Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2018, 23:51   #729
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
20 Sigmarzeit 2513, przed południem

Gospodarz w Czarnym Kapturze nazywał się Michael Schwarzhaube. Okazał się całkiem dobrym źródłem informacji o mieście. Wyjaśnił, że od roku 1066 miasto, dzięki nadaniu Imperatora Borysa Nieudolnego posiadało pełną niezależność. Rządzone było przez twór zwany Radą Trzynastu, składającą się z największych kupców miejskich oraz przedstawicieli świątyń Sigmara i Shallyi. Możliwość dysponowania pieniędzmi pochodzącymi z podatków sprawiła, że od wielu wieków wzrastała majętność miasta, które dodatkowo zlokalizowane było w strategicznym punkcie. Właściwie w Kemperbadzie można było kupić wszystko i niemal wszystko sprzedać, oczywiście pouiszczeniu opłat podatkowych, które w przypadku szlachcica nie wyglądały na wysokie. Zainteresowany tym tematem Lothar dowiedział się, że przyjdzie mu zapłacić dwie korony od każdych stu jakie zdobędzie na handlu w obrębie miasta. Zwyczajny kupiec, nie mogący legitymować się zaszczytnym urodzeniem, a do tego pochodzący spoza Kemperbadu musiałby zapłacić niemal trzydzieści od stu! Von Essing drążył temat i uzyskał też informację, że właściwie dalej w górę rzeki pohandlować można dopiero w Nuln, a sam Grissenwald to ośrodek szkutnictwa, nie produkujący towarów na własne potrzeby.

Wolfgang tymczasem, mimo późnej pory udał się na poszukiwania magistrów-rezydentów. W miarę szybko udało mu się skontaktować z dwoma z nich - Szarym Czarodziejem Gundulfem Grauem i Magistrem Alchemikiem Atanathesem von Ansbach. Byli to dwaj aktualnie przebywający w mieście czarodzieje i po chwili rozmowy Wolfgang uznał, że jest dla nich persona non grata. Zakupił więc wszystko co potrzebował, a ceny magistrowie mieli całkiem wysokie i wrócił do gospody. Zaczynało wiać, a z gromadzących się nad miastem chmur zaczynał pokapywać deszcz.


Pogoda się załamała. Lało i wiało tak, że ciężko było poruszać się po ulicach miasta, które wolno zamieniały się w potoki wypełnione wodą zmieszaną z wymywanymi z zakamarków nieczystościami. W takich warunkach można było zapomnieć o pływaniu rzeką. Można natomiast było poszukać kupca na deski i to właśnie Lothar robił od rana. Gdy w końcu spotkał się z Herr Siegfriedem Schongerem, szybko dobił targu, uznając że zysk, już po odliczeniu opłaty transportowej i podatku wyniesie okrągłe trzysta pięćdziesiąt koron. Był jednak pewien problem. W tym dniu, ze względu na pogodę windy nie działały, więc trzeba było czekać na poprawę warunków. Awanturnicy czas spędzali przedzierając się przez miasto w próbie sprzedaży antycznych książek i zakupu czarnego prochu.

- Wyglądacie mi na takich, co z niejednego kufla piwo pili - niespodziewanie odezwał się krasnolud już po zakończonej transakcji. - A pewien mój znajomy niziołek szuka ludzi właśnie takich jak Wy. I dobrze płaci... No nie do końca on, ale jego pracodawca. Jakbyście byli zainteresowani albo chcieli poznać więcej szczegółów, to odwiedźcie Geflugelsalat - a potem wyjaśnił jak dotrzeć do owego domu o dziwacznej nazwie.
 
xeper jest offline