Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2018, 17:35   #144
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Schierke wziął głęboki wdech i postanowił skoncentrować się na misji. Robota była prosta i konkretna, więc nie zamierzał jej popsuć. Zamierzał pozwolić Wędeczce wykonać jego robotę. Atanaj, jeśli rzeczywiście był uczniem wiedźmy, a nie pospolitym wariatem, także mógł się przydać z jego wiedźmim wzrokiem. Pod tym względem plan Schierkego powódł się - wejście do dworu w trzech - czterech ludzi było jak najbardziej odpowiednie.

- Prowadź -- rzekł cicho do krasnoluda, ustawiając się -za nim.

Wędeczka miał iść jako pierwszy jako przepatrywacz, on jeden widział najlepiej w ciemności z nich wszystkich. Franz był drugi, chcąc umieć ochronić pozostałych w razie problemów. Atanaj ubezpieczał tyły. W tym wypadku trzeba było się zdać na Wędeczkę i jego złodziejskie doświadczenie.

Czekał cierpliwie na krasnoluda. Jeśli warta przechodziłaby, to mieli wkrótce ją -zobaczyć, ukryci w krzakach.

- Lepiej poczekać godzinę i poznać zwyczaje, niż ruszyć jak nikogo nie widać, bo ci wlezie prosto na ryj - podzielił się Wędeczka swoją mądrością. Zgodnie z jego zaleceniem trójka poczekała i mniej więcej po pięciu minutach zza domu wyłonił się strażnik i zatrzymał się, żeby pogada z Bernardem. Rozmawiali przez chwilę i strażnicy wskazywali palcami w różnych kierunkach, w tym także Bernard wskazał miejsce, w którym skryli się mężczyźni. Jednak wartownicy nie poświęcili temu ani chwili dłużej niż innym miejscom. Może był to przypadek? W każdym razie niedługo później Piter, czy jak mu tam było, poszedł dalej. Wtedy Wędeczka wstał i powiedział do Franza: - To jest ten moment. Idziemy wszyscy, jakby się co miało spieprzyć, będzie łatwiej problem rozwiązać. - Wskazał na miejsce, z którego zwyczajowo wyciągął kuszę.

- Ruszajmy - rzekł Franz.

Schierke skinął głową, dał znak Atanajowi i podążył za Wędeczką.

Trójka podbiegła cicho do bramy, skąd wypatrzył ich Bernard. Milczał, aż zbliżyli się do niego. Bez słowa otworzył bramę.

Schierke, podszedłszy do Bernarda, rozejrzał się. Zapewne nie miał zobaczyć nic, lampy też rozpalać nie zamierzał. Jakoś -tak odruchowo.

- Cześć, Bern - wyszczerzył swoje żółte zęby w mroku i chuchnął gorzałowym oddechem w stronę -strażnika. Mówił przyciszonym głosem. - Idziemy dalej.

Wolał zostawić Atanaja przy Matołowie - Bernard zdawał -się -takim, co był zaprawiony w bojach.

- Matołow niby ma być na dworze - mruknął.

Ostrożnie stąpał w stronę -bramy za Wędeczką, obserwując strażnika. Zanim mieli wejść poza bramę, zamierzał jeszcze zerknąć wokół. I do środka.

Franz rozejrzał się, jednak nie dostrzegł nic interesującego. Atanaj natomiast zatrzymał całą trójkę.

- Ten na “pje” szcza za rogiem - szepnął. - Może go wartko polażymy spat?

Schierke przystanął. Zastanowił się -przez chwilę. Skąd Ungoł wiedział, gdzie strażnik załatwiał swoją -potrzebę? Domyślił się? Czy był to w istocie jego wiedźmi wzrok? Nie do końca dowierzał tym magicznym zdolnościom Atanaja.

- Zostaw - pokręcił głową. - Idziemy prosto do dworu.

Chociaż możliwość zdjęcia strażnika i wyeliminowania zagrożenia była kusząca dla najemnika, “wartkie położenie” uzbrojonego chłopa, nawet we trzech, mogło się -okazać wcale nie takie wartkie. Lub, co gorsza, mogłoby się okazać hałaśliwe. Franz nie wątpił, że jeśli przyszłoby co do czego, to mogliby zasadzić się na niego i bez problemów ogłuszyć lub pojmać. Jednak nie mieli zbytnio czasu i miejsca upchać ciała w miejsce, gdzie nie stanowiłoby problemów. Po drugie, Atanaj mógł -wyciągnąć kozik i poderżnąć mu gardło. A przecież Schierke dał obietnicę Adzie, że, nie będzie ciął karków, gdzie popadnie. No, chyba, że mu same pod topór najdą. Bezsensowny rozlew krwi babie mógł -obiecać ze względu na dawne zasługi. Co do tego, czy noc nie skończy się -rozlewem z sensem, pewien nie był.

Wreszcie, jeśli na dworze był jakiś -pozór spokoju, najemnik chciał go zachować. Póki co.

- Miej na niego oko - rzekł do Atanaja, wbrew swoim wątpliwościom co do jego magicznych zdolności.

Po czym ostrzegł krasnoluda:

- Atanaj gada, że za rogiem strażnik.

Krasnolud i Ungoł skinęli głowami. Grupa szybkim krokiem minęła Bernarda i skierowała się do sporych drzwi dworku. Okazały się być otwarte, więc Atanaj idący na przedzie pchnął skrzydło i mężczyznom ukazał się krótki szeroki, niezbyt długi korytarz, który prowadził prawdopodobnie do salonu. Po obu stronach znajdowało się po jednym, zamkniętym wejściu do jakichś komnat. Od strony salonu szedł właśnie jakiś strażnik, w którym łatwo było rozpoznać Matołowa. Franz zamknął szybko drzwi, które szczęśliwie nie wydały żadnego dźwięku. Matołow zbliżył się i zaczął szeptać:

- Jesteście. Cudownie. Zbieram zatem dupę w troki, a wy czyńcie swoją wolę. I nigdy mi się na oczy nie pokazujcie. - Kislevczyk zaczął przeciskać się w stronę wyjścia.

Skoro Matołow odchodził w swoją -drogę, Atanaja nie było sensu trzymać przy drzwiach. Schierke machnął ręką -na odchodzącego strażnika, posyłając mu groźne spojrzenia. Jeśli miał -ich wystawić - co raczej prawdopodobne nie było - znalazłby go. Przemyśliwując to wcześniej, Franz doszedł -do wniosku, że zdrada strażnika nie miałaby większego sensu. Jeśli w istocie chciałby zaalarmować pozostałych i zasadzić się na złodziei, i tak zostałby wyrzucony z dworu lub powieszony tylko za samo spotkanie z nimi przy okręcie. Stary Dignam nie był głupi, tak samo jego córka, która ponoć zdołała ukryć się -przed inkwizytorami. Doszliby do tego, kto otworzył bramę. Bernard i jego kumpel nie mieli rozsądnego powodu, żeby ich wpuścić w maliny. Jedyne, co martwiło Franza to tylko to, czy w istocie dwóch przekupnych strażników ludźmi rozsądnymi byli.

Kiedy tylko strażnik zamknął za sobą dźwierze, dał -znak kompanom, żeby szli dalej. Następnym punktem było dojście do kwater Dignama i Rosalin.

Schierke, wszedłszy, rozejrzał się i do jego worka powędrowały trzy, zdaje się, srebrne świeczniki. -Nie chciał upychać wszystkich do worka, węsząc, że kosztowniejsze rzeczy mogły się znajdować w głębi dworu. Schierke przyjrzał się -sztucznej szczęce, w poszukiwaniu złotych zębów.

Po przejściu korytarza i zabraniu ze sobą kilku przedmiotów, grupa zajrzała do salonu. W kominku powoli paliło się bukowe polano, oświetlając słabym blaskiem całkiem przestronny salon. Sufit był znacznie podniesiony, na lewo od wejścia znajdowały się schody prowadzące na antresolę oraz drzwi do jakiegoś pomieszczenia. Salon obfitował w różnorakie przedmioty, z pewnością można było się tutaj nieco obłowić, gdyby poświęcić na to czas. Tylko czy Franz i reszta mieli czas? Wędeczka chciwie rozglądał się po pomieszczeniu z pięknymi fotelami i półkami zapełnionymi grubymi tomiszczami. Atanaj natomiast błądził nieco wzrokiem na boki i utkwił go w ścianie, które odgradzała ich od pomieszczenia, które znajdowało się na prawo od korytarza, którym wcześniej szli. Pokręcił głową i spojrzał z wyczekiwaniem na decyzję Franza.

- Parę pacierzy tutaj, potem zabieramy się do kwater pańskich - szepnął Schierke, głównie ze względów Wędeczki i Atanaja, którzy także potrzebowali napełnić swoje kieszenie. Szczególnie Wędeczka, który potrzebował zarobić z dziesięć złotych koron znaleźnego u grafa, jak się umawiali wcześniej. - Z umiarem.

On sam nie chciał się -zbytnio obciążać, wiedząc, że czeka na niego obraz. Pozwolił swoim kompanom przez parę dłuższych chwil pogmerać w zakamarkach salonu, zanim zabrali się -w stronę, w której według opisu Matołowa miały znajdować się -kwatery Rosalin. On sam rozejrzał się -wokoło, czy było tu coś -wartego zabrania, jednak skupiał się głównie na nasłuchiwaniu dworu, który, póki co, pozostawał cichy. Macał co chwilę swój topór nerwowo.

Franzowi wydało się, że słyszy jakieś westchnięcie od strony, w którą uprzednio patrzył Atanaj. Jednak mogło mu się wydawać, był to tak ulotny dźwięk. Potem Franz jeszcze chciał rozejrzeć się po pomieszczeniu, w poszukiwaniu niewielkich łupów, jednak był zbyt rozproszony, żeby się na tym skupić. W oko wpadł mu jedynie niewielki wazon w kształcie wyszczerzonego łba goblina, w którym ułożone były jakieś fikuśne pióra.

Franz gapił się przez chwilę na cudo, które miał przed sobą, po czym wpakował je do jednego z worków.

Potem grupka, poganiana przez Franza, weszła na schody. Na lewo biegł korytarz, który odgrodzony był barierką, natomiast przed nimi tkwiły pierwsze drzwi, bogato zdobione, na końcu korytarza kolejne, nieco mniej zdobne.

Franz pozwolił krasnoludowi i Atanajowi iść pierwszym, jako że ci widzieli i słyszeli znacznie więcej od niego. Przejrzeli obojga drzwi, szukając czegoś, co naprowadziłoby go na to, w których drzwiach znajdowała się Rosalin i przeklinając samego siebie, że o to nie zapytał przekupnego strażnika.

- Czuj duch - dał znak, by przez chwilę -przystanęli, nasłuchując.

Zgadywał, że córka będzie mieć drzwi mniej zdobne, choć pewien być nie mógł. Przystawił ucho do jednych i drugich dźwierzy, próbując dociec, co się znajduje za nimi. Rabowanie kwater starego Dignama było opcją, którą rozważał, ale wolał najpierw dostać się do komnat -córki i w końcu obejrzeć obraz, o który było tyle zachodu.

W obu przypadkach Franz nie usłyszał zupełnie nic. Wędeczka i Atanaj potwierdzili obserwacje najemnika. Pozostało zdecydować, które drzwi ma otworzyć Wędeczka.

Franz, nie znalazłszy żadnych znaków, które świadczyłyby o tym, kto jest za drzwiami, postanowił wybrać mniej zdobne drzwi, sądząc, że zdobniejsze ornamenty zostały zarezerwowane dla pana tego domu.

Franz wskazał Wędeczce dalsze drzwi i ten wysupłał z odmętów swoich kieszeni zestaw wytrychów. Wsadził je do zamka i zaczął się męczyć. Ludzie zaczęli się wiercić z niecierpliwości, gdyż krasnoludowi schodziło na zadaniu stanowczo zbyt wiele czasu. Jednak w końcu dało się usłyszeć cichutki szczęk i Jan podniósł wzrok znad dziurki od klucza. Twarz miał czerwoną i zapoconą, ręce mu drżały.

- Kurwa… - szepnął. - Chujowy zamek…

Wędeczka uchylił drzwi, jednak Franz wiele nie zobaczył. W pokoju było ciemno i tylko tyle światła, ile wpadało przez przymkniętą okiennicę. Jednak coś w mroku potrafił rozróżnić. Na ścianach widać było ciemne plamy, pewnie obrazy albo gobeliny czy inne ozdoby. Pod oknem stało chyba łóżko, natomiast pod ścianami jakieś meble. Na środku pokoju znajdowało się jeszcze jedne łoże, otoczone fotelami? Albo szerokimi krzesłami. Ciężko było stwierdzić.*

Franz wyciągnął latarnię i odpalił knot, puklerz zsuwając na ramię. Wyciągnął -zza pasa topór, trzymając latarnię lewą ręką -i topór prawą. Rozejrzał się po pokoju, przede wszystkim kierując wzrok na łóżko - kto tam naprawdę spał? Najemnik nie zamierzał się zawahać, jeśli wiedźma, którą przecież -była córka Dignama, miała na nich rzucić -zaklęcie.

Rozjerzał się także po ścianach - który z obrazów pasował do opisu tego, który otrzymał wcześniej?

Franz odpalił latarnię na korytarzu, nie chcąc, by odgłos krzesania obudził Rosalin. Szczęśliwie nie obudziła jej także lekka zmiana w oświetleniu pokoju. Atanaj zatrzymał się nagle i wskazał Franzowi komodę, nie za bardzo różniącą się od innych. Na twarzy miał wyraz strachu wymieszanego z obrzydzeniem. Jednak Franza tak naprawdę interesowały obrazy. Obrazy były trzy. Jeden był naprawdę spory i przedstawiał nagiego mężczyznę, którego przyrodzenie przykryte było niewielką gałęzią. Drugim był prosty landszafcik. Trzeci natomiast był chyba tym, czego Franz poszukiwał.


Obraz zbyt duży nie był, ale z pewnością niewygodnie będzie się go niosło. Gdy Franz się do niego zbliżył, Wędeczka złapał go za ramię i szepnął:

- Ktoś otworzył drzwi frontowe.
 
Santorine jest teraz online