Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2018, 09:24   #244
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Zostać bezimiennym bohaterem - to raczej nie było marzenie Kaspara. Bezimiennym nie w znaczeniu lokatora grobowca ku czci nieznanego z imienia herosa, co ocalił całe miasto (chociaż to też nie była miła perspektywa). Gdy więc przyszło do rozważań na temat tego, jak owo miasteczko ocalić, Kaspar nie bardzo miał ochotę na opróżnienie sakiewki i wydanie (co i tak nie gwarantowało sukcesu) kwoty, jaką przeciętny chłop musiałby pracować kilka lat. Kilka koron by odżałował, ale nie tyle. Jaka była szansa, że chociaż część złota wróci do ofiarodawców? Kaspar był pewien, że niewielka, bo nawet jeśli wyznaczono nagrodę za powstrzymanie zarazy, to ledwo ona ustanie, to od razu znajdzie się wielu takich, co sobie przypiszą zasługi. A jak udowodnić prawdziwość swych słów, nie pokazując równocześnie źródła zarazy?
Oczywiście wystarczyłoby przynieść łeb olbrzyma i powiedzieć 'zabiliśmy i zaraza się skończyła', ale nie mieli pod ręką olbrzyma, więc i o jego głowę trudno było.

Pominął więc Kaspar milczeniem sprawę wyłożenia (jego zadaniem - wyrzucenia) pokaźnej kwoty i nie zasugerował, by iść do miasteczka by pożyczyć od kogoś złoto. Zapewne nie znalazłby się hojny darczyńca.
A i tak Kaspar uważał, że przy leczeniu rany najpierw należało usunąć to coś, co ranę zadało. Tak robiono przy strzałach, dlaczego więc i teraz nie warto by było tego zrobić? Smok wyglądał na takiego, co sam sobie poradzi z raną, nawet przez sen.
Przyznać jednak należało, że istniała pewna szansa, że smok się obudzi, a w takim wypadku Kaspar miał zamiar znaleźć się jak najdalej od niego. Smok może i był inteligentny, ale Kaspar nie bardzo wierzył, by zechciał okazać swą wdzięczność tym, co wyciągnęli 'drzazgę z jego cielska. Ballady różnych szarpidrutów pełne były opowieści o zwierzętach, które okazały swą wdzięczność za uwolnienie od kłopotu, ale między balladami a rzeczywistością ziała przeogromna przepaść. Im więc dalej od zwierzaka, tym lepiej.

Lina zdała się Kasparowi dużo za krótka, istniały jednak sposoby, by tę linę przedłużyć. Pasy od plecaka, od spodni... każdy sznurek, na tyle silny, by wytrzymać szarpniecie, mógł się przydać, by jak najbardziej oddalić się od smoka przed próbą usunięcia wbitej w jego ciało włóczni.
Pozostawała jeszcze kwestia przywiązania liny do włóczni, ale Kaspar był pewien, że z krasnoludem do spółki zdołają coś wymyślić.
 
Kerm jest offline