Waightstillowi zdawało się, że znajduje się w beznadziejnej sytuacji. Trzonek już zaczynał palić. Samo wspomnienie, do czego jego broń jest zdolna, skłoniło bartnika, by dłużej nie zwlekać z umieszczeniem halabardy w otworze. Już ruszał, gdy wtem ziemia usunęła mu się spod nóg i runął ze skały. Upadek nie należał do przyjemnych, ale wreszcie uwolnił się od halabardy!
Waightstill kiwnął głową Marwaldowi pół na znak, że nie chowa urazy, a pół - że mu dziękuje. Wstał i w pośpiechu wycofał się w kierunku Konrada i reszty - ta czarna chmura wyglądała niepokojąco. A on był w tej chwili pozbawiony broni. |