujek ostrzegł Angie przed tym co ją może czekać na miejscu. Potem nieco wychylił się by spojrzeć na siedzącego po drugiej stronie khainitę. - Właściwie jak Vex i Robert wrócą to moglibyście już jechać. - powiedział chyba raczej do nastolatki ale też jakby trochę i do Rogera. Roger podniósł nieco głowę w stronę siedzącego najemnika ale nijak więcej nie zareagował. Otarł ramieniem pot z czoła. W końcu była najupalniejsza pora dnia i zwyczajowej sjesty.

- Naprawdę! Takie coś z białym na górze jak na cieście od tej pani z domu z wielkim krzyżem. I z czekoladą! On jest bardzo miły i super! Poluje… na potwory! Ma obrazek z wilkiem i lasem na ręku i trochę porozmawialiśmy. I tłumaczył! Co to ściek. Mówił że kakao to chyba jakaś roślina… pani doktur będzie wiedziała! - blondynka nadawała przyjęta, potrząsając wujkową ręką - I wujku! Oni jadą do Teksasu! Bo tam mają dom, ale pan Rob nie jest szeryfem… to by się zgadzało, bo nie ma gwiazdki. Ale nie spytałam czy umie jeździć na krowie… i ma włochate nogi! I mówił że pani doktur jest bardzo mądra od książek, dlatego tak strasznie mówi że nie wiem o co chodzi. Tak całymi zdaniami, nie tylko jednymi słowami. Ale powiedział że też jest miła, to jak się poprosi to powie to inaczej, że łatwiej zrozumieć. Pani doktur też jest super, nie uciekła, ani się nie zrobiła zielona jak odcinałam głowę! Sama chciała to zrobić, ale ja chciałam pomóc. Widziałeś jaka ona czysta? Po co miała się brudzić. I mają małą ludzie i poprosili o futerko dla niej. To jak je przywieziemy Maggie sobie jedno też weźmie do opieki, dobrze? A jak tu skończymy moglibyśmy razem pojechać do Teksasa? Byłoby fajnie, nauczyłabym Maggie jak się opiekować futerkiem i polować. Bo chciała… i ona też jest miła. No i obrazki lubi. Jedźmy z nimi - zrobiła wielkie, proszące oczy, gapiąc się nimi na twarz opiekuna, a potem posmutniała - Dobrze, nie utrupię Rice jak nie będzie wścieknięta. Złapiemy ją, zwiążemy i zostawimy… może w tym domu, gdzie zawaliliśmy ścianę na pana Bena. Albo… no coś znajdziemy - obiecała poważnie i wychyliła się żeby spojrzeć na pana z obrazkami - Roger jedźmy zanim nam ucieknie ta Rice. A jak tam są inne wścieknięte ludzie? Będzie więcej trofeów dla Khaina- do niego też nadawała wesoło, przesuwając się żeby móc i jego złapać za rękę przez stół - No i jak się pospieszymy to wrócimy na sernik! Poza tym… tam na górze leżą tacy którzy się mogą wściec. Albo tam spotkamy Piesy! Będzie nowa czerwona woda do kubka Khaina. Nudzi mi się… zróbmy już coś fajnego! - jemu też zrobiła proszące oczy.

- Rozmawiałem z Izzy. Myślę, że skoro i oni i my jedziemy do Teksasu to razem będzie bezpieczniej podróżować. - wujek pokiwał krótko ostrzyżoną głową zgadzając się z pomysłem podopiecznej. - Myślę, że ich adres gdzie oni chcą dojechać jest nam po drodze. Mogli byśmy się tam zatrzymać. Właściwie Izzy sama to zaproponowała. - wujek lekko zmarszczył brwi gdy wspominał niedawaną rozmowę z lekarką i jak to miało się to do planów blond dwójki. - Ale z tą czystością dobry pomysł. - wujek spojrzał na sylwetkę nastolatki przesuwając się po niej i kończąc na najbardziej pobrudzonych krwią dole spodni. - Lepiej byś nie chodziła w tych spodniach. Lepiej dla ciebie i dla nas. Nie wiadomo jak ta wścieklizna się roznosi. Pogadam z Lou czy czegoś ci nie znajdzie. - wujek skinął głową i wstał kierując się w stronę baru.

- No dobra. Zawiozę was. - Roger po krótkiej chwili namysłu wzruszył pomalowanymi ramionami i bez większych oporów zgodził się z pomysłem nastolatki.

- Ooo, to ja zaraz przyjdę! - blondynka poderwała się energicznie z miejsca i prawie skoczyła pod sufit. Mogli razem pojechać, wujek się zgodził! I pani doktur sama ich zapraszała! Dopadła opiekuna i złapała go w pasie, przytulając się do szerokich pleców - Będzie fajnie, zobaczysz! Nie trzeba spodni, pani doktur powiedziała że mi coś da… no to pójdę na górę i wrócę zanim się zorientujecie. Pij piwo i bądź miły. I weź od pani spod studni linę… żeby tych na górze związać. Na wyszelakiego wypadka - Podskoczyła żeby pocałować go w skroń zanim ruszy biegiem po schodach. Gdzieś ten pokój był, chyba jak zawoła to jej otworzą odpowiednie drzwi.

- Ah. No dobrze, leć. - wujek znowu dał się zaskoczyć nagłemu atakowi radości swojej podopiecznej. Też ją lekko objął gdy się w niego wtuliła a potem dał gestem wolną drogę ku schodom prowadzącym na piętro. Sam ruszył znowu w kierunku baru gdzie była i pulchna Latynoska i Lou rozmawiający z Vex.

Nastolatka zawinęła półobrót i jak powiedziała, pędem pobiegła ku schodom, pokonując je po dwa naraz. Na górze pojawił się dylemat, ale szybko go rozwiązała.
- Pani doktur! Panie Rob! - krzyknęła w głąb korytarza, patrząc uważnie które drzwi się otworzą i nasłuchując czy przypadkiem żaden wścieknięty ludź nie postanowi wyskoczyć jak spod ziemi.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline