08-01-2018, 10:07
|
#37 |
|
A u Skrzyńskiego działo się i to srogo.
- Nie poważysz się - wydarła się Gryfitka Skrzyńskiemu w twarz, nim Diabeł zdołał sklecić na użytek Anny jakąś odpowiedź. Nie odpowiedział też, za to w istocie się poważył. Uderzona pięścią w twarz Gertruda zachwiała się, ale ustała. Córka rycerskiego rodu, jakby nie patrzeć. Z draśniętego szponami różanego policzka pociekła krew.
- Ojciec mój usłyszy o wszystkim!
- I co to, twoim zdaniem, zmieni? - głos miał nieprzyjemny, zgrzytliwy i metaliczny, suchy jakby. Gryfitka zacisnęła zęby, zadarła kształtny nosek i wymaszerowała szparko, aż furkotały drogie jedwabie i adamaszki. Bożywoj opadł na krzesło jak podcięty.
- Otwórz okno, śmierdzi piżmem i ambicją - rzucił. Z ciemnego kąta wysunęła się Pężyrka i wykonała polecenie. W jej oczach bunt walczył z pokorą, ale i z dziwną uciechą. Ani chybi rada była, że możnej Rzemieślniczce się oberwało.
- Konia rychtować? Jedziem na łów? - spytała tak przymilnie, jak nigdy by się Anna po niej nie spodziewała. Jakby skrzaty podmieniły wredną, pyskatą Pężyrkę na pokorną owcę.
- Później, ostaw mnie.
Siedział przez moment w ciszy, tylko raz po raz zgrzytał o podłokietnik długimi paznokciami.
“Gdzie jest?” - uderzyła Annę myśl razem z zapiekłym gniewem. “O to samo zapytać mogę”.
|
| |