- Szkło na murze to bardzo dobry pomysł. Ewentualnie jakieś gwoździe albo inne nie miłe niespodzianki utrudniające wspinaczkę. Możecie też korzystać wyłącznie z jednego z wyjść, mocniej obsadzić je wartownikami a resztą "zaminować" - głośno zastanawiał się Dave, drapiąc z chrzęstem brodę. - Oprócz tego potykacze, żeby narobić hałasu. Hm, ciężko powiedzieć przy takiej obsadzie garnizonu...
Próbował wykorzystać całą widzę jaką zdobył w trakcie podróży po Stanach. Kłopot był, że zwykle opierał się na tęgich rębajłach. Zaprawionych przez życie zakapiorach i strzelcach z niejednym sznytem wyrytym na kolbie karabinu. Nie wiedział w jaki sposób może służyć radą gołowąsom. Przynajmniej do momentu gdy nie powrócił myślami do rodzinnej farmy.
- A może zróbcie z tego zabawę? - zasugerował z głupia franc, a widząc niepewną minę młodego szybko dodał. - Dzieciaki uwielbiają przecież rywalizację. Zróbcie więc zawody na najlepszego szeryfa czy innego superbohatera. Oczywiście głównie dla najmłodszych typu kto najrzadziej zaśnie na warcie. Nie jesteście w stanie zabezpieczyć się zbrojnie to chociaż dajcie im odpowiednią motywację.
- Pomogę ci - odparł Anthonowy i podciągnął spodnie. - Lepsze to niż sterczenie na tym placu jak patafian. Przynajmniej dopóki dziewczyny nie odezwą się na walkie.
__________________ you will never walk alone |