Operacja 'Nytuś' powiodła się tylko połowicznie, jako że świnka, chociaż początkowo zwolniła, to później urządziła prawdziwą rzeź wśród tych, co usiłowali ją zatrzymać i udowodniła, że grupa hobbitów nijak nie jest przygotowana do stawiania czoła większym (od siebie) przeciwnościom losu.
Na szczęście dobry posiłek w "Złotym Okoniu", podlany wyśmienitym piwem, poprawił nadwątlone niepowodzeniem humory.
Od spotkanie z Nytusiem Madoc z zaciekawieniem rozglądał się dokoła. Nie to, że wypatrywał kolejnej zesłanej przez los niespodzianki. Po prostu nigdy nie dotarł aż tak daleko i te tereny znał tylko z opowieści. Co prawda piwo znał nie tylko ze słyszenia, no ale wypicie go w "Okoniu" - to było coś całkiem innego.
Za błędy ponoć się płaci - za przyjemności, jak się okazało, również.
Gdyby nie czas spędzony (bardzo przyjemnie) w gospodzie, z pewnością wyprzedziliby burzę. No ale skoro byli (czy też mieli zostać) poszukiwaczami przygód, to nie wypadało uciekać przed lecącą z nieba wodą.
- Jedźmy dalej - powiedział. - Nocleg w lesie, pod namiotem, to nic strasznego. |