Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2018, 09:38   #42
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Towarzystwa postanowił jej dotrzymać William, który również schodził z parkietu. Fular miał już poluzowany, a czoło zroszone potem. Chyba tańczył cały wieczór.
- Cieszę się, że do nas wróciłaś szwagierko - powitał ją i w jego słowach nie było chyba uszczypliwych zamiarów. - Wszyscy kawalerowie usychali z tęsknoty.
- Szkoda, że nie uschli. -
Powiedziała pod nosem Alicja, jednak na tyle cicho, by szwagier jej nie usłyszał.
- A ty, drogi Williamie, czyżbyś nie dotrzymywał kroku Liz? - zapytała, by odwrócić od siebie uwagę.
- Nawet nie próbuję - pokręcił głową. - Dzisiaj mam okazję zerwać się ze smyczy. Nie wypada całego wieczoru przetańczyć z jedną partnerką, nawet jeśli jest twoją żoną.
- Ach tak. -
Skomentowała to wyznanie Alicja, nie bardzo wiedząc, co powinna powiedzieć. Ona najchętniej by się zerwała, ale stąd... w ogóle. Nie chciała jednak bardziej podpadać siostrze.
- Radziłbym chwilę odpocząć - pan Bourke chyba nie dostrzegał, że rozmowa się nie klei. - Na pewno będziesz jeszcze mieć kilka ofert.
- Taak. Dziękuję.
- Odparła Alicja. - To może... pójdę się napić czegoś.
- Oczywiście, nie krępuj się -
odpowiedział. Stół, przy którym na początku przyjęcia jadła zupę był wolny i sprzątnięty. Niemniej po sali krzątała się służba, na wypadek gdyby któryś z gości chciał jeszcze coś przekąsić bądź wypić.

Alicja ruszyła tropem jednego z kelnerów, a gdy ten przystanął, nieśmiało sięgnęła po jeden z kieliszków na tacy, jakby bojąc się, że zaraz ktoś da jej “po łapach”. Było jednak wprost przeciwnie. Służący pochylił się, by Alicji łatwiej było wybrać kieliszek, wypełniony czerwonym trunkiem. Nikt nie zwracał na to uwagi.
Podziękowała za obsługę lekkim skinieniem głowy i oddaliła się pod najbliższą ścianę, by tam cieszyć zdobyczą i spróbować wina, które dotychczas tylko piła podczas największych świąt jak Wielkanoc czy Święta Bożego Narodzenia. I to w ilościach doprawdy znikomych. Było dość kwaśne i szczypało w język, ale i tak miało wspaniały posmak zakazanego owocu. Dziewczyna zauważyła też, że trzymany kieliszek odganiał adoratorów. Choć mężczyźni, młodsi i starsi, spoglądali w jej kierunku, to żaden nie chciał przeszkadzać w konsumpcji. To sprawiło, że Alicja miała ochotę od razu sięgnąć po kolejny kieliszek i jeszcze następny... lecz zdrowy rozsądek ją powstrzymywał. Sączyła jednak wino powoli, jakby delektując się każdym łyczkiem i bez zainteresowania obserwując tańczące pary.

Niestety, wraz z mijającym czasem robiło się to coraz bardziej i bardziej nudne. No i zawsze znajdzie się taki, który nie przejmuje się konwenansami. Do młodej dziewczyny podszedł siwiejący już lekko, brodaty mężczyzna.
- Moja godność Alister Bancraft - przedstawił się. - Czy sprawiłaby panna przyjemność starszemu mężczyźnie i zatańczyła z nim?
Ponieważ starszy człowiek wydawal się niegroźny, a z kimś zatańczyć musiała, Alicja skinęła twierdząco głową.
- Dobrze. - Powiedziała, odkładając kieliszek na parapet.
Okazał się zaskakująco dobrym tancerzem i to nie tylko jak na swój wiek. Był znacznie mniej sztywny niż McIvory i odznaczał się godną podziwu lekkością kroku. Alicja musiała tylko uważać, by za bardzo się do niego nie przybliżać, bo kłuł swoim zarostem.
Nie miała zresztą na to szczególnej ochoty, a że i nie rozpraszała się rozmową, taniec wychodził jej również całkiem nieźle. W efekcie był to jej najlepszy występ wieczoru, Bancraft nie silił się bowiem na czczą gadkę, ani na puste komplementy. Dopiero gdy się zatrzymali, skłonił się i pochwalił.
- Bardzo ładnie panna tańczy. Trochę praktyki i zawojowałaby panna liczne bale.
- Dziękuję. Pan, jak sądzę, ma już wiele takich wojaży za sobą
- rzekła i szybko dodała - Patrząc na to, jak pan tańczy.
- To prawda. Taniec jest jedną z moich pasji, a w moim wieku nie ma się już co ukrywać z takimi rzeczami. Ile jeszcze będę miał okazji potańczyć, nim kolana odmówią posłuszeństwa?
- Na ten czas wydaje się, że to tego jeszcze daleko. -
Odpowiedziała uprzejmie dziewczyna, w duchu ciesząc się, że zaraz zejdzie z parkietu.

Przyjęcie chyliło się ku końcowi. Panna Liddell dała się namówić jeszcze na jeden taniec ze swoim rówieśnikiem. Wypełniony był on pustymi komplementami, które bardziej dziewczynę nużyły niż jej schlebiały. Była to taktyka, którą McIvory wykorzystał przy pierwszym spotkaniu i tutaj pewnie też by uśpiła Alicję, gdyby nie ciągły ruch. Ostatnie dwa tańce wieczoru były tradycyjnie przeznaczone dla małżeństw i narzeczonych, nikt nie zaryzykował zatem takiego nietaktu, by zapraszać pannę Liddell. Za to Elisabeth przetańczyła z mężem oba.
Państwo Bourke dołączyli do Alicji zdyszani i zmęczeni, ale także wyraźnie zadowoleni.
- Mam nadzieję, że nie było aż tak źle, siostrzyczko? - spytała Lizzie, gdy zmierzały już w kierunku powozu.
- Owszem. - Powiedziała Alicja, choć opini siostry nie podzielała w tym względzie. Nie mogła już doczekać się powrotu do domu i swoich książek.
- Było aż tak źle? - podłapał jak zwykle skoro do żartów William.
- Nie było źle. - Odparła nieco naburmuszona tym żartowaniem Alicja.
- Miło mi to słyszeć - nie drażnił się już z nią dłużej.

W powozie, pan i pani Bourke rozmawiali o spotkanych na przyjęciu znajomych i od czasu do czasu ciągnęli też za język Alicję, choć nie aż tak by ją tym męczyć. Kiedy jednak dojechali do posiadłości Liddellów, dziewczyna i tak była senna. Godzina była już późna, a ona nie nawykła do takiej formy spędzania czasu.
- Dobrej nocy szwagierko - William ucałował ją w policzek. - Daj nam znać, gdy znowu nabierzesz ochoty na tańce.
- Nie liczyłabym na to, Will. Po prostu kiedyś będziemy znowu musieli ją zaciągnąć
- Lizzie przytuliła siostrę na pożegnanie.
Alicja oddała przytulasa siostrze a potem podała dłoń szwagrowi na pożegnanie.
- W każdym razie dziękuję, że chciało wam się ze mną męczyć. Doceniam.
- Zawsze siostrzyczko -
zapewniła Lizzie.
Blondynka uśmiechnęła się tym razem przyjaźnie, by opuścić ostatecznie powóz i wrócić do swojej szarej rzeczywistości... choć czy na pewno była ona szara?
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline