|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
01-01-2018, 21:04 | #721 |
Reputacja: 1 | 17 Sigmarzeit 2513, wieczór - Klapa? A to dobre! Jaka klapa! - Isembard zgiął się w pół ze śmiechu i tłukł dłońmi o tłuste uda. - Cóżeś to waść wypił, że takie rzeczy opowiadasz? Ja żem solidnie popił, ale klapy żadnej tu nie widzę. Coś mi się zdaje, że tłumaczenia Waszego kompana więcej wspólnego z rzeczywistością mają. Potwór musiał do środka z zewnątrz wchodzić, a pewnie jakieś trujące wapory wydzielał i stąd moi nieodżałowani chłopcy spali snem sprawiedliwych. I cieszy mnie, że to jednak nie elfia sprawka. Jakiś czas potem, krasnoludzki architekt wypłacił umówioną kwotę i bohaterowie zostawili za sobą znów tętniąca życiem budowę, wpływając w główny nurt Reiku. Kierowali się dalej w górę rzeki, ku \Grissenwaldowi, a najbliższym znaczącym przystankiem było Wolne Miasto Kemperbad. Podczas podróży zatrzymywali się w przybrzeżnych gospodach i stanicach, gdzie Lothar zasiadał do stołu z obecnymi tam przedstawicielami szlachty, zapominając na ten czas o swoich nieco gorzej urodzonych towarzyszach. Już drugiego dnia od opuszczenia krasnoludzkiej budowy, bohaterowie doszli do wniosku, że ktoś podąża ich tropem. Jak na razie były to tylko przypuszczenia, ale dzięki temu awanturnicy mieli się na baczności, w wyniku czego kolejnego dnia byli w stanie rozpoznać dwóch podejrzanych mężczyzn. Obaj mieli nie rzucające się w oczy ubrania w pastelowych kolorach i nie wyrażające niczego, zupełnie zwyczajne facjaty. Wyglądali na zwyczajnych podróżnych, którzy zatrzymali się w stanicy na noc, by dać odpocząć nogom lub koniom, co było bardziej prawdopodobne biorąc pod uwagę fakt, że nadążali za płynącą rzeką łodzią. Siedzieli w kącie i wpatrywali się w leżące przed nimi talerze z kawałkami kury, co jakiś czas popijając wino i rzucając ukradkowe spojrzenia w stronę załogi Syrenki |
01-01-2018, 22:03 | #722 |
Administrator Reputacja: 1 | Udało się... Axel odetchnął z ulgą, gdy Isembard skończył mówić. Co prawda nie wierzył do końca w to, że jego próba wybrnięcia z sytuacji powiedzie się, ale solidna (na pozór) posadzka przekonała inżyniera, że o żadnej klapie w kamiennej podłodze mowy być nie mogło. I tajemnica podziemnych pomieszczeń została zachowana. Czy wykorzystają kiedyś to miejsce jako swoją tajną bazę? Axel nie był pewien, ale przynajmniej pozostała jakaś szansa. Miał tylko nadzieję, że Lothar nie obrazi się za zrobienie z niego pijaka... A nagroda w przyjemny sposób zasiliła sakiewkę. A to się przyda, bo liczba ładunków do garłacza skurczyła się w sposób przerażający i w najbliższym większym mieście trzeba było zrobić odpowiednie zakupy. Ale tak było, gdy się zapominało o najważniejszych rzeczach. * * * Sukces, jakim było odkrycie tajemnicy wieży sygnalizacyjnej, został nieco przyćmiony kolejnym odkryciem. Dwie osoby to nie było zbyt dużo, ale sam fakt, że ktoś ich śledził, był niepokojący. - Zgubimy ich, czy pozbędziemy się definitywnie? Po krótkiej rozmowie...? - spytał, nie podnosząc głosu. |
01-01-2018, 22:32 | #723 |
Reputacja: 1 | Lothar nie miał pretensji. Wymogom honoru stało się dosyć, a w co uwierzył inżynier to już jego problem. Cięższa o kilkadziesiąt monet sakiewka mile wynagradzała zarówno opinię hulaki jak i nocny wysiłek. Noga polana alkoholem dla wypalenia rany i pokazana Bernhardtowi także przestawała już dokuczać, a miło spędzony czas w przybrzeżnych stanicach i gospodach wprawiał Lothara w dobry humor. - Czy musimy tak drastycznie? Tu nas jeszcze nie ścigają, byłoby miło gdyby tak zostało. Skoro nadążają za barką to muszą podróżować konno. Zawsze można podać coś wierzchowcom, by zamarudziły dzień czy dwa i powinno wystarczyć. Odrobina srebra przekona stajennego, że niczego nie widział. Albo może szepnąłbym słówko strażnikom, że ta dwójka nas śledzi i że chcą okraść barkę. Kilka sztuk złota powinno być wystarczającym "dowodem". Nawet im krzywdy robić nie muszą, niech ich kilka dni przetrzymają do wyjaśnienia. Chyba, że wolicie zaczaić się gdzieś po drodze, tylko znowu się okaże, że to my tymi złymi jesteśmy, jak w Bogenhafen... |
04-01-2018, 00:01 | #724 |
Reputacja: 1 |
|
04-01-2018, 21:31 | #725 |
Reputacja: 1 | 19 Sigmarzeit 2513, wieczór Lothar, jako osoba szlachetnie urodzona i przez to obdarowana niezbywalną siłą oddziaływania na osoby niższego stanu, zakręcił się wokół kwestii pozbycia się dwójki podejrzanych mężczyzn. Po rozmowie z karczmarzem, którego przekonał do zupełnie przypadkowego zablokowania drzwi do kwatery szpiegów, po tym jak udadzą się na spoczynek udał się do stajni. Młody stajenny nawet nie musiał zostać zbytnio obdarowany srebrnymi monetami, aby współpracować z szlachcicem. Jego dusza aż rwała się do przygody, więc chętnie przystał na pomysł, aby podać wskazanym koniom coś, co doprowadzi ich żołądki do rozstroju, uniemożliwiającego podróż. Potem zadowolony z siebie Lothar udał się na rozmowę z konstablem Mürdowem. Konstabl Joachim Mürdow okazał wielkie zainteresowanie sprawą, ale w obecnej chwili nic nie mógł zrobić, a to z powodu, jak to określił, braków kadrowych. Jego ludzie, stacjonujący w stanicy byli na nocnym patrolu związanym z domniemaną aktywnością zwierzoludzi i innych takich [bo przecież nie mógł, w świetle najnowszego edyktu Cesarza mówić o mutantach, którzy nie istnieli, a do tego zostali objęci ochroną]. Zobowiązał się, że rankiem zajmie się tą sprawą i zatrzyma podejrzanych, do czasu aż sprawa się wyjaśni. Gdy otrzymał od Lothara parę szylingów, uznał, że sprawa może okazać się nadzwyczaj skomplikowana i zatrzymanie może się przeciągnąć. Na koniec Mürdow zalecił Lotharowi, aby wraz ze swoimi ludźmi wypłynął jak najwcześniej mogą. Nazajutrz Lothar, Wolfgang, Bern i Axel byli na barce jeszcze nim kogut w ogródku zapiał po raz pierwszy. Na dziobnicy rozpalili latarnię i wypłynęli na rzekę pogrążoną w mrokach nocy. Gdy nastał świt pokonali już kilka mil w kierunku Kemperbadu. Wybieg zmierzający do pozbycia się ogona okazał się skuteczny, bo przez cały dzień i wieczorem w stanicy w Diesdorfie nie napotkali podejrzanych typków. A kolejnego dnia wieczorem dopłynęli do Kemperbadu. Miasto wznosiło się na wysokim klifie, niemal sto pięćdziesiąt metrów nad powierzchnią wody. U podstawy urwiska zbudowano przystań, a powyżej niej działał skomplikowany i przemyślny system lin i wind, obsługiwany przez krasnoludzkie przedsiębiorstwo Har-Mal-Gal. Już w przystani bohaterowie dowiedzieli się, że na przestrzeni ostatnich pięćdziesięciu lat zdarzył się tylko jeden wypadek śmiertelny. Grupa pijanych arystokratów postanowiła urządzić sobie wyścigi na linach z miasta do przystani. Ten, który wygrał nie był w stanie odebrać nagrody... Późna pora sprawiła, że ruch w przystani był już niewielki, więc awanturnicy przełożyli handel drewnem na kolejny dzień i po uiszczeniu jednego szylinga opłaty każdy z nich wjechał na górę w niewielkim siodełku. Od razu po postawieniu roztrzęsionych stóp na bruku, udali się do pierwszej gospody jaką zobaczyli, a był to Czarny Płaszcz, zajazd który okazał się całkiem miłym i gościnnym miejscem. |
04-01-2018, 22:07 | #726 |
Administrator Reputacja: 1 | Pomysł okazał się i dobry, i wykonalny. Dla Lothara, bowiem Axelowi coś takiego nigdy by się nie udało, nawet gdyby miast paru sztuk srebra rzucił garść złota. Jednak szlachcic miał zdecydowaną siłę przebicia... - Świetny pomysł - powiedział. - Cieszę się, że się udało ich pozbyć w bezbolesny sposób - dodał. Co prawda wysłanie tych, co podążali śladem 'Syrenki' do Ogrodów Morra definitywnie rozwiązałoby sprawę tropicieli, ale taki sposób też był dobry. Przynajmniej przez jakiś czas. * * * Na widok systemu wind Axel zaczął się zastanawiać, czy nie lepiej zostać w łodzi i poczekać przez noc na powrót kompanów. Ale w końcu przełamał się... A i tak był bardzo, bardzo szczęśliwy, gdy w końcu powietrzna podróż się skończyła i mógł znów postawić nogi na twardym gruncie. - Jakie macie plany? - spytał cicho, gdy siedzieli przy stole i czekali na kolację. Rozejrzał się by sprawdzić, czy nikt ich nie może podsłuchać. - Szukamy kupców na księgi lub nasz ładunek? Informacji o dawnych właścicielach tamtych podziemi? Ja mam w planach uzupełnić moje zapasy amunicji... Miał nadzieję, że gospodarz udzieli mu informacji na temat sprzedawców prochu. Tudzież że opisze dokładnie drogę. Nie miał zamiaru błąkać się po nieznanym mieście. |
04-01-2018, 23:14 | #727 |
Reputacja: 1 |
|
05-01-2018, 22:56 | #728 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 05-01-2018 o 23:07. |
05-01-2018, 23:51 | #729 |
Reputacja: 1 | 20 Sigmarzeit 2513, przed południem Gospodarz w Czarnym Kapturze nazywał się Michael Schwarzhaube. Okazał się całkiem dobrym źródłem informacji o mieście. Wyjaśnił, że od roku 1066 miasto, dzięki nadaniu Imperatora Borysa Nieudolnego posiadało pełną niezależność. Rządzone było przez twór zwany Radą Trzynastu, składającą się z największych kupców miejskich oraz przedstawicieli świątyń Sigmara i Shallyi. Możliwość dysponowania pieniędzmi pochodzącymi z podatków sprawiła, że od wielu wieków wzrastała majętność miasta, które dodatkowo zlokalizowane było w strategicznym punkcie. Właściwie w Kemperbadzie można było kupić wszystko i niemal wszystko sprzedać, oczywiście pouiszczeniu opłat podatkowych, które w przypadku szlachcica nie wyglądały na wysokie. Zainteresowany tym tematem Lothar dowiedział się, że przyjdzie mu zapłacić dwie korony od każdych stu jakie zdobędzie na handlu w obrębie miasta. Zwyczajny kupiec, nie mogący legitymować się zaszczytnym urodzeniem, a do tego pochodzący spoza Kemperbadu musiałby zapłacić niemal trzydzieści od stu! Von Essing drążył temat i uzyskał też informację, że właściwie dalej w górę rzeki pohandlować można dopiero w Nuln, a sam Grissenwald to ośrodek szkutnictwa, nie produkujący towarów na własne potrzeby. Wolfgang tymczasem, mimo późnej pory udał się na poszukiwania magistrów-rezydentów. W miarę szybko udało mu się skontaktować z dwoma z nich - Szarym Czarodziejem Gundulfem Grauem i Magistrem Alchemikiem Atanathesem von Ansbach. Byli to dwaj aktualnie przebywający w mieście czarodzieje i po chwili rozmowy Wolfgang uznał, że jest dla nich persona non grata. Zakupił więc wszystko co potrzebował, a ceny magistrowie mieli całkiem wysokie i wrócił do gospody. Zaczynało wiać, a z gromadzących się nad miastem chmur zaczynał pokapywać deszcz. Pogoda się załamała. Lało i wiało tak, że ciężko było poruszać się po ulicach miasta, które wolno zamieniały się w potoki wypełnione wodą zmieszaną z wymywanymi z zakamarków nieczystościami. W takich warunkach można było zapomnieć o pływaniu rzeką. Można natomiast było poszukać kupca na deski i to właśnie Lothar robił od rana. Gdy w końcu spotkał się z Herr Siegfriedem Schongerem, szybko dobił targu, uznając że zysk, już po odliczeniu opłaty transportowej i podatku wyniesie okrągłe trzysta pięćdziesiąt koron. Był jednak pewien problem. W tym dniu, ze względu na pogodę windy nie działały, więc trzeba było czekać na poprawę warunków. Awanturnicy czas spędzali przedzierając się przez miasto w próbie sprzedaży antycznych książek i zakupu czarnego prochu. - Wyglądacie mi na takich, co z niejednego kufla piwo pili - niespodziewanie odezwał się krasnolud już po zakończonej transakcji. - A pewien mój znajomy niziołek szuka ludzi właśnie takich jak Wy. I dobrze płaci... No nie do końca on, ale jego pracodawca. Jakbyście byli zainteresowani albo chcieli poznać więcej szczegółów, to odwiedźcie Geflugelsalat - a potem wyjaśnił jak dotrzeć do owego domu o dziwacznej nazwie. |
06-01-2018, 00:58 | #730 |
Reputacja: 1 |
|