Hehe, myślę sobie, wiedział do kogo się przyczepić... Tymczasem obieram azymut na świątynię, jako że tam udzielą mi najbardziej wyczerpujących i fachowych wyjaśniń na temat losu chaośnego ścierwa oraz jego genezy w tych stronach... - Hej drużyno! Hajże ku świątynnemu przybytkowi... Tamże zasięgniemy języka i drodze przyszłej się ukłonimy...!
A nie słysząc sprzeciwów dojeżdżam do świątyni. Jak mniemam dobrego bóstwa. Tamże pukam do drzwi zakrystii (?) i ze świątobliwymi ojcami rozmowy się domagam. Kiedy już który pofatyguje swoje prowincjonalne siedzenie ku mnie zagaduję go uprzejmie acz stanowczo i chyrze o ów zezwłok, któren to ostatnimi czasy miał czelność przywlec swe spaczone cielsko w tę okolicę... |