Kapłan Yann Gross z Delberz podczas krótkiego terminu nauczył młodego Zinggera wielu życiowych mądrości. Jedna z nich brzmiała, że zawsze i wszędzie ma postępować tak, aby wiele nie potrzebować i do niczego się przywiązywać. W innym wypadku może wiele za to zapłacić. Bernhardtowi spodobała się ta dewiza i starał się wcielać je podczas swych podróży.
Nie potrzebował zatem wiele. Do szachrajstw kupieckich Lothara się nie mieszał, magia go nie interesowała a proch strzelniczy śmierdział na milę. Zostało mu zatem bimbanie i leniuchowanie w gospodzie, gdzie obserwował, rozmawiał i popijał nie najgorsze wyskokowe trunki. Szczególnie ucho wytężał na wszelkie plotki o Czarnych Szczytach nieopodal Grissenwaldu i niesławnych Jałowych Wzgórzach.
Książki zdobyte w lochach ghuli pod semaforem pod dłuższych próbach sprzedał, uzyskując za nie niezgorszy pieniądz.
Z nudów poszedł z kompanami targować się o proch, jakże potrzebny Axelowi. Stał przysłuchując się rozmowie, kończąc właśnie kolejną flaszę cienkusza, gdy padła propozycja pracy. - Wreszcie Ranald się do mnie odzywał. Ile można bąki zbijać? - spytał retorycznie. - A do meritum kufle wypijamy jednym ciurkiem, Mistrzu Krasnoludzie, ale to nie jedyna moją umiejętność - zapewnił poważnie. - Prowadźcie zatem...
Ostatnio edytowane przez kymil : 06-01-2018 o 14:50.
|