| Vex i rozmowy o kąpieli - Druga kąpiel na wieczór? - Lou zastanowił się patrząc na Vex spod przymrużonych powiek. - A co z tą przez was zamówioną kąpielą na teraz? Woda już naniesiona i się grzeje. - barman wydawał się ostrożnym tonem przewidywać kłopoty jakby nagle zamawiająca balie grupka została zakwalifikowana jako sprawiająca kłopoty.
Vex podeszła do lady odprowadzając lekarkę wzrokiem. W sumie… mogła się spodziewać takiej reakcji po rewelacji, którą rzuciła Angie. Sama reagowała na początku… powiedzmy, że podobnie, na dziwne pytania nastolatki.
- Toż nie musicie jej odnosić, wystarczy, że nie będziecie jej w tej chwili grzać, prawda? - Vex uśmiechnęła się do barmana. - Teraz musimy się ruszyć, bo zaraz się okaże, że będziesz miał tutaj więcej przyjemniaczków jak ten tam na dole.
- Proszę panią, póki jest w bali woda zamówiona dla kogoś to trzymamy tą wodę dla tego kogoś i nikt więcej nie może z niej skorzystać. Jeśli więc zostawię tak tą balię do wieczora to to samo jakbyście pół dnia się w niej pluskali nawet jak was tam nie będzie. Przyznam, że niezbyt podoba mi się taka perspektywa. Proponuję byście zrezygnowali z tej kąpieli płacą połowę ceny a na wieczór jak chcecie zamówić możecie zwyczajnie kolejną. Za zwyczajną cenę. No albo zostaje jak jest ale płacicie za te kilka godzin gdy nikt nie będzie korzystał z łazienki. - Lou przedstawił jak widzi sprawę z kąpielą i baliami. Podobnie praktykowano i w eskortach karawan choćby gdzie jeśli płacono eskorcie to płacono tyle samo nawet jeśli kurs był spokojny, nie użyli broni ani razu i mogli się wydawać zbędni. Właścicielowi lokalu widocznie zależało na uregulowaniu tej sprawy bo skoncentrował się na niej resztę spychając na dalszy plan.
- Ach czyli rozumiem, że jest tylko jedna balia? - Vex zamyśliła się i spojrzała za siebie na siedzących przy stole Pazura, Angie i Rogera. - Czyli wieczorem gdybyśmy chcieli skorzystać z dwóch kąpieli, trzeba by odczekać tą godzinę, zanim ją ponownie napełnicie?
- Jest jedna balia i jedna wanna. Napełniliśmy i ogrzewanym wodę dla obydwu. I obydwie będą zajęte do wieczora aż z nich nie skorzystacie. Czyli nikt z nich nie skorzysta do wieczora. Czyli mam czystą stratę. Dlatego jak mówię myślę, że odpowiednim kompromisem jest albo zapłata połowy ceny i rezygnacja z obecnej kąpieli albo dopłata za te godziny przez jakie łazienka z wodą i baliami będą na was czekać. - Lou cierpliwie wyjaśniał jak widzi sprawę z tymi kąpielami i baliami. - Jeżeli wieczorem wynajmiecie jedną kąpiel to tak, musicie czekać zanim jedna się nie skończy a nie przygotujemy następnej. No ale możecie też wynająć obydwie. Kosztowo to to samo, różnica w czasie ze względu na przygotowanie i samą kąpiel. - barman odpowiedział na pytanie Vex i czekał na to co odpowie i zdecyduje.
Vex powstrzymała westchnienie. Najchętniej po prostu skorzystałaby teraz z tej ciepłej wody, ale trzeba było sprawdzić co ze Spikiem. No i obiecała, że pomoże… Czemu ta ekipa musi się ładować w tyle kłopotów!
- Z jednej na pewno zrezygnujemy, ale spytam, bo część ekipy zostaje i może ktoś skorzysta. Zaraz wracam. - Vex odepchnęła i zerknęła na podchodzącego najemnika
- Chyba będziemy musieli zrezygnować z kąpieli i za to zapłacić… ale może chciałbyś choć z jednej teraz skorzystać?
- Teraz? - Pazur zatrzymał się ze dwa kroki przed barem gdzie złapała go kurierka. - Chętnie. Ale jak ty jedziesz z Angie i resztą a ja zostaje to chyba nie damy rady. Trudno na wieczór się jakoś ustawimy jak będzie po wszystkim, po tym całym ganianiu i jeżdżeniu. - powiedział Sam po chwili zastanowienia. Pocałował krótko dziewczynę z Det w usta. - Zapłacimy za to co teraz nam przygotowali ale zamówimy na wieczór. - podsumował ciemny blondyn jakie widzi wyjście z tej sytuacji.
- Wieczorem mógłbyś zostać moim łaziebnym. - Vex mrugnęła do najemnika uśmiechając się szeroko. - Ale zostawiam to tobie. Niestety będziemy i tak musieli zapłacić pół ceny. - Motocyklistka zerknęła na stojącego przy barze Lou, jakby przypominając sobie wszystkie informacje. Tyle szpeju… a tak naprawdę powinni jechać dalej. Mogliby przekimać w autobusie, znaleźć jakąś rozsądna przeprawę. No i teraz ich stadko chyba się powiększało, przynajmniej do Pendleton. Vex na chwilę spochmurniała. A potem powinna podjąć decyzję co dalej. Bo jeśli “doktur” z rodzinką sie przyłącza to podstawowe założenia się zmieniają. Przeniosła wzrok z powrotem na najemnika jednak nie próbowała się uśmiechnąć. - Wychodzi na to, że narobiłam ci niewielki cyrk, starając się co nieco wyjaśnić Angie. Pani doktor wyglądała jakby zamierzała zrobić ci wykład gdy tylko ruszymy.
Pazur lekko się skrzywił i machnął ręką. Nie wyglądał na specjalnie zmartwionego czy przejętego perspektywą o jakiej mówiła motocyklistka. - Nie przejmuj się. Z Lou to normalne, że chce kasę za usługę jak już część zrobili dla nas. To w porządku. Poza tym jak tu zostajemy na noc a mamy jeszcze jechać dziś czy jutro nad tą rzekę to lepiej nie robić sobie tutaj problemów. - wyjaśnił zerkając nad ramieniem byłej gangerki w stronę starszego łysiejącego barmana. - Wydaje się w porządku. - powiedział oceniając to co widział i dotąd dowiedzieli się o tym człowieku. - A Izzy. Ma własne dziecko. Może powie czy podpowie coś jak postępować z Angie. Prosiłem ją o to. Ale jak zacznie się wymądrzać i mędrkować na każdym kroku no to cóż… - chwilę zamilkł i wyglądało, że rozważa taki wariant pod ciemno blond włosami. - Wtedy będę nad tym myślał. Teraz nie ma co martwić się na zapas. - Sam nie wydawał się nadal przejęty taką perspektywą. - Dobra, słuchaj, ja muszę pogadać z Marią. Spróbuję ją przekonać by zgodziła się związać tych dwóch pobitych na górze. Na wszelki wypadek. - najemnik wskazał głową na Latynoskę rozmawiającą z jakimiś mężczyznami.
Vex zaśmiała się cicho i spojrzała na Sama już z uśmiechem. Dobrze, że chociaż jedna osoba podchodziła do tego wszystkiego z dystansem.
- Jak dla mnie to ona wymądrza się i mędrkuje na każdym kroku od samego początku. Ale chyba taki typ. U nas mówiliśmy o takich, ludzie z literkami przed nazwiskiem. - Motocyklistka wyszczerzyła się na samo wspomnienie. - Wobec tego zostawiam ci Lou, Marię i panią doktor, a sama chyba załaduję się do tej czarnej trumny. - Vex stanęła na palcach i pocałowała najemnika. - Nie podrywaj ich za bardzo, dobrze?
- Pożyjemy, zobaczymy. - odparł z uśmiechem najemnik i odszedł w stronę baru. Vex widziała jak doszedł do grupki rozmawiającej Latynoski i zaczął z nimi rozmawiać. Ona sama zaś miała przed sobą resztę lokalu w tym stół przy jakim niedawno jedli, pili i rozmawiali. Obecnie siedział przy nim tylko Roger. A właściwie dalej nie było wiadomo czy ich zawiezie czy nie. Z drugiego końca sali głównej nadchodził zaś pan O’Neal. Tym razem miał na plecy zarzucony mały plecak a na ramieniu jakiś karabin. Szedł w stronę tego samego stołu pewnie by poczekać na resztę ekipy która miała udać się na drugą stronę osady.
Vex podeszła do stolika przy którym niedawno rozmawiali. Idąc cały czas zerkała w stronę Pazura ciekawa jak przebiegają rozmowy. Dopiero stając przy stoliku uśmiechnęła się do obu mężczyzn.
- To co ruszamy? - Rozejrzała się po sali. - Gdzie właściwie jest Angie?
- Angie się u nas przebiera. Ale chyba zaraz dołączy. Ale właśnie. Jedziemy? - Robert w kapturze oparł się o blat stołu i dla wygody postawił buta na ławie podpierając się nim. Wskazał kciukiem na schody z jakich właśnie wyszedł a które prowadziły do pokoi na piętrze. Na koniec zwrócił się twarzą i pytaniem do siedzącego khainity. Też widocznie nie był pewny jak w końcu wyszło z tym transportem.
- Tak. Ćma mówi, że tam mogą być kolejni wybrańcy Khaina. Mam nadzieję, że będą. - khainita skinął pomalowaną we wzór ludzkiej czaszki głową odpowiadając jak najbardziej poważnie. Mężczyzna w kapturze skinął głową chociaż po minie dało się poznać, że raczej nie podziela nadziei kierowcy czarnej maszyny.
Vex chwilę patrzyła na męża Izzy i nagle uderzyło ją, że zaczyna się przyzwyczajać do pokręconego gadania kostuszka. Niech to się szybko skończy, bo jeszcze jej odwali. Przeniosła wzrok na Rogera.
- A dasz radę prowadzić z tymi plecami? Jakby co mogłabym przejąć pałeczkę w jedną stronę, a ty byś odpoczął przed ewentualną walką.
- Drobiazg. - Roger machnął ręką nadal nie zdejmując z twarzy maski znudzonej obojętności. Robert też rzucił okiem na jego plecy a choć rany były już przemyte i poplastrowane przez jego żonę rzucały się w oczy. Bo tam gdzie wacik lekarki przemył rany pojawiała się plama świecącej nagością skóry mężczyzny przez co wyglądał jakby był w poklajstrowane plastrami plamki na białym tle coraz bardziej rozmywającej się farby.
- A w ogóle wiecie jak wygląda ta Rice? - zapytał Robert zerkając trochę na Rogera a trochę na Vex.
- Tak i jakby nie było jej u Brandonów widziałam gdzie mieszka, więc będziemy mogli i tam sprawdzić. - Motocyklistka zamyśliła się, zastawiając się jak szli z ojcem Jane. - Powinnam odtworzyć trasę, to nie było daleko.
- O. To dobrze. Łatwiej kogoś szukać jak jest ktoś kto wie jak ten ktoś wygląda. - uśmiechnął się Robert. Oparł się wygodniej o blat stołu i zerknął na schody na piętro. Ale Angie nadal nie było na nich widać. - A w ogóle to skąd jesteś? - zapytał wracając spojrzeniem do motocyklistki. Przerwał bo na schodach pojawił się ruch i wróciła blondynka z brunetką. Z czego blondynka była w sukience. Do stołu wracał też Sam ale zatrzymał się widząc powracającą dwójkę i wydawał się być dość zdziwiony sądząc po minie.
- Z Det. - Vex odpowiedziała cicho, nim radosna gromadka do nich podeszła. Pani doktor chyba naprawdę potrafiła sobie poradzić z blond chaosem. W sumie to się cieszyła. Samowi będzie lżej. |