Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2018, 14:14   #316
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Leonora postanowiła spożytkować nadchodzące nocne godziny na regeneracjię sił, choć jak sama przyznawała przed sobą ekscytująca, ocierająca się o śmierć przeprawa dnem rzeki oraz późniejszy wypoczynek na sienniku sygnalizowały, że raczej szybko nie zaśnie. Szczęśliwym zrządzeniem Bogini, która najwyraźniej miała dla niej inne plany natknęła się na przechodzącego kaprala, który ruszał na miasto organizować dodatkową obronę nadbrzeża. W zasadzie ucieszyła się z jego widoku, bo chociaż Detlef machał bronią jak kowal młotkiem, gdy podkuwał konie, to był jednak dzielnym i rozsądnym wojownikiem. I z całą pewnością miał jakieś zasady w przeciwieństwie do tej Imperialnej tłuszczy.

Estalijka ruszyła więc w jego towarzystwie z zamiarem zaoferowania jakiejś pomocy. Jakiej? Początkowo nie było to zbyt jasne, Detlef szybko jednak wyjaśnił plan zorganizowania patroli nad brzegiem wyspy w niechronionej murem obronnym okolicy przystani rybackiej oraz portu. Wrogie wojska miały przypłynąć od strony wieży, tam więc należało przygotować się do odparcia ataku. Plan był prosty i w swojej prostocie skuteczny. Przygotowane wojsko odeprze desant na brzegu. Tyle, że ostatecznie zamiast wojska, którego zdaje się nie było zbyt wiele, nadbrzeże mieli patrolować mieszkańcy uzbrojeni w pałki, kije i inne kawałki mebli, które udało się im znaleźć w domu. W jaki sposób domorośli pałkarze, których największym osiągnięciem było pranie własnych bachorów mieli bronić się przed regularnym wojskiem najemnym tego Leonora pojąć nie mogła. Uznała jednak, że kaprala nie zapyta, bo jeszcze dowiedziałaby się, że żaden plan nie istnieje.
Pomogła zorganizować to co udało się złapać na ulicach w patrole trójkowe, gdzie żołnierze mieszali się z pałkarzami w stosunku 1:2 i ruszyła przygotować własny plan.
Przebiegływszy po porcie raz i drugi ustaliła miejsca, w których barkom najwygodniej byłoby cumować. Szybki rozładunek wymagał dobrego podejścia, to akolitka zdążyła już zrozumieć widząc desant w swojej pierwszej bitwie. Pałkarzami regularne wojsko przejmie się mniej więcej tak bardzo jak stadem kurczaków, więc pewnie wygodniej będzie im skorzystać z udogodnień portowych niż szukać miejsca gdzieś dalej. Co więcej mieszając imperialne i estalijskie kurwy, nazwisko von Gunnenberg, śmierć na stosie, klątwy Bogini oraz tuziny innych przekleństw wymusiła, aby dogodne miejsce do podpłynięcia zorganizować. Sama zaś ruszyła po wszelkich znanych jej miejscach w poszukiwaniu rozmaitych środków łatwopalnych. Świątynne oleje, wosk, oliwę i wszelkie śmieci kazała znosić na jedną z barek, której właściciel nieszczęśliwym trafem, akurat nie znalazł się w porcie. Była to barka sierżanta Barona von Gunnenberga, tak przynajmniej twierdziła sama akolitka Myrmidii. Barkę przy pomocy portowych robotników połączyła solidną liną z pomostem, a sam pomost oblała częścią zgromadzonego oleju. Barkę zaś zakotwiczyła przy pomocy jakiegoś bosmana na tyle daleko od brzegu, aby lina znajdowała się tuż pod powierzchnią wody. Bosman wpław wrócił na ląd, a akolitka, latarnia sztormowa i ładownia napchana łatwopalnymi śmieciami zostali na środku rzeki w oczekiwaniu na gości.

W międzyczasie do kaprala i sierżanta ruszył posłaniec z wieścią, że jeden z pomostów, który w międzyczasie znacznie opustoszał, gdy właściciele łodzi zorientowali się co się dzieje nasmarowany został olejem. Była to arcysprytna estalijska zasadzka. Jeśli żołnierze na nim wylądują to będą się po nim ślizgać i poruszać z trudnością. Przebiegłe, prawda? Bo przecież nikt nie podpali pomostu w środku miasta. To absolutnie wariactwo, jeszcze ogień rozniósłby się na wszystko dookoła.

Leonora w tym czasie przykryła się jakimś śmierdzącym kocem, sprawdziła olej w latarni i zamknęła oczy. Za jakiś czas miało świtać.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline