Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2018, 15:10   #245
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Wszedł do smoczej pieczary i niemalże natychmiast podążył zbadać koryto, którym płynęła żrąca krew w poszukiwaniu ingerencji osób trzecich. Niegdyś, dawno temu, jeszcze kiedy mieszkał w Biberhof i wyjeżdżał do kuzynów w górach, zajmował się nieco górnictwem. Nigdy nie był specjalistą w tym fachu, ale jednak trochę się znał. Był całkiem przekonany, że będzie potrafił rozpoznać działanie kilofa czy innego narzędzia zdatnego do kształtowania kamienia.

Dotarł do ujścia, skąd krok za krokiem szedł pochylony w kierunku smoka. Zboczył z trasy tylko na moment, nieopodal złotej ściany opancerzonego cielska, aby przyjrzeć się dokładniej leżącym tam trzem ciałom. Obejrzał je ograniczając kontakt fizyczny do minimum, a kiedy było to konieczne, dokładnie patrzył za co chwyta. Posoka z łatwością mogła przepalić jego rękawice.

Byli to ludzie w znacznym stopniu rozkładu, lecz nie mieli przy sobie nic ciekawego. Prócz tego, który wyglądał na herszta. Posiadał listy gończe i stare, zasuszone skalpy orków. Arno uśmiechnął się lekko wiedząc, iż niektórzy płacą za dowody śmierci zielonoskórych.
Zabrał zarówno listy jak również fragmenty ciał poległych.

Szybko jednak wrócił na obraną wcześniej drogę i dotarł do celu. Przyjrzał się dokładniej broni wbitej w smoczy bok. Stary, pęknięty strup, z którego sączyła się krew otaczał drzewce. To z kolei było połamaną, grubą włócznią bez grotu. Chyba, że był w całości zanurzony w ciele. Na to właśnie stawiał khazad. Wystająca część miała sześć stóp długości i nie wiadomo ile tkwiło pod łuskami.

Chrząknął i niespiesznie odszedł od celu. Nie zakończył bynajmniej oględzin, przeciwnie. Zaczął przeszukiwać smoczą jamę, lecz niczego niezwykłego nie znalazł. Choć zwykłego też nieszczególnie.

Teraz jednak należało oddać pierwszeństwo alchemikowi, który potrzebował czasu na swe badania.

Dopiero przed południem następnego dnia orzekł swoją opinię. Zarówno w sprawie drogi jaką smok dostał się do środka, jak również sposobu poradzenia sobie z "Klątwą Gigantów" w postaci zalania rany złotem.
Alternatywą było wyciągnięcie drzewca.

Khazad nie wydawał się być przekonany do żadnego z pomysłów. Pierwsze rozwiązanie widział jako tymczasowe. Owszem, pomoże na pewien czas, lecz za jakiś czas mogą pojawić się kolejni goście, którzy nieświadomi zagrożenia będą chcieli oddzielić stopione złoto od drogocennych łusek lub wydobyć magiczną broń. Problem zacznie się na nowo. Znowu w Heisenbergu będą umierać ludzie.
Pod tym kątem usunięcie źródła problemu wydawało się znacznie lepsze. Skrzep świadczył o tym, iż magia nie uszkodziła zdolności regeneracji, więc po jakimś czasie rana zrośnie się. Wtedy awanturnicy żądni przygód będą musieli walczyć z gadem zanim dobiorą się do skarbu pokrywającego skórę. Ponadto nawet jeśli im się uda powalić stwora, to możliwe, że jego krew nie będzie już tak toksyczna dzięki usuniętej broni nadającej żrące właściwości.

Z drugiej jednak strony zalanie rany złotem dawało niemal natychmiastowe korzyści i rozwiązanie problemu bez obawy, że pobratymcy Hammerfista czy inni pragnący rozwiązać problem, przybędą wiedzeni za nitką do kłębka tak jak oni w tej chwili.
Ponadto wyciągnięcie drzazgi groziło wybudzeniem, czego wszyscy pragnęli uniknąć. Nawet alchemik nie znał sposobu, którym można było skutecznie walczyć z bestią, a jak zauważył, drzewce posiadało elfią magię. Długouche natomiast raczej nie polowały na dobre smoki. Wedle tego, co mówił.

- Badyla tego wyciągnijmy - powiedział w końcu Arno dość niepewnym głosem.

Nie był przekonany o słuszności podjętej przez siebie decyzji, ale teraz przynajmniej Heisenberg wiedział czego ma unikać i jak się przed tym bronić. W przyszłości ta wiedza może zaniknąć zbierając kolejne ofiary. Hammerfist natomiast preferował rozwiązania ostateczne nad czasowymi.

Razem z Jostem podeszli do smoczego boku.
- Po mojemu to lina ześlizgnąć może się. Dodatkowego trzeba zabezpieczenia nam. Pasek zacisnąć byśmy mogli i nacięcia zrobić na drewnie niewielkie. Takie tylko, aby dodatkowy zaczepienia pasek miał punkt. Do niego linę twoją dowiązać byśmy mogli, do twojej moją potem. No i upewnić się przed wyciąganiem musimy, że jak należy trzyma wszystko - zaproponował Arno.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline