Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2018, 13:56   #140
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Studnia Starej Sowy

W czasie gdy niziołek mierzył się z pułapkami i Okiem Tori rozstawiła na ziemi swoją podręczną torbę medyka, starając się wrócić do swoich zmysłów, choć krew wciąż buzowała w jej żyłach, a wszystko przez tą starą, rozpustną i bezwstydną babę!
Co by jednak o niej nie myślała, musiała zachować choćby pozory szacunku. Wszak Zenobia była… wiekowa, a Melune… “dobrze” wychowana. Dlatego też zgrzytając zębami, rozstawiała flakoniki, ściereczki, proszki, bandaże, ziółka, maści, szpatułki i igły… i inne torturopodobne przyrządziki, ciskając złowrogie spojrzenie workowi z talkiem, który na nic się przydał.
- No dobrze Sharvi… powiedz mi dokładnie co to była za substancja. Zapach, smak, ciepłota, czy trafiła cie tylko w twarz, a te zadrapania na rękach to od czego? Boli cię głowa? Skóra? Możesz swobodnie oddychać? Jak widzisz? Śledź mój mój palec… - Znajdując się w swoim żywiole, zalała tropiciela falą pytań, by następnie dopełnić je kolejną. Gdy chłopak wiedział, że oto nastał jego koniec i przyszło mu utopić się pod spojrzeniem orzechowych tęczówek kapłanki. Gdy ta… umilkła i zabrała się do dokładnego i delikatnego oczyszczania ranek na jego przedramionach i brzuchu, które następnie posmarowała zielonkawą maścią, która nieco szczypała podrażnioną tkankę.

Shavri bardzo chciał jej odpowiedzieć, ale zgubił się już po czwartym pytaniu. Nie wiedział, czy złożyć to na karb zatrucia toksyną z pułapki, obecności cienkich metalowych igieł czy widoku nagiej Zenobi…. Joris zwraca się do niej “mateczko. Dobre sobie” - pomyślał i wziął głębszy wdech.
- Nie miało zapachu, ani temperatury. Ciężko mi coś powiedzieć o kolorze… Chyba przeźroczyste jak woda, ale gęstsze choć lżejsze od oleju. Dostałem tylko w twarz, ale część mogłem rozetrzeć na rękach. Nic mnie od tego nie boli, ale strasznie osłabłem - przyznał. Bardzo chciał się zapytać, czy to jest odwracalne, ale delikatne, fachowe działania kapłanki tchnęły w niego spokój.
Tori, biorąc ściereczkę, powoli obmywała twarz mężczyźnie, niczym matula niepokornemu brzdącowi. Wpierw z błota, później z dziwnej substancji, obejmując jego twarz w dłonie i oglądając pod każdym kątem. Pozwolił jej na to, wyciszony jej zabiegami jak kot głaskaniem. W jej pracy było tyle delikatności, lecz żadnych zbędnych ruchów, które mogły powodować ból.

Krzyk z dołu, wyrwał ją delikatnym drżeniem z pracy. Shavri drgnął także. Przez trzy uderzenia serca myśliwy mógł widzieć dziwny upór na jej śniadej buzi. Jakby chciała wskoczyć do studni, nie przejmując się ani olinowaniem, ani upadkiem. Po chwili jednak wróciła do wstrzymanej pracy, tylko od czasu do czasu spoglądając na pozostałą resztę, jakby siłą woli chciała ich zepchnąć na dno studni, by w końcu ruszyli kompanom na pomoc.
- Słyszę, że wystarczy - przyznał Shavri, źle maskując napięcie. Cofnął twarz, ale zdążył jeszcze ująć obie jej ręce w swoje i pocałować. - Dziękuję ci. - rzekł i wstał nieco chwiejnie.
Shavriego rzecz jasna martwiła podejrzana cisza dobiegająca ze studni, więc jakaś część jego ucieszyła się słysząc wrzask Trzewiczka, bo to znaczyło, że ów nadal żyje.

Przeborka tymczasem wyciągała Trzewiczka, który chybcikiem próbował już dostać się na powierzchnię. Wreszcie niziołek wygramolił się i padł przesadnie zmęczony na kępkę trawy i zaczął tłumaczyć wszystkim że rozbroił pułapkę i co widział potem.
- Sune miłosierna… Czemuś tam poszedł sam?! - zdumiał się Shavri na jego słowa. - Przecież mogłeś tam zginąć! Słyszałeś o tym, że ciekawość kota zabiła?
Niziołek zamrugał w zdziwieniu, bowiem nie znał ludzkich bajek.
- Przykro mi… - nie bardzo wiedział co ma powiedzieć, więc zaczął się nerwowo tłumaczyć - Tego miejsca dawno nikt nie odwiedzał, nie było widać niczyich śladów, a i pułapki świadczą, że ktoś nie ma czasu pilnować przejścia. - Stimy wzruszył ramionami, bo teraz był całkiem bezpieczny. -Nie wiem co to tam robiło i jak przeżyło tak długo.
Shavri westchnął zrezygnowany.
- Przydałbyś się tam na dole - zwrócił się do Trzewiczka, który pokręcił przecząco głową - Ale możesz iść ostatni. Tori, choć, pomożemy Jorisowi. Zenobio, nie musisz iść z nami, jeśli cię martwi to zejście w dół. Ale może masz jakieś smaczne mazidełko z tej okazji na miecze, coby było boleśniej dla... Oka? Czy możesz też iść po Marva? My i tak możemy schodzić tylko pojedynczo. Powiedz mu, co tu zaszło i że coś tak pilnie strzeżonego musi być cenne. I że na moje oko się zmieści w tunelu, więc zapraszamy. Zbierajcie się.
Co rzekłszy, pociągnął mocno z wodę z manierki i szybko zabrał się za uświęcenie obu swoich ostrzy szmatką, którą wyjął na chwile z kołczana, a którą nasączył onegdaj wodą święconą.

Przeborka stała przy studni niczym żywy kołowrót, słowem ani mimiką nie dając po sobie poznać, że bieżące wydarzenia cokolwiek ją obchodzą. Grupa i tak się jeszcze organizowała, a wielka barbarzynka miała wątpliwości czy w ogóle zmieści się do tunelu... nie mówiąc o tym, że na dole na pewno nie było miejsca żeby rozwinąć falangę zbrojnych - a w takim razie przodem powinien iść raczej ktoś z pancerzem i tarczą.
- Co on tam jeszcze robi? - Zapytał Stimy Przeborkę mając na myśli Jorisa. Niziołek martwił się trochę o dwie rzeczy na raz. Po pierwsze o bezpieczeństwo swoje i reszty, po drugie o to, że nie będzie mu dane obejrzeć dogłębnie komnaty czarownika jako pierwszy… aha! I było jeszcze trzecie! Co jeśli ten twór o aurze śmierci był efektem klątwy? Tej od Banshee?! Ale Stimy kojarzył jeszcze coś. Kojarzył twory magiczne, a raczej istoty przez magię przyciągane i żywiące się nią. To mogło być to, bo jak inaczej Wielkie Oko by wyżyło? Co by jadło na bogów! Cóż za straszny byłby to żywot. Bez pokarmu! Było jeszcze coś, w co jednak Stimy nie wierzył. Zamiana maga o zbyt wielkiej magicznej chuci w potwora! Ale Stimy nie wierzył w to. Już prędzej Banshee!
- Został na dole. - odpowiedziała, nie rozumiejąc, o co niziołek pyta - Przeca ktoś musiał pilnować, żeby to coś za tobą nie polazło... Ile tam jest miejsca? - spytała bez entuzjazmu, bo wspomnienie tuneli przyprawiało ją o naprawdę niemiłe sensacje - Jak kto zejdzie na dół, w ogóle się tam z Jorisem wyminie?
Trzewiczek ocknął się z zamyślenia i nadął wargi w zastanowieniu. Dał szybkiego nura by spojrzeć do studni.
-Joooris! - zakrzyknął i po chwili odchylił się by odpowiedzieć Przeborce.
- Ja się wyminąłem. Turmalina miałaby problem - Stimy zachichotał, widocznie chwilowo napięcie w nim opadło - Co tak w zasadzie robi teraz krasnoludka?
Przeborka wzruszyła ramionami.
- Pewno siedzi w karczmie i piwo chleje, śmiejąc się z nas, że musimy włazić w jakieś piekielne dziury. A do czyszczenia tunelu by się nadała jak nikt! - zaśmiała się szczerze - Co w sumie mówi mi, żeby przodem szedł ktoś, kto ma i tarczę i porządną zbroję! - podniosła głos, by i reszta grupy ją usłyszała - Ze mnie tam wiele pożytku nie będzie, ja potrzebuję przestrzeni…- Czego??? - dobiegł ich z głębi studni nieco zniecierpliowiony krzyk myśliwego. - Idziecie???
Nie żeby wątpił w dobrą wolę kompanów, ale jak teraz na to patrzył to siedział dobrych kilka sążni pod ziemią bez liny i z jakimś “Wielkim Okiem”, które o ile dobrze pamiętał miało całkiem pokaźną zębatą paszczę. I ta świadomość zaczynała go już irytować. Nad czym oni tam debatowali??? No Przeborka, może rzeczywiście za duża była na to wejście… a Shavri mógł się czuć gorzej niż się opowiadał… Marv był w Cony… A czas płynął i cokolwiek siedziało na końcu tunelu miało dużo czasu by zastawić na nich kolejną pułapkę.


 
Sayane jest offline