Zając prawie nic nie słyszał
(w końcu darł się popisowo),
zmęczon wrzaskiem ledwie dyszał,
trochę szlochał też nerwowo…
bał się patrzeć w stronę wroga
na ratunek wciąż czekając
„Lis mnie pożre!” „Boli noga…”-
jęczał mały, głupi zając
Kiedy ochrypł nieco z krzyku
zerknął w krzaki raz, nieśmiało…
Nie znał lisich on nawyków -
chyba mu się wydawało…
Rudy pyszczek coś powiedział,
czy zajączek chciał to słyszeć?
Chwilę jeszcze cicho siedział,
wtem z radości zaczął dyszeć…
„Nie chcesz zjeść mnie na śniadanie?
To nie w lisim jest zwyczaju…
Mnie to boli niesłychanie” -
szepnął łapkę wyciągając.
Mały, biedny, wystraszony,
głupi by się z życiem zmierzyć;
tak swym losem przerażony,
że lisowi chciał uwierzyć.