Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2018, 21:14   #15
Zormar
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
lga to była wielka, kiedy wśród sterty wyrzuconych na brzeg kawałków statku znalazł tubę. Była wilgotna w dotyku i pokryta piaskiem, ale raczej nic nie wskazywało na to, by woda dostała się do środka. Chciał już ją otworzyć, lecz powstrzymał się. Lepiej kiedy wyschnie, przeszło mu przez myśl. Właściwie to dopiero w tejże chwili dostrzegł, co działo się na plaży. Nie był jedynym ocalałym, byli także inni jak Tajga, Thazar, ta cała Anna, czy kapłanka Suczej Królowej… Doprawdy nie wiedział, czy ma się z tego faktu radować, czy wręcz przeciwnie. Ostatecznie uznał, że ma inne zmartwienia.

iał szczęście. W całym ogromie tej katastrofy miał zaprawdę ogromne szczęście, bowiem nie dość, że przetrwał ten straszliwy sztorm, to na dodatek w piasku i wśród szczątek odnalazł praktycznie wszystkie swoje rzeczy. Zarówno szablę, bułat, topór, plecak jak i worek z pancerzem. Najgorzej było z zapakowanym prowiantem. Suchary zmieniły się w niejadalną papkę ze słoną wodą i piachem. Pozbył się ich więc i na szybko wyprał plecak w morskiej wodzie. Rozłożył go na rozgrzanych słońcem skałach i zabrał się za sprawdzanie reszty ekwipunku.

***

Ktoś mi z tym pomoże? – rzucił do grupki zebranej w miejscu, gdzie blondynka rzuciła to co znalazła. Zadając swe pytanie trzymał w rękach elementy zbroi, głównie w formie stalowej plecionki i metalowych płytek. Twarz jego zdradzała coś pomiędzy lekkim znużeniem, zniecierpliwieniem, jak również pewną dozę uprzejmości.
Thazar rozejrzał się dokoła, lecz nie zauważył, by tłum chętnych rzucił się do pomagania. Fakt - byli zajęci gromadzeniem dóbr wszelakich.
Mogę pomóc – powiedział. – Sam co prawda nie noszę takich rzeczy, ale widziałem jak to się robi…
Na jego słowa Edrik skinął z wdzięcznością głową i kończył zapinać rzemienie elementów pokrywających nogi. Podpinka z wszytymi weń metalowymi płytkami szczelnie zakrywała ciało, zaś umieszczona na wysokości kolan plecionka pozwalała na swobodne ruchy. W chwili, kiedy Thazar zbliżył się, on mocował się już z doczepianiem nogawic do przeszywanicy.
Mnóstwo metalu, utrudniającego ruchy... Thazar, gdyby się w coś takiego wbił, czułby się jak rybka w puszce. Na szczęście nie musiał czegoś takiego nosić. Ale rozumiał podejście Edrika do zagadnienia. Znał wiele osób, które zakładały na siebie warstwy płótna, skór, blachy. Na szczęście nie potrzeba było do tego kowala ani włamywacza.
Mów, gdy się zrobi za ciasno – powiedział, po czym zaczął dociągać pierwszy rzemyk. Bajki opowiadały co prawda o księżniczkach, które mdlały od zbyt ciasno zawiązanych gorsetów, ale tu chyba nie było takiej możliwości.
Tyle wystarczy… Czekaj, sprawdzę – rzekł w chwili, kiedy pancerz odpowiednio mocno go oplótł. Odsunął Thazara lekko ręką, po czym zrobił kilka przysiadów, wymachów i jeszcze kilkoma ćwiczeniami powykręcał swoje ciało, czemu wtórował brzęk metalu i delikatne jęki skórzanych paseczków.
Dobrze leży. Jeszcze tylko ręce.
Dawaj – powiedział Thazar, a gdy Edrik wyciągnął rękę, zaczął zawiązywać kolejne rzemienie.
Raz jeszcze dziękuję za pomoc – rzekł podając drugą rękę.
Po chwili zbroja na Edriku leżała jak ulał.
Zobacz, czy nie znajdziesz jakiegoś przydatnego przedmiotu – Thazar spojrzał w stronę brzegu, na który fale powyrzucały mnóstwo rzeczy.
Z grubsza już ją przeszukałem. Nie znalazłem nic ciekawego nie licząc beczki wina, mojej tuby – wskazał na suszący się w słońcu przedmiot – plecaka i kilku innych mało znaczących drobiazgów.
W takim razie chyba pora się zbierać – stwierdził Thazar – na wypadek gdyby tamten zwierzaczek z lasu lubił morskie kąpiele.
Dobrze rzeczesz… Może zadowolą go trupy i nie będzie się nami interesować. Niech Helm nas strzeże

***

Pakować wszystko i ruszamy – rzekł zbliżywszy się do reszty. Na zbroję narzucony miał brudny szary płaszcz spięty srebrną broszą opatrzoną symbolem Helma. Do pasa przyczepiony bułat i szabla kołysały się w rytm kroków. Na prawym ramieniu zawiesił plecak, a w lewej dłoni dzierżył okrągłą tarczę. Na głowie połyskiwały kółeczka kolczego kaptura.
Każdy niesie swoją część jedzenia – spojrzał na Annę. – Nie chcę sytuacji w której wszystko przepada przez jeden wypadek. – powiódł po wszystkich wzrokiem. – Tak?
 

Ostatnio edytowane przez Zormar : 05-01-2018 o 21:24.
Zormar jest offline