Wątek: Pardes rimmonim
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2018, 00:27   #7
Mr.Tremond
 
Mr.Tremond's Avatar
 
Reputacja: 1 Mr.Tremond ma wspaniałą przyszłośćMr.Tremond ma wspaniałą przyszłośćMr.Tremond ma wspaniałą przyszłośćMr.Tremond ma wspaniałą przyszłośćMr.Tremond ma wspaniałą przyszłośćMr.Tremond ma wspaniałą przyszłośćMr.Tremond ma wspaniałą przyszłośćMr.Tremond ma wspaniałą przyszłośćMr.Tremond ma wspaniałą przyszłośćMr.Tremond ma wspaniałą przyszłośćMr.Tremond ma wspaniałą przyszłość
Żałobne dzwony biły przez wiele, wiele dni. Ich dudniący dźwięk niósł się głównymi ulicami miasta, wpełzał w najmroczniejsze alejki i docierał do najbardziej zapomnianych zaułków. Ściany i fundamenty kamienic, szynków i rezydencji wibrowały w posępnym rytmie śmierci. Wszystkie siedemdziesiąt siedem siguratów, także opłakiwało najwyższego kapłana. Dzwonnicy na Wieży Płaczu zmieniali się po wielokroć, aby nieść światu tragiczną wieść.

Szabetaj Trzeci, Kohen Ha-rosz Pana Światła, odszedł nagle i niespodziewanie z tego świata.

Od wielu dni poprzez stalowe niebo nie przebijał się, choćby jeden złocisty promień słońca. Dla wielu był to znak, że sam Elohim opłakuje swego wiernego sługę.
Dzień pogrzebu ściągał żałobników z najodleglejszych stron. Niebo nad Bab-ilani stawało się coraz bardziej zachmurzone i posępne.
Wszyscy astrologowie byli zgodni, jak nigdy wcześniej. Czasy ostateczne zbliżały się wielkimi krokami.


24 dzień miesiąca Tewet, 128 rok po przyjściu Proroka Pan Światła
Bab-ilani, 77 Sigurat, siedziba Kohen Ha-rosz Pana Światła


Świeca na biurku dopalała się z wolna. Jej płomień wirował, a powtarzające się co kilka chwil trzaski knota brzmiały niczym armatnie wystrzały. Setnik Baruch stał oparty plecami o ścianę i z coraz większym zniecierpliwieniem wpatrywał się w pretora Lewiego. Ten milczał i niczym skamieniały wpatrywał się w dokumenty leżące przed nim na biurku.
Cierpliwość setnika w końcu skończyła się i rzekł:
- Wybacz pretorze, ale czas nas goni…
- Masz rację… masz całkowitą rację. Nadal jednak nie mogę uwierzyć w to, co się wydarzyło.
- Nikt nie może uwierzyć i nie może się pogodzić.
Pretor przetarł twarz, jakby chciał zetrzeć dręczące go zmęczenie.
- Nie chodzi tylko o śmierć Szabetaja. Choć to rzecz straszna i tragiczna, to w gruncie rzeczy można by było się z nią pogodzić. Niestety kolejne znaki zdają się potwierdzać najgorsze przepowiednie.
- To znaczy? - spytał setnik. W oczekiwaniu na odpowiedź mężczyzna wyprostował się, jakby miał za chwilę otrzymać rozkaz od samego cesarza.
- Nie wiesz?
- Jestem tylko zwykłym setnikiem panie. Zostałem wyznaczony na dowódcę grupy łowczej. Miałem złapać wiedźmę i to dzięki woli naszego Pana, udało mi się. Tylko tyle. Gdyby nie wola czcigodnego Szabetaja, moja rola by się na tym skończyła.
- Rozumiem - odparł pretor ciężko wzdychając.
Na zewnątrz z coraz większą siłą szalał wiatr. Jego podmuchy co i rusz wdzierały się do komnaty poprzez szpary między oknami. Towarzyszył temu przeciągły gwizd, który w setniku budzil przykre wspomnienia.
- W księdze Megiddo prorok napisał:
“Przyjdzie dzień w którym słońce zamknie się w sobie
Niebo stalowe oblicze przybierze
A gwiazdy ze sklepienia spadać będą;
Góry w powietrze uniesione zostaną,
a zwierzęta drapieżne gromadami ulicami miast snuć się będą.
Otchłanie oceanu podniosą się i zleją wszystko co żywe,
W dzień ten z grobów zwłoki bez dusz wyjdą
i krew żywych spijać będą
W owym czasie Elohim z księgi przedwiecznej pieczęci wszystkie zerwie .
a jego aniołowie w trąby zadmą”

Setnik Baruch w zadumie pokiwał głową, słysząc te słowa.
- Znam ten fragment czcigodny pretorze. Nim wstąpiłem do legionów, z polecenia ojca, kilka lat spędziłem w Yeshivie.
- Iście wielka jest roztropność i mądrość twego ojca. Zdajesz sobie zatem sprawę, że księga Megiddo znana jest tylko we fragmentach.
Baruch przytaknął skinieniem głowy.
- Wszystkie znaki na niebie i ziemi zdają się wskazywać, że przyszło nam żyć w czasach ostatecznych. Pojawienie się wiedźmy, a teraz jeszcze śmierć Szabetaja są już tylko tego dopełnieniem. Musisz wiedzieć, że osobisty astrolog cesarza twierdzi, że schwytana przez ciebie kobieta jest liktorem zbliżającego się Har-Magedonu. Dlatego też tak wielką uwagę poświęcono temu, aby ją schwytać. Na wieść o jej ucieczce wielu straciło wszelką nadzieję na powstrzymanie nadchodzącej katastrofy. Ja jednak wierzę, że jest jeszcze dla nas promyk nadziei.
Pretor Lewi zrobił pauzę, jakby bał się wyartykułować swoje pragnienia. Westchnął głęboko i spojrzał na stojącego po jego prawicy setnika.
- Musimy odnaleźć zaginione fragmenty księgi Megiddo. To tam wedle słów kronikarzy może się kryć droga do wyjścia z obecnej sytuacji. To w tych fragmentach prorok naszego Pan zawarł słowa pociechy i wskazówki, co powinniśmy robić. Baruchu, udało ci się schwytać podstępną wiedźmę, czym dowiodłeś swojej odwagi, męstwa i pobożności. Jeżeli istnieje ktoś komu uda się odszukać zaginioną księgę, to jesteś nim właśnie ty.
Setnik pochylił głowę na znak posłuszeństwa i gotowości przyjęcia rozkazu.
- Jestem zaszczycony, czcigodny pretorze, ale jak mógłbym tego dokonać. Nikt nie wie, gdzie owe fragmenty mogą się znajdować.
- Masz rację, choć nie do końca. Przez ostatnie dni studiowałem wraz z wieloma uczonymi dawne kroniki i chronosy. Udało nam się ustalić, że ostatnim miejscem, gdzie widziano księgę Megiddo w komplecie była masada Menachem ben Jair. Zbierz zatem dziesięciu najdzielniejszych i najbardziej zaufanych ludzi i ruszaj na ziemię gojów i odzyskaj nasze utracone dziedzictwo.

***

Wnętrze groty oświetlały tylko dwa małe kaganki. W ich słabym świetle tańczyły długie cienie, trzech wysokich mężczyzn, członków Chewra Kadisza. Ciało niedawno zmarłego Kohen Ha-rosz Szabetaja Trzeciego, spoczywało płasko na specjalnie na tę okazję wykutym kamieniu.
Castrum doloris, twierdza smutku i boleści, przygotowana dla Szabetaja wykonana została z białego agatu. Postument gładkością przypominał ciało młodej dziewicy. Było to efekt kilkudziesięciogodzinnej pracy sześciu najlepszych w mieście kamieniarzy. Jego jedyną ozdobę stanowił skomplikowany geometryczny wzór w którym splatały się ze sobą i przeplatały dwa wyraźnie zaznaczone symbole. Pierwszy stanowił znak hay, będącego symbolem życia wiecznego, drugim zaś kwiat mandragory, będący rodowym insygnium zmarłego.

Dwóch członków bractwa, obmywało ciało Szabetaja ziołową wodą. Trzeci z kolei stał u wezgłowia i odmawiał modlitwę, jednocześnie masę do wykonania pośmiertnej maski.
Jego melodyjny głos odbijał się od ścian groty i powracał ze zdwojoną siłą .

Ledwo padło ostatnie słowo modlitwy w grocie zerwał się wiatr. Potężny podmuch w oka mgnieniu zdmuchnął dwa kaganki, które z trzaskiem roztrzaskały się o ziemię.
Nastała absolutna ciemność. Uderzenie serca później powietrze wypełnił potworny krzyk, a cały Beit tahara zatrząsł się w posadach.
 
__________________
I only have time to coffee
The best is yet to come
Mr.Tremond jest offline