Przez chwilę Cyganka bała się, że Michaił jednak nie zrozumiał.
Gdy wsiadł na konia poczuła już niemal smak porażki w ustach, zalewający ją goryczą. A potem nagle w serce wlała się jej nadzieja, która zastąpiła na chwilę oddech wyrwany z płuc mocnym chwytem i poderwaniem na konia.
Przy słowach, które wypowiedział odsunęła się nieco od ciepłej, mocarnej sylwetki by spojrzeć z zaskoczeniem w twarz Rusina. Tym razem to on ją zaszachował i sprawił, ze poczuła iskierki strachu. Spojrzała odruchowo za Simonicą i Tiborem lecz słowom woja przeczyła pewność jaką trzymał ją blisko. Gdy wojownik kłaniał się niczym wielkoświatowy rycerz, Kamil zmarszczyła brwi całkowicie skołowana. Zupełnie nie wiedziała jak zrozumieć zachowanie mężczyzny i przeciwstawne sygnały.
Już wkrótce myśli te wyparowały jej z głowy, bo usłyszała szept przyjaciółki.
Michal gestem przywołała Simonicę i zamigotała do niego.
Krótki urywany gest – ‘Nie’.
Kolejny pokazujący Jofrankę i sen i koniec. Dłonie Kamil tańczyły dalej pokazujac znaki podobne lecz kończące szybkim tańcem palców jakby dym lub wiatr przeplatających.
„Jeśli ona umrze i Ty umrzesz, rozwiejesz się”...
W duchu zanosiła modły do Pana by dodał Jofrance sił, bo nie mogła ryzykować życia wszystkich w taborze. Wybór był niemożliwy...
Po raz wtóry tego wieczora sięgnęła po lampę by omieść wozy światłem Pana.