Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-12-2017, 00:34   #6
Avdima
 
Avdima's Avatar
 
Reputacja: 1 Avdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputację
Ach, kolejna przystań! Dosłownie i w przenośni, gdyż chodziło bardziej o tę metaforyczną przystań podróży, ale przypadkiem była ona również namacalna. Radować się, czy nie? Anna na statku całe życie nie postawiła nogi ani razu, co było wyczynem niemałym dla podróżniczki i odkrywcy w jednym.

Oszczędzała fundusze, które wolała wydać na dobre jedzenie czy czysty pokój, co mocno kontrastowało z jej niechlujną prezencją - oaz oczywiście alkohol, co już pasowało jak ulał. Dlatego też nawet nie miała skąd wyłuskać opłaty za rejs i zmuszona była tyrać. Nie namęczyła się przy tym, bardziej udając, że pomaga, niż faktycznie pomagając. Tak już miała, że uczciwą robotą się nie parała, bo co to wypocić się i zarobić tę marną garść miedziaków? Pieniądze przelatywały przez jej kiesę raptownie i w dużych ilościach, jednego tygodnia księżniczka, drugiego żebraczka i dobrze jej z tym było.


***


Spokojne fala i śpiew syren. Tak powinna wyglądać każda podróż morska, a zamiast tego dostali wspienioną falę i zawodzenie banshee. Zanim jednak do tego doszło, spędzili okropnie długie i okropnie nudne, dwadzieścia trzy dni na morzu... a może dwadzieścia cztery? Tak jej się dłużyło, że nie zdziwiłaby się, gdyby pominął ją jeden dzień.

Czas spędzony wśród marynarzy był mniej zabawny, niż się spodziewała. Pić dużo nie mogli, kiedy chcieli też nie mogli, więc musiała liczyć na to dzienne, regularne okienko, które wyczekiwała z utęsknieniem każdego wieczora. Witała klub alkoholików grą na gitarce, którą pobrzękiwała w niemal każdej wolnej chwili. Być może „brzdękanie” nie było dobrym określeniem, bo zaskakująco dobrze grała, a instrument - niezwykle dbale wykonany i wyglądający na cenny - traktowała z nieziemską uwagą.
Słuchu za to nie szczędziła zgromadzonym i gdy już się na dobre rozegrała, śpiewała swoim ochrypłym głosem piosenki, od których uszy więdły zarówno przez brak talentu do tej dziedziny jak i obrazoburczy tekst. Była dumną autorką większości z nich, a marynarzom się podobały, do tego miała chociaż poczucie rytmu, więc zupełnie nie zarzynała melodii. Zakrapiane wieczorki zapoznawcze do udanych należały.

Kiedy nie grała na gitarce, siedziała przy ławie czy innym stole i z rozłożoną książką oraz toną zapisków, studiowała i notowała coś namiętnie. Kto podejrzał mógł zobaczyć, chociażby po okładce, że dzieło to było „Przewodnikiem Po Dolinach”, autorstwa Volothampa Geddarma. Co jednak pisała, to już strzegła przed wścibskimi.


No a potem banshee zawodziła, poniewierana spienionymi falami, gdy Anna chowała się pod pokładem, mając w rzyci całe zamieszanie na górze. Nie śniło jej się wyściubiać nosa, jeszcze by spadła do wody, a wtedy to nawet smyranie srebrnikiem Tymory by jej nie pomogło. Do tego trzeba było zaopiekować się zapiskami, Anna miała przy sobie więcej papieru, niż nosił przeciętny czarodziej.

I garnki! Gdzie się podziały cholerne garnki? Zanim zorientowała się, który hałas wydawały jej naczynia, coś walnęło w burtę, a po chwili coś innego z pustym echem obiło ją w łeb.


***


Ocknęła się dopiero gdzieś na lądzie. Obróciła głowę na bok, szurając po piachu. Ktoś szukał, jak to samemu krzyknął, tuby. Podniosła rękę, jak nieumarły wygrzebujący się z mogiły.

- Umieram, pomocy... - wymamrotała, żując piasek.

Nie było na co czekać. Ledwie sama siebie słyszała, co dopiero gość grzebiący w ziemi kilkanaście metrów od niej. Podniosła się ociężale i zaczęła otrzepywać z piasku. Rozpięła kurtę i potrząsnęła błyszczącą jak żywe srebro kolczugą, zdjęła buty i wysypała z nich całą zawartość, a na koniec zmierzwiła włosy.
Kolana bolały ją tak, jakby upadła nimi na te kostki, co podobno Tymora rzuca, gdy komuś uda uciec się Beshabie. Chwyciła buty i boso oraz chwiejnie, podeszła do pierwszej osoby, która jeszcze leżała, by trącić ją stopą. Rozejrzała się również, żeby ustalić, skąd dobiegało zawołanie, które zdawało jej się słyszeć jeszcze chwilę temu.

- Żyjesz? Wołają nas. Jeżeli nie żyjesz, to biorę Twoje rzeczy.
 
Avdima jest offline