Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2018, 23:25   #123
Vivianne
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Sully zniknął w pokoju Rosalie na dobre półtorej godziny, więc dziewczyny miały czas na umycie się, przebranie i chwilę odpoczynku. Anastazja zrobiła też zakupy i gdy Chris wynurzył się z odmętów sieci, ogłaszając dobrą nowinę o prawdopodobnym załatwieniu JJ-owi i Billy’emu wcześniejszego zwolnienia, czekała już na niego wyżerka w postaci prawdziwej jajecznicy z boczkiem i innych luksusowych specjałów.
Zbliżał się wieczór i wszyscy zresztą byli głodni jak wilki. Do tej pory przetrwali tylko dzięki kanapkom z seropodobną pastą z tubki, produkowanym masowo dla budowniczych barykad przez sąsiadkę dziewczyn, Lily. Lily była żwawą osiemdziesięcioletnią hipsterką, która nie omieszkała wypytać ich o wszystko i strzygła uszami, żeby móc sprzedać innym starszym paniom plotki z pierwszej ręki. Do kuchni przyszedł też jej mąż Henry oraz mieszkająca obok para Latynosów i na jakiś czas zrobiło się tłoczno i gwarno, nim wszyscy sąsiedzi rozeszli się do swoich pokojów w sklepo-mieszkaniu.
Z największego pokoju skończyła się właśnie wyprowadzać chińska rodzina z dziećmi. Głowa owej rodziny, pan Ling, który przyszedł zabrać ostatni karton z rzeczami, pożegnał się ze wszystkimi oszczędnie, mówiąc że przeprowadzają się do kuzyna w LA i życzył powodzenia. Powiedział też, że zostawili w pokoju jeden materac, który nie zmieścił im się do samochodu. Sully mógł więc spać tam, choć miał też zapewnione miejsce na kanapie w pokojach samorządu.
W holowizji i serwisach sieciowych wciąż przewijały się wiadomości o aresztowaniu członków zespołu i o Alamo, ale nie pojawiały się już praktycznie żadne nowe informacje, tylko trochę nowych amatorskich ujęć nadesłanych przez widzów. Głównie powtórki Chrisa na dachu, pościgu za ciężarówką, Billy’ego i JJ-a ładowanych do radiowozu, półnagiej Anastazji (z wyblurowanymi piersiami) uciekającej ulicą, tudzież fragmentów jej wywiadu dla CBS.
Pacyfikatorzy udostępnili publicznie nagrania z hełmo-kamer swoich ludzi, przedstawiające nalot na melinę kapeli. Oczywiście nie było na nich widać momentu podłożenia narkotyków Billy’emu a tylko jak policjant wyjmuje mu je z kieszeni.
Fanpejdż i prywatne profile członków zespołu kipiały od pytań i komentarzy. Anastazja otrzymała sporo propozycji o charakterze erotycznym, jedną matrymonialną od biznesmena o rosyjsko brzmiącym nazwisku, propozycję wystąpienia w filmie dla dorosłych oraz zaproszenie do holowizyjnego skandalizującego talk-show “Difficult Cases” na Reality Channel.

Było raczej pewne, że nikt więcej z zespołu raczej nie dotrze dziś do Alamo, więc ustalenia w sprawie koncertu spadły na Chrisa i Anastazję. Około dziewiętnastej do sklepo-mieszkania przyszedł Marco, reprezentujący tutejszą samoobronę a wraz z nim Paul Gaultier, przewodniczący samorządu - starszy facet z białą brodą i niesamowitym siwym irokezem oraz o trochę natchnionym spojrzeniu.
Obaj ucieszyli się na wieść, że Billy i JJ pewnie jednak dadzą radę zagrać w Alamo.
- Nie byliśmy pewni czy się zdecydujecie i czy wam się uda - podjął Gaultier - więc równolegle rozmawialiśmy też z innymi artystami. Z Kill The Man i Schizo. Zgodzili się zagrać. Przemyśleliśmy wszystko i planujemy jutro wieczorem urządzić prawdziwy koncert, żeby nagłośnić sprawę Alamo. Niezależnie od innych, wy bylibyście jednak główną gwiazdą.

Kojarzyli wymienione przez niego nazwy.
Kill The Man było młodą cyberpunkową kapelą z Oakland, całkiem niezłą jak na swój ograniczony formą gatunek i radykalną w przekazie. Grali krótkie, ostre kawałki, jak ich “Rebel Cry”, choć mniej wyrafinowane. Krótko mówiąc braki techniczne nadrabiali napierdalaniem.
Schizo z kolei był dość znanym lokalnym ghoststylerem - termin narodził się z połączenia słów duch i freestyle. Rapował do mocnego podkładu w duecie ze swoim Duchem i nigdy nie śpiewał tego samego tekstu dwa razy. Również poruszał tematy społeczne.

- A co do poniedziałku - kontynuował Gaultier - Termin eksmisji mija w południe, demonstracja rozpocznie się trochę wcześniej. Wejścia do Alamo zablokuje Pacyfikatorom kilka, a może nawet kilkanaście tysięcy ludzi. Czy i kiedy uderzą, nie wiemy. Będzie kilku mówców, ale bylibyśmy bardzo wdzięczni, gdybyście wtedy też byli, zagrali chociaż wasz “Rebel Cry” i pomogli nam podtrzymać morale. Wiem, że robisz świetne efekty holograficzne - spojrzał na Chrisa. - Wiem też, że może zrobić się niebezpiecznie, ale będziecie na dachu holu, w razie czego zdążycie uciec a nasi ludzie pomogą zgarnąć szybko sprzęt. W zamian za pewne ryzyko oferujemy nakręcenie teledysku z tym wszystkim w tle, no i… wielomilionową widownię, bo będą to transmitować wszystkie holowizje i serwisy w całych Stanach.

Anastazja siedziała na parapecie, popijając zwietrzałe piwo i delektując się poczuciem najedzenia. Za pośrednictwem Mayi odpowiedziała na wszystkie propozycje: umówiła się na randkę z rosyjskim biznesmenem na pierwszy wieczór po koncercie w Alamo, odmówiła udziału w porno-filmie i odpowiedziała na propozycję reality show podwajając zaproponowaną przez nich stawkę.
- Mi to pasi. Jak chcecie, mogę też pobawić się w zapowiadanie tamtych kapel. Chyba że macie jakiegoś dobrego konferansjera, to się nie wpieprzam. - Powiedziała Anastazja, wychylając do końca puszkę i wyciągając rękę w stronę Chrisa, by ten podał jej papierosa... najlepiej już odpalonego.

- Myślę, że będziesz lepsza w tej roli ode mnie - uśmiechnął się Gaultier.

- Mały problem jest jednak z dziewczynami z zespołu. Liz powinna sobie poradzić, ale Howl wydaje się trochę przytłaczać to wszystko. Przydałby się jej jakiś konkretny dowóz, najlepiej z ochroną, opieką, wiecie to taka dziewczynka z dobrego domu, która wciąż się boi zejść na złą drogę.

- Lepiej bym tego nie ujął - mruknął Sully odpalając dwa papierosy i jeden podając czerwonowłosej - ale tak czy owak obu z nich powinno się jakoś pomóc tu dostać, jak macie jakieś sposoby, aby zminimalizować przechwycenie ich przez Pacyfy.

- Możecie przekazać dziewczynom, że wyślemy po nie samochód w dowolne miejsce i przywieziemy bezpiecznie tutaj - zapewnił Marco. - Na razie nie ma problemu z dostaniem się do Alamo. Do poniedziałkowego południa nie mogą nas zgodnie z prawem w żaden sposób zablokować. Nie najlepszym pomysłem dla was jest tylko otwarte spacerowanie po mieście.

- Koncert na trzy zespoły mi pasi, super to się zapowiada - podjął Chris. - Fajne łamanie stylów. Tylko co do efektów holo… mam całą noc i cały dzień na zrobienie czegoś ekstra. Jak bardzo chcecie wkurwić pacyfy i eskalować konflikt?

Marco i Gaultier spojrzeli po sobie.
- Jak najbardziej - stwierdził ten pierwszy.
- Trudno o większą eskalację niż już jest - zgodził się z nim Gaultier. - To Pacyfikatorzy, wtykanie im kwiatków w lufy strzelb pneumatycznych nic nie da. A oprawą uderzyłbym nie tylko w nich, ale i w Amazon i władze miejskie. To oni są decydentami, Pacyfikatorzy to tylko narzędzie.

- Może nagrania z drona Pacyfikatorów się do czegoś przydadzą - zaproponowała dość niepewnie tatuażystka. - Chris mógłby zerknąć na filmiki, a nuż coś się przyda i będzie można wmontować jakiś fragment?

- Pocisk po Amazonie świetnie pasuje do oprawy Rebel Cry. Przerobię to tak, aby większość reklam była tej korpo. Pacyfy zaś można zrobić na chippendalesów w Libido i w kilku innych miejscach ich umieścić. - Sully zamyślił się. - A jest coś ciekawego w tych nagraniach, Rosie? - zwrócił się do tatuażystki.

- Na przykład ciekawy filmik na temat sposobu pracy tych… Pacyfikatorów - dokończyła choć inne słowa cisnęły jej się na usta. - Nagranie rozmowy tego rudego, pryszczatego przygłupa i jakiegoś jego przełożonego z tego co pamiętam - przymrużyła oczy chcąc jak najdokładniej przypomnieć sobie materiał z drona. - Generalnie chodziło o to, że Pacyfki mieli łapać ludzi z Alamo i wsadzać ich na 48h albo więcej, żeby uniemożliwić obronę Alamo.

- Będę musiał zerknąć, może da się coś wykorzystać z tego nagrania. Tak czy owak jednak większość to montowanie holo. - Chris przeciągnął się. - W sumie… mi tam wszystko odpowiada - wzruszył ramionami - dostosuję się. Zwykle to Bill, Liz, czy Howl dogadywali szczegóły, więc średnio się na tym znam. Ja tylko bije w gary - Wyszczerzył się.

- I Pacyfikatorów, od czasu do czasu - zauważył z uśmiechem Marco. - Swoją drogą to nagranie może pomóc waszym kumplom w procesie, tak sądzę.

- Chcecie obejrzeć scenę? - zapytał Gaultier.

- Chętnie. - powiedziała Anastazja krótko, zerkając na nich z parapetu.

- Jasne, chodźmy. A potem chętnie zobaczyłbym tego drona. - Perkusista wstał czekając na resztę. Skrzypaczka spojrzała na niego złym okiem za to, że rozproszył jej chwilę błogiego niecnierobienia, lecz po chwili wstała i podeszła do Chrisa, przy okazji sprawdzając jędrność pośladków Marco ruchem dłoni tak naturalnym, jakby to było podanie ręki na “dzień dobry”.

Zupełnie zaskoczony Latynos lekko wierzgnął, i obejrzał się zdziwiony na De Sade. Rozmawiał z nią trzeci raz w życiu i nie znał jeszcze jej ekscentrycznych nawyków. Pośladek miał twardy, najwyraźniej ćwiczył, chociaż przez luźne, przypominające nieco mundur ubranie nie było tego widać.
- Tak.... - powiedział uśmiechając się głupio, chyba trochę skonsternowany. - To moja dupa.

Tatuażystka zachichotała widząc minę Marco a gdy ich spojrzenia na moment się skrzyżowały wciąż rozbawiona wzruszyła tylko ramionami. - Jak chcecie zobaczyć nagranie z drona to mam kopie - dotknęła oprawek okularów akurat w momencie, gdy rozdzwonił się holo Chrisa. - Oho, to nagranie chyba jednak poczeka.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline