Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2018, 09:34   #160
Czarna
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Angie i pan z blizną i dziwne trójkąty... ale jakie fajne!

Robert który szedł za nastolatką uśmiechnął się znowu i wcale nie wydawał się zaniepokojony. Raczej rozbawiony. Sam choć miał karabinek nawet nie zdjął go z ramienia. Przeszli we dwójkę kilka ostatnich kroków i wyszli za ten mały róg jaki tworzyła centralna część budynku nieco wysunięta niż róg zza jakiego wyszli. Z okna zaś było całkiem dobrze widać co się dzieje wewnątrz budynku.

Razem z myśliwym zobaczyli trójkę ludzi na łóżku. Wszyscy byli nadzy, spoceni i na przemian to dyszeli to sapali to jęczeli. Najbliżej okna widzieli plecy i tyłek jakiegoś mężczyzny. Miał głowę uniesioną do sufitu choć czasem patrzył w dół przed siebie. A przed sobą miał kobietę. Też nagą. Miała długie, czarne włosy jak Rice choć czy to była ona nie było wiadomo bo samej twarzy nie było widać. Kobieta była na czworakach i coś majstrowała dłonią jaką się nie podpierała o łóżko gdzieś w okolicach gdzie zwykle był przed spodni. Tyle, że ten facet co był do okna tyłem był bez spodni. Za kobietą był kolejny facet. Trzymał ją mocno z biodra i rytmicznie ją pompował. Powinien raczej zauważyć dwójkę gości za oknem bo z całej trójki miał na okno najlepszy widok. Ale był pochylony nad kobietą i zdawało się, że jest całkowicie zaabsorbowany tym co właśnie robią a nie oknem czy tym co za oknem. Poza tym na podłodze, łóżku i krzesłach walały się chaotycznie rozrzucone ubrania, pasy, broń w kaburach mniej więcej pasujące do tej nagiej trójki zajętej sobą na łóżku. A wnętrze wyglądało na dość zwyczajne wnętrze zwykłego pokoju.

To była najdziwniejsza rzecz, jaką nastolatka widziała do tej pory. Trójka ludziów połączona w jeden sapiąco-jęczący twór. Taki z trzema głowami, masą kończyn i działający jakby był jakąś maszyną. Dziwną, obcą. Fascynującą. To można było się tulać z dwoma panami naraz?! Angela wciągnęła powietrze i przekręciła głowę w bok. Jak duża, blond wersja psa. Jej mina wyrażała czyste zaintrygowanie, które pojawiło się gdy zrozumiała co właśnie ma przed oczami.
- Fajny ten zawód. Jak się nazywa? - wyszeptała do pana z blizną, spoglądając na niego przez ramię, ale szybko wzrok jej uciekł do wnętrza pokoju. Jakby miała drugiego pana z obrazkami mogliby też się tak bawić! Na twarzy nastolatki pojawił się szeroki uśmiech. Musiała o tym opowiedzieć wujkowi kiedy się wreszcie spotkają wieczorem przy serniku!

- Zawód to nie wiem jaki ma ta trójka. Ale jak tak pukać się we troje to się zwykle trójkąt nazywa. - pan O’Neal odpowiedział nastolatce też szeptem. I sądząc po śmiejących się oczach widocznych pod kapturem miał ubaw na całego z tego znaleziska. Trójka zaś wewnątrz pokoju dalej była zajęta sobą i oni też sprawiali wrażenie, że dobrze się ze sobą bawią.

- Łykaj! - syknął przez zaciśnięte zęby ten pan co był do okna plecami. Rozległ się krótki urywany śmiech kobiety.

- A jednak? Ale to mówiłam, drożej będzie. - wysapał kobieta i na ucho Angie brzmiało jakby mówiła to Rice. Sądząc po ułożeniu czarnych włosów musiała spojrzeć w górę na tego pana co był do nich plecami.

- Dobra tam, dawaj! Dopłacę! - jęknął ciężko ten co był do nich tyłem. I czarne włosy znów nieco obniżyły swój poziom i zaczęły wykonywać ruchy w przód i w tył. Ten drugi pan zaś nagle się wyprostował a nawet trochę wygiął do tyłu i chyba jeszcze mocniej złapał za biodra kobiety. Do tego trzasnął ją w wypięty pośladek a ta synchronicznie do tego jęknęła ale jakoś nie przerwało to ich trójce zabawy.

Chyba zbliżali się do momentu w którym zaczynały się drgawki i ukrop, a u pana z obrazkami następowały dreszcze. Też wtedy sapał bardziej i zwiększał tempo aż nagle zamierał...i robiło się tak przyjemnie…
- Pukać trójkąt? - nastolatka zrobiła wielkie oczy i chwilę dumała nad tym zwrotem - Znaczy pukać… to...aaaa! - zrozumiała chyba o co sie rozchodzi. Spojrzała na pana z blizną - A pan lubi trójkąty? Chodziło o pracę Rice. Wygląda fajnie. Dajmy im skończyć, przerwanie będzie niemiłe…

- Oj przerywać komuś w takim momencie to nie tylko bardzo nie miłe ale i nawet wredne. Właściwie podglądać też.
- Robert zgodził się z Angie i nawet dopowiedział swoje. Stał już tak swobodnie, że karabinu w ogóle nie dotykał, a nawet wygodnie oparł się o parapet okna jakby oglądał najlepsze widowisko. Wydawał się być w wyśmienitym humorze. Otworzył usta by coś powiedzieć jeszcze ale właśnie na łóżku nadszedł ten moment jakiego spodziewała się nastolatka. Pan który był do nich plecami zaczął strasznie sapać, zaczęło nim trochę jakby trząść a on sam jęczał z wyraźnej ulgi i przyjemności.

- Zaajebiiście… - wymruczał w końcu z zadowoleniem opadając najpierw na swoje pięty a zaraz potem pewnie oparł się o ścianę albo krawędź łóżka bo zniknął obserwatorom z pola widzenia. Widzieli tylko jego nogi i wciąż opartą między nimi Rice. Teraz gdy ten pan ją odsłonił Angie poznała ją od razu. Wydawało się, że wyciera sobie usta dłonią i w tym momencie jakoś akurat spojrzała w okno czyli prosto na ich, obserwującą dwójkę. Teraz było widać, że jedno z ramion Rice też ma całe w obrazkach. I na twarzy pojawił się jej wyraz całkowitego zaskoczenia. - No Rice, jesteś najlepszą obciągarą po tej stronie rzeki wiesz? Zawsze to kurwa powtarzam. - powiedział z zadowoleniem ten oparty o ścianę. Sama Rice zaś niezbyt zdążyła coś zrobić czy odpowiedzieć bo ten drugi co wciąż ją pompował od tyłu też zaczął dochodzić do kulminacyjnego momentu. Czarnowłosa dziewczyna więc zacisnęła zęby i powieki wbijając palce w pościel i zajęczała w zgodnym rytmie.

Chwilę oboje tak się dojeżdżali gdy wreszcie ten co był za nią uspokoił się po serii spazmów jakie nim szarpnęły.
- No kurwa od tyłu też jesteś niezła. Hej! A co wy tu kurwa robicie!? - facet mówił z zadowolenia tak samo jak ten z drugiej strony łóżka i Rice ale jakoś akurat otworzył oczy i rozejrzał się bardziej przytomnie to nie mógł nie zauważyć dwójki widocznej w oknie. Płynnie więc przeszedł do wykrzyczenia zaskoczenia i pretensji.

- No już, spokojnie. - uspokoiła ich obydwu gospodyni bo ten przy ścianie też się zerwał na okrzyk kolegi i cofnął się na środek łóżka by wyjrzeć co się dzieje przy oknie. Czarnowłosa gospodyni zaś spokojnie wstała z łóżka i sięgnęła po krótki, ładnie błyszczący szlafrok. Przez tą chwilę dało się dostrzec odblask metalowych kulek przy jej piersiach. Szlafrok zaś był czarny z czerwonymi wzorami. - Ale za oglądanie to też się płaci. - powiedziała zakładając ten szlafrok i stając przy samym oknie na wyciągniecie ręki. Nie wiązała jednak ani nie zapinała tego szlafroku więc pas nagiego ciała na szerokość dłoni nadal był widoczny a z odległości na wyciągniecie ręki byl bardzo dobrze widoczny. Rice sięgnęła do kieszeni szlafroka i wyciągnęła z niego paczkę papierosów. Wciąż ciężko oddychała jak po długim biegu czy podobnym wysiłku a ze skroni i na ciele widać było stróżki potu.

- Hej! To nasza bryka! - ten z tyłu łóżka zdołał wstać z łóżka i podejść zaraz za Rice ale nawet jak chciał coś zrobić czy powiedzieć to od strony ulicy doszedł ich odgłos uruchamianego silnika. Sam więc złapał tylko pas z bronią leżący na podłodze i rzucił się do wyjścia. Drugi też zerwał się z łóżka i zaczął gorączkowo zbierać ubrania z podłogi. Rice odwróciła się na ten gwałtowny ruch za sobą i roześmiała się widząc taki obraz sytuacji.

Ludzie w pokoju mogli być wścieknięci tylko jeszcze o tym nie wiedzieli, a teraz rozłazili się jak mrówki kiedy kopnęło się mrowisko. I jeszcze goły pan chciał mierzyć do cioci! Bo to pewnie ona siedziała w bryku, bo przecież lubiła je i umiała jeździć. Cały trójkąt czy jak to nazwał pan Rob miał swoje robaczki w brzuchu i skończyli się tulać, a oni im nie przeszkadzali, czyli byli mili i niewredni. Teraz przyszedł czas działania, zanim będą musieli łowić nie Rice, a jeszcze dwóch panów. Angie westchnęła, przestała się uśmiechać i rozglądać. Dotychczasową beztroskę zastąpiło skupienie, wzrok zrobił się pusty. Liczyła kule w magu, planowała od kogo zacząć ewentualną walkę. Wypadło, że od pana bez spodni. Tego co stał do niej plecami, z bronią w ręku. Drugi był ten… drugi pan. Na końcu Rice, ale ją i tak mieli utrupić, chociaż najpierw porozmawiać.
- Dzień dobry. Stój suka! - zaczęła rozmowę głośno tak jak dziadek zwykle mówił w podobnych sytuacjach.

W pokoju sytuacja po interwencji nastolatki zdawała się zrobić kolejną woltę. Najbliżej okna była czarnowłosa Rice i ona widząc władowaną do środka pokoju lufę karabinu krzyknęła przestraszona i odskoczyła w tył w stronę łóżka.
- Co ty robisz?! Schowaj to! - krzyknęła przestraszona.

Ten pan co właśnie zbierał ubrania z podłogi widząc wpakowaną przez okno lufę znieruchomiał. Wytrzeszczył oczy i broda zaczęła mu się trząść. Chyba próbował coś powiedzieć ale raczej mu nie wyszło. Cofnął się w tył ostatecznie szorując gołym tyłkiem po podłodze i pewnie dalej by się cofał ale łopatki odbiły mu się od ramy łóżka. Pan z pasem który wybiegał z pokoju odwrócił się w biegu słysząc za sobą okrzyk i zatrzymał się już po drugiej stronie drzwi. Uniósł ręce z pasem do góry i stał tak nagusieńki.
- Hej, spokojnie co? Dogadajmy się. - próbował mówić spokojnie ale widać było, że jest wyraźnie zdenerwowany.

- No pewnie. Pogadajmy. - Robert stał obok nastolatki i choć chyba się już nie uśmiechał tak wyraźnie jak wcześniej to dalej uśmiech i zadowolenie dało się słyszeć w jego głosie. Trójka w pokoju popatrzyła na niego to na blondynkę z wycelowaną bronią chyba niezbyt orientując się z kim z nich mają gadać. Od frontu domu słychać było dźwięk pracującego pełną mocą silnika.

Ręce na karabinie swędziały, rwały się do działania tak jak uczył dziadek. Jego lekcje, wbite do blond głowy jak pacierz, nakazywały jeden jedyny dalszy scenariusz. Taki z ołowiem i zwłokami. Angie chciała zabić, zabijanie było proste. Szybkie, skuteczne. Nie wymagało dziwnych słów i zostawiało teren czystym… ale wujek by się gniewał. Jego słowa też rozbrzmiewały w głowie nastolatki, wywołując zamęt i nerwowe drganie zewnętrznego kącika prawego oka. Wystarczyła chwila i zaraz w pokoju zapanowałaby cisza. Nikt nie sięgnąłby nagle po broń i nie celował w pana z blizną. Gdyby coś mu się stało, Angeli byłoby smutno. I wstyd, bo obiecała pani doktur, że przecież będzie go bezpieczyć. Dziadek się nie mylił - ludzie to same kłopoty.
- Haraszo - odpowiedziała niskim, warkotliwym głosem nie ruszając się ani o milimetr i nie zmieniając pozycji - Rice jest chora. Na wścieknięcie. Od ugryzienia. Teraz wy też będziecie.

Kolejne słowa blondynki z karabinem wywołały kolejną burzę. Wszyscy znowu wytrzeszczyli oczy najpierw na nią, potem trójka spojrzała w popłochu na siebie nawzajem a potem jeszcze gospodyni spojrzała na dwójkę za oknem a te dwa golasy na siebie nawzajem.
- Jak to kurwa wściekliznę?! Masz syfa?! - facet który stał już poza pokojem opuścił ręce i wrócił do pokoju. Zapytał z pretensją i żądając wyjaśnień patrząc chaotycznie to na Rice to na Angie. Ten który był oparty o łóżko bladł i czerwieniał nawzajem ale znowu poszorował tyłkiem po podłodze tym razem odsuwając się od gospodyni.

- Nie mam żadnego syfa! Nie mam żadnej wścieklizny! Ta mała coś kręci! - wrzasnęła rozzłoszczona kobieta w czarnym szlafroku.

- Ugryzł panią Ben. Jego wcześniej ugryzła Tess. Tess miała wściekliznę. Atakowała ludziów jak popadnie. Nie żyje - nastolatka dla odmiany mówiła spokojnie - Ben atakował rodziców Jane. Chciał ich zjeść. To choroba co zabiera rozum. Walczył nawet jak mu odstrzeliłam ćwierć czaszki i wszędzie latały czerwone kawałki. To utrupiłam go drugi raz. W hotelu też była wścieknięta pani… i jeszcze w barze. To się przenosi przez ugryzy… ślinę i może krewa. Pani doktur szuka lekarstwa. Jest bardzo mądra, uda się jej. Teraz mówimy. Słowami - spojrzała na Rice po lufie karabinu i zmrużyła oczy - Pani idzie z nami… panowie też. Żeby pani doktur sprawdziła czy też jesteście już wścieknięci.

- Co?! Słuchaj pogięło cię? My stąd spadamy a w ogóle to ktoś nam właśnie furę buchnął! Jak to jakiś was przekręt by nam zamydlić oczy to nie myślcie, że się wam uda!
- facet z pasem pogroził palcem i Rice, i dwójce za oknem. Schylił się i ze złością chwycił za majtki które zaczął pośpiesznie ubierać.

- I my nie mieliśmy nic z żadnym gryzieniem. Tylko ją posuwaliśmy. Ją chcecie to sobie ją bierzcie. - powiedział ten na podłodze który nieco wyciągnął się i zaczął nakładać swoją bieliznę tyle, że na wszelki wypadek dalej nie opuszczał poziomu podłogi.

- Nie no to jest jakaś paranoja. No śmieszne po prostu. - powiedziała Rice prychając z irytacją. Zaciągnęła na siebie szlafrok i zaczęła go wiązać. Gdy skończyła znowu złapała papierosa w zęby i podpaliła go zapalniczką. - A ty kochaniutki dalej mi masz dopłacić za połyk. - gospodyni odwróciła się do siedzącego na podłodze faceta który właśnie przyciągał do siebie spodnie.

Pan z blizną był świadkiem, że nastolatka próbowała tak jak kazał wujek - używać słów, mówić i tłumaczyć… tylko to nic nie dawało. Nie umiała mówić jak wujek, nie była też taka mądra i coraz mocniej się denerwowała, a im mocniej się denerwowała, tym głos dziadka w głowie stawał się donośniejszy, aż w końcu zagłuszył głos jej aktualnościowego opiekuna.
Dziewczyna zacisnęła usta w wąską kreskę i nabrała powoli powietrza, a gdy je wypuściła, pociągnęła za spust karabinu, obierając na cel pana w przejściu. Nie celowała, ani nie mierzyła niepotrzebnie, chcąc zakończyć problem tak szybko jak się da. Zanim pan Rob zrobi coś, czego oboje będą żałować. Albo na nią nakrzyczy.

Angie znowu spowodowała zamieszanie w pokoju. Tym razem ołowiem. Karabinek wypluł z siebie ołowiowe krople a te wypruły krew z pana który trzymał w jednej ręce pas z bronią a drugą naciągał spodnie. Mocne pociski przeszyły ciało i grzmotnęły w ścianę za nim zostawiając na nich czerwoną chmurę. Zaraz potem grzmotnęło o nią samo ciało. A potem zjechało bokiem rozmazując tego czerwonego kleksa gdy osunęło się na podłogę. Drugi z mężczyzn miał o jakąś sekundę więcej czasu. Zdołał wycofać się za framugę łóżka które częściowo zasłaniało jego skuloną sylwetkę. Rozpaczliwie zasłaniał się ramionami w próbie ochrony przed nadciągającą zagładą. I próba okazała się skazana na niepowodzenie. Wojskowy triplet rozerwał mu coś poważnie w jednym z tych ramion bo mężczyzna rozpaczliwie wyskoczył do góry trzymając się za zranione ramię. Zawył boleśnie do wtóru wrzasku paniki Rice. Po chwili upadł na kolana wciąż kurczowo ściskając przestrzelone ramię. Wreszcie upadł na podłogę gdzie jego ruchy stawały się słabsze, wolniejsze i mniej skoordynowane. Aż wreszcie ciało zamarło zostawiając na podłodze szybko rosnącą plamę w kolorze czerwieni. Zamarł też ten pierwszy postrzelony wciąż trzymając się za rozstrzelany brzuch. Rice zaś dalej wrzeszczała w panice cofając się na łózko aż pewnie skuliła się gdzieś w rogu bo z okna nie było jej już widać.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline