Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-12-2017, 13:44   #15
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
- Hej, Hildi, napij się no jeszcze tej pysznej brandy! - zawołał wesoło Willie, szybko podstawiając swojemu przyjacielowi szklankę z trunkiem pod nos.
Wilibald może i był lekkoduchem, który to bardzo niepoważnie traktował otaczającą go rzeczywistość, ale mimo to był bardzo sprytny i przebiegły. Dobrze wiedział, że jego najlepszy przyjaciel zaraz zacznie protestować, kiedy dotrze do niego to, w co wplątywał go Goodbody.
Zresztą, nie był to pierwszy raz. To Willie był od zawsze tym bardziej łobuziackim hobbitem, który wplątywał w różne perypetie swojego stonowanego, spokojnego przyjaciela.
Willie wierzył zresztą, że tym sposobem znowu uda mu się odzyskać jego dawnego druha, pełnego życia i chęci do płatania figli sąsiadom. Wierzył, że upijając Hildiego praktycznie do nieprzytomności, zgłaszając jego i swoją kandydaturę, a także podpisując się w swoim i jego imieniu na dokumencie od dużego czarodzieja, napełni tak żądzą przygody smutasa Grubba.

- Panie czarodzieju, pozwoli pan, że podpiszę tutaj w swoim imieniu, ale także mojego najlepszego druha, którego wszak jestem pełnomocnikiem w sprawach wszelakich - skłamał Willie, podpisując dokumenty. - Zresztą, głuptas Hildibrand Grubb nigdy nie nauczył się pisać!
Rzucił kątem oka na Hildiego, by upewnić się, że ten nie idzie w jego kierunku z żądzą mordu w oczach.
- No, to załatwione! Już nie mogę doczekać się przygody! - zawołał radośnie, upił spory łyk brandy i zakasłał raz czy dwa.
Wcale a wcale nie przejmował się tym, czym przejmowali się zapewne pozostali hobbici. Niebezpieczeństwo? Pułapki? Pogrzeby? Nijak to się miało do wspaniałości wspólnej dalekiej podróży i możliwości zaimponowania Maddie, do której to już nawet nie skrycie się uśmiechał i zagadywał.

~ * ~

Kontaktu z Hildim Willie unikał aż do czasu zaplanowanego startu wycieczki. Ale się musiał ten Grubb wściec następnego ranka, kiedy dotarło do niego w końcu to, co się stało! Willie natomiast był na tyle rozsądny, by nie wchodzić mu przez ten czas w paradę i dać się oswoić z tym, że jego nazwisko widniało na papierze i nie było już odwrotu.
Sam Goodbody zaś był z każdym dniem coraz bardziej podniecony nadchodzącą przygodą. Niepodobne to do hobbitów było, więc bardzo dziwił zarówno swoją rodzinę, jak i sąsiadów i wszystkich pozostałych hobbitów zamieszkujących Shire. Dziwili się, ale też nie do końca tak bardzo, jak na decyzję pozostałej trójki, która miała towarzyszyć czarodziejowi i Williemu w podróży. Goodbody zawsze był bowiem niezrównoważony, zbyt lekko podchodził do życia i w ogóle nic dobrego z niego nie mogło wyrosnąć. Ciągle flirtował, ciągle skakał z kwiatka na kwiatek, więc może to i dobrze, że młode hobbitki w końcu nie będą miały za kim się oglądać, bo największego lowelasa w Shire zabraknie? Tak przynajmniej myśleli ojcowie tych hobbitek. Dziewczęta za to spoglądały na Williego z jeszcze bardziej maślanymi oczami, a jemu to wcale nie przeszkadzało.

- Maddie - powiedział, podchodząc do najpiękniejszej hobbitki, jaką w życiu widział. Złapał ją za obie dłonie i przycisnął do piersi. Było to tego dnia, kiedy żegnali się z Isengarem i mieli już wyruszyć w drogę z czarodziejem Alatarem. - Być może nie wrócę - powiedział niskim, głębokim głosem i westchnął teatralnie. - Kto wie, jakie niebezpieczeństwa na nas tam czyhają. Dlatego nie wybaczyłbym sobie, gdybym przed wyruszeniem w drogę nie zrobił tego, co zamierzam właśnie uczynić.
Chwycił ją szybko w talii jedną ręką, drugą delikatnie objął jej kark i przysunął do siebie, składając bardzo romantyczny i widowiskowy pocałunek na jej słodkich usteczkach.
- Żegnaj, Maddie! Obyśmy się jeszcze zobaczyli! - powiedział i pocałował ją po raz drugi, po czym odszedł w stronę swojej kompanii z szerokim zawadiackim uśmiechem na twarzy.

~ * ~

- Ho, ho! Madoc, od razu byś kamieniami ciskał w biednego świniaka - zawołał Willie w reakcji na sugestie swojego kolegi. - Ale pierwsza twoja myśl brzmi całkiem nieźle! Ma ktoś z was linę? Można byłoby zawiązać ją w taki zmyślny supeł i zarzucić na prosiaka, coby się zatrzymał - zaproponował, choć sam liny nie miał. Zaśmiał się za to pod nosem i rzucił znaczące spojrzenie na Hildiego. To właśnie z nim, za młodego hobbita, złapali na takie lasso starego Fildegarda, na którego zaczaili się w krzakach przy karczmie. Oni mieli kupę śmiechu, stary hobbit zaś wpadł w taki szał, że ganiał ich aż do zmroku.
 
Pan Elf jest offline