Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-01-2018, 11:13   #121
 
Szkuner's Avatar
 
Reputacja: 1 Szkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputację
Niczym automat wpłynął na mostek. Nawet nie spojrzał w stronę nawigator, ostatnim podrygiem człowieczeństwa zechciał oszczędzić sobie i jej zbędnych minut spędzonych na czczej dyskusji. Na to przyjdzie jeszcze czas, zaś w chwili obecnej stan który trwa na Acheronie można śmiało nazwać wojną.

Zacisnął pasek Sajgi, która posłusznie przylgnęła do uzbrojonego ciała. Zajął stanowisko dowodzenia, ruchem wyuczonym i bezwolnym wcisnął odpowiednie klawisze, które nakazały Alex wysłać szczegółowe informacje dotyczące załogi, samego statku jak i jego najblizszej okolicy.
Odebrał Hermkens tymczasowy klucz kapitański i przydzielił go sobie, aby uzyskać pełen dostęp do wirtualnych trzewi kosmicznego pojazdu. Na bliźniaczym ekranie zechciał, aby pojawiły się filmy, które zostały niedawno nagrane i odesłane do kapitana, a których nie sposób było obejrzeć.
Chwila spokoju Tichy, ogarnij mordę stary.
Mimo złudnego opanowania buzowało w nim od szalonego gniewu.
 
Szkuner jest offline  
Stary 08-01-2018, 21:41   #122
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Ciemność od prapoczątków istnienia ludzkiego gatunku napawała jego przedstawicieli lękiem. Pierwotne, atawistyczne poczucie zagrożenia oraz niepewności nie opuszczało człowieka nawet mimo tysięcy lat sukcesywnej ewolucji, pozwalającej na zgłębienie potęgi atomu oraz podróżne międzygwiezdne. Wciąż mrok pozostawał czynnikiem przyspieszającym tempo, pobudzającym wyobraźnie, gdyż z pozoru atłasowa czerń kryć mogła w sobie strachy przez brak światła nabierające jak najbardziej materialnej formy. Był również sojusznikiem tych, którzy chcieli uciekać… bądź atakować.

Wąska, ograniczona metalowymi ścianami przestrzeń, zagracona oderwanymi od powierzchni, stalowymi kęsami, śmieciami, śrubami, kablami i resztkami poszycia. Drobnicą zmieniającą pustkę w mieszaninę niejednorodną, której największym składnikiem zostały istoty ludzkie, okręcone syntetycznymi całunami niczym drugą skórą. Między nimi zaś lawirował gość z innego świata - ich pasażer na gapę. Obca, nieznana forma życia wciąż stanowiąca konglomerat niewiadomych i domysłów.

Subtelny dotyk na udzie wywołał u biolog dreszcz podniecenia. Oddech jej przyspieszył, tak samo jak puls, zaś źrenice rozszerzyły się chcąc choć w przelocie zarejestrować kształt stworzenia… pokrytego teflonem, z kwasem zamiast krwi. Oczywiście, że był niebezpieczny, prawdopodobnie zagubiony i przez to agresywny. Czy znaczyło to jednak, iż mieli mu sprezentować przemoc po tym, jak cudem wymknął się z więzienia Floty?

Z zamyślenia wyrwał ją głos i kolejny ruch. Wzdrygnęła się, wracając myślami do tkwiącego na Acheronie ciała. Kątem oka ujrzała niebieską poświatę… Rohan. Co chciał zrobić?! Równie powoli, co inżynier sunął w stronę obu kobiet, Larsen ustawiła się na kolizyjnej, wystawiając plecy na ewentualny cios młotem, a tors i ręce na atak nieznanej istoty.
- Nie... nie rób mu krzywdy. Muszę spróbować... bez przemocy - szepnęła przez komunikator, wyciągając ręce tam gdzie kotłujacy sie w mroku kształt - Vera schowaj się za mnie.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 08-01-2018, 22:10   #123
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Silvia z każdym krokiem coraz mocniej pluła sobie w brodę… znaczy plułaby, gdyby szczękające zęby w jakikolwiek sposób dały nad sobą zapanować. Szła coraz wolniej, coraz mocniej obejmowała się ramionami w daremnej próbie utrzymania ciepłoty ciała, ale ujemna temperatura sukcesywnie wyciskała z niej temperaturę stopień po stopniu. Już nie czuła palców rąk, ani nosa. Powoli zaczynała tracić nadzieję i tylko dzięki ruchowi mogła poruszać stopami. Żeby iść dalej, przed siebie. Zimny metr za zimnym metrem, równie pustym co mrocznym.

Chciało się jej ciepła. Herbaty, ubrania. Obecności drugiego człowieka. W tej chwili nie pogardziłaby nawet krzywymi gębami porywaczy. Zastanawiała się, czy godność warta jest powolnego i samotnego zamarzania w martwym statku.

Nie przywykła do takich warunków, zwykle podróżowała na statkach z pięciogwiazdkowymi hotelami wewnątrz… nie na… krypach dla bydła. I to jeszcze zepsutych krypach, po awarii… i z maniakalnym mordercą, co wskazywały ślady krwi na drzwiach.
- Do kurwy nędzy, de Luca… ogarnij się - wyszczekała wściekle, kręcąc jasna głową aby przywrócić zdrowy osąd sytuacji. Już dostała juchą po głowie, ta na wrotach mogła mieć i tydzień, albo… a pieprzyć to! Nie będzie nigdzie łazić i szukać wrażeń, chciała się napić herbaty i ubrać! Krew nie krew, jej droga prowadziła przez drzwi przed nią i zamierzała je otworzyć, choćby przyszło jej połamać paznokcie albo zedrzeć obcasy.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline  
Stary 08-01-2018, 23:27   #124
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Tempo w jakim zwinęli się z mostka było szaleńcze.

Wymiana skafandrów i zabranie zapomnianych broni z kajuty Lindy były priorytetami...
Szpurnęli poprzez pozbawione grawitacji korytarze wprost do z rzadka odwiedzanej przez resztę załogi strefy prywatności Norton.
Brunetka wpuściła kanoniera do środka i wpłynęła za nim, z zadowoleniem i niejaką obawą słysząc cichy poszum zamykanego wejścia.
Przed drogę lekko oprzytomniała chociaż strach i przeświadczenie o nadchodzącym końcu jakoś jej nie opuszczało pomimo nagle ożyłego libido.
Sięgnęła do szafki, w której przechowywała alkohol.
- Rozgość się - mruknęła do Drake’a wskazując po żołniersku zaścielone łóżko. Całe pomieszczenie było niemal bezosobowe i jakby sterylne. Jedynym osobistym akcentem była niewielka fotografia ciemnowłosego mężczyzny o promiennym, szerokim uśmiechu. Pływała teraz smętnie i leniwie.

Więc mąż miał się przyglądać wymianie sprzętu i całej reszcie. Ludzie mieli różne fetysze. Kanonier nie miał nic przeciwko, ani nie komentował. Popatrzył na zdjęcie i puścił mu oko. Nie przyszli tu prawie na biegu po to żeby rozprawiać o przeszłości. Przyszłość też mieli niepewną. Potem będą załamywać ręce.
-Chodź tu - mruknął i wyciągnął ręce żeby przyciągnąć lekarkę bliżej.

Odruchowo posłuchała, zbliżając się z pękatą flaszką, którą wygrzebała z szafy.
Wzięła głęboki łyk i przekazała butelkę Drake’owi, wznosząc toast
- Za … - Linda zorientowała się, że zabrakło jej weny - … Acherona?

Mężczyzna wypił co dostał, zakręcił butelkę i odstawił na szafkę. Miał w okolicy ciekawszy obiekt niż butelka, ale musiał przyznać że dobry alkohol Linda kisiła w kajucie. Palił gardło i rozgrzewał flaki - dobra alternatywa dla śmiercionośnego chłodu próżni.
- Jakoś tak - wyszczerzył się i nie marnując czasu pchnął kobietę na ścianę, przygważdżając do niej. - Na czym skończyliśmy?

Kolejna porcja wysokoprocentowego trunku rozbudziła lekarkę na nowo.
- Na negocjowaniu warunków umowy - mruknęła - i upewnianiu się, że na pewno … stoi.
Czy to brak grawitacji czy może jakaś inna siła pchała Lindę w objęcia ciemnowłosego mężczyzny na tyle silnie, że lekarka niewiele myśląc znowu poszukała znajomych już ust.

Tym razem zdołali pozbyć się ubrań.

Czując dłonie Drake’a eksplorujące jej ciało bez żadnych zahamowań, Linda otworzyła raptownie oczy. Pierwszy krzyk przyjemności wydarł się z jej ust, a nieprzytomne spojrzenie spoczęło na pływającej fotografii męża.

Po raz pierwszy od czasu jej wykonania, Linda odwzajemniła szeroki uśmiech nieboszczyka.

Naparła mocniej biodrami i skoncentrowała się na żywym facecie, którego oplatała całą sobą...


...by kilka chwil później zawisnąć w ramionach Drake’a dysząc ciężko z zadowoleniem.
- Czemu robimy to dopiero teraz? - spytała drżącym od emocji głosem i oblizując zaschnięte wargi.

***

Zebrali się niemrawo by ruszyć do zbrojowni. Myśli Lindy pływały leniwie podczas drogi i gdy pobierali sprzęt.

Rozleniwionym głosem zamruczała do komunikatora do Tichego:
- Norton i Drake meldują się w zbrojowni.
 
corax jest offline  
Stary 09-01-2018, 18:39   #125
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 14 02:30 h; 10.18 ja od Dagon V

Układ Dagon; 2:30 h po skoku; 10.18 ja od Dagon V; pokład “Archeon”




Dziób; seg 3; pokł C; mostek; Tichy, Prya i Julia



Kapitan okrętu wrócił na swoje miejsce i mógł wreszcie rozeznać się w sytuacji osobiście. Szybko mógł się przekonać, że specjalnie sytuacja się nie zmieniła od tej gdy zostawiał ją kwadrans czy dwa temu opuszczając mostek. Dalej zasuwali z połową prędkości światła po zewnętrznych krawędziach tego układu gwiezdnego gdzie awaryjnie, bardzo awaryjnie, wyszli z hiperskoku. No chociaż czas zrobił swoje i teraz byli już nieco ponad 10 ja od ostatniego gazowego olbrzyma. Ostatniego jeśli tradycyjnie liczyć obiekty od centrum układu bo dla kogoś lecącego z zewnątrz tak jak oni teraz, to kolejność zaliczania takich punktów wycieczki mogła być dokładnie odwrotna. 10 ja. Czyli wedle obliczeń i Alex, i Pryi to mieli jakieś 2.5 h zanim dotrą do tej planety i tego co było na jej orbicie.

Różnica była w natomiast w tym co pokazywały skany na temat tej orbitującej przy Dagon V jednostce. Alex nie do końca była pewna jak interpretować te wyniki ale z bliższej odległości skany pokazywały więcej detali niż wcześniej. Swoje też robiła nieprzerwana obserwacja i bezustanne mielenie danych przez zasoby komputera pokładowego. I obecnie Alex sugerowała, że prawdopodobnie są to dwie przycumowane do siebie jednostki. Większa, pewnie jakiś frachtowiec bo Flota raczej nie odpuściłaby zagubionego krążownika czy okrętu o podobnej wielkości i mniejsza, całkiem możliwe, że podobna do ich jednostki. No ale nadal mógł to być też jeden statek o trochę nietypowym kształcie. W końcu skany pracowały w odległości podobnej do tej w jakiej Saturn dryfował wokół Słońca. A w skali kosmicznej obiekt nie przekraczający 1 km był prawdziwą drobiną. Mimo to Tichy był w końcu skanerem. Jak każdy specjalista mógł wyciągnąć w swojej dziedzinie zwykle więcej niż sam komputer pokładowy który reprezentował zazwyczaj średni poziom. Zastanawiające jednak było, że ta jednostka czy jednostka orbitująca wokół gazowego olbrzyma nie emitowała żadnych sygnałów, nawet awaryjnych, alarmujących ani nie odpowiadała na pojawienie się i zbliżanie się obcej korwety. To na pewno nie było normalne zachowanie.

Przejrzał po łebkach filmy z nagrań dronów Rohana. Łącznie cztery nagrania. Jedno z zewnątrz, co przez jakieś dwie godziny nagrywał latający Iron Sky co pomagało oszacować straty od zewnątrz jakie poniosła ich korweta. Zwłaszcza w zniszczonych rejonach “Archeona” gdzie nie sięgały obecnie czujniki i kamery Alex była to nieoceniona pomoc. Podobną rolę, tylko od wewnątrz, pełniły trzy małe, szybujące robociki które Rohan nazywał oczami. Przekazywały one obraz robiąc szybkie rozpoznanie z sal, magazynów i korytarzy zdemolowanej jednostki. Nawet po kilku minutach przeglądania tych nagrań widok ukazywał się mało budujący. Im bliżej rufy tym częściej sceneria przypominała to co kapitan sam miał okazję oglądać w 7-mce. Ale widocznie nie tylko tam tak było co można było się domyślić po licznych czarnych plamach z jakich Alex a więc i oni, nie otrzymywali żadnych meldunków. Wszystko trzeba było sprawdzać ręcznie no albo właśnie takimi małymi zwiadowcami. Tyle, że z tymi ostatnimi dobrze było gdy ktoś je na bieżąco monitorował albo chociaż oglądał nagrania bo małe robociki miały zbyt proste móżdżki by robić cokolwiek poza lataniem i nagrywaniem.

Jedno z tych trzech nagrań z “oczu” Rohana było wyraźnie krótsze od pozostałych dwóch. Końcówka nagrania była dość interesująca. Mały dron leciał sobie przez zdewastowany teren nagrywając kolejne zdemolowane przez walkę i brak grawitacji pomieszczenie gdy obraz zamazał się jakby malutki pojazd się z czymś zderzył czy wpadł na coś bo krajobraz mijanego pomieszczenia zatrzymał się nagle. I prawie od razu zgasł. I to był koniec nagrania. Więcej Alex nie meldowała żadnego kontaktu z 2-ką. Zdarzenie było w okolicach feralnej 7-ki gdzie zdarzyło się ostatnio tyle nieprzyjemnych rzeczy. Kapitan stał więc przed klasycznym wyborem czy zacząć rozkładać nagranie na części pierwsze niż to co wyłowił pobieżnie przeglądając nagrania czy zająć się czymś innym. W końcu z czterech dronów to teraz było z kilka godzin nagrania do obejrzenia.

Prya widziała jak weszli znowu na mostek. Tym razem Tichy i “Red”. Kapitan wrócił za swoją konsoletę, ona spoczywała na swojej dla nawigatora więc Julii pozostały ta artylerzysty za jaką zwykle siedział Drake albo ta “gościowa” czy “kapitańska” bo zwykle oni ją obsadzali no ale u nich Tichy pełnił funkcję i kapitana i skanera więc mieli jedno wolne miejsce. Mogła też zostać zawieszona w przestrzeni nie korzystając z żadnej z tych opcji. Nie było jednak Lindy ani Drake’a.

Nawigator widziała na swojej konsolecie jak dalej oddalali się od ekliptyki systemu. Ale już niedługo. Niedługo zaprogramowany przez nią manewr sprawi, że korweta wykona obrót. Powolny, żałośnie powolny wiraż “w dół”. Który skieruje ją wprost na Dagon V i to co krąży po jej orbicie.

Manewrowanie całą jednostką jedynie za pomocą zwykle używanych do cumowania w portach nie mogło być jednak inne niż powolne i ślamazarne. Nie miało startu do manewrowania na silnikach głównych. Ci w maszynowni mieli jeszcze jakieś półtorej godziny by przywrócić moc silnikom. Inaczej będą musieli albo zrezygnować z cumowania do tego czegoś na orbicie albo wytracą na manewr resztki zachowanej mocy. Wtedy już dosłownie zmienili by się w pędzący przez przestrzeń wrak ze stygnącymi po kolei systemami tak samo jak kurczącymi się sektorami gdzie będzie możliwe życie.



Rufa; seg 8; pokł D; siłownia hipernapędu; Rohan, Nivi, Abe i Veronica



- Chciałem to tylko ogłuszyć. - powiedział Rohan bardziej domyślając się niż widząc przed sobą plecy biolog. W pomieszczeniu dalej królowała ciemność. Do tego dryfowało w tej ciemności mnóstwo śmiecia. Te kilka promieni światła jakie miała przy sobie czwórka ludzi działała dwojako. Z jednej strony na pewno dawały otuchę jak miecz rozcinający złowrogie i niebezpieczne ciemności. Ale też i dezorientowały bo oczy błyskawicznie wyłapywały kolejny ruch. Ale wszystko było tutaj w ruchu, czasem lekko stukając czy szorując o skafandry lub hełmy.

Świadomość, że coś z tego ruchu może być tym stworem który gdzieś tu chyba przecież był była denerwująca. Rohanowi wydawało się tyle, że stwór musiał być znacznie mniejszy od człowieka skoro chodził po plecach a właściwie butli ich informatyczki. I miał chyba pająkowate odnóża więc może nawet był jeszcze mniejszy. Ale więcej w tak gwałtownej akcji i w tych warunkach nie wyłowił. A teraz gdzieś tu to coś musiało być. I mogło być gdziekolwiek. Nawet nie było wiadomo czy Nivi będzie na kursie kolizyjnym z tym czymś czy ktokolwiek inny. Przez kilka nerwowych chwil czwórka ludzi omiatała latarkami zagracone pomieszczenie. Poza latarkami dryfujące, rozgrzane i dopiero stygnące krople stopionej przez wypalacz plastali denerwująco przykuwały wzrok. Majaczyły skromnie i cicho żarząc się jak plamki gwiazd na nieboskłonie zagubionej w kosmicznej głębi planecie.

- A może już sobie poszło? - odezwała się zdenerwowanym głosem białowłosa informatyczka. Nerwowo przeszukiwała dryfujące w pomieszczeniu graty. Poszło? Kto wie. Miało już na tyle czasu by się stąd zawinąć lub gdzieś ukryć. Nici też czuła się niepewnie. Co najmniej niepewnie. Co innego mieć coś pod lupą czy w terrarium. A coś innego jak to coś, nawet wiekopomne coś, mogło wychynąć się zza każdego dryfującego pudła czy grata. Cicha prośba czy nadzieja w głosie Very wydawała się jej całkiem zrozumiała. Także Rohan czuł się niezbyt pewnie. Wcześniej, zareagował, nawet był pewny, że trafił z przyłożenia tą dziwną kreaturę. Ale teraz gdy miał świadomość, że to coś, może gdzieś tu się czaić działała bardzo destruktywnie na jego umysł. Nawet umysł naukowca i u niego i u biolog musiał ulec presji tej niejasnej sytuacji. Względnie pewny siebie wydawał się Abe. Przeszukiwał ze znalezionym prętem i latarką kolejne fragmenty pomieszczenia pełnego dryfujących świateł i cieni. I to jego latarka znalazła coś.

Światło przesunęło się a potem wróciło na jakimś dziwnym kształcie. Dryfował jak jakaś główka sałaty lub inny zmięty w kulkę śmieć. Był dziwny ale Abe nie był pewny czy to nie jest zdeformowana walką czy uszkodzeniami część maszynerii okrętu. Nikt z pozostałej trójki właściwie też nie. Ale jednak to coś właśnie było dziwne. Dryfowało biernie chociaż na oko inżyniera w ogóle nie przypominało tego czegoś co przez moment widział w chyboczącym się świetle latarki na wierzgających plecach informatyczki.

- To to? Ja do tego nie podejdę. - białowłosa od razu postawiła sprawę jasno jak widzi sprawę z tym podejrzanym czymś.



Śródokręcie; seg 5; pokł D; zbrojownia; Linda i Drake



Zastępca dowódcy i kanonier przepłynęli korytarzami pokładu D przez kolejne grodzie aż dotarli do zbrojowni w której niedawno byli w trochę większym gronie. Teraz byli we dwójkę. Po poprzedniej wizycie zostały nieco napoczęte szafki, pojemniki i zasobniki ale nadal zasoby zbrojowni mogły cieszyć oko. Jeśli ktoś nie zwracał uwagi na chaos panujący głównie brakiem ciążenia. To pomieszczenie było szczególnie zabezpieczone na różne wstrząsy, pożary i wybuchy więc większość ekwipunku miała indywidualne mocowania i zaczepy. Jeden wstrząs czy wybuch mógł nawet rozrzucić czy zniszczyć część sprzętu ale musiałby być bardzo blisko lub być bardzo silny by zdewastować te uzbrojenie tak jak to działo się z innymi bambetlami na jednostce które rozrzuciły jak nie bezpośrednie trafienia w jednostkę to właśnie brak ciążenia. Teraz dryfowały po różnych kątach i korytarzach drażniąc i oczy i umysł. Pod tym właśnie względem w zbrojowni panował względny porządek.

Wedle Alex na mostku znajdowała się trójka załogantów. Tichy, Prya i Julia. Z resztą załogi od paru minut nie było kontaktu. Ale dziewczyny miały zanieść chłopakom zabawki ze zbrojowni a ci widocznie pracowali w tej najbardziej zdewastowanym rejonie więc takie dziwne to nie było. No ale właśnie gdzieś w tym rejonie zniknął Jean którego nikt nie widział ani nie słyszał już chyba z jakieś 2 godziny albo podobnie więc coraz większe były wskazania by uznać go za pełnoprawnego zaginionego. Ponieważ rzecz działa się na terenie własnej jednostki i to po walce a nie w trakcie czy przed rzecz była tym bardziej podejrzana.


---



Układ Dagon; 02:30 h po skoku; orbita Dagon V; pokład “SS Vega”




Rufa; Silvia



Drzwi okazały się zamknięte. Ale na to mniej artystyczna część duszy aktorki podpowiedziała jej rozwiązanie. Przy drzwiach były małe klapki a w nich uchwyty. Nimi można było ręką lub nogą podpompować energii do mechanizmów drzwi na tyle by dało się je otworzyć. Pomogło jej to nawet rozgrzać się na moment a drzwi rozsunęły się z tępym zgrzytem. Aktorka weszła na korytarz. Prowadziły ją krwawe ślady. Kropla tam, rozbryzg tu. Ktoś tu chyba kiedyś pokonywał tą samą drogę co ona. Choć zamierający od chłodu umysł zdawał się mieć coraz większe opory z kojarzeniem faktów. Ile jeszcze wytrzyma w tym stanie? Z pół godziny? Godzinę? Dwie? Dłużej raczej się nie zanosiło. Nie była już nawet pewna czy nawet jakby chciała to czy dałaby radę odnaleźć drogę na korwetę łowców nagród. W każdym razie na czas.

Szczęście się jednak do niej wreszcie uśmiechnęło. I to promiennym, kuszącym uśmiechem bajkowej wręcz plaży. Weszła przez jakieś drzwi. I zaraz na ścianie w świetle latarki odbiła się jej ten rajski żar tropików. I to w najlepszym wydaniu. Na ścianie uśmiechała się do niej wesoło i kusząco blondyna co się patrzy. Ona sama. Do Silvii De Luca prężyła się i uśmiechała się druga Silvia De Luca. Tylko jedna była zmarznięta, szczekająca zębami a druga mrozoodporna i zamarła w kuszącej pozie na tej rajskiej plaży. Nawet autograf był. Wyglądał jak prawdziwy bo tak się przecież podpisywała. Ale za tą szybą nie była pewna czy składała ten podpis własnoręcznie czy to jedynie jakaś reprodukcja.

Poza zajmowaniem honorowego miejsca na ścianie De Luca zorientowała się, że trafiła do jakiejś kanciapy. Wyglądało jak jakiś grajdołek dla kilkuosobowej zmiany. A na takich długodystansowych jednostkach pewnie siłą rzeczy zagospodarowywali ten kącik po swojemu. Znalazła tam jednak szafki a w środku na szczęście były ubrania. I zwykłe kombinezony robocze i coś co było chyba bardziej “prywatnym” ubraniem. Z cieplej wyglądających rzeczy znalazła bluzę z kapturem, sweter i parę innych podobnych ciuchów. Na ten mróz co tutaj panował nie było to odpowiednie ubranie ale wydawało się dawać solidniejszą ochronę przed zimnem niż to co miała na sobie. Chociaż w dotyku było sztywne i zimne tak samo jak wszystko czego dotknęła tutaj.
Znalazła też mini aneks kuchenny. Z lodówką, szafkami z makaronem, puszkami i koncentratem a nawet z mikrofalą i piekarnikiem. Była okazja coś zjeść o ile było się gotowym zjeść coś o twardości zmrożonego mięsa. Energii niestety nie było tak jak i w ścianach i sufitach więc wszystkie sprzęty obecnie zawalały jedynie pomieszczenie. Na szczęście było kilka gorących kubków. Z cwaniackim samoogrzewaczem chemicznym którym można było ogrzać zawartość. Wystarczyło pociągnąć za sznurek by wymieszać dwa składniki ze sobą i one mieszając się oddawały pożywieniu w kubku i trzymającym go dłoniom ciepło. Niestety kubków było tylko kilka bo większość zasobów tych szafek i lodówki bazowało pewnie na takiej czy innej obróbce termicznej lub nadawało się do spożycia bez niej i te kubki to pewnie taki bajer czy ciekawostka tutaj była.

Przy okazji szperania po tej kanciapie okazało się, że to jakieś zaplecze gospodarcze do jakiejś sterówki. De Luca odkryła to po otwarciu kolejnych drzwi. Te też nosiły na klamce czerwone, przybrudzone białym nalotem szronu ślady. Za nimi kryło się jakieś stanowisko kontrolne na kilka osób. Obecnie jak wszystko na tej krypie było ciemne, ciche i powleczone błyszczącą w świetle latarki powłoką szronu.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 14-01-2018, 13:41   #126
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
-Nie wiem czy to na pewno to ale sprawdzić warto. Skoro krwawi kwasem to postaramy się żeby nie krwawiło... - Abe uruchomił palnik w swoim skafandrze i odbił się lekko by powoli zacząć dryfować w stronę czegoś - Rohan przygotuj się na wypadkek jakby zaczęło uciekać, dziewczyny rozglądajcie się do okoła
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 14-01-2018, 13:57   #127
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Rohan poczuł jak zimny pot spływa mu po plecach. Z jednej strony logiczny umysł przypominał, że to biedne zwierzę, które było torturowane i przewożone w zamknięciu. Z drugiej strony syntezuje poli(tetrafluoroetylen). Wykorzystuje elektrolity do transportu energii w organiźmie. Prawdopodobnie żyje na planetach na których nic nie byłoby w stanie przeżyć. Czy walczy tam z jakimiś drapieżnikami? Jakie mechanizmy obronne wykształcił? A może sam jest drapieżnikiem? W takim razie jak poluje?
Kombinezon był gruby. W dodatku było ciemno. Nikt nie mógł zobaczyć, że inżynierowi zaczęły drżeć ręce. Postanowił się czymś zająć. Z całej zebranej czwórki to on dysponował wiedzą konieczną do ustabilizowaniu pracy statku. I choć nie byli jednostką wojskową, to w tej chwili, przy tym konkretnym zadaniu, to na nim spoczywała odpowiedzialność za swoich ludzi.
- Wekesa, nie! - krzyknął w otwarty kanał komunikacyjny - wracaj.
Omiótł wokół siebie promieniem latarki na rękawicy.
- Zgrupować się.
Rohan sięgnął do pasa przy kombinezonie i rozciągnął linę z uprzęży. Przypiął ją do pasa Nivi.
- Łączymy się w pary i ubezpieczamy się. On jest jeden. My jesteśmy w grupie. Nie rozdzielać się. Wekesa zepnij się uprzężą z Kowalsky. Ja spinam się z Larsen. Zbiórka przy wypalaczu.

Uprzęże rozwijały się na ledwie dwieście pięćdziesiąt centymetrów. Wytrzymywały blisko dwie setki kilogramów obciążenia w odniesieniu do warunków panujących na ziemi. O ile któres z nich nie kliknie przycisku zwolnienia uprzęży, to ciężko będzie im się rozstać.

Mówił do nich po nazwiskach. To ułatwiało rozkazy. Tego go nauczyli w wojsku. Jesteś stopniem i nazwiskiem. Podporucznik Rohan. Podoficer brygady inżynieryjnej na statku Exodus. Jeden z dziesiątki podoficerów na statku z pięćset osobową załogą. Misja zakrojona na dziesiątki lat. Odkrywali światy, których żaden człowiek nie odwiedzał przed nimi. Rozstawiali bramy do skoków. Kilka miesięcy na nogach. Lata w komorze stazy. Z czasem łatwo uwierzyć, że jest się tylko stopniem i nazwiskiem.

- Priorytetem jest doprowadzenie zasilania do silników. W tym celu musimy odpalić laser. Nie oddalaj się Wekesa. Kowalsky zaczep swoją uprząż o niego. Kontynuujemy wiercenie tej dziury. Dość czasu straciliśmy. Wasza dwójka niech nas osłania, ale niech się nie oddala. Potem zmiana. Wekesa przejmie laser, a ja z Larsen was pilnujemy.

Delikatnie pociągnął uprząż przysuwając do siebie Nivi. Dotknął wierzchem dłoni jej skafandra w celu otwarcia tymczasowego “kanału prywatnego”. Takiego, gdzie już nie mógł go usłyszeć ani Abe, ani Veronica
- Trzeba najpierw poskładać statek. Jeżeli nam się nie uda, to nie będzie jak ratować tej istoty Nivi - nie wiedział dlaczego próbuje się przed nią usprawiedliwić. Ale czuł, że tak trzeba.
- Teraz proszę, pilnuj moich pleców.
Odsunął dłoń i umieścił swój młot na powrót w uchwycie przy butlach z tlenem, a następnie wznowił pracę lasera.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 14-01-2018, 19:36   #128
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Ciemność i mróz, a w nim echo dawnych, szczęśliwych i zdecydowanie cieplejszych czasów. Przytwierdzane do ściany uśmiechało się kusząco do De Luci jej własna twarzą, a ona odwzajemniała grymas. Pamiętała tą sesję, agent namówił ją do promocji markowego alkoholu, którego nazwy nie zapamiętała. Całość odbywała się w studiu, plażę, słońce i resztę smaczków dorobiono komputerowo - magia współczesnej reklamy.

Szkoda, że nie mogła zamienić się z samą sobą widniejącą na plakacie. Ta druga nie zamarzała żywcem, z trudem już poruszając rękoma i nogami. Tyle dobrego, że udało się jej znaleźć kubki termiczne. Ledwo wyłuskała jeden z szafki, uruchomiła ogrzewacz, ciesząc się z delikatnego ciepła, przywracającego czucie w skostniałych palcach. Drugim uśmiechem losu były bluzy i swetry. Blondynka narzuciła na siebie trzy warstwy wiedząc, że nie umywa się to do kombinezonu, ale i tak poczuła się lepiej.

Prawie tak dobrze, że na widok zakrwawionych drzwi jedzenie nie podjechało jej do gardła. Z kubkiem w dłoniach i latarką w zębach weszła do ciemnej przybudówki, świecąc po ścianach. Gdzieś musieli mieć zapasowe mini ogniwa, chociaż jedno. Awaryjne. Gdyby je znalazła, mogłaby sprawdzić najbliższą sieć i plany. Stan magazynów. Znaleźć odpowiedź jak daleko w czarnej, kosmicznej dupie się znalazła.

Jedzenie stygło - nim więc postanowiła zająć się w pierwszej kolejności. Zakutana w stertę ubrań, kucnęła w kacie aby zminimalizować stratę ciepła. Myślami wybiegała wprzód. Nie znajdzie ogniwa, ruszy dalej, szukać szczęścia w maszynowni., Chyba nie było już daleko.
Chyba...
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline  
Stary 14-01-2018, 21:08   #129
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Siłownia hipernapędu: Rohan i Nivi

Wąska przestrzeń wypełniona dryfującym złomem nieprzyjemnie przypominała Nivi zagracone wnętrze trumny bo eksplozji bomby. Czuła się niepewnie, ściskając broń której nie zamierzała użyć, gdyż równałoby się to z uczynieniem krzywdy istocie jaka pragnęła ochronić, a było czym się martwić. Prócz przyspieszonych oddechów, słyszanych przez węzeł komunikatora, powietrze przeszyły rozkazy wydane przez pokładowego inżyniera - suche, fachowe. Zabarwione tą specyficzną nutą kogoś, kto przywykł do ich wydawania oraz posłuchu. Słowa wydawały się logiczne, wymagane wręcz - parami łatwiej przyjdzie się załodze bronić, gdy nadejdzie atak. Jeśli… tutaj nie mieli jasnej, jednowymiarowej odpowiedzi. Istota chowająca się w mroku gdzieś w okolicy należała do tworów, których ludzki mózg definitywnie nie mógł ogarnąć. Obcy, nieznany i ciężki do jednoznacznego sklasyfikowania behawioryzm, równie nieznana budowa. Wielka niewiadoma, przyciągająca myśli, oczy a także ręce. Skupiająca całość uwagi i przyciągająca w sposób podobny jak ćmy wabiło światło płomienia.

W czarnym, mroźnym i pozbawionym grawitacji korytarzu biolog przypominała ową ćmę, wabioną sukcesywnie tam, gdzie czekać mogło zagrożenie. Pchana niewidzialną siłą podążała w tamtym kierunku aż do momentu, gdy obok wyrosła większa sylwetka odziana w kombinezon. Pojawienie się obcego ciała w strefie komfortu wywołało u Larsen konsternację, tym bardziej, gdy mężczyzna się odezwał, lecz tylko do niej. Zamrugała pod hełmem, powoli i niechętnie, wracając do szerszego spektrum otaczającej ją rzeczywistości.
Rozmawiał do niej. Rohan. Tłumaczył i prawdopodobnie próbował… przekonać do własnego punktu widzenia - przekalkulowanego w analitycznym umyśle pod kątem największej wydajności. Sam fakt nawiązania kontaktu bezpośredniego wywołał w biolog poruszenie. W przeciwieństwie do Lindy przynajmniej próbował wziąć pod uwagę alternatywę.
- Postaram się - zgodziła się gdy wyszedł temat pilnowania pleców, choć głowa i tak uciekała kobiece gdzieś w mrok. - Jeżeli ona zginie nie będzie czego ratować - odezwała się po prywatnym łączu.

Rohan na moment oderwał się od panelu kontrolnego lasera i wystukał coś w ustawieniach kombinezonu. Uruchomił stały kanał prywatny, żeby nie musieli się co chwilę dotykać.
- Nie muszę chyba nadmieniać, że będzie mieć małe szanse przeżycia bez nas i bez statku, prawda? - powiedział.

Westchnienie Larsen należało do tych ciężkich. Przeszło przez kanał komunikacyjny, trzeszcząc w głośnikach po obu stronach.
- Równie nikłe szanse przeżycia ma tutaj z nami - pokręciła głową, ustawiając się plecami do pleców inżyniera, próbując brzmieć poważnie i rozważnie, nie jak nawiedzona aktywistka z Dzieci Gai czy innego pseudo eko-terrorystycznego ruchu świrów o dość radykalnych poglądach - Wiem że w najgorszym razie możemy pobrać materiał genetyczny i spróbować ją sklonować, jednak i tak wolałabym… aby przypadkiem nie dostała młotem, albo zbłąkaną kulą - przyznała w końcu, zakładając ręce na piersi.

- Nikt tu nie będzie strzelać. Jest ciasno, ciemno, cel jest w ruchu. Sobie zrobilibyśmy więcej krzywdy niż jej. Jemu.No… tej istocie. A młot… eh - w komunikatorze rozległy się szelesty. Z ruchu mogła jedynie się domyślić, że Rohan drapie się po głowie.
- Młot miał go ogłuszyć. Spakowałabyś go do worka i zabrała stąd. Byłoby wszystko dobrze. A tak.. Cóż.. wyszło jak wyszło. Nie mamy czasu, żeby biegać za nim i bawić się w chowanego.

Za szklaną szybą brwi Nivi podjechały gwałtownie do góry, kończąc ruch centralnie na środku jej czoła. Obróciła się na pięcie, wychylając się do przodu aby móc zajrzeć inżynierowi pod hełm. Pozostawał od niej wyższy, wystarczyło zadrzeć głowę. Nie żartował, nie on. Mówił poważnie, co jeszcze mocniej wyprowadzało z równowagi.
- Rohan… - zaczęła nie za bardzo wiedząc co zrobić i powiedzieć. Nigdy nie przodowała w socjalnych gimnastykach. Sapnęła przez nos i postawiła na najprostszą formę - Myślałam że chcesz zrobić to co Norton… albo ktokolwiek. Wybacz, przepraszam za kłopot i… dziękuję, choć teraz to… po prostu chciałam, abyś usłyszał. Należy się - zacinając się i gubiąc wątek, ale jednak dokończyła.

- Statek rozlatuje się w drobny mak, bez rozsądnego sterowania i napędu. Twój uciekinier jest na ostatnim miejscu potencjalnych zagrożeń. Jeżeli teraz zaczniemy za nim ganiać - spojrzał w stronę rozpalonego palnika i szukającego guza Abe’go - to za chwile może się okazać, że naprawdę nie ma już czego zbierać. A teraz uspokój się i obserwuj, czy przypadkiem się nie zbliża. Jeżeli faktycznie jest przestraszony, to nie zaatakuje grupy.
Przez moment inżynier patrzący na nią z góry zastanawiał się, czy widzi uśmiech na jego twarzy. On sam nie widział prawie nic, a jej latarka świecąca wprost w niego nie ułatwiała.

- Akurat sterowanie mamy bardzo rozsądne… o ile mu akurat nie odbija - w głosie Larsen pojawił się cień dowcipu. Wróciła na poprzednią pozycję, ciesząc się, że przyszło jej być w parze z chodzącym rozsądkiem, do tego tak wysokim - Widzi niewidzialne, słyszy niesłyszalne - tym razem parsknęła już jawnym śmiechem, by zaraz odkaszlnąć, skupiając się na powadze oraz obserwacji - Moim zdaniem nie powinieneś odczuwać dyskomfortu z powodu ran i blizn wojennych. Oznaczają, że brałeś udział w walce, są żywym dowodem odwagi i umiejętności. Byle kogo nie braliby… nie ryzykowałby też. Jesteś świetnym specjalistą, nie słuchaj co Teddy pieprzy. Nikt nie bierze jej słów na poważnie. Poza tym cieszę się, że wylądowałeś na Acheronie, bądź odwrotnie… - odkaszlnęła, poniewczasie ogarniając że włączył się jej słowotok na tle nerwowym. Czego chlapnęła nie mogła już odchlapać, pozostało się wreszcie zamknąć.

- Taa.. - odpowiedział po chwili z jakąś dozą niepewności. - Dzięki. Chyba…

- Byłoby miło, gdybyś częściej wychodził do messy albo… ogólnie z maszynowni
- biolog doburczała, z niepewną i zażenowaną miną gapiąc się przed siebie, gdzie czerń i statyczna pustka - Kiedy już naprawimy Acherona oczywiście, przecież nie teraz. Teraz ciężko o grawitację, są zbyt duże zniszcz… ekhem. - odkaszlnęła po raz drugi i dla uspokojenia policzyła w myślach do pięciu - Może to wszystko się jeszcze dobrze skończy.

- Mhm
- dodał podsumowując wywód inżynier.

Larsen zaś zrobiła to, co winna uczynić na samym początku rozmowy. Skleiła dziób, biorąc się w garść na tyle, by przejść do obowiązków służbowych i tylko piekące, czerwone wykwity na policzkach znamionowały wzburzenie. Ludzie należeli do o wiele bardziej skomplikowanych organizmów niż owady, ot choćby porozumiewali się werbalnie, co groziło popełnieniem gafy... a Nivi miała do nich niezaprzeczalny talent.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 14-01-2018, 23:20   #130
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Siedzenie w jednym pomieszczeniu ze sługusami cyborgów nie należało do przyjemnych… a może jednak Pyra miała do czynienia z ludźmi? Ciężko szło stwierdzić, ale postanowiła zawierzyć osądowi Drake’a i Norton - do ich człowieczeństwa raczej nie miała wątpliwości. Teraz niestety pozostawało siedzieć na dupie i robić swoje, mając też na uwadze własne plecy na wypadek, gdyby miało dojść do zdradzieckiego ataku, jak to indoktrynowane dupki miały w zwyczaju.

Przynajmniej jedna rzecz się jej udała - kupienie czasu. Z tym, że ten czas juz się kończył. Dlatego też pokonując wewnętrzną niechęć siedziała z ryjem w panelu sterującym, jasno i wyraźnie dając otoczeniu znać, że bardzo, ale to bardzo nie ma ochoty na integrację z cyborgami i innym szajsem.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172