Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2018, 01:32   #151
Brilchan
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Tymczasem Samuel jechał z Ilene, a Mustang z Żoną jechali na końcu. W końcu dojechali na stację. Była tam już buda, spod który wydobywał się zapach bigosu i pierogów... Oraz baraniny ala Biao. Siergiej rozmawiał z jakimś starszym, Ishvalczykiem, a dziadek notował coś w Wielkiej Małej księdze.
- A Stasiek, co z takim korowodem jeździ? - zapytał papa Nowicki.
- Skoro z panną z dobrego domu się żeni, to musi się pokazać ze służbą - rzekł dziadek.
- Wujek! Jak widzę przygotowania idą pełną parą? Przedstawisz mi waszmościa?! - Stanisław Nowicki uśmiechnął się szeroko. Objął obu ramionami tak, że po jednej stronie miał swojego ojca, a po drugiej nieznanego Ishvarczyka. Skierował ich odwrotną stroną niż znajdowali się Mustangowie. Zawołał jeszcze do Sao- Złociutka idź z Pawełkiem!
- No to tędy proszę… powiedział Stefan do reszty przyjezdnych. Przy okazji wskazał na najbliższy wagon przy dziadku Nowickim. - Dziadek, ten pan przyszedł wyrazić szacunek…
- Jestem Gedlao Daz, miło mi was Stanisławie, synu Siergieja poznać - podał rękę Stanisławowi Nowickiemu.: - Chcę pana ojcu sprzedać dom z kawałkiem ziemi na południowych wzgórzach - rzekł.
- Bo widzisz synu, głupio tak mieszkać w pociągu, a dziadek będzie miał sad z czereśniami do bronienia - rzekł Ishvalczyk.
- Sad z czereśniami? Dobra rzecz przyznaję... - Stasiek pokiwał głową. Po czym dodał z paskudniejszym uśmiechem: - Jak daleko stąd? Przecież to okolica pustynna. Za sucho chyba na czereśnie, Panie Gedlao?
- A widziałeś te zielone pola wokół miasta? To już nie jest pustynia, Odbudowaliśmy dawne kanały irygacyjne Xerxes… Na południowych wzgórzach i bez tego możliwa jest uprawa - rzekł Ishvalczyk.
Stanisław lekko zmarszczył brwi. Na moment, by dać ujście rosnącej frustracji - najchętniej by zabił Ishvarczyka wzrokiem. Co za kit wciska jego Tacie?! Jakie czereśnie - na pustyni?! Żeby tak wykorzystać naiwność cudzoziemców?!
-“Święta panienko, doszedłem do momentu, kiedy to JA się martwię o rodziców jak sobie poradzą? -pomyślał Piastiański alchemik.
Tatko może i ma zdrowy rozsądek, żelazną pięść, wiecznie na twarzy wyraz twarzy, „Co za bumagę mi zapodajesz?!”, Ale też rzadko bywał na innych terenach niż Wilcza Wólka, gdzie wszyscy znali wszystkich. Za długo był na swojskim terenie, gdzie nauczył sobie radzić z każdym, czy wiedzieć, kogo unikać… A jak nie wiedział, co robić…
GDZIE JEST TEN GŁUPI STRYJ, GDY GO NAJBARDZIEJ POTRZEBOWAŁ?! Gdzie jest oszust, by rozpoznać oszusta? Ten cały Gedlao nie jest chyba jego starym kumple?
- Ja się może nie znam... powiedział Stasiek starając się powiedzieć to równie przeciągle, co Stefek, gdy się wymądrzał. Wysilił się w przeciwieństwie do niego na anielski uśmiech: - Chyba bywam w nieodpowiednich regionach miasta, skoro nie widziałem żadnych drzewek owocowych… Pszenicy nie widziałem tylko kukurydzę, więc chyba za sucho jest na czereśnie, nie? I gdzie jest Stryjek? -
- Bo w mieście nie hodują, ale w Ishvalskiej dzielnicy widziałem na targu, choć dużo biorą, ale za to mają odmiany owocujące dwa razy. I tak to głównie, aby dziadek się nie nudził. A stryjek zakłada gorzelnię - rzekł ojciec biorąc się pod boki.
- No to akurat do Stryja pasuje…, Ale gdzie jest twój młodszy brat?!
- A gdzieś załatwia interesy, na obiad przyjdzie
- Świetnie… -przewrócił oczami. To jeszcze nie był tak odległy termin- na szczęście lub nieszczęście, bo z tą Parszywą Łasicą nigdy nie wiadomo. Objął ojca ramieniem - No my musimy omówić jeszcze parę interesów, a panu panie… Gedlao odezwiemy się pierwsi jakby, co. Do widzenia! - machnął mu niedbale jakby odganiał nieznośnego psa.
Jak przeszli parę kroków syknął do Siergieja: - Tato, ty nie możesz wierzyć każdemu tylko, dlatego, że jest Ishvalczykiem i patrzy na ciebie tymi smutnymi, czerwonymi oczkami. Czereśnie na pustyni? Zwariowałeś?

Tymczasem dziadek zabawia gości.
- I bardzo dobrze! Wreszcie ktoś zaczyna nasz traktować tu jak należy. A w ogóle to nie jakaś aktorzyna tutejsza? Pamiętaj Stefan, aktorzy to ktoś w rodzaju sprzedajnych dziewek, ludzie bez honoru
- Dostrzegam… pewne predyspozycje. -Stefan zerknął na Mustanga z uniesioną brwią. Trzeba przyznać, że dziadek z reguły nie owijał w bawełnę: - Ale nie! Dziadku, ten pan to jest z profesji pomiędzy Stryjem Andrzejem, a tą no… Laurom. Pierwszą żoną taty.
Liczył, że nestor załapał. (Niedoszły) Stryj Andrzej zasłynął z 2 rzeczy: bycia babiarzem i próby szczęścia w wojsku, która się dla niego źle skończyła. Zginął z widłami w brzuchu przy jakiś zamieszkach przygranicznych. Jeszcze zanim było wiadomo, że Stasiek jest w drodze. Zdaniem Stryjka Jakuba facet miał więcej pewności siebie i złośliwości niż jakiegoś talentu. “Piastiański Mustang” można domniemywać.
- Tylko ten pan miał więcej szczęścia lub rozumu. A jak dziadek ceni dzisiaj swoją szczękę? Mój Don załatwił nam tutejszych słodyczy.
- A, że taki trochę burżuj, trochę cwaniak, czy jak? A słodycze… - dziadek był zakłopotany, bo walczyły weń dwie natury. Ale Leslie wyrosła przed nim.
Stefan parsknął - poszło mu lepiej w prezentacji niż myślał. Postarał się zamaskować śmiech kaszlem.
- I nie tylko słodycze! Mam daktyle w boczku, Nugat. Kiełbaski baranie na ostro. Chałwę - pokazywała, dziadkowi robiły się wielkie oczy...
Stefan uniósł kciuki w górę tak by widzieli zarówno Leslie jak i Dziadek. Odkaszlnąłby oświadczyć: - No dziadku, sam mi powtarzałeś, żeby nie patrzeć darowanemu koniowi w zęby. A mój Don w swej przezorności - skoro panna młoda z tak burżujskiej rodziny, to i żarcie na weselu będzie burżujskie. I że lepiej zawczasu wypróbować, co z tego jest jadalne z tutejszych dziwów. -mrugnął do Leslie.
Dziadek pokiwał poważnie głową i wziął garść daktyli.
- A w takim filmie to widziałem, to były takie jaszczurki latające - rzekł dziadek przyglądając się daktylom zawiniętym w szynkę.
- Bo one pewnie jedzą te daktyle - odparła Leslie z mądrą miną.
- A, jak szpaki. To ma sens -rzekł poważnie senior.
- A my coś dostaniemy!? - jak spod ziemi wyłoniła się Tośka, a za nią szedł bardzo udanie udający słanianie się Tomek.
Przez Stefana również przeszła walka 2 natur - dbająca o rodzinę i ta, która pragnęła dopiec rodzeństwu, by pokazać swoją wyższość. W sumie nawet pojawił się numer 3 - trzeba smarków wychować i nauczyć rezonu, skoro Stach nie umiał. I żeby przy okazji Mama nie musiała lać ich ścierką.
- To starsi mają pierwszeństwo, więc Dziadka się najpierw prosi ładnie, to Może da. A w ogóle Najpierw to się, „Dzieńdobry” chociaż mówi, a nie na żebry. No goście przyszli, nie zauważyliście? -zakręcił ramieniem prezentując towarzystwo. - No Tosiek, Smutasa, Sao i pana, Vilmuda znasz. A to jest Pani Riza z małżonkiem. A to mój don Leslie. Drogie panie to moja siostra Tośka i brat Tomek.
- Znaczy ty jesteś dziewczyną Stefana - zapytała Tośka patrząc na Leslie z ukosa.
- Nie, Stefan jest tak jakby doradcą i dba o jej cześć, bo to prawdziwa dama - tłumaczył dziadek
- Miło mi waćpannę poznać. - Tomek chciał pocałować dłoń Leslie, ale ta ją wyrwała i trzepnęła go w łeb.
Stefan za jego plecami pokazał Leslie kciuk w górę.

Zborowskiemu aż łzy zakręciły się w oczach a ślina napłynęła do ust, gdy poczuł zapach maminej kuchni. Przywitał się szybko ze wszystkimi i pobiegł kupić sobie porcje pytanie tylko czy matka nie odmówi mu jedzenia w ramach kary? Gdy już usiądą w jakimś ustronnym miejscu alchemik podejmie temat od miejsca, w którym skończyli:
- Jak dla mnie nie ma, co ufać Zakonowi trzeba odkopać maszkarę, zabić ją a potem rozpuścić zwłoki. Nawet jeżeli Kościej faktycznie może odtworzyć Yomy to lepiej mieć gotowy materiał niż inwestować w jego odtworzenie nie sądzicie ? - Po kilku łapczywych kęsach i chwili na przemyślenia dodał - Co zrobimy z Panną Armstrong? Sądzę, że powinna zmienić hotel najlepiej by było jakby Pan Vilmud odbił ją, Korowiowi ale wystarczy żeby ktoś ją ostrzegł, że to Drahemejski szpieg może Pani Riza albo Pan Roy? Jeżeli chcecie sam mogę to zrobić - Zaoferował.
Mustang usiadł przy Nim, tak samo jak i Riza.
- Kościej ma do dyspozycji całą potęgą Drachmy, czyli największą potęgę przemysłową na świecie, gdzie może działać praktycznie otwarcie, wydaje się, że gdyby chciał, to nie bawiłby się w wysyłanie tu swych sług do tego miasta - rzekł Roy.
- [/i] Ja mimo wszystko bym wszystko wysadziła. Może zadzwonicie do Oliver i Alexa? Generał jest w stolicy [/i] - rzekła Riza.
Stefan Nowicki stuknął łyżką o talerz głośniej niż zamierzał. Generał Armstrong jest w Centrali?! To jeszcze nie Nowe Xerxes, ale bliżej i niebezpieczniej niż dotychczas. To chyba jakiś żart?! Starał się zebrać myśli i to szybko.
Podniósł głowę i spojrzał na Panią Rizę. Nawet rozluźnił brwi. Jakby czekał, że powie coś jeszcze. By nie wyszło, że próbuje wymusić oświadczenie w stylu “Żartowałam”. Stefan przewidywał 3 opcje:
1. To sugestia, że Stefan jest Na Służbie i ma się wywiązywać z Obowiązków, a nie gawędzić z dziadkiem.
2. Narozrabiał i wisi nad odesłaniem w Briggs (bardzo wątpił. Przecież się wywiązywał z Obowiązków).
3. To ostrzeżenie, że nie daj Święta Panienko - Generał Armstrong najdzie odwiedzić jedyną córkę. A patrząc na dotychczasowe szczęście Nowickich....
Przechylił lekko głowę. Przychodziło mu na myśl, że niezależnie od opcji nadal ma 2 mocne karty do wykorzystania: Ukatrupienie Twardego (chyba, że sama Armstrong chciała go ukatrupić i uzna rozwiązanie Jej Problemu za Zniewagę) i Leslie. Z żonglerką nad druga kartą czuł się paskudniej, ale trzeba przyznać, że zapewniała wiele manewrów. W końcu Stefan Nowicki bardzo się przyczynił do odnalezienia jedynej córki Olivier Armstrong. Oczywiście, po drodze ją zgubił, ale sprowadził do Posiadłości Armstrongów koniec końców. Przyniósł Pani Generał Kartę w przypadku kwestii dziedzictwa tytułu - jedyną wnuczkę głowy rodu. A nie słyszałby reszta rodzeństwa Armstrong doczekała się dzieci. Leslie to dziewczyna, ale nadal jedyny dziedzic z drugiego pokolenia.
Jak również Stefan nie zamierzał siebie pozbawić takiej karty jak Leslie, ani dać jej zniszczyć? Choćby z czystej sympatii dla swojego Dona.
W sumie była jeszcze trzecia karta w tym rozdaniu- niechęć Jego i Armstrong do Szkapy. Najsłabsza w tym rozdaniu. Ale… młodocianemu mechanikowi przyszła na myśl jeszcze Opcja:
4. Riza Hawkeye szuka powodu by spotkać się z Generał Armstrong. Zwłaszcza teraz, gdy z jakiegoś powodu Szkapa robi za Ojca Leslie!! Czyżby badanie Niewiernej Przeszłości Małżonka? A Sprawy Osobiste (Leslie) mogą nie wystarczyć, by Generał Armstrong fatygowała się do Nowego Xerxes... Potrzeba, z co najmniej Stefana Nowickiego - uciekiniera z Briggs!

I tak robienie psich oczu mu nie wyjdzie. Nie ma sensu błagać teraz o wybaczenie. I trzeba kiedyś przeprosić Generał Armstrong... Ale bez robienia za jeńca wojennego. I obronić Kartę z Leslie. I pokazać, że Stefan Nowicki jest Człowiekiem wywiązującym się z Obowiązków i Odpowiedzialnym. Jakkolwiek jego propozycja ociera się o wariactwo!!
- W porządku. - powiedział spokojnie, starając się nie stracić przy tym kontaktu wzrokowego z rozmówczynią.: - To dałoby radę mnie umówić na spotkanie z Panią Generał? Kiedy? I tak pewnie Don Leslie będzie chciała się z nią spotkać…
Samuel zdziwił się widząc pozytywną reakcję Stefka na wieść o przyjeździe Pani Generał spodziewał się raczej Paniki.: - Przyjemnie byłoby spotkać Alexa po tylu latach skoro nie muszę się już ukrywać on był z nas najodważniejszy…, Co do przebudzonego potwora, to mogę nam zrobić przejście w kamieniu. Zabijemy monstrum i rozpuszczę jego ciało. Zgadzam się z Panią Riza najlepiej żebyśmy upewnili się, że Zakon go nie dostanie - Dorzucił swoją opinie mieszaniec.
- No nie bądź taki pewny siebie z tego, co mówiła Ilena ten stwór jest znacznie gorszy od tej dwójki, która uwolniła się wcześniej. Mogą być wrażliwe na alchemię, ale kto wie czy to, aby starczy? No i stwór wie, że ktoś się nim interesuje i zapewne tylko czeka aż ktoś naruszy jego komnatę, więc lepiej się odpowiednio przygotować. - Vilmud w końcu się odezwał wyraźnie niezadowolony nadmierną zuchwałością Samuela, który chyba był przekonany, że nic nie może pójść źle jak skorzysta z alchemii.
[i] - A plan waszego szanownego przodka jest niby lepszy Panie, Vilmudzie? Rozpierdolić wszystko dynamitem? Przebudzony może przeżyć wybuch i wydostać się spod zwału gruzu. W najlepszym wypadku w efekcie planu Smoczych Zakonników komora z Przebudzonym zostanie znów zagrzebana. Jaką mamy gwarancję, że powiedzmy za kilkaset lat ktoś jej znów nie odkopie? Nie będzie już tam Nieśmiertelnego wojowniczki żeby ostrzec świat. Rozumiem Pana wątpliwości, ale lepiej by Pan zrobił przekonując swego przodka do bardziej ostatecznego rozwiązania.
Oczywiście alchemik potraktował krytykę nazbyt osobiście.
- Nie lepszy, ale twój też nie jest szczytem geniuszu biorąc pod uwagę, co mówiła Ilena chyba zbyt optymistycznie zakładasz, że monstrum da się od tak łatwo zaszlachtować i roztopić alchemią. “Dziadek” chyba myśli, że wysadzenie go wystarczy, w co tez powątpiewam, skoro przesiedział sobie kilkaset lat w zamknięciu bez uszczerbku to wybuch i zawalanie zapewne nie zrobią na nim wrażenia. Mnie zastanawia inna rzecz skoro stwór jest tak potężny to zwykły kamień raczej by go nie trzymał skutecznie w zamknięciu, więc coś innego musi mu uniemożliwiać ucieczkę. Lepiej by było to sprawdzić nim naruszymy komorę i przy okazji zniszczymy coś, co dałoby nam przewagę w tym starciu.
Mieszaniec przytaknął - Słuszna uwaga Panie Vilmudzie. Pani Illeno czy przebudzonego wiążą jakieś szczególne symbole lub mistyczne glify?
- Z dynamitem żaden problem, tylko dziadka poprosić. Tego mojego. A on dopyta Stryja i ustali Koszty- Stefan wskazał kciukiem na siedzącego obok niego nestora rodu Nowickich. - Ja się może nie znam, ale poznałem tutejszego specjalistę od demol…. Ekhm… Rozbiórki. Bo obstawiam, że najbezpieczniej to wszystko rozwalić z potworem. I spalić zgliszcza dla pewności. Tylko nie wiem jak Wąglik, to przeżyje i ile paragrafów o zabytkach to może dotyczyć...

- Symbole nie… Obwiązano ją stalowym drutem, i przybito setkami stalowych kolców…. Sęk w tym, że to wszystko można zdjąć specjalnym mechanizmem - rzekła łowczyni potworów.
- Mógłbym zrobić taki otwór i wtedy wprowadzić benzynę… albo duuużo trotylu - rzekł Mustang.
- General saperów Gladiator zawsze mówił, że nie ma problemu, którego nie rozwiązałaby odpowiednio duża eksplozja - rzekła Riza -[i] Generał przyjechała do Centrali swoim pociągiem pancernym i być może już jest w drodze.
- A to mnie oskarżają o piromanię… - powiedział Stefan do Leslie. Właściwie, to go nawet nie obchodziło, czy usłyszało go więcej osób niż jego Don. Zwrócił się już do reszty:- Szanowne waszmości, wolałbym się skonsultować z moim mistrzem, który uczył o wybuchach o to - jakim ilościami materiałów wybuchowych dysponuje… Dziadku, gdzie jest Stryjek? Czemu nie jest z Tatkiem i z tamtym Isvarczykiem? To jakiś jego kumpel? - w tym momencie młodociany mechanik zdał sobie sprawę z dość dziwnej sytuacji. Stryjek zwykle pomagał ojcu, jeśli w grę wchodziły pieniądze. Zwłaszcza jak chciał kogoś zlustrować-, „Bo oszust rozpozna oszusta”.
- Stefano, tum masz swego Maestro! - zawołała zachwycona dziewczyna
- Oby z tym lepiej wyszło. A Jakub załatwia aparaturę do robienia bimbru - rzekł dziadek.
- Pomysł z wysadzaniem potwora nie bardzo mi się podoba
 
Brilchan jest offline