Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2018, 00:23   #9
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację


Korytarz szerokości dwóch kroków okazał się być najsłabiej oświetloną częścią restauracji Moose's Horn. Jedyne dwa źródła umieszczone po obu stronach drzwi na jego końcu emanowały słabym, przytłumionym blaskiem.

Rozświetlona kobieta ze strachem w oczach obserwowała Felicię zbliżającą się do cienia, a im bliżej się znajdowała, tym bardziej przypominał on panikę. Nagle skoczyła ku dziewczynie. Chude palce wbiły się mocno w jej ramię, lecz nacisk szybko zmalał i ostatecznie zniknął.

- Uważaj, dziecko. Tylko nie zrób sobie krzywdy. Pożyczę ci latarkę.

Szybkim ruchem rewolwerowca wydobyła z torby niewielką latarkę i wcisnęła ją w dłoń Felicii.
Droga do toalet definitywnie nie była aż tak ciemna, by wymagała użycia dodatkowego oświetlenia. Panował na niej półmrok, lecz ludzki wzrok z łatwością był w stanie się przez niego przebić, a do zakrętu na końcu mogło być nie więcej niż pięć metrów.

Kobieta odsunęła się, choć nie przestała obserwować.

Langsford spojrzała na przedmiot zadziwiająco ciążący w jej dłoni odkryła, iż nie leży tam babcina latarka do podglądania ciasta w oświetlonym piekarniku. Jeszcze niedawno takiego sprzętu, jaki miała w dłoni używali SEALsi i niewykluczone, że używali nadal. Nie miała zaktualizowała przypadkowo znalezionej informacji, bo nie interesowała się aż tak militariami.

Metalowa obudowa czyniła ją zdatną nie tylko do oświetlania, ale również do samoobrony. Wodoodporna. Akumulatorowa. Dynamiczna zmiana ogniskowej z niemal laserowego snopu do słabego, rozproszonego blasku.

Weszła śmiało w cień. W końcu co złego może się stać?


Starszy jegomość siedział w milczeniu. Choć Alex nie przyglądała mu się szczególnie mocno, dostrzegła w nim sprzeczności. Kawa oraz serwetka leżały przed nim w niemal pedantycznym porządku, choć wymięty strój wołał o pomstę do nieba. To sprawiało, iż ciężko było zakwalifikować go jako pedanta.

Natomiast zgarbiona kobieta, która przed chwilą wykazała się zaskakującą, choć nie nadzwyczajną prędkością bała się czegoś. Greanleaf widziała to tak wyraźnie, iż olbrzymi neonowy napis nie byłby w stanie przekazać tego jaśniej.

- Jak to było?

- Ona jest pedałem...!

- Co ty pieprzysz? Nikt normalny nie napisałby czegoś takiego, a już na pewno nie ja. Idź włączyć kokoska.

- Sam sobie włącz.

- Ty to robisz lepiej.

- Ale ty jesteś bliżej.

- O dwa kroki!

- Ale bliżej!

Dwaj mężczyźni w rogu pomieszczenia rozmawiali ze sobą tak, jakby siedzieli nie naprzeciwko siebie, a po przeciwnych stronach restauracji. Musieli znać się od lat.

Podeszła do nich Dawn niosąc w jednej dłoni szklaną, odkapslowaną butelkę coli oraz kubek parującej, czarnej kawy. Postawiła je na blacie z szerokim uśmiechem tylko lekko przywodzącym na myśl osobę delikatnie niepełnosprawną intelektualnie.
- Mam nadzieję, że będzie smakowało - z tymi słowami ponownie odeszła za ladę.

Towarzysz Alex spoglądał jednak w kierunku korytarza wiodącego do toalet. Zaledwie kilka chwil po wejściu jasnowłosej między cienie dostrzegł ruch czegoś ciemnego. Kątem oka. A przynajmniej tak mu się wydawało. Zaledwie przed dwoma sekundami Richard był tego całkiem pewien, lecz obecnie, kiedy patrzył w tamto miejsce, niczego niezwykłego nie dostrzegał. Choć w zasadzie z odległości, na jaką musiał sięgnąć wzrokiem oraz kontrastu jaki występował ogólnie niewiele widział. Był jednak przekonany, iż nic się nie porusza. Odwrócił spojrzenie...


Drzwi na końcu były zamknięte. Jeśli tubylcy nie zamykali toalet na klucz, to pomieszczenie za nimi nie było tym, czego Felicia szukała. Korytarz prowadził w lewo i prawo, gdzie w półmroku dostrzegła niewyraźną karteczkę ludzika na drzwiach. Właśnie w tamtym kierunku się udała, położyła dłoń na klamce...

Odwróciła się gwałtownie. Miała przed sobą pustą przestrzeń, choć była niemal przekonana, iż coś poruszyło się za jej plecami. Z wolna obróciła się ponownie. Ręka spoczywała na klamce drzwi oznaczonych ludzikiem w sukience. Może jednak ciemności były głębsze niż się początkowo wydawało?

Po przeciwnej stronie było to, czego szukała. Niewielkie pomieszczenie z pojedynczą, mrugającą pod sufitem żarówką oraz dwoma kabinami zasłaniającymi częściowo jedną ze ścian pokrytych do połowy wysokości mdłozielonymi kafelkami. Po przeciwnej stronie wystawały trzy pisuary.

Postąpiła krok do przodu, przestępując przez próg.

Nagle coś pojawiło się tuż obok! Dopiero sekundę później zorientowała się, że mężczyzna stał przed starą, ciężką umywalką. W bezruchu. Z palcami zaciśniętymi na jednym z kurków. Nawet nie mrugał, po prostu zastygł wpatrując się w lustro.


... i ponownie dostrzegł poruszenie. Odwrócił szybko głowę. Tym razem dostrzegł jakąś postać.




Mężczyzna był dość wysoki i wyglądał na krzepkiego pomimo upływy lat. Siwa broda w przeciwieństwie do włosów nieśmiało pobrzmiewających jeszcze dawną barwą nie miała ani śladu brązu.
Flanelową koszulę w granatową kratę wpuścił w przybrudzone jeansy z szerokim paskiem.

Bez słowa usiadł przy ich stoliku, zaś Richard dostrzegł obrączkę na jego palcu.

- Cześć, młodzieży. Frank Cross. Przybyliście pewnie po klucze.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline