Powoli zbliżała się noc.
Detlefowi niezbyt się marzył nocleg w ciemnym lesie, ale i spędzenie nocy w gospodarstwie opanowanym przez zmutowane zwierzaki nie było czymś, co zaliczyłby do znajdujących się na czele największych pragnień.
Być może, gdyby wybić w pień wszystko, co żyje, dałoby się znaleźć jakieś w miarę bezpieczne miejsce - raczej nie w cuchnącej przeokropnie chacie, ale na przykład w którymś z gospodarskich zabudowań. Lub, przy ognisku, na środku podwórka.
No ale najpierw trzeba było poczekać na relację tych, co poszli porozmawiać z gospodarzem, a potem wspólnie podjąć decyzję.