San:
Wydałeś całą forsę, ale uzbroiłeś się w całkiem spore kawałki mięsa. Niczym chodząca reklama rzeźnika wkroczyłeś do urzędu razem z Melisandrą. Na recepcji wciąż siedziała ta sama ruda, która kompletnie odmawiała pomocy. Widząc was, a i spory ładunek mięsa powiedziała do siebie:
- Ja pierdolę. - po czym głośniej do was - No przecież mówiłam, że dziś archiwum nieczynne. - chwilę po staliście, a kobieta już zaczęła was wyganiać, gdy z korytarza obok przyszedł niezwykle mocno owłosiony mężczyzna. Był człowiekiem, ale równocześnie sierść na jego twarzy sugerowała, że coś z nim jest nie tak. Wilkołaki nie są popularne w większości części Imperium Lunakry, ale z drugiej strony nie są wyrzucane ze społeczności jak już się pojawiają (łatwiej ich mieć wtedy na oku), niektóre nawet osiągają jakieś stanowiska jak ten tutaj... najwyraźnie.
- Czy to jest udziec barani? - zapytał najpierw, a potem zauważył Melisandrę i przywitał się z nią. Oto Wilkosław. San natychmiast zapytał go o archiwum, ale ten potwierdził wersję recepcjonistki (po tym jak na nią spojrzał), że niestety nie da rady, bo nieczynne archiwum i może jutro będzie czynne. Widać jednak było, że zależy mu na mięsie, więc może wam poświęcić trochę czasu w swoim biurze jeżeli San coś innego od niego chce. Reszta:
- Jestem Terhax! - krzyknął i idąc za przykładem Haxtesa napiął mięśnie do tego stopnia, że rozerwała się na strzępy koszula, którą miał na sobie. Przez moment Terhax i Haxtes stali od siebie kilka metrów i napinali mięśnie w różnych pozycjach. W pewnym momencie Terhax odezwał się patrząc w oczy Haxtesowi (ale słów nie kierował do niego):
- Więc co tam w książce napisali, że ile niby wiszę? - niektórzy drwale również z czujnością czekali na informacje na temat podatków. Nie wyglądali agresywnie, ale i przestali być obojętni wobec całej tej sytuacji. Antix:
Tamten goblin pokiwał ci głową, żebyś odeszła w stronę Boguszyc. Ustami powiedział "Spotkajmy się". I sam ruszył również w tamtym kierunku opuszczając całą scenę jaką zrobili Terhax i Haxtes. |