Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2018, 20:57   #122
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Osobna cela dawała trochę prywatności, ale nie za wiele, od korytarza dzieliły ją tylko kraty. Korytarzem aresztu zaś niósł się permanentny zgiełk: rozmów, oglądanej w celach holowizji, gier sieciowych (terminale starszej generacji obsługiwały tylko te w 2D) oraz kłótni o dostęp do terminala, które wybuchały od czasu do czasu, zwłaszcza w większych celach. Ludzie na co dzień stale podłączeni do sieci, nagle pozbawieni do niej dostępu choćby na parę godzin, tracili rozum. Jeszcze nie doszło do żadnej bójki, lecz Billy wiedział, że to tylko kwestia czasu. A czas mijał nieznośnie powoli. Obejrzeli wiadomości, w których sporo było o nich samych i czekali na obiecanego przez Howl prawnika.
- On powróci! Powróci już niedługo, by ukarać pysznych i zaprowadzić sprawiedliwość! - krzyczała Prorokini Shanice dwie cele dalej.
- Nie ma sprawiedliwości i nie będzie! Ni chuja! - odpowiedział jej ktoś.
Odezwał się też Murzyn od Pytonów, ten któremu z sobie tylko znanych względów JJ życzył śmierci.
- Ej nowi! - zawołał, chyba do nich. - Jak tam w przytulnej dwójeczce, romantico? Już się ruchacie, pedałki?!
- Zazdrościsz, bo twój kochaś ci nie daje?- zapytał retorycznie Billy drapiąc się po karku. - A może zawsze musisz wypinać swój tyłek, zamiast wypełniać jego słodką dupcię swoim małym robaczkiem?
Po czym zwrócił się do JJ’a na tyle głośno, by tamten mógł usłyszeć.
- Wiesz, że naukowcy z Massachusetts udowodnili, że ci co ciągle gadają o pedałach, są zazwyczaj kryptogejami?
Ktoś się roześmiał.
Murzyn zawtórował wymuszonym śmiechem.
- Pyskujesz? - zawołał. - Masz fart, że nie jesteś w mojej celi! Pogadamy jutro na spacerniaku!
- Nie strasz, bo się zesrasz, Tyrese - odezwał się basowy głos. - I przestań drzeć ten ryj! Próbuję oglądać mecz!
Najwyraźniej w areszcie był co najmniej jeden człowiek, który nie bał się Tyrese’a. A może nawet Tyrese bał się jego, bo odpowiedział:
- Dobra już, kurwa, i tak bez sensu nawijanie z cwelami. Z nudów tu odpierdala człowiekowi.


Billy i JJ nie zdążyli się jeszcze znudzić, za to męczył ich kac i burczało w brzuchach. Myśleli o popołudniowym śniadaniu, którego nie zdążyli zjeść, wizja tłustej jajecznicy z boczkiem i tostów nie dawała spokoju. Niestety nie załapali się na tutejszy obiad i musieli czekać do kolacji. Żeby zamówić coś ekstra nie mieli już kasy, musieliby poprosić kogoś znajomego z zewnątrz o przelew.
Jakieś dwie godziny po tym jak trafili do aresztu przyszedł strażnik i otwierając drzwi celi oznajmił:
- Ruszać dupy. Papuga do was przyszedł.
Zaprowadził ich do małej sali widzeń, przedzielonej w połowie zaledowaną szybą, z krzesłami po obu stronach. Za szybą siedział zadbany mężczyzna w średnim wieku (co obecnie oznaczało przedział wiekowy między 40 a 70), w białej koszuli i wyglądającym na drogi garniturze.
- Dzień dobry - kiwnął głową, bo przez szybę nijak ręki nie szło podać. - Jestem Peter Howard z kancelarii Howard, Yates & Associates. Adwokat. A prywatnie tata Howl. Przyjechałem, żeby was stąd wyciągnąć a w dłuższej perspektywie uzyskać wyrok uniewinniający. Sądzę, że nie będzie z tym problemu, ale żebym mógł skutecznie działać i uzyskać dostęp do materiałów oskarżenia musicie mnie najpierw oficjalnie zatrudnić.
Kliknął w złoty holowatch i wyświetlił na szybie umowę adwokacką, przewijając od razu do miejsca na podpisy. Wskazał dłonią, na leżące po ich stronie szyby e-długopisy.
- Śmiało - rzekł. - Dla przyjaciół Lucy moja stawka to jeden Eurodolar.
- Ok… za taką stawkę nie będę się targował. - rzekł żartobliwie Billy.
JJ spojrzał na ojca Howl, potem na Billy’ego, potem znowu na prawnika, wyszczerzył zęby, i zadowolony dodał.
- Zgadzam się z przedmówcą. Chwycił za e-długopis, po czym podpisał papiery.
- No to teraz możemy działać - uśmiechnął się Peter Howard.
Podpisana umowa znikła z led-u szyby, tu przynajmniej nie musieli obawiać się żadnych podstępów.
Humory poprawiło im też to, że tuż przed opuszczeniem celi zdążyli przeczytać na zespołowym czacie, że Chris załatwił im jakoś wcześniejsze zwolnienie z aresztu. “Jak nic nie pierdolnie” - więc były na to jakieś szanse, choć ostatnio duże rzeczy miało tendencję do pierdolnięcia.
- O - ojciec Howl był zaskoczony, gdy podzielili się z nim tą wieścią. - Zatem może rozprawa wstępna czeka nas już jutro. Jestem już oficjalnie waszym adwokatem w systemie sądowym, więc będę z automatu powiadamiany o wszystkim, wy też oczywiście. Na rozprawie wstępnej sędzia zdecyduje czy pozostawić was w areszcie czy wypuścić za kaucją, albo nawet bez, żebyście odpowiadali z wolnej ręki. To możliwe, jeśli macie dobre plecy, ale lepiej przygotować pieniądze na kaucję, bo im szybciej ją wpłacicie tym szybciej wyjdziecie. Widełki dla lekkich przestępstw to pięć do dziesięciu tysięcy Eurodolarów. Ale tak czy inaczej proces was nie ominie, chyba że prokuratura wycofa zarzuty. Na właściwą rozprawę czeka się w San Francisco nawet do kilku tygodni, do tego czasu będziecie mieli zakaz opuszczania stanu, być może dozór elektroniczny. Spróbujemy już jutro nastawić przychylnie sędziego, więc musimy się przygotować. Nie sądzę, żeby zapadł poważny wyrok, ale potencjalnie grozi wam do roku więzienia. Dlatego muszę poznać jak najdokładniej waszą wersję wydarzeń. To - rozejrzał się po pomieszczeniu - jedyne miejsce gdzie na razie możemy swobodnie rozmawiać. Więc jeśli macie jakieś pytania to też jest właściwy moment.
- Co na nas mają? Jakie dowody… poza własnymi słowami? - zapytał Billy uznając że pytania należy zadać wpierw. Po czym podrapał się po karku. - No i nie wiem jak JJ, ale tak zamożny nie jestem. Więc kaucja w moim przypadku odpada.
- A rodzina, znajomi? - uniósł brwi adwokat. - Nie chcesz chyba spędzić tu kilku tygodni? Ale skoro macie takie chody, żeby przyspieszyć rozprawę wstępną to może i ktoś wam załatwi zwolnienie bez kaucji. Rzadko, bo rzadko, ale to się zdarza. A pełny materiał dowodowy poznamy jutro. Przypuszczam, że poza słowami Pacyfikatorów będą to tylko nagrania z kamer w ich hełmach, bo policja ma obowiązek filmować non-stop całą służbę.
- Nie ma na to szans. Jestem sierotą i nie mam rodziny. - wzruszył ramionami Rebel Yell. - Mam siostrę… przyszywaną, ale nie ma ona tyle kasy. - Machnął ręką. - A areszty śledcze odwiedzałem już parę razy. Dla mnie to nic nowego.
Ojciec Howl pokiwał smutno głową. Mógł dla niej zgodzić się prowadzić ich sprawę za darmo, ale najwyraźniej nie zamierzał oferować wyłożenia kilku tysięcy na kaucję dla kolegów córki, których przecież wcale nie musiał darzyć sympatią ani ufać im, że po wypuszczeniu nie zapadną się pod ziemię a jego kasa przepadnie.


Billy opowiedział całe zajście ze swej perspektywy. Niewiele mógł powiedzieć w kwestii zarzutów JJ’a, bo go nie widział z miejsca, gdzie sam się wtedy znajdował. Ale podkreślił, że prochy policjant wyciągnął “na jego oczach” z “dupy” i że… nie wie, co to za narkotyki miały być. I czy były to narkoty. Równie dobrze mogła być to mąka, lub soda oczyszczona.
- Mogę cię zapewnić, że to były prawdziwe narkotyki - rzekł adwokat. - W końcu chcieli zabezpieczyć je jako rzekomy dowód, zatem musieliby oddać je do laboratorium. Na pewno postarali się, żeby odpowiednio to sfilmować, więc miałbyś przerąbane, tym bardziej że byłeś już karany. Twoja koleżanka wyświadczyła ci naprawdę dużą przysługę porywając je i wrzucając do studzienki.
- A możemy liczyć na pożyczkę w kwestii kwatery? - zapytał Billy. - Niespecjalnie chcę zmieniać lokum na mniejsze… a jak wypuszczą, to te czterysta zdołam oddać.
Peter Howard spojrzał na niego jak na osobnika nieco bezczelnego, ale odpowiedział uprzejmie, choć wymijająco:
- Pomówimy o tym jutro, jak będziemy wiedzieć na czym stoimy.
- Jeśli chodzi o mnie - JJ zawahał się na chwilę. - To uważam, że reakcja Pacyfikatora, była niewspółmierna do mojego zachowania. Czy w związku z tym mogę mu wytoczyć proces? Jeśli siedzę na parapecie i palę szluga, a jakiś debil rzuca mną o glebę, to czy nie podchodzi to pod przekroczenie uprawnień?
- Na pewno to będzie nasza główna linia obrony - zgodził się adwokat. - Choć on będzie utrzymywał, że ścigał waszego kumpla… Chrisa, tak? A ty blokowałeś drogę. Przeanalizuję nagranie z ich kamer i wyłapię momenty, które mogłyby podejść pod przekroczenie uprawnień. Jak takie znajdziemy, będziesz mógł wytoczyć mu proces i wywalczyć odszkodowanie. Ale to będzie osobna sprawa i radzę zająć się nią, jak już uporamy się z obecną.
JJ pokiwał głową ze zrozumieniem.
- A wiadomo jakie zarzuty postawiono Chrisowi i Anastazji?- zapytał po chwili Billy. - I na ile są poważne?
- Anastazję oskarżają o stawianie czynnego oporu oraz kradzież i niszczenie dowodów - odparł adwokat. - Mają na nią to samo co na was, czyli słowa policjantów i nagrania z hełmów. Jak je obejrzę, będę w stanie powiedzieć więcej, ale z waszej relacji wynika, że akcja Pacyfikatorów była daleka od profesjonalizmu i motywowana sprawą Alamo. Musimy zdobyć na to dowody, ale jestem dobrej myśli. Z panem O’Sullivanem sprawa ma się gorzej - westchnął - tu chodzi o pobicie policjanta. Na służbie czy nie, to się okaże, ale wciąż pobicie, podobno mają nagrania i świadków. O ile w waszych przypadkach kar więzienia powinno dać się uniknąć, to w jego przypadku będzie to bardzo trudne. A grozi mu do trzech lat.
Billy podrapał się po karku zafrasowany. Bo sytuacja rzeczywiście była ciężka. Chris gangster mógł się ukrywać w nieskończoność. Chris muzyk… tak łatwo już nie miał. Perkusista stawał się problemem bandu. I to bez względu na to, czy podpiszą kontrakt z korpoludkami czy nie. Nie da się grać muzyki w ukryciu.
- Pogadam z nim. Jak będzie okazja. - stwierdził krótko Rebel Yell.
- Pogadaj - pokiwał głową ojciec Howl. - Nie obiecuję na razie, że zajmę się za darmo też jego sprawą, mam trochę swoich własnych w toku. - Klepnął dłońmi w kolana. - Jeśli to wszystko to będę się zbierał. Mam nadzieję, że nie muszę przypominać, abyście dobrze się zachowywali na rozprawie wstępnej. Oskarżyciel może próbować wytrącić was z równowagi, ale obrazicie sędziego i mogiła. Mam namiar na terminal w waszej celi, a wy w razie czego piszcie na mój profil, Peter Howard, kancelaria Howard, Yates & Associates. Ale nic poufnego, wiecie, że monitorują tu łączność.
Adwokat wstał, kiwnął głową na pożegnanie i wyszedł, znikając za drzwiami po swojej stronie szyby. Po chwili przyszli strażnicy i zaprowadzili ich z powrotem do celi.


Godzinę później dostali kolację, przywiezioną na skrzypiącym kuchennym wózku. Było to
Niezbyt świeże pieczywo z syntetyczną pastą odżywczą z tubki, taką jaką rozdawano bezdomnym w punktach pomocy społecznej czy w Mission San Francisco de Asis.
Na holoterminalu Billy zastał wiadomość od Janis, nieświadomej że mieli już adwokata:

Cytat:
“Jak tam gnicie w celi? Znalazłam wam papugę, takiego na jakiego mnie stać. Nazywa się Marty Feedman i bierze tylko dwa tysiaki od łebka.”
Na to Billy odpisał jej, że już mają reprezentanta i by ona (jako jego przyrodnia siostra siostra), sie z nim skontaktowała. Po czym podał jej namiary na prawnika.

Cytat:
“Jasne, pogadam z nim. O, wygląda na drogiego, chyba macie chody.”
Zaś koło dziewiętnastej w wiadomościach pojawiła się...Liz. Tak, ta sama Liz, która wyjechała za miasto na weekend, żeby być z dala od zamieszania.

Cytat:
“Wokalistka Mass Æffect pobiła plażowiczkę. Jej mąż ostrzelał policyjnego drona. Dalszy ciąg ekscesów członków rockowej kapeli.”
Według serwisów informacyjnych wydarzenie miało miejsce nad Alamere Falls, trzydzieści pięć mil na północ od San Francisco. Były też filmiki:
Liz w bikini uderzającej prawym prostym jakąś dziewczynę na plaży.
Liz odciąganej przez chłopaka (męża!?), pokazującej nagrywającemu fucka i krzyczącej: “Wrzuć to do sieci a cię znajdę, durna snobko. Zacznij, kurwa, spać z jednym okiem otwartym!”
Liz i jej faceta zbierających pospiesznie swoje rzeczy z plaży i wchodzących szybkim krokiem ścieżką w górę klifu.
I ostatni, z policyjnego drona, który namierzył ich gdzieś na nadoceanicznym wrzosowisku. Na tym nagraniu facet Delayne wyciągnął z plecaka pistolet i oddał w drona całą serię strzałów, skutecznie go strącając.
Była też relacja bardzo ładnej ciemnowłosej dziewczyny o tym, że wszystko zaczęło się gdy Liz podeszła do grupy studentów z prośbą o ściszenie muzyki, co jej koledzy uczynili, lecz Delayne zaraz potem zaczęła obrażać jej koleżankę i rzuciła się na nią z pięściami.
Serwisy informowały, że pary poszukuje, na razie bezskutecznie, policja hrabstwa Marin.
Przynajmniej nie byli to Pacyfikatorzy, ale Psy Frisco.
Tym samym piąta z sześciu członków zespołu weszła w konflikt z prawem, tyle że jej przypadek nie miał chyba nic wspólnego z Alamo. Jedna jedyna Howl nie była jeszcze aresztowana ani poszukiwana.
- No pięknie… - zamyślił się Billy przetrawiając te informacje i rozważając głośno. - Inspiracja Melomana, powiązanie z zamieszkami w Alamo, pobicia… będziemy wiralni przez parę następnych tygodni. Tylko czy to będzie dobra reklama. Ponoć, nieważne jak by mówili, byleby mówili, ale…
Nie był do końca przekonany, czy ten akurat rozgłos jest dla nich dobry.
- Kurwa, to się narobiło - saksofonista odpowiedział ni to Billy’emu, ni to sobie samemu.
- Przydało by się trochę wycisz po Alamo, uspokoić wszystko. Teraz zapewne będziemy na świeczniku mediów i każdy nasz ruch będzie śledzony. Im więcej głupot zrobimy tym będziemy mieli bardziej przejebane. - Zaczął sobie wyobrażać solowe koncerty, na których zamiast stałych bywalców klubu, pojawi się masa rządnych taniej sensacji pismaków.
- Ciężko będzie grać, jeśli na każdy koncert będą przychodzili gliniarze, by skuć w kajdanki połowę zespołu.- zgodził się z nim Billy, choć sam miał bardziej ponurą wizję tej sytuacji.
- On powróci! - zawołała znowu Prorokini Shanice. - Jimmy powróci i ukoi swoje dzieci, ukołysze je do snu!
Billy’emu ciarki po plecy przeszły, gdy usłyszał to imię. Jeszcze tego im brakowało, zmarłych wstających z grobu.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 07-01-2018 o 21:00.
abishai jest offline