Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-12-2017, 14:26   #131
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Noc, obozowisko w pobliżu Studni Starej Sowy

Eleint, Śródlecie.


Zawartość kociołka została wyjedzona do czysta, ognisko wesoło trzaskało, a konie posapywały śpiąc już głęboki snem. Noc spowijała okolicę, ale grupie dowodzonej przez Marva daleko było do szykowania się na nocny odpoczynek. Sharvi streścił Przeborce i Marvowi wynik “przesłuchania” sowy.

- Słuchajcie - młodszy tropiciel z westchnieniem zaczął rozmowę nad planowaniem dalszych poczynań i dołożył do ognia. - Sprawdziłbym rano ten tunel w studni nawet po to, żeby sobie potem nie pluć w brodę. A potem ruszył dalej. Mamy ciało, ale nie mamy mordercy ani pierścienia. A miejsc na mapie wskazanych przez zacnego… nie… chwila… przez dostojnego Południowca jest jeszcze sporo. Kolegę nieboszczyka możemy zawinąć w resztki namiotu i powieźć ze sobą. Najbliżej mamy trzy miejsca w Górach Miecza, choć nie wiem, czy mamy prowiant na taką wyprawę i jakie są tam warunki - tu tropiciel zerknął najpierw na Jorisa z Riką, a potem na Marva. - I nie wszędzie pewnie da się wózkiem… Potem możemy zaprowiantować się w Phan, zostawić nieboszczyka i ruszyć jeszcze raz sprawdzić ruiny zamku i Thundertree. Następne na mapie jest zbocze Hotenow - to już rzut kamieniem od Neverwinter, gdzie też możemy wpaść jakby nas przycisnęło z zapasami albo inną potrzebą. A na końcu zostanie nam Wzgórze Beruna, bo to już za Neverwinter w kierunku Mirabaru.

Shavri zerknął na Marva:
- Zrobilibyśmy wtedy taki kanciasty łuk na mapie, ale za to bez marnowania czasu od punktu do punktu z przystankiem na zaprowiantowanie się.

Nie dodał, że przy ich stanie racji prawdopodobnie i tak będą musieli z Jorisem polować. Ale to tylko dodatkowa okazja do rozglądania się za chorymi zwierzakami. Zwłaszcza w gorącym sąsiedztwie Hotenow.

- Niezły pomysł ze sprawdzeniem innych miejsc - rzekł Marv, patrząc z uznaniem na Shavriego i przełykając przy tym zwrot “jak na ciebie”.
- Z Conyberry blisko mamy do zamku i potem do Thundertree albo do tego… wzgórza Beruna. Tam bliżej od naszej strony niż górą przez Neverwinter - Joris spojrzał na mapę, korygując nieco słowa Shavriego. - Za to Góra Hotenow jest powyżej Neverwinter; wtedy faktycznie w mieście można by kupić prowiant. W Góry Miecza lepsze dojście jest od strony Phandalin, no i moglibyśmy wtedy wypytać Rockseekerów i tamtejszych poszukiwaczy o dziwne miejsca i podejrzanych ludzi. Po sprawie z Glasstaffem i Pająkiem na pewno mają na takich typków oko.
- Osobiście chciałbym najpierw wrócić do Phandalin - kontynuował Marv. - Odwiozę ciało i rozpytam w okolicy o tego elfa. Przy okazji sprawdzę jak się miewa Bibi; pamietaj Shavri, że za nią też jesteśmy odpowiedzialni. Z odbiorem wypłaty od Tressendarów poczekam na wasz powrót. Do Wzgórza Beruna to nie zapuszczajcie się tam małą grupą. To bardzo niebezpieczne miejsce; ostatnio zbadaliśmy ledwie fragment podziemi, a była nas szóstka, z kapłanką i magiem włącznie.
Co prawda Marv niemiał wysokiego mniemania zarówno o France jak i Ogrillu, ale ich specyficzne umiejętności były przydatne w krytycznych momentach eksploracji wzgórza.

- Dlaczego… - Stimy uniósł palec wysoko, wysoko - Dlaczego mówiłeś o Górze Hotenów, co tam macie do zrobienia?

Shavri wyjaśnił niziołkowi, że miejsce na mapie do przeszukania wskazał Omar jako to, w którym był nekromanta.

- To jest też miejsce związane z chorobą zwierząt - zakończył, ale natychmiast złapał się na tym, że Trzewiczek pewnie niewiele wie o chorobie, ponad to, co usłyszał w czasie rozmowy z sową. Na wszelki wypadek naprędce wtajemniczył niziołka w sprawę, podczas gdy głos ponownie zabrał Marv.

Torikha po rozmowie z sową, trzymała się jak zwykle z boku, być może szykując się mentalnie na wywoływanie ducha, lub po prostu unikała reszty. Nie wiedziała dlaczego Joris milczał w sprawie Marduka, ale nie chciała tworzyć kolejnego pretekstu do kłótni między nimi, więc milczała jak zaklęta… “Przynajmniej do czasu” - tak sobie powtarzała, aż nie ustali z ukochanym co w tej sprawie zrobią.

Co do wypowiedzi Sharviego i jego propozycji złażenia połowy okolicy w poszukiwaniu słonecznego elfa, wzruszyła tylko ramionami i pokręciła przecząco głową. Nie została najęta do grupy poszukiwawczej z własnej woli i tej wersji chciała się trzymać. Przybyła tu z Trzewikiem i gdy załatwi on wszystkie swoje sprawy, a ona upewni się, że po raz drugi nie ściągnie na siebie klątwy z zaświatów. Wróci do miasteczka… choćby miała wracać tam z samym Marvem.

- Joris, formalnie nie zostałeś wynajęty przez imć Omara i nie musisz nam towarzyszyć, aczkolwiek przydałbyś się w roli przewodnika - kontynuował Hund, nieświadom przemyśleń kapłanki. - Okolicę znasz najlepiej z nas. Czy standardowa dniówka by cię satysfakcjonowała? - spojrzał na Jorisa, a potem na pozostałą trójkę, która podpisała kontrakt. W końcu dołączenie tropiciela do ich drużyny nie było pomysłem włócznika, a pieniądze trzeba będzie ująć z ich własnej wypłaty.

- Obcy płacą szczodrze. Nawet dzieląc z tego, co nam dają, godziwie zarobisz. - Przeborka energicznie pokiwała głową, zgadzając się z rudowłosym - A kto wie, jak ten pierścień znajdziemy, może się wyniosą z Phandalin i problem z gospodą sam się rozwiąże! - zaśmiała się szczerze - Takoż to we wszystkich interesie. Nie daj się prosić.

Wyraźnie zamyślony nad mapą Joris nie odpowiadał z początku na pytanie Marva i Przeborki. Jakby pogrążony w jakieś myśli w skupieniu przyglądał się zaznaczonym miejscom, a jego spojrzenie dość często kierowało się w kierunku wielkiego miasta na wybrzeżu. Dopiero zapadłe milczenie sprawiło, że zaskoczony spojrzał na kompanionów zdziwiony, że coś do niego mówili.

- Co? Przewodnika? - mimowolnie zasłyszane słowa miarowo układały mu się w jakąś całość - Do Thundertree i zamku sam jeszcze raz chętnie zajrzę. Ale mus mi też po drodze wrócić na chwilę do Phandalin. To i tak najszybsza droga jeśli chcemy konno wędrować, bo na przełaj przez puszczę to się srogo z nimi umęczymy. O dwukółce nie wspominam…

Spojrzał na milczącą kapłankę marszcząc brew. Nie za bardzo wiedział co zrobić. Z jednej strony Marduk był ich towarzyszem broni. Zginęliby nie raz gdyby nie słoneczny elf i Joris mimo iż często nie podzielał zdania elfa, nie czuł się swobodnie przypinając mu metkę pospolitego mordercy. Z drugiej widział, jak Rika zbladła gdy Marv oznajmił ostatnią relację nekromanty i przypuszczał, że nie chciała go kryć. A co tu dużo mówić cenił sobie jej zdanie. Była mądra, znacznie od niego mądrzejsza. Ponadto… Naprawdę polubił Shavriego, Przeborkę i dziwaczną Zenobię. I źle mu było z myślą, że mieliby przez niego bez sensu włóczyć się i narażać po bezdrożach.

- Ale nie sądzę by ten elf był w którymkolwiek z tych miejsc - wzruszył ramionami - Chyba nie mamy z Riką wątpliwości, że nasz druh Marduk tu był. I jego sprawką jest zarówno śmierć nekromanty, jak i... - chciał wspomnieć o nabitych głowach, ale zrezygnował - ...brak pierścienia. Jak sami jednak widzicie, nie ma tu dowodu na to, kto kogo zaatakował. Mógł się równie dobrze bronić… - powiedział to stanowczo, by nie było wątpliwości, że póki co nie uznaje Marduka mordercą - Teraz jednak powinien być w Neverwinter, bo wiedzy o czarnych elfach tam szukał. Zdaje się, że wspominał biblioteki.

Barbarzynka wzruszył ramionami.

- Czy to ważne, kto zaczął... Omara nie interesował najwidoczniej ten tutaj - wskazała w kierunku martwego ciała - Ale to, co miał przy sobie. Nie najęto nas do sądów, jeno do odzyskania błyskotki. Do Never daleko... a zapasów za mało na tyle gęb. - spojrzała na Jorisa z lekkim uśmieszkiem - Dobrze Sharvi mówi: zabierzmy zwłoki i wszystko, co z nimi - papiery, szaty - do wioski. Tam wyposażmy się porządnie i możemy ruszać na podbój wielkiej twierdzy! - zacisnęła dłoń w pięść i potrząsnęła nią groźnie, jakby rzeczywiście miała w planach jakieś oblężenie.

- Stimy ty chyba byłeś w bibliotece Neverwinter… - odezwała się z nagła półelfka. - Nie spotkałeś tam może elfa o złotych włosach?
- Chciałem - niziołek rozłożył ręce - trzeba mieć przepustkę, polecenie czy coś takiego. Marduk podobno ja miał, tak mi kapłan Oghmy powiedział, ale nie spotkałem go. Neverwinter to ogrooomne miasto!

Shavri zmarszczył czoło.

- Wiesz Joris, rozumiem, że czasami świat wydaje się bardzo mały i nieprzypadkowy - zaczął ostrożnie. - Ale nie masz całkowitej pewności, czy ten elf… Marduk jest akurat tym, którego szukamy i czy ma pierścień. Poza tym Przebijka ma rację - płacą nam dobrze, zróbmy to więc to zlecenie porządnie. Badając wszelkie ślady. Po drodze do Neverwinter możemy w tych miejscach, które planujemy odwiedzić znaleźć dowody na brak winy waszego towarzysza. Nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy porzucić ten plan. - młodszy tropiciel uśmiechnął się spokojnie do starszego.
- Nawet jeśli to wasz towarzysz, jeszcze nie wiecie, co zaszło, więc może wstrzymaj się z osądami.
- Wierz mi Shavri - powiedział cicho Joris, patrząc ze skrzywioną miną na owinięte w płótno resztki nekromanty - To BYŁ Marduk.
Niczego jednak więcej nie dodał.

Shavri już chciał powiedzieć, że w takim razie musiał mieć powód, bo w końcu nie leży tam niewinny kleryk, tylko szczątki nekromanty, ale ugryzł się w język. Czcze gadanie.
- Jeśli nikt nie ma nic do dodania, proponuje rozdzielić podwójne warty na noc. Rano wejdziemy do studni, a potem w drogę do Thundertree. A tymczasem Trzewiczku, możemy pogadać?
Stimy w odpowiedzi kopnął szyszkę i wzruszył ramionami.
- Nooo… nie wieeem…

 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 24-01-2018 o 22:54.
Autumm jest offline  
Stary 21-12-2017, 14:58   #132
 
Paszczakor's Avatar
 
Reputacja: 1 Paszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumny
Wieczorem przy ognisku


Młody tropiciel z mieszanymi uczuciami spojrzał na Trzewiczka.
- Chciałeś zdaje się zrobić coś o północy. Mam święcone strzały i pochodnię. Być może brak mi piątej klepki, ale sumienie mam i samego cię nie puszczę. Nie wiem tylko do końca, co zamierzasz.
A to co Trzewiczek zamierzał, powoli się już kończyło. Przynajmniej na razie.
- Chcę o północy rozejrzeć się po okolicy, zwłaszcza przy wieży. - wytłumaczył cierpliwie Stimy. Nie było w tym nic nadzwyczajnego. - Duch dawnego mieszkańca był ponoć widziany przez Volo w Lesie Krypt poniżej Triboaru, ale nie odnalazł go tam, a to tutaj mieszkał ów czarownik. W to miejsce Volo nie dotarł. Jeśli istnieje jakiś trop, którego nie odnalazł, to prawdopodobnie właśnie tutaj, a ducha nie odnalazł. To może nam się uda.
Z tym tunelem w studni to mam taki pomysł, że to jakaś kryjówka…
- kontynuował po chwili, ośmielony tym, że ktoś zwrócił na niego większą uwagę - Ale może też być tajne przejście do wieży, no wiecie, takie co go nikt nie zna. Wieże strażnicze zawsze mają piwnice i podziemia; na zapasy, więźniów, czasem podziemne studnie w razie oblężenia… Tu nie ma co oblegać, ale na wycieczkę mogli sobie wyskoczyć. Choć zdaje mi się, że to jednak takie dziwaczne przejście; odległość by się zgadzała. Nie było tam w studni jakichś haków do wyjścia, czy stopni? Choć haki to pewnie już dawno przerdzewiały - sam sobie odpowiedział niziołek.
- Nic - odparł Joris pokręciwszy głową - Choć czy były kiedyś to ciężko stwierdzić.
- Chyba że… - zaczął znów Stimy.
-Słuchajcie, o co mogło chodzić sowie z tym elfem śpiącym na drzewie?- Zenobia, jakoś dziwnie roztargniona weszła w słowo Trzewiczkowi. Z jego wypowiedzi dotarło do niej tylko to, że chce się rozejrzeć. -Może powinniśmy zwracać większą uwagę na drzewa?
- To znaczy, że pewnie w nocy cos z tej studni wypełza - pokiwał głową Shavri, pewny swego. Teraz, kiedy Zenobia zwróciła na to jego uwagę, uznał to za istotną informację. - Gdyby nie to, że sowa twierdziła, że wielki wąż padł, zaryzykowałbym stwierdzenie, że to on. Trzeba się zapytać Toriki albo Jorisa… Albo w ogole miejscowych w Phan, czy słyszeli jakieś legendy o wężu. Tak czy siak jednak skoro padł, to nie mam pomysłu, co może mieszkać w studni.
Tropiciel obrócił się na cembrowinę i przygryzł wargę.
- Przynajmniej nie sensownego, bo bezsensowne by się znalazły - przyznał, odwracając się do towarzyszy na powrót. - Zdarzyło nam się z Corim czytać historię małej dziewczynki, którą wyrodna matka wrzuciła do studni. Od tamtego czasu ponoć każdy, kto zobaczył swoje odbicie w tafli wody tej studni umierał po siedmiu dniach. A niektórzy przed śmiercią widzieli zjawę dziewuszki ubranej w przemoczone, białe giezło, której twarz zasłaniała kotara mokrych, czarnych włosów. Dopiero po kilku latach w okolicy pojawił się na tyle solidny kapłan Sune, żeby zbadać sprawę. Zwrócił spokój duszy dziewczynce i tajemnicze śmierci ustały. Okazało się, że mała żyła jeszcze w studni przez siedem dni…
Shavri roześmiał się.
- Chyba nie muszę wam mówić, że potem przez jakiś czas i ja i Cori unikaliśmy naszej cembrowiny. Zwłaszcza nocą - tropiciel westchnął, wspominając szczenięctwo, by klepnąć się w kolano i wrócić do tematu drzew.
- Po ciemku nic tam nie zobaczę, ale może istotnie sprawdzę kilka drzew to przy pniu, to w koronach. Ale jeśli elf spał na drzewie, to widocznie coś mu przeszkadzało w nocy na ziemi. Proponuję podwoić warty dziś w nocy. A do ducha oczywiście pójdę z Tobą.
- Chyba, że… - niziołek kontynuował swój brutalnie przerwany dialog, teraz kierując go tylko do Jorisa - Wielki Wąż zamieszkiwał Studnię. Był wielki to i studnia nie mała. Tunel nie ma haków, ani schodów bo wężowi by przeszkadzały. - Stimy ściszył głos jeszcze bardziej prosząc Jorisa by się nachylił. - A to drzewo na którym spał elf to nie drzewo, a wieża. Przecież to proste! Elf spał w wieży, ale dla sowy wieża to drzewo. Nawet jak z nią rozmawiałem to nazywaliśmy wieżę kamiennym drzewem. Huhu!

Z entuzjazmem tak to bywa, że jest zaraźliwy. Czasem bardziej niż najgorsza choroba. Joris więc jeszcze nie do końca rozumiejąc o czym Trzewiczek mówi, nachylił się i słuchał uważnie. W końcu gdy niziołek zamilkł, myśliwy otworzył szerzej oczy, zamrugał nimi i rozchylił usta.
- Eeee… Nooo, ta studnia to rzeczywiście dla dużego wężowatego stwora mogłaby być norą… - zamrugał raz jeszcze próbując nadążyć za Trzewiczkiem i wyciągnąć kolejny wniosek - Wtedy na ocembrowaniu powinny być ślady pazurów gdy wyłaził. Sprawdzimy to gdy będziemy schodzić… Ale tam raczej nie mieszkał, bo woda jest na dnie. Mógł tam… pracować. Mieszkać jako normalny człowiek w wieży, a nocą schodzić do… - rzucił pytające spojrzenie niziołkowi, niepewny czy to ten moment, gdy zaczyna kombinowć jak Stimy, czy wręcz przeciwnie gadać potworne głupoty - ... studni…?
Pokręcił głową otrząsając się z entuzjazmu.
- Nieee… to chyba bez sensu.
- Tak, Tak! Pazury? Wąż? Sowa mówiła, że wąż tu mieszkał! ...i raczej nie w studni, gdzie woda, a w tej odnodze właśnie. Sowy żyją głównie nocą, prawda?
Nad tym Joris nie musiał się zastanawiać. Przytaknął.
- Według księgi, którą czytałem w tym miejscu… - Stimy wyciągnął rękę w stronę wieży - ...powinien mieszkać czarodziej, którego odwiedził przynajmniej raz Bowgentle. Sowa mówiła, że Wielki Wąż mieszkał tu bardzo długo, a tamto wydarzenie również miało miejsce dość dawno… - niziołek powiercił w zastanowieniu stopą w piasku - Albo mieszkali tu razem, albo jest tak jak właśnie mówisz, czyli nocą był wężem, a za dnia czarodziejem! - Stimy sposępniał nagle i przeraził się - może to klątwa?!
- Zaraz, chwila! Chyba coś mi umyka - poprosił Shavri. - Jakie pazury na studni? Widzieliście kiedyś węża z pazurami?
- Nooo… Pewnie! - Stimy pokręcił nosem - Każdy wąż ma przecież pazury - Stimy przytaknął z caaaałym przekonaniem.
- A może to był wąż w nocy, a sowa za dnia? Albo “sowa” to tak naprawdę odpowiednik “mądrego” i wtedy mogłoby dotyczyć to nawet człowieka? - Shavri rozpaczliwie starał się nadążyć za rozmową Jorisa z Trzewiczkiem. Wtedy doszło do niego, że chyba bredzi.

Stimy zrobił wielkie oczy, udając podekscytowanie i znów energicznie przytaknął.
- Na przykład taki Sowa Shavri? - zapytał całkiem poważnie. - Shavri Sowa.

Tropiciel spojrzał na niego krzywo i parsknął śmiechem nad sobą samym.
- Dobra, robisz mnie w ciula - westchnął. - Ale w porządku. Idę być głupkiem gdzie indziej. Mądrujcie tu sobie dalej. A jak będziecie gotowi do wyjścia do wieży, znajdziecie mnie przy koniach - po czym faktycznie wstał od ogniska.
- Shavri, czekaj! - zawołał za tropicielem Joris powstrzymując się od śmiechu - Daj spokój. Ja też tego nie rozumiem.
Shavri jednak nie poczekał.
- Sowa to musiało być zwierzę. Violo pisał, że to miejsce ma swoją nazwę od chowańca czarodzieja; Wieża Starej Sowy. - powiedział Stimy trochę zmieszany, ale uśmiechnięty.
Niziołek nagle zapowietrzył się w jeszcze bardziej rosnącym podnieceniu.
- Czyli sowa była chowańcem czarodzieja i przyjacielem Wielkiego Węża! Wąż był czarodziejem lub mieszkał tu jednocześnie z Wężem, ale logika podpowiada, że pierwsze rozwiązanie tej zagadki jest poprawne! - Trzewiczek aż podskoczył trzy razy z radości.

Zenobia niezbyt uważnie słuchała rozmowy. Wszyscy ciągle gadali o jakichś starych sowach i studniach. Tak się złożyło, że ktoś, kiedyś właśnie ją nazwał starą sową. Nie bardzo wiedziała czemu. Czy dlatego, że żyła głównie w nocy, czy raczej przez te jej wielkie oczy? No, ale dlaczego starą?
Do tej pory pozostało to dla niej zagadką.
Teraz jej myśli zaprzątało lustro i elf z blizną. Czy to możliwe, żeby to był ten sam co spał na drzewie? Jakoś nie przekonało jej wyjaśnienie, że chodzi o wieżę - ta przecież była zniszczona, po co więc na niej spać? Tak, czy inaczej, wyglądało na to, że całkiem niedawno, gdzieś wysoko, siedział sobie elf, możliwe, że z lustrem i oczywiście możliwe, że z blizną.
Zadrżała, mimo, że nie było jej zimno. Popatrzyła do góry, ale oczywiście nic nie zobaczyła. Chwilę później trochę głodna poszła spać na swój wózek.
Śniły jej się kamienne drzewa, z których spadały i rozbijały się na tysiące kawałków magiczne lustra, węże z długimi pazurami i nisko latające, stare sowy.
Przez odgłosy pohukiwania i łopot skrzydeł przebijał się głos Trzewiczka: -Huhu! Będzie deszcz, sowy nisko latają! Huhu!.

 

Ostatnio edytowane przez Paszczakor : 21-12-2017 o 20:11.
Paszczakor jest offline  
Stary 22-12-2017, 17:37   #133
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Polowanie na ducha
30 Eleint, Śródlecie, północ

Gdy Zenobia niespokojnie przewracała się na posłaniu, śniąc sowie koszmary, Stimy wraz ze swoimi “ochroniarzami” zaczaił się przy ruinach wieży na ducha czarodzieja Arthindola, Bowgentle… czy jakiegokolwiek ducha, który byłby łaskaw im się objawić i odpowiedzieć na kilka pytań.

Torikha w głębi serca obawiała się, że pokazać się może całkiem inny duch. Nie wiedziała nic o “wężu”, a o arcymagu od księgi tyle, co powiedział jej Stimy. Przypuszczała jednak, że większe prawdopodobieństwo ukazania się ma dusza brutalnie zamordowanego nekromaty lub stworzonych przez niego nieumarłych. O banshee nie wspominając; była przecież “najsłynniejszym” nie-żywym w okolicy. I jedynym z tego co wiedziała Melune, a przecież mieszkała w tej okolicy już dobre kilka miesięcy; ba! Może i pół roku już by stykło? Kapłankę ogarnął nagle smutek, że ominie ją tak ważne dla każdej społeczności Święto Plonów, wszystkie obrzędy z nim związane i wspólna zabawa. Będa też śluby… Kto wie, może przy kolejnym święcie ona i Joris mogliby…


Mamrotanie Trzewiczka przerwało jej rozmyślania. Niziołek wyjął kolejny dziwny przedmiot, który - wedle jego zapewnień - miał moc uwidaczniania tego, co niewidzialne. Stimy aktywował trzymany przedmiot i zaczął obchodzić z nim wzgórze. Za nim podążał Shavri, Przeborka… no i Tori. Czekali i czekali, ale nic się nie wydarzyło. Rozczarowany Stimy schował samorobny artefakt i zarządził odwrót. Najwyraźniej tej doby wyczerpał swój limit szczęścia na rozmowy z dziwnymi istotami. Shavri omiótł wzorkiem nieprzyjazne, milczące miejsce po raz ostatni i grupa wróciła do obozu w ruinach osady Conyberry.

 
Sayane jest offline  
Stary 23-12-2017, 13:03   #134
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Polowanie na ducha
30 Eleint, Śródlecie, północ



Świerszcze cykały głośno, lecz i tak w powietrzu wisiała groza. Ciemność skrywała najróżniejsze byty. Część z nich pozostawała niewidoczna. Gdzieś przy akompaniamentu owadów, słychać było miarowe uderzenia.

„Tup, tup tup”

Niziołek nagle wychylił się zza winkla. Na głowie miał dziwną czapkę z królika, miast kapelusza. Zmrużył oczy, lecz nic dostrzegł niczego, czego nie da się zobaczyć. Niby to normalne, ale owa doniczka, pokryta futerkiem królika, sprawiała że Stimy widział byty, które pozostawały niewidzialne. Tak przynajmniej mówił. Stimy postanowił podejść bliżej studni.

Cyka wszędzie, ciemno wszędzie, lecz poszukiwania zjawy trwały, a myśl spotkania kolejnego ducha po Agathcie przyprawiała o dreszcze. Lecz na dreszczach się skończyło. Wciąż jednak pozostawała owa studnia. Niziołek starał się nie myśleć o jutrzejszym dniu, ale i tak długo zasypiał. Tyle mogło się wydarzyć!

 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 23-12-2017 o 21:18.
Rewik jest offline  
Stary 25-12-2017, 10:22   #135
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Studni Starej Sowy
Dzień Święta Plonów, poranek



Po śniadaniu śmiałkowie po raz ostatni wybrali się do Studni Starej Sowy; tym razem by zbadać tajemniczy tunel we wnętrzu prawdziwej studni.

Trzewiczek uparł się, żeby tropiciele nie schodzili tam bez specjalnego zestawu przedmiotu, który umożliwi im rozmowę na odległość. Niziołek z samego rana skrupulatnie zabrał się za przygotowanie prawdziwego arcydzieła w dziedzinie komunikacji. Nie było łatwo przekonać ludzi do jego zastosowania, ale w końcu, być może dla świętego spokoju Joris zabrał od Trzewiczka nietypową wyprawkę.

Asekurowani przez Przeborkę Shavri i Joris kolejno spuścili się na wysokość wejścia. Shavri wygonił ropuchę i trzymając wieczną pochodnię Marva wcisnął się w obślizgłe wejście jako pierwszy. Joris zaproponował mu swój świecący puklerz, ale nie byłoby to zbyt wygodne, bo tarcza zajmowałaby większość miejsca. Po kilku metrach Traffo usłyszał jakiś zgrzyt i ze ścian po bokach wysunęły się szpikulce. Co prawda tylko troszkę - widać pułapka zardzewiała przez długi czas i zwyczajnie się zacięła - ale jednak. Tropiciel wepchnął je z powrotem przy pomocy tarczy i poinformował towarzyszy, że przejście nie jest wcale takie niewinne jakby się mogło zdawać. Nie było możliwości wyminięcia się, więc mężczyźni mogli wycofać się rakiem, lub iść na przód.
- Wracamy do studni, Shavri - Joris pociągnął kompana za nogawkę - Zamienimy się i pójdę przodem.
- A pójdziesz przodem bo…?
- odpowiedział pytaniem Shavri, lustrując oczami pustkę tunelu przed sobą. - Jak ostatni raz w zamku szedłeś przodem, to cię potem nogami do przodu ale wyniesliśmy. Teraz moja kolej.
W jego głosie był całkowity spokój i opanowanie. Nie twierdził, że w tej jakże wygodnej pozycji, uzbrojony jedynie we własne uszy i oczy oraz wieczną pochodnie do ewentualnego stukania po ścianach na pewno dostrzeże następne pułapki, nim na nie wlezie, ale chciał choć trochę odciążyć Jorisa. Ruszył dalej. Tak ostrożnie i bacząc na okolice, jak to tylko było możliwe.
Starszy myśliwy zaklął pod nosem przeklinając grę w papier nożyce i kamień, i po chwili wahania ruszył dalej do przodu za kompanem.

I jak to zwykle bywało - im bardziej się człowiek starał tym gorzej mu wychodziło. Traffo nawet nie usłyszał szczęku kolejnej pułapki, o którą ktoś kiedyś zadbał lepiej niż o pierwszą. Poczuł tylko jak coś mokrego - mokrzejszego niż wilgotne coś oblepiajace kamienie wokoło - pryska mu prosto w twarz. Parsknął próbując zetrzeć lepką substsancję. Cokolwiek to było, z pewnością nie był to kwas. Jednak Shavri czuł, że to coś więcej niż woda - twarz piekła go potwornie i z każdą chwilą czuł się coraz słabszy. Mimo to zacisnął zęby i parł dalej z typowym dla siebie uporem licząc, że jeśli jest tam coś jeszcze to to przeżyje. Skoro już tu wleźli to przecież nie cofnie się w pół drogi!
- Shavri! Shavri do licha! - Joris ponownie szarpnął myśliwego za nogawkę gdy ten nagle zaczął prychać i pokasływać. Młody tropiciel jednak niespecjalnie na to reagował. Co więcej parł nadal naprzód - Psia mać!
Wyciągnął otrzymaną od Trzewiczka szyszkę i pajdę chleba.
- Chyba zwariowałem, że to robię… - mruknął po czym przystawił pajdę do ucha, a szyszkę do ust - Trzewik???
Szyszka w dłoni Jorisa pod wpływem przepływu magii delikatnie ruszyła się, wprawiając w drgania swe rozgałęzienia. Joris słyszał oddalone dźwięki, trochę za ciche, ale na pewno był to niziołek.
- Cicho! Chyb... coś … Huhu! Słychać ...ie? - Stimy teraz prawie krzyczał - Huhu! Musisz złapać odwrotnie Joris! Szyszki się nie je! Włóż szyszkę do ucha! Do ucha słyszysz?!
Joris odstawił oba przedmioty i spojrzał na nie już nieco zirytowany. Się nie je tylko do ucha się wsadza… pieprzony niziołek. Zamienił kolejność i ponowił próbę.
- Ja Joris, ja Joris. Teraz lepiej??? Oby! Bo Shavri brnie w jakieś pułapki!
- Pułapki?
- teraz słychać było go o wiele lepiej. Głos miał nie tyle zaskoczony, co przejęty - Niech natychmiast się zatrzyma! To mogą być magiczne pułapki, a tych nie jest w stanie wykryć! Może tam zginąć! Poczekajcie, spróbuję coś wymyślić.

Chwilę później Traffo dopisało szczęście; w ostatnim momencie jakimś cudem dostrzegł w magicznym świetle… coś. Nie spust, ale
symbol wyrysowany na podłodze korytarza. Nie dało się go ominąć.
- Tu jest jakiś symbol - wychrypiał tak głośno, jak potrafił - Precel szprychy od koła, w preclu, w promieniach słońca, a to wszystko w okręgu. Uważajcie, cofam się.
Pomyślał, że będzie im ciężko wywlec go stąd, jeśli zemdleje, wiec nawet zaczął się cofać podczas gdy Joris każde jego słowo starał się przekazać szyszce.
- Jakiś symbol… precel od szprychy w innym preclu… i to w promieniach słońca… i to w okręgu... i cofa się. Shavri, zaraz, poczekaj na…
- Może niech go złapie za tego, no- za nogę i go wyciągnie?- Bez przekonania zasugerowała Zenobia, wychylając się za cembrowinę.
Shavri usłyszał krzyk Jorisa, gdy namacał pierwszy kamień. Zawahał się.
- Wracam do was. Mogę w nią jeszcze rzucić kamieniem! - zawołał. Czuł jak słabnie.


Niziołek odłożył szyszkę na swój kawałek pajdy chleba.
- Precel? …w preclu? - Stimy prychnął - Nie wiem co to! Zaraz, zaraz!
Zenobii te precle jakby się z czymś kojarzyły… Nie mogła tylko przypomnieć sobie z czym. Z całych sił starała się odnaleźć w pamięci obraz tych nieszczęsnych precli. Tak! Tak! Już sobie przypomniała! To się je! To ciastka takie!
A Trzewiczek biegał z miejsca na miejsce, próbując naprędce wymyślić idealne rozwiązanie. Raz zanurkował do jakiegoś worka z magicznymi składnikami, znikając w nim prawie do połowy, innym razem przejrzał jakieś narzędzia, potem kolejne, lecz wszystko co wymyślił było za drogie lub wymagało jego osobistej obecności w kanale.
- Wiem! - zakrzyknął w końcu - Potrzebuję kawałek czarnej nici - z rządzą posiadania spojrzał na suknię Zenobii i znów zaczął się krzątać w poszukiwaniu tego co potrzebował. Był konieczny jeszcze sam przedmiot, w którym uwięzi efekt czaru. Tylko co to mogłoby być?

Kawałek nici? Czy ona wygląda na krawcową? Zenobia zastanowiła się mocno. Może miałaby taką w zestawie małego alchemika w wozie?
Ale nie, nic takiego tam nie wkładała, więc skąd miała by tam być? Chciała pomóc a stanowczo bezpieczniej pomagać, organizując czarne nici, niż na przykład szarżować na smoka, albo włazić do studni. Niedobrze.
Zaraz, ma przecież czarną sukienkę! Zaraz wypruje jakąś nić, nawet dwie a co tam. Wyciągnęła sztylet i... Zaraz, nie utnie rękawa, jeszcze co? Może z krajki na dole? No nie, nijak się nie da. Coraz bardziej zdenerwowana łapała się za coraz to inne części sukni. W pewnej chwili, doprowadzona do szaleństwa opornym strojem, jednym ruchem zdjęła z siebie ten złośliwy element ubioru. Nie byłoby w tym nic szczególnego, bo przecież istnieje coś takiego jak giezło, koszula czy choćby majtasy, jednak Zenobia zwykle takich rzeczy nie potrzebowała. Nie była oczywiście zupełnie goła. Co to to nie. Poza trzewikami miała jeszcze skórzane karwasze.

Zawsze dbała o swoje ciało pielęgnując je i utrzymując w czystości. Czasem nawet magicznie wspomagała to i owo. Odruchowo wyprężyła je z dumą. Wiedziała, że nie ma się czego wstydzić. Było szczupłe, ale z tą miłą dla oka otoczką, która nie pozwalała żeby widać jej było wszystkie mięśnie i żebra. Jasna skóra, bez śladu opalenizny i całkowicie usunięte owłosienie, zgodnie z ostatnio panującą modą. Wąska talia i szerokie biodra. Płaski brzuch a nad nim niezbyt duże, może i nie sterczące jak kiedyś, ale na pewno jeszcze nie obwisłe piersi.
Do tego wszystkiego bogowie obdarzyli ją całkowitym brakiem zmarszczek no i oczywiście wstydu. Nawet Przeborka, która spojrzała kątem oka na dziejące się przy studni zamieszanie, szerzej otworzyła oczy i przez chwilę wpatrywała się w ten cud objawiony. Po starszej “ciotce” spodziewała się zmarszczonej skóry i obwisłego wszystkiego, jak u zmęczonych, styranych życiem babinek, tymczasem Zenobia prezentowała sobą fizyczną sprawność i dbałość o kondycję, której nie powstydziłaby się nawet młódka. Pokiwała z uznaniem głową; ludzie z Południa naprawdę wciąż potrafili ją zaskakiwać.*

Zenobia wywróciła suknię na lewą stronę, rozłożyła ją na równym i wprawnie wyciągnęła nić z jednego ze szwów. Z uśmiechem podała ją niziołkowi.
-Czy wystarczy?
Stojący naprzeciw Zenobii niziołek podniósł powoli wzrok, by spojrzeć na ten jakże zawsze wspaniały uśmiech.
- Huhu! Wystarczy. - pokiwał energicznie, znów naśladując sowę z poprzedniego dnia - To pomoże wyostrzyć wzrok. Łatwiej będzie mi zobaczyć te… pułapki. Tak!
Po chwili Trzewiczek pokręcił nosem, podpierając pięści na biodrach i z jakiegoś powodu rozglądając się na boki. Po dłuższej chwili przypomniał sobie o nici i że jeszcze czegoś szukał. Raz jeszcze schylił się do zestawu swoich narzędzi i wyjął okrągłe szkiełko z patykiem.
Zabrał się do pracy, a w tym czasie tropiciele wypełzli rakiem z tunelu i zostali wciągnięci przez Przeborkę na górę, by zrobić miejsce Stimiemu.
- Niech nikt mi nie przeszkadza. To precyzyjne zadanie. Muszę się skupić. - powiedział znikając w studni. Po chwili jeszcze na chwilę się pokazał i zniknął znów.

Niziołek okazał się być niezwykle zręcznym. Dość szybko dotarł do miejsca gdzie była pierwsza pułapka. Przyjrzał się jej i uznawszy, że raz aktywowana nie uruchomi się ponownie, przerzucił drewnianą skrzynkę z narzędziami do odnogi, uniósł wyżej pochodnię i tym razem powoli i ostrożnie ruszył niskim, bocznym tunelem. Było mu o wiele łatwiej poruszać się w tym miejscu, niż ludziom z racji na wzrost. Stimy dokładnie lustrował każdy kawałek ściany, co jakiś czas przytykając lupę do oka. Żadnych dodatkowych pułapek jednak nie napotkał i wreszcie stanął na przeciw strażniczego glifu.

 
Sayane jest offline  
Stary 25-12-2017, 21:11   #136
 
Drahini's Avatar
 
Reputacja: 1 Drahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumny
W czasie gdy niziołek schodził w dół studni Shavri oblał twarz wodą z manierki, po czym zaczął wycierać ją w trawę i ziemię. Melune, która biegła już, by mu pomóc zamarła zdumiona w pół kroku.
- Jak im idzie? - zawołał w końcu do Przeborki, gramoląc się z kolan. Z niepokojem skupił się na tym, co mu może dolegać, ale poza słabością, która go ogarnęła, niewiele więcej się wydarzyło… Póki co.
Barbarzynka z opóźnieniem odwróciła głowę, bo całą uwagę poświęcała czuwaniu nad tym, by w razie pociągnięcia liny zareagować wystarczająco szybko.
- Nikt nie krzyczy. Jeszcze. - zakomunikowała z przekąsem. Po chwili spoważniała i machnęła ręką w ogólnym kierunku swojego plecaka - W moich rzeczach są takie trzy gliniane butelki z czerwonym płynem. Weź sobie jedną, pomaga na słabości. - rzuciła i wróciła do wpatrywania się w ciemność - Porządnie odpocznij. I daj mi się skupić.
Shavri jednak tylko pokręcił głową do potężnych pleców i uśmiechnął się do Jorisa. Wolał nie nadwyrężać zasobów wojowniczki. Wolał też choć trochę oszczędzić siły, póki mógł, zanim na dnie studni znów zacznie dziać się coś złego.
- Potrzebuję jeszcze chwili, a potem poproszę cię, żebyś mnie tam spuściła - powiedział, starając się dodać własnemu głosowi siły. - Joris, jeśli chcesz, możesz wracać na dół. Ja się zaraz ogarnę, naprawdę, a Stimy jest tam sam.
- Czekaj no. Niech cię Rika obejrzy najpierw. Licho wie, czym cię tam spryskało…

Joris przyjrzał się uważnie tropicielowi. Nie był pewien czy to dobry pomysł by Shavri wracał. Szczególnie, że w grę wchodziło trzymanie się liny.
-Oczywiście - rzekła kapłanka, którą tak zdeprymowało dziwaczne zachowanie Traffo, że zupełnie nie wiedziała co zrobić. Zresztą nadal trudno było określić co dolega Shavriemu gdyż jego twarz utytłana była w błocie i trawie.

- Zaraz pójdę za Stimym - Joris wyciągnął szyszkę i pajdę i wręczył je… - O bogowie!
Błyskawicznie odwrócił się od zastałego w miejscu gdzie stała Zenobia i zupełnie nieoczekiwanego widoku w stronę Przeborki. Licząc na jakieś wyjaśnienie jakie mogłoby odmalować się na obliczu barbarzynki. Już gdy gramolił się ze studni kątem oka wpadło mu w oko, że mateczka wyglądała jakoś dziwnie. Uznał jednak, że jak to kobieta często zmienia ubranie i postanowiła zamienić czarną suknię na coś co wyglądało na jasny trykot. I więcej sobie tym głowy nie zaprzątał za bardzo zaaferowany tym, czy z Shavrim wszystko w porządku i tym co też niziołek nawymyślał chcąc tym razem samemu spenetrować tunel. Teraz natomiast… Teraz okazało się jak bardzo pomylił się w ocenie nowego stroju Zenobii
Po chwili ponownie odwrócił się do wyraźnie nieskrępowanej mateczki.
- Czemu się u licha rozebrałaś???

Shavri szybciej niż by tego chciał, zareagował na wołanie Jorisa i spojrzał w kierunku, w którym do tej pory - zajęty tarciem twarzy darnią - nie spoglądał. Osłupiał. Naraz uznał, że jednak dobrze będzie usiąść na powrót i pozwolił swoim nogom ugiąć się powoli. Przez chwilę nawet pomyślał, że ma zwidy po wytrysku magiczną substancją, którym oberwał, ale nie. Joris też patrzył. Gdyby nie on - Shavri nie zwróciłby w oczu w tamtą stronę. Problem polegał na tym, że teraz nie potrafił ich podziać gdzie indziej.
Traffo w całym swoim życiu nie widział nagiej kobiety. Zdarzyły się różne historie, to fakt, ale nigdy… w blasku prawdziwej chwały. Tak... triumfującej jak tutaj. Spod trawy i błota, jakie miał na twarzy, zaczął wypełzać rumieniec. Ogólne osłabienie, z jakim się zmagał, nie pomagało.
- O pani… - jęknął.
Uderzył go ten z nagłą niespodziewany widok bardziej niż to, co sobą przedstawiał. Shavri nie miał żadnej skali porównawczej, na co więcej gustował w mężczyznach, ale był święcie przekonany, że tak wygląda piękna kobieta w wieku Zenobi. Piękna, na dodatek rozgorączkowana dziejącymi się wydarzeniami. Zawstydził się sobą jeszcze bardziej - swojego bezczelnego spojrzenia.
- Przepraszam! - zawołał, cały czerwony, zasłaniając oczy ręką.
-Co takiego? Za co? A...- Zenobia z uśmiechem sięgnęła po suknię, wprawnie przewróciła ją na właściwą stronę i niespiesznie naciągnęła na siebie.
-Nie gniewam się- zapewniła. Torikha rzecz jasna gniewała się bardzo, lecz oburzone zachowanie Jorisa nieco ją udobruchało. Widać było, że tropiciel nie zwrócił (albo nie zdążył zwrócić) uwagi na goliznę dziarskiej pięćdziesięciolatki.
- Joris, idź. Albo ktokolwiek - tropiciel ponownie spojrzał na Zenobię, a potem na Torikę. - Trzewik jest tam sam! I nie wrzeszczy... - dodał nagląco po namyśle. - Zaraz do was dołączę - ponaglał wciąż zarumieniony, a potem pozwolił się zająć sobą kapłance, starłszy najpierw z twarzy z grubsza błoto.
Do szybu i tak mogli schodzić tylko pojedynczo.
 

Ostatnio edytowane przez Drahini : 30-12-2017 o 21:34.
Drahini jest offline  
Stary 25-12-2017, 22:06   #137
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Studni Starej Sowy
Dzień Święta Plonów, poranek


W tym czasie Stimy, pokonawszy dzielące go od celu korytarze, był już w okrągłej odnodze studni i przysiadł krzyżując nogi w bezpiecznej odległości od glifu. Wyciągając nieco bliżej pochodnię Marva zaczął poruszać ustami, jakby coś czytając. Oddychał szybko, choć starał się przystopować rosnące napięcie i podniecenie. Na przemian przyglądał się malowidłu poprzez szkiełko oraz poprzez vigogle, lecz nie był w stanie dostrzec niczego.

Stimy w Lantan zgłębił dokładnie arkana magii, lecz ten glif był niezwykły... w swej zwykłości. Nie rozpoznał zamkniętego w rysunku zaklęcia gdyż bazgroły na podłodze nie znaczyły zupełnie nic, choć nieźle imitowały glif strażniczy. Prawdziwa pułapka kryła się na ścianach, których miała dotknąć istota próbująca przekroczyć “precel”. Tych symboli również nie znał, ale był pewien, że to nic dobrego i co najważniejsze wiedział również, że potrafi rozbroić tę pułapkę. A wtedy… Cokolwiek kryło się na końcu tunelu ktoś zadał sobie sporo trudu by to zabezpieczyć.

Stimy nałożył raz jeszcze vigogle i wyciągnął szkiełka różnego koloru. To nie była zwykła pułapka. To była magiczna pułapka. Splątane linie zaklęcia zamigotały przed “szóstym zmysłem” Trzewiczka. Smugi Splotu tworzyły zagmatwany wzór, w którym nie sposób było się rozeznać, lecz Stimy znał już się na takich sztuczkach! Powoli, w dokładnie przemyślanej kolejności Stimy podsuwał szkiełka, rozplątując utkany przez zdolnego maga splot i dając sobie przestrzeń, by dotrzeć do serca całego zaklęcia. Na koniec wystarczyło wybrać odpowiednią smugę Splotu, którą należało usunąć.

Pojedyncza kropla potu spłynęła ze skroni, kiedy podjął decyzję. Dla niziołka w tej chwili istniały tylko dwie smugi zaklęcia, które pod magicznymi szkiełkami vigogli migotały na niebiesko i czerwono. Stimy podsunął jeden ze swoich magicznych pryzmatów, przecinając tą czerwoną. Powoli wypuścił powietrze, a potem z trudem powstrzymał wybuch głośnego śmiechu. Magiczna pułapka została zdezaktywowana. Udało się!


Niziołek przekroczył strzeżone wcześniej miejsce, wzniecając w tunelu echo swych kroków. Przekroczenie owego niezwykle zmyślnego zabezpieczenia nie musiało wcale oznaczać koniec niebezpieczeństw.

Niziołek spojrzał pod nogi, tym razem prócz pułapek poszukiwał śladów czyjejś bytności. O ile wcześniejsze ślady były z całą pewnością dziełem Shavriego lub Jorisa, o tyle tutaj w teorii nikt nie miał prawa się znajdować. Stimy nie dostrzegał kolejnych pułapek. Ostrożnie krocząc naprzód, utrzymywał w gotowości magiczny trzewiczek, który miał na nodze, a który mógłby ocalić mu życie, gdyby nie zauważył zmyślnie ukrytej pułapki.

Na szczęście bez dalszych przygód dotarł wreszcie do wylotu odnogi. Małe serduszko Stimy’ego zadrżało i zabiło szybciej. Przed sobą miał widok nagradzający wszelkie trudy podróży do Phandalin.
 
Rewik jest offline  
Stary 28-12-2017, 21:09   #138
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Wnętrze Studni
Dzień Święta Plonów, poranek



W czasie gdy Joris ponownie gramolił się do studni Stimy podziwiał swoje odkrycie. Prezentujące się w świetle pochodni pomieszczenie miało kilkanaście, może dwadzieścia metrów średnicy, toteż większość tonęła w półmroku. Niziołek wpierw doszedł do wniosku, że to jakaś piwnica-pod-piwnicą wieży, zwłaszcza że było tu dużo zimniej niż w tunelu, ale szybki rzut oka w górę przekonał go, że jaskinia była naturalnym tworem, jedynie z grubsza zaadaptowanym przez budowniczych, którzy wygładzili podłogę i ściany. Prócz sadzawki, w której nie było wody, w polu widzenia Trzewiczka znajdował się kamienny stół (czy też ołtarz), wykute w ścianach półki (leżące na nich gdzieniegdzie przedmioty sugerowały księgi i naczynia), rozpadającą się skrzynię i kilka innych dość zwyczajnych sprzętów. Wydawało mu się, że na stole i podłodze widzi jakieś grawerunki, ale pokrywała je warstwa błota i kurzu.

Jeśli gdzieś było wyjście do góry (lub zejście w dół) nie wypatrzył go. Pomny jednak wcześniejszych pułapek nie pchał się do środka sali, uważnie lustrując ją metr po metrze. Zapewne dlatego w mdłym magicznym świetle zauważył czającą się za jednym ze stalaktytów kreaturę. A raczej nie ją, lecz błysk światła odbijający się w olbrzymim, wpatrującym się w Stimiego oku. Oko mrugnęło w nagłym zrozumieniu i niziołek poczuł ogarniający go magiczny chłód, kojarzący się bardziej z tchnieniem śmierci niż zimnym podmuchem. Trzewiczek wzdrygnął się i cofnął, a osobliwe uczucie minęło. Istota wydała z siebie syczący dźwięk, który Stimy usłyszał nie tylko uszami, ale i w swojej głowie, i ruszyła do ataku.

 
Sayane jest offline  
Stary 03-01-2018, 18:46   #139
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Fala zimna zaklęcia, która zalała Trzewiczka była niczym w porównaniu z buhającym gorącem jakim zaczął gorzeć Stimy gdy uświadomił sobie w jednej krótkiej chwili, jaką potrzebowały jego neurony aby zaskwierczeć boleśnie, że oto stoi w obliczu całkiem sporego niebezpieczeństwa. Na szczęście! Stwór wyglądał na niezwykle zwinnego mimo swych rozmiarów, jednak w niskim kanale, do którego, z początku ostrożnie, cofnął się niziołek rozmiar przeszkadzał.

Trzewiczek nie miał przy sobie broni, jeśli nie liczyć narzędzi ślusarskich i magicznych rękawic, ale wcale nie miał zamiaru pozwolić by ta śmierć wcielona zbliżyła się na tyle, by zrobić z nich użytek. Dał dyla.

Czmychnął kiedy tylko dostrzegł błysk zrozumienia w oku bestii. Wrzucił za siebie talizman, z którego szybko zmaterializował się latający dysk, niech zagrodzi mu drogę! W czymś w rodzaju biegu rzucił pochodnię diabłu wcielonemu pod nogi, niech się poparzy! Obejrzał się do tyłu… niech to!
- Okoooo! Wieeelkie okooooooooooooooooooooooo!

Nizołek dotarł do wylotu studni w sam raz by praktycznie zderzyć się z dyndającym na linie Jorisem, który właśnie wchodził do tunelu. Stimy obejrzał się, ale w świetle rzucanym przez porzuconą pochodnię nie dostrzegł ani oka, ani innych części ciała potwora. Co nie znaczyło, że nie czai się gdzieś dalej.

Joris był mocno zmylony. Jeszcze chwilę temu widział jak coś wynurza się z tunelu. Nie miało jednak pochodni i nie potrafił dokładnie stwierdzić co to, toteż na wszelki nietrzewiczkowy wypadek dobył broni. Szczęściem okazał się to niziołek. Nieszczęściem, niziołek pędził tak prędko, że wpadł na Jorisa zbijając go z krawędzi, tak że myśliwy zahuśtał się po szybie studni wpierw do jednego jej końca, potem znów do drugiego. Gdzie przestraszony Trzewiczek krzyczał coś o oku.

- Oko? - zapytał złapawszy ponownie za krawędź i wyglądając zza ramienia niziołka. Joris już tak całkiem w ciemię bity nie był. I “wielkie oko” coś mu mówiło - A usłyszałeś może jakiś głos? Albo... telepatelnie? Coś jak wendui?
Owszem, do spokoju było mu daleko i broni bynajmniej nie chował bacznie wpatrując się w tunel gdzie migotało światło pozostawionej przez niziołka pochodni. Ale podejrzewał, że Trzewiczek spotkał kolejnego ziemniaka z wielkim okiem, który mógł być zupełnie nieszkodliwy.

- Nic nie mówił, to stwór był, zeżreć mnie chciał! Pułapkę rozbroiłem, ale widać komnata ma swojego magicznego strażnika. Szybko wracajmy na górę! - Stimy przyzwał do siebie swój dysk, by przekształcić go z powrotem w medalion.

Joris zaś ujrzawszy tę sztuczkę zagwizdał z wrażenia i raz jeszcze wytężył wzrok i słuch, po czym przytaknął.

- Wracasz sam - mruknął i zaczął się zamieniać z Trzewiczkiem na miejsca. Nie był pewien, czy zostawanie samemu to dobry pomysł, ale i tak po linie mogła schodzić tylko jedna osoba na raz i ktoś by czekał sam... - Daj znać, że czekam tu na Przeborkę i Shavriego jeśli nic mu nie jest.
Stimy jednak już dawno wisiał na linie, wspinając się do góry z pomocą Przeborki

 
Rewik jest offline  
Stary 04-01-2018, 13:56   #140
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Studnia Starej Sowy

W czasie gdy niziołek mierzył się z pułapkami i Okiem Tori rozstawiła na ziemi swoją podręczną torbę medyka, starając się wrócić do swoich zmysłów, choć krew wciąż buzowała w jej żyłach, a wszystko przez tą starą, rozpustną i bezwstydną babę!
Co by jednak o niej nie myślała, musiała zachować choćby pozory szacunku. Wszak Zenobia była… wiekowa, a Melune… “dobrze” wychowana. Dlatego też zgrzytając zębami, rozstawiała flakoniki, ściereczki, proszki, bandaże, ziółka, maści, szpatułki i igły… i inne torturopodobne przyrządziki, ciskając złowrogie spojrzenie workowi z talkiem, który na nic się przydał.
- No dobrze Sharvi… powiedz mi dokładnie co to była za substancja. Zapach, smak, ciepłota, czy trafiła cie tylko w twarz, a te zadrapania na rękach to od czego? Boli cię głowa? Skóra? Możesz swobodnie oddychać? Jak widzisz? Śledź mój mój palec… - Znajdując się w swoim żywiole, zalała tropiciela falą pytań, by następnie dopełnić je kolejną. Gdy chłopak wiedział, że oto nastał jego koniec i przyszło mu utopić się pod spojrzeniem orzechowych tęczówek kapłanki. Gdy ta… umilkła i zabrała się do dokładnego i delikatnego oczyszczania ranek na jego przedramionach i brzuchu, które następnie posmarowała zielonkawą maścią, która nieco szczypała podrażnioną tkankę.

Shavri bardzo chciał jej odpowiedzieć, ale zgubił się już po czwartym pytaniu. Nie wiedział, czy złożyć to na karb zatrucia toksyną z pułapki, obecności cienkich metalowych igieł czy widoku nagiej Zenobi…. Joris zwraca się do niej “mateczko. Dobre sobie” - pomyślał i wziął głębszy wdech.
- Nie miało zapachu, ani temperatury. Ciężko mi coś powiedzieć o kolorze… Chyba przeźroczyste jak woda, ale gęstsze choć lżejsze od oleju. Dostałem tylko w twarz, ale część mogłem rozetrzeć na rękach. Nic mnie od tego nie boli, ale strasznie osłabłem - przyznał. Bardzo chciał się zapytać, czy to jest odwracalne, ale delikatne, fachowe działania kapłanki tchnęły w niego spokój.
Tori, biorąc ściereczkę, powoli obmywała twarz mężczyźnie, niczym matula niepokornemu brzdącowi. Wpierw z błota, później z dziwnej substancji, obejmując jego twarz w dłonie i oglądając pod każdym kątem. Pozwolił jej na to, wyciszony jej zabiegami jak kot głaskaniem. W jej pracy było tyle delikatności, lecz żadnych zbędnych ruchów, które mogły powodować ból.

Krzyk z dołu, wyrwał ją delikatnym drżeniem z pracy. Shavri drgnął także. Przez trzy uderzenia serca myśliwy mógł widzieć dziwny upór na jej śniadej buzi. Jakby chciała wskoczyć do studni, nie przejmując się ani olinowaniem, ani upadkiem. Po chwili jednak wróciła do wstrzymanej pracy, tylko od czasu do czasu spoglądając na pozostałą resztę, jakby siłą woli chciała ich zepchnąć na dno studni, by w końcu ruszyli kompanom na pomoc.
- Słyszę, że wystarczy - przyznał Shavri, źle maskując napięcie. Cofnął twarz, ale zdążył jeszcze ująć obie jej ręce w swoje i pocałować. - Dziękuję ci. - rzekł i wstał nieco chwiejnie.
Shavriego rzecz jasna martwiła podejrzana cisza dobiegająca ze studni, więc jakaś część jego ucieszyła się słysząc wrzask Trzewiczka, bo to znaczyło, że ów nadal żyje.

Przeborka tymczasem wyciągała Trzewiczka, który chybcikiem próbował już dostać się na powierzchnię. Wreszcie niziołek wygramolił się i padł przesadnie zmęczony na kępkę trawy i zaczął tłumaczyć wszystkim że rozbroił pułapkę i co widział potem.
- Sune miłosierna… Czemuś tam poszedł sam?! - zdumiał się Shavri na jego słowa. - Przecież mogłeś tam zginąć! Słyszałeś o tym, że ciekawość kota zabiła?
Niziołek zamrugał w zdziwieniu, bowiem nie znał ludzkich bajek.
- Przykro mi… - nie bardzo wiedział co ma powiedzieć, więc zaczął się nerwowo tłumaczyć - Tego miejsca dawno nikt nie odwiedzał, nie było widać niczyich śladów, a i pułapki świadczą, że ktoś nie ma czasu pilnować przejścia. - Stimy wzruszył ramionami, bo teraz był całkiem bezpieczny. -Nie wiem co to tam robiło i jak przeżyło tak długo.
Shavri westchnął zrezygnowany.
- Przydałbyś się tam na dole - zwrócił się do Trzewiczka, który pokręcił przecząco głową - Ale możesz iść ostatni. Tori, choć, pomożemy Jorisowi. Zenobio, nie musisz iść z nami, jeśli cię martwi to zejście w dół. Ale może masz jakieś smaczne mazidełko z tej okazji na miecze, coby było boleśniej dla... Oka? Czy możesz też iść po Marva? My i tak możemy schodzić tylko pojedynczo. Powiedz mu, co tu zaszło i że coś tak pilnie strzeżonego musi być cenne. I że na moje oko się zmieści w tunelu, więc zapraszamy. Zbierajcie się.
Co rzekłszy, pociągnął mocno z wodę z manierki i szybko zabrał się za uświęcenie obu swoich ostrzy szmatką, którą wyjął na chwile z kołczana, a którą nasączył onegdaj wodą święconą.

Przeborka stała przy studni niczym żywy kołowrót, słowem ani mimiką nie dając po sobie poznać, że bieżące wydarzenia cokolwiek ją obchodzą. Grupa i tak się jeszcze organizowała, a wielka barbarzynka miała wątpliwości czy w ogóle zmieści się do tunelu... nie mówiąc o tym, że na dole na pewno nie było miejsca żeby rozwinąć falangę zbrojnych - a w takim razie przodem powinien iść raczej ktoś z pancerzem i tarczą.
- Co on tam jeszcze robi? - Zapytał Stimy Przeborkę mając na myśli Jorisa. Niziołek martwił się trochę o dwie rzeczy na raz. Po pierwsze o bezpieczeństwo swoje i reszty, po drugie o to, że nie będzie mu dane obejrzeć dogłębnie komnaty czarownika jako pierwszy… aha! I było jeszcze trzecie! Co jeśli ten twór o aurze śmierci był efektem klątwy? Tej od Banshee?! Ale Stimy kojarzył jeszcze coś. Kojarzył twory magiczne, a raczej istoty przez magię przyciągane i żywiące się nią. To mogło być to, bo jak inaczej Wielkie Oko by wyżyło? Co by jadło na bogów! Cóż za straszny byłby to żywot. Bez pokarmu! Było jeszcze coś, w co jednak Stimy nie wierzył. Zamiana maga o zbyt wielkiej magicznej chuci w potwora! Ale Stimy nie wierzył w to. Już prędzej Banshee!
- Został na dole. - odpowiedziała, nie rozumiejąc, o co niziołek pyta - Przeca ktoś musiał pilnować, żeby to coś za tobą nie polazło... Ile tam jest miejsca? - spytała bez entuzjazmu, bo wspomnienie tuneli przyprawiało ją o naprawdę niemiłe sensacje - Jak kto zejdzie na dół, w ogóle się tam z Jorisem wyminie?
Trzewiczek ocknął się z zamyślenia i nadął wargi w zastanowieniu. Dał szybkiego nura by spojrzeć do studni.
-Joooris! - zakrzyknął i po chwili odchylił się by odpowiedzieć Przeborce.
- Ja się wyminąłem. Turmalina miałaby problem - Stimy zachichotał, widocznie chwilowo napięcie w nim opadło - Co tak w zasadzie robi teraz krasnoludka?
Przeborka wzruszyła ramionami.
- Pewno siedzi w karczmie i piwo chleje, śmiejąc się z nas, że musimy włazić w jakieś piekielne dziury. A do czyszczenia tunelu by się nadała jak nikt! - zaśmiała się szczerze - Co w sumie mówi mi, żeby przodem szedł ktoś, kto ma i tarczę i porządną zbroję! - podniosła głos, by i reszta grupy ją usłyszała - Ze mnie tam wiele pożytku nie będzie, ja potrzebuję przestrzeni…- Czego??? - dobiegł ich z głębi studni nieco zniecierpliowiony krzyk myśliwego. - Idziecie???
Nie żeby wątpił w dobrą wolę kompanów, ale jak teraz na to patrzył to siedział dobrych kilka sążni pod ziemią bez liny i z jakimś “Wielkim Okiem”, które o ile dobrze pamiętał miało całkiem pokaźną zębatą paszczę. I ta świadomość zaczynała go już irytować. Nad czym oni tam debatowali??? No Przeborka, może rzeczywiście za duża była na to wejście… a Shavri mógł się czuć gorzej niż się opowiadał… Marv był w Cony… A czas płynął i cokolwiek siedziało na końcu tunelu miało dużo czasu by zastawić na nich kolejną pułapkę.


 
Sayane jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172