| Sully zniknął w pokoju Rosalie na dobre półtorej godziny, więc dziewczyny miały czas na umycie się, przebranie i chwilę odpoczynku. Anastazja zrobiła też zakupy i gdy Chris wynurzył się z odmętów sieci, ogłaszając dobrą nowinę o prawdopodobnym załatwieniu JJ-owi i Billy’emu wcześniejszego zwolnienia, czekała już na niego wyżerka w postaci prawdziwej jajecznicy z boczkiem i innych luksusowych specjałów.
Zbliżał się wieczór i wszyscy zresztą byli głodni jak wilki. Do tej pory przetrwali tylko dzięki kanapkom z seropodobną pastą z tubki, produkowanym masowo dla budowniczych barykad przez sąsiadkę dziewczyn, Lily. Lily była żwawą osiemdziesięcioletnią hipsterką, która nie omieszkała wypytać ich o wszystko i strzygła uszami, żeby móc sprzedać innym starszym paniom plotki z pierwszej ręki. Do kuchni przyszedł też jej mąż Henry oraz mieszkająca obok para Latynosów i na jakiś czas zrobiło się tłoczno i gwarno, nim wszyscy sąsiedzi rozeszli się do swoich pokojów w sklepo-mieszkaniu.
Z największego pokoju skończyła się właśnie wyprowadzać chińska rodzina z dziećmi. Głowa owej rodziny, pan Ling, który przyszedł zabrać ostatni karton z rzeczami, pożegnał się ze wszystkimi oszczędnie, mówiąc że przeprowadzają się do kuzyna w LA i życzył powodzenia. Powiedział też, że zostawili w pokoju jeden materac, który nie zmieścił im się do samochodu. Sully mógł więc spać tam, choć miał też zapewnione miejsce na kanapie w pokojach samorządu.
W holowizji i serwisach sieciowych wciąż przewijały się wiadomości o aresztowaniu członków zespołu i o Alamo, ale nie pojawiały się już praktycznie żadne nowe informacje, tylko trochę nowych amatorskich ujęć nadesłanych przez widzów. Głównie powtórki Chrisa na dachu, pościgu za ciężarówką, Billy’ego i JJ-a ładowanych do radiowozu, półnagiej Anastazji (z wyblurowanymi piersiami) uciekającej ulicą, tudzież fragmentów jej wywiadu dla CBS.
Pacyfikatorzy udostępnili publicznie nagrania z hełmo-kamer swoich ludzi, przedstawiające nalot na melinę kapeli. Oczywiście nie było na nich widać momentu podłożenia narkotyków Billy’emu a tylko jak policjant wyjmuje mu je z kieszeni.
Fanpejdż i prywatne profile członków zespołu kipiały od pytań i komentarzy. Anastazja otrzymała sporo propozycji o charakterze erotycznym, jedną matrymonialną od biznesmena o rosyjsko brzmiącym nazwisku, propozycję wystąpienia w filmie dla dorosłych oraz zaproszenie do holowizyjnego skandalizującego talk-show “Difficult Cases” na Reality Channel.
Było raczej pewne, że nikt więcej z zespołu raczej nie dotrze dziś do Alamo, więc ustalenia w sprawie koncertu spadły na Chrisa i Anastazję. Około dziewiętnastej do sklepo-mieszkania przyszedł Marco, reprezentujący tutejszą samoobronę a wraz z nim Paul Gaultier, przewodniczący samorządu - starszy facet z białą brodą i niesamowitym siwym irokezem oraz o trochę natchnionym spojrzeniu.
Obaj ucieszyli się na wieść, że Billy i JJ pewnie jednak dadzą radę zagrać w Alamo.
- Nie byliśmy pewni czy się zdecydujecie i czy wam się uda - podjął Gaultier - więc równolegle rozmawialiśmy też z innymi artystami. Z Kill The Man i Schizo. Zgodzili się zagrać. Przemyśleliśmy wszystko i planujemy jutro wieczorem urządzić prawdziwy koncert, żeby nagłośnić sprawę Alamo. Niezależnie od innych, wy bylibyście jednak główną gwiazdą.
Kojarzyli wymienione przez niego nazwy.
Kill The Man było młodą cyberpunkową kapelą z Oakland, całkiem niezłą jak na swój ograniczony formą gatunek i radykalną w przekazie. Grali krótkie, ostre kawałki, jak ich “Rebel Cry”, choć mniej wyrafinowane. Krótko mówiąc braki techniczne nadrabiali napierdalaniem.
Schizo z kolei był dość znanym lokalnym ghoststylerem - termin narodził się z połączenia słów duch i freestyle. Rapował do mocnego podkładu w duecie ze swoim Duchem i nigdy nie śpiewał tego samego tekstu dwa razy. Również poruszał tematy społeczne.
- A co do poniedziałku - kontynuował Gaultier - Termin eksmisji mija w południe, demonstracja rozpocznie się trochę wcześniej. Wejścia do Alamo zablokuje Pacyfikatorom kilka, a może nawet kilkanaście tysięcy ludzi. Czy i kiedy uderzą, nie wiemy. Będzie kilku mówców, ale bylibyśmy bardzo wdzięczni, gdybyście wtedy też byli, zagrali chociaż wasz “Rebel Cry” i pomogli nam podtrzymać morale. Wiem, że robisz świetne efekty holograficzne - spojrzał na Chrisa. - Wiem też, że może zrobić się niebezpiecznie, ale będziecie na dachu holu, w razie czego zdążycie uciec a nasi ludzie pomogą zgarnąć szybko sprzęt. W zamian za pewne ryzyko oferujemy nakręcenie teledysku z tym wszystkim w tle, no i… wielomilionową widownię, bo będą to transmitować wszystkie holowizje i serwisy w całych Stanach.
Anastazja siedziała na parapecie, popijając zwietrzałe piwo i delektując się poczuciem najedzenia. Za pośrednictwem Mayi odpowiedziała na wszystkie propozycje: umówiła się na randkę z rosyjskim biznesmenem na pierwszy wieczór po koncercie w Alamo, odmówiła udziału w porno-filmie i odpowiedziała na propozycję reality show podwajając zaproponowaną przez nich stawkę.
- Mi to pasi. Jak chcecie, mogę też pobawić się w zapowiadanie tamtych kapel. Chyba że macie jakiegoś dobrego konferansjera, to się nie wpieprzam. - Powiedziała Anastazja, wychylając do końca puszkę i wyciągając rękę w stronę Chrisa, by ten podał jej papierosa... najlepiej już odpalonego.
- Myślę, że będziesz lepsza w tej roli ode mnie - uśmiechnął się Gaultier.
- Mały problem jest jednak z dziewczynami z zespołu. Liz powinna sobie poradzić, ale Howl wydaje się trochę przytłaczać to wszystko. Przydałby się jej jakiś konkretny dowóz, najlepiej z ochroną, opieką, wiecie to taka dziewczynka z dobrego domu, która wciąż się boi zejść na złą drogę.
- Lepiej bym tego nie ujął - mruknął Sully odpalając dwa papierosy i jeden podając czerwonowłosej - ale tak czy owak obu z nich powinno się jakoś pomóc tu dostać, jak macie jakieś sposoby, aby zminimalizować przechwycenie ich przez Pacyfy.
- Możecie przekazać dziewczynom, że wyślemy po nie samochód w dowolne miejsce i przywieziemy bezpiecznie tutaj - zapewnił Marco. - Na razie nie ma problemu z dostaniem się do Alamo. Do poniedziałkowego południa nie mogą nas zgodnie z prawem w żaden sposób zablokować. Nie najlepszym pomysłem dla was jest tylko otwarte spacerowanie po mieście.
- Koncert na trzy zespoły mi pasi, super to się zapowiada - podjął Chris. - Fajne łamanie stylów. Tylko co do efektów holo… mam całą noc i cały dzień na zrobienie czegoś ekstra. Jak bardzo chcecie wkurwić pacyfy i eskalować konflikt?
Marco i Gaultier spojrzeli po sobie.
- Jak najbardziej - stwierdził ten pierwszy.
- Trudno o większą eskalację niż już jest - zgodził się z nim Gaultier. - To Pacyfikatorzy, wtykanie im kwiatków w lufy strzelb pneumatycznych nic nie da. A oprawą uderzyłbym nie tylko w nich, ale i w Amazon i władze miejskie. To oni są decydentami, Pacyfikatorzy to tylko narzędzie.
- Może nagrania z drona Pacyfikatorów się do czegoś przydadzą - zaproponowała dość niepewnie tatuażystka. - Chris mógłby zerknąć na filmiki, a nuż coś się przyda i będzie można wmontować jakiś fragment?
- Pocisk po Amazonie świetnie pasuje do oprawy Rebel Cry. Przerobię to tak, aby większość reklam była tej korpo. Pacyfy zaś można zrobić na chippendalesów w Libido i w kilku innych miejscach ich umieścić. - Sully zamyślił się. - A jest coś ciekawego w tych nagraniach, Rosie? - zwrócił się do tatuażystki.
- Na przykład ciekawy filmik na temat sposobu pracy tych… Pacyfikatorów - dokończyła choć inne słowa cisnęły jej się na usta. - Nagranie rozmowy tego rudego, pryszczatego przygłupa i jakiegoś jego przełożonego z tego co pamiętam - przymrużyła oczy chcąc jak najdokładniej przypomnieć sobie materiał z drona. - Generalnie chodziło o to, że Pacyfki mieli łapać ludzi z Alamo i wsadzać ich na 48h albo więcej, żeby uniemożliwić obronę Alamo.
- Będę musiał zerknąć, może da się coś wykorzystać z tego nagrania. Tak czy owak jednak większość to montowanie holo. - Chris przeciągnął się. - W sumie… mi tam wszystko odpowiada - wzruszył ramionami - dostosuję się. Zwykle to Bill, Liz, czy Howl dogadywali szczegóły, więc średnio się na tym znam. Ja tylko bije w gary - Wyszczerzył się.
- I Pacyfikatorów, od czasu do czasu - zauważył z uśmiechem Marco. - Swoją drogą to nagranie może pomóc waszym kumplom w procesie, tak sądzę.
- Chcecie obejrzeć scenę? - zapytał Gaultier.
- Chętnie. - powiedziała Anastazja krótko, zerkając na nich z parapetu.
- Jasne, chodźmy. A potem chętnie zobaczyłbym tego drona. - Perkusista wstał czekając na resztę. Skrzypaczka spojrzała na niego złym okiem za to, że rozproszył jej chwilę błogiego niecnierobienia, lecz po chwili wstała i podeszła do Chrisa, przy okazji sprawdzając jędrność pośladków Marco ruchem dłoni tak naturalnym, jakby to było podanie ręki na “dzień dobry”.
Zupełnie zaskoczony Latynos lekko wierzgnął, i obejrzał się zdziwiony na De Sade. Rozmawiał z nią trzeci raz w życiu i nie znał jeszcze jej ekscentrycznych nawyków. Pośladek miał twardy, najwyraźniej ćwiczył, chociaż przez luźne, przypominające nieco mundur ubranie nie było tego widać.
- Tak.... - powiedział uśmiechając się głupio, chyba trochę skonsternowany. - To moja dupa.
Tatuażystka zachichotała widząc minę Marco a gdy ich spojrzenia na moment się skrzyżowały wciąż rozbawiona wzruszyła tylko ramionami. - Jak chcecie zobaczyć nagranie z drona to mam kopie - dotknęła oprawek okularów akurat w momencie, gdy rozdzwonił się holo Chrisa. - Oho, to nagranie chyba jednak poczeka.
__________________ "You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one" |