Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2018, 18:39   #125
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 14 02:30 h; 10.18 ja od Dagon V

Układ Dagon; 2:30 h po skoku; 10.18 ja od Dagon V; pokład “Archeon”




Dziób; seg 3; pokł C; mostek; Tichy, Prya i Julia



Kapitan okrętu wrócił na swoje miejsce i mógł wreszcie rozeznać się w sytuacji osobiście. Szybko mógł się przekonać, że specjalnie sytuacja się nie zmieniła od tej gdy zostawiał ją kwadrans czy dwa temu opuszczając mostek. Dalej zasuwali z połową prędkości światła po zewnętrznych krawędziach tego układu gwiezdnego gdzie awaryjnie, bardzo awaryjnie, wyszli z hiperskoku. No chociaż czas zrobił swoje i teraz byli już nieco ponad 10 ja od ostatniego gazowego olbrzyma. Ostatniego jeśli tradycyjnie liczyć obiekty od centrum układu bo dla kogoś lecącego z zewnątrz tak jak oni teraz, to kolejność zaliczania takich punktów wycieczki mogła być dokładnie odwrotna. 10 ja. Czyli wedle obliczeń i Alex, i Pryi to mieli jakieś 2.5 h zanim dotrą do tej planety i tego co było na jej orbicie.

Różnica była w natomiast w tym co pokazywały skany na temat tej orbitującej przy Dagon V jednostce. Alex nie do końca była pewna jak interpretować te wyniki ale z bliższej odległości skany pokazywały więcej detali niż wcześniej. Swoje też robiła nieprzerwana obserwacja i bezustanne mielenie danych przez zasoby komputera pokładowego. I obecnie Alex sugerowała, że prawdopodobnie są to dwie przycumowane do siebie jednostki. Większa, pewnie jakiś frachtowiec bo Flota raczej nie odpuściłaby zagubionego krążownika czy okrętu o podobnej wielkości i mniejsza, całkiem możliwe, że podobna do ich jednostki. No ale nadal mógł to być też jeden statek o trochę nietypowym kształcie. W końcu skany pracowały w odległości podobnej do tej w jakiej Saturn dryfował wokół Słońca. A w skali kosmicznej obiekt nie przekraczający 1 km był prawdziwą drobiną. Mimo to Tichy był w końcu skanerem. Jak każdy specjalista mógł wyciągnąć w swojej dziedzinie zwykle więcej niż sam komputer pokładowy który reprezentował zazwyczaj średni poziom. Zastanawiające jednak było, że ta jednostka czy jednostka orbitująca wokół gazowego olbrzyma nie emitowała żadnych sygnałów, nawet awaryjnych, alarmujących ani nie odpowiadała na pojawienie się i zbliżanie się obcej korwety. To na pewno nie było normalne zachowanie.

Przejrzał po łebkach filmy z nagrań dronów Rohana. Łącznie cztery nagrania. Jedno z zewnątrz, co przez jakieś dwie godziny nagrywał latający Iron Sky co pomagało oszacować straty od zewnątrz jakie poniosła ich korweta. Zwłaszcza w zniszczonych rejonach “Archeona” gdzie nie sięgały obecnie czujniki i kamery Alex była to nieoceniona pomoc. Podobną rolę, tylko od wewnątrz, pełniły trzy małe, szybujące robociki które Rohan nazywał oczami. Przekazywały one obraz robiąc szybkie rozpoznanie z sal, magazynów i korytarzy zdemolowanej jednostki. Nawet po kilku minutach przeglądania tych nagrań widok ukazywał się mało budujący. Im bliżej rufy tym częściej sceneria przypominała to co kapitan sam miał okazję oglądać w 7-mce. Ale widocznie nie tylko tam tak było co można było się domyślić po licznych czarnych plamach z jakich Alex a więc i oni, nie otrzymywali żadnych meldunków. Wszystko trzeba było sprawdzać ręcznie no albo właśnie takimi małymi zwiadowcami. Tyle, że z tymi ostatnimi dobrze było gdy ktoś je na bieżąco monitorował albo chociaż oglądał nagrania bo małe robociki miały zbyt proste móżdżki by robić cokolwiek poza lataniem i nagrywaniem.

Jedno z tych trzech nagrań z “oczu” Rohana było wyraźnie krótsze od pozostałych dwóch. Końcówka nagrania była dość interesująca. Mały dron leciał sobie przez zdewastowany teren nagrywając kolejne zdemolowane przez walkę i brak grawitacji pomieszczenie gdy obraz zamazał się jakby malutki pojazd się z czymś zderzył czy wpadł na coś bo krajobraz mijanego pomieszczenia zatrzymał się nagle. I prawie od razu zgasł. I to był koniec nagrania. Więcej Alex nie meldowała żadnego kontaktu z 2-ką. Zdarzenie było w okolicach feralnej 7-ki gdzie zdarzyło się ostatnio tyle nieprzyjemnych rzeczy. Kapitan stał więc przed klasycznym wyborem czy zacząć rozkładać nagranie na części pierwsze niż to co wyłowił pobieżnie przeglądając nagrania czy zająć się czymś innym. W końcu z czterech dronów to teraz było z kilka godzin nagrania do obejrzenia.

Prya widziała jak weszli znowu na mostek. Tym razem Tichy i “Red”. Kapitan wrócił za swoją konsoletę, ona spoczywała na swojej dla nawigatora więc Julii pozostały ta artylerzysty za jaką zwykle siedział Drake albo ta “gościowa” czy “kapitańska” bo zwykle oni ją obsadzali no ale u nich Tichy pełnił funkcję i kapitana i skanera więc mieli jedno wolne miejsce. Mogła też zostać zawieszona w przestrzeni nie korzystając z żadnej z tych opcji. Nie było jednak Lindy ani Drake’a.

Nawigator widziała na swojej konsolecie jak dalej oddalali się od ekliptyki systemu. Ale już niedługo. Niedługo zaprogramowany przez nią manewr sprawi, że korweta wykona obrót. Powolny, żałośnie powolny wiraż “w dół”. Który skieruje ją wprost na Dagon V i to co krąży po jej orbicie.

Manewrowanie całą jednostką jedynie za pomocą zwykle używanych do cumowania w portach nie mogło być jednak inne niż powolne i ślamazarne. Nie miało startu do manewrowania na silnikach głównych. Ci w maszynowni mieli jeszcze jakieś półtorej godziny by przywrócić moc silnikom. Inaczej będą musieli albo zrezygnować z cumowania do tego czegoś na orbicie albo wytracą na manewr resztki zachowanej mocy. Wtedy już dosłownie zmienili by się w pędzący przez przestrzeń wrak ze stygnącymi po kolei systemami tak samo jak kurczącymi się sektorami gdzie będzie możliwe życie.



Rufa; seg 8; pokł D; siłownia hipernapędu; Rohan, Nivi, Abe i Veronica



- Chciałem to tylko ogłuszyć. - powiedział Rohan bardziej domyślając się niż widząc przed sobą plecy biolog. W pomieszczeniu dalej królowała ciemność. Do tego dryfowało w tej ciemności mnóstwo śmiecia. Te kilka promieni światła jakie miała przy sobie czwórka ludzi działała dwojako. Z jednej strony na pewno dawały otuchę jak miecz rozcinający złowrogie i niebezpieczne ciemności. Ale też i dezorientowały bo oczy błyskawicznie wyłapywały kolejny ruch. Ale wszystko było tutaj w ruchu, czasem lekko stukając czy szorując o skafandry lub hełmy.

Świadomość, że coś z tego ruchu może być tym stworem który gdzieś tu chyba przecież był była denerwująca. Rohanowi wydawało się tyle, że stwór musiał być znacznie mniejszy od człowieka skoro chodził po plecach a właściwie butli ich informatyczki. I miał chyba pająkowate odnóża więc może nawet był jeszcze mniejszy. Ale więcej w tak gwałtownej akcji i w tych warunkach nie wyłowił. A teraz gdzieś tu to coś musiało być. I mogło być gdziekolwiek. Nawet nie było wiadomo czy Nivi będzie na kursie kolizyjnym z tym czymś czy ktokolwiek inny. Przez kilka nerwowych chwil czwórka ludzi omiatała latarkami zagracone pomieszczenie. Poza latarkami dryfujące, rozgrzane i dopiero stygnące krople stopionej przez wypalacz plastali denerwująco przykuwały wzrok. Majaczyły skromnie i cicho żarząc się jak plamki gwiazd na nieboskłonie zagubionej w kosmicznej głębi planecie.

- A może już sobie poszło? - odezwała się zdenerwowanym głosem białowłosa informatyczka. Nerwowo przeszukiwała dryfujące w pomieszczeniu graty. Poszło? Kto wie. Miało już na tyle czasu by się stąd zawinąć lub gdzieś ukryć. Nici też czuła się niepewnie. Co najmniej niepewnie. Co innego mieć coś pod lupą czy w terrarium. A coś innego jak to coś, nawet wiekopomne coś, mogło wychynąć się zza każdego dryfującego pudła czy grata. Cicha prośba czy nadzieja w głosie Very wydawała się jej całkiem zrozumiała. Także Rohan czuł się niezbyt pewnie. Wcześniej, zareagował, nawet był pewny, że trafił z przyłożenia tą dziwną kreaturę. Ale teraz gdy miał świadomość, że to coś, może gdzieś tu się czaić działała bardzo destruktywnie na jego umysł. Nawet umysł naukowca i u niego i u biolog musiał ulec presji tej niejasnej sytuacji. Względnie pewny siebie wydawał się Abe. Przeszukiwał ze znalezionym prętem i latarką kolejne fragmenty pomieszczenia pełnego dryfujących świateł i cieni. I to jego latarka znalazła coś.

Światło przesunęło się a potem wróciło na jakimś dziwnym kształcie. Dryfował jak jakaś główka sałaty lub inny zmięty w kulkę śmieć. Był dziwny ale Abe nie był pewny czy to nie jest zdeformowana walką czy uszkodzeniami część maszynerii okrętu. Nikt z pozostałej trójki właściwie też nie. Ale jednak to coś właśnie było dziwne. Dryfowało biernie chociaż na oko inżyniera w ogóle nie przypominało tego czegoś co przez moment widział w chyboczącym się świetle latarki na wierzgających plecach informatyczki.

- To to? Ja do tego nie podejdę. - białowłosa od razu postawiła sprawę jasno jak widzi sprawę z tym podejrzanym czymś.



Śródokręcie; seg 5; pokł D; zbrojownia; Linda i Drake



Zastępca dowódcy i kanonier przepłynęli korytarzami pokładu D przez kolejne grodzie aż dotarli do zbrojowni w której niedawno byli w trochę większym gronie. Teraz byli we dwójkę. Po poprzedniej wizycie zostały nieco napoczęte szafki, pojemniki i zasobniki ale nadal zasoby zbrojowni mogły cieszyć oko. Jeśli ktoś nie zwracał uwagi na chaos panujący głównie brakiem ciążenia. To pomieszczenie było szczególnie zabezpieczone na różne wstrząsy, pożary i wybuchy więc większość ekwipunku miała indywidualne mocowania i zaczepy. Jeden wstrząs czy wybuch mógł nawet rozrzucić czy zniszczyć część sprzętu ale musiałby być bardzo blisko lub być bardzo silny by zdewastować te uzbrojenie tak jak to działo się z innymi bambetlami na jednostce które rozrzuciły jak nie bezpośrednie trafienia w jednostkę to właśnie brak ciążenia. Teraz dryfowały po różnych kątach i korytarzach drażniąc i oczy i umysł. Pod tym właśnie względem w zbrojowni panował względny porządek.

Wedle Alex na mostku znajdowała się trójka załogantów. Tichy, Prya i Julia. Z resztą załogi od paru minut nie było kontaktu. Ale dziewczyny miały zanieść chłopakom zabawki ze zbrojowni a ci widocznie pracowali w tej najbardziej zdewastowanym rejonie więc takie dziwne to nie było. No ale właśnie gdzieś w tym rejonie zniknął Jean którego nikt nie widział ani nie słyszał już chyba z jakieś 2 godziny albo podobnie więc coraz większe były wskazania by uznać go za pełnoprawnego zaginionego. Ponieważ rzecz działa się na terenie własnej jednostki i to po walce a nie w trakcie czy przed rzecz była tym bardziej podejrzana.


---



Układ Dagon; 02:30 h po skoku; orbita Dagon V; pokład “SS Vega”




Rufa; Silvia



Drzwi okazały się zamknięte. Ale na to mniej artystyczna część duszy aktorki podpowiedziała jej rozwiązanie. Przy drzwiach były małe klapki a w nich uchwyty. Nimi można było ręką lub nogą podpompować energii do mechanizmów drzwi na tyle by dało się je otworzyć. Pomogło jej to nawet rozgrzać się na moment a drzwi rozsunęły się z tępym zgrzytem. Aktorka weszła na korytarz. Prowadziły ją krwawe ślady. Kropla tam, rozbryzg tu. Ktoś tu chyba kiedyś pokonywał tą samą drogę co ona. Choć zamierający od chłodu umysł zdawał się mieć coraz większe opory z kojarzeniem faktów. Ile jeszcze wytrzyma w tym stanie? Z pół godziny? Godzinę? Dwie? Dłużej raczej się nie zanosiło. Nie była już nawet pewna czy nawet jakby chciała to czy dałaby radę odnaleźć drogę na korwetę łowców nagród. W każdym razie na czas.

Szczęście się jednak do niej wreszcie uśmiechnęło. I to promiennym, kuszącym uśmiechem bajkowej wręcz plaży. Weszła przez jakieś drzwi. I zaraz na ścianie w świetle latarki odbiła się jej ten rajski żar tropików. I to w najlepszym wydaniu. Na ścianie uśmiechała się do niej wesoło i kusząco blondyna co się patrzy. Ona sama. Do Silvii De Luca prężyła się i uśmiechała się druga Silvia De Luca. Tylko jedna była zmarznięta, szczekająca zębami a druga mrozoodporna i zamarła w kuszącej pozie na tej rajskiej plaży. Nawet autograf był. Wyglądał jak prawdziwy bo tak się przecież podpisywała. Ale za tą szybą nie była pewna czy składała ten podpis własnoręcznie czy to jedynie jakaś reprodukcja.

Poza zajmowaniem honorowego miejsca na ścianie De Luca zorientowała się, że trafiła do jakiejś kanciapy. Wyglądało jak jakiś grajdołek dla kilkuosobowej zmiany. A na takich długodystansowych jednostkach pewnie siłą rzeczy zagospodarowywali ten kącik po swojemu. Znalazła tam jednak szafki a w środku na szczęście były ubrania. I zwykłe kombinezony robocze i coś co było chyba bardziej “prywatnym” ubraniem. Z cieplej wyglądających rzeczy znalazła bluzę z kapturem, sweter i parę innych podobnych ciuchów. Na ten mróz co tutaj panował nie było to odpowiednie ubranie ale wydawało się dawać solidniejszą ochronę przed zimnem niż to co miała na sobie. Chociaż w dotyku było sztywne i zimne tak samo jak wszystko czego dotknęła tutaj.
Znalazła też mini aneks kuchenny. Z lodówką, szafkami z makaronem, puszkami i koncentratem a nawet z mikrofalą i piekarnikiem. Była okazja coś zjeść o ile było się gotowym zjeść coś o twardości zmrożonego mięsa. Energii niestety nie było tak jak i w ścianach i sufitach więc wszystkie sprzęty obecnie zawalały jedynie pomieszczenie. Na szczęście było kilka gorących kubków. Z cwaniackim samoogrzewaczem chemicznym którym można było ogrzać zawartość. Wystarczyło pociągnąć za sznurek by wymieszać dwa składniki ze sobą i one mieszając się oddawały pożywieniu w kubku i trzymającym go dłoniom ciepło. Niestety kubków było tylko kilka bo większość zasobów tych szafek i lodówki bazowało pewnie na takiej czy innej obróbce termicznej lub nadawało się do spożycia bez niej i te kubki to pewnie taki bajer czy ciekawostka tutaj była.

Przy okazji szperania po tej kanciapie okazało się, że to jakieś zaplecze gospodarcze do jakiejś sterówki. De Luca odkryła to po otwarciu kolejnych drzwi. Te też nosiły na klamce czerwone, przybrudzone białym nalotem szronu ślady. Za nimi kryło się jakieś stanowisko kontrolne na kilka osób. Obecnie jak wszystko na tej krypie było ciemne, ciche i powleczone błyszczącą w świetle latarki powłoką szronu.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline