| Wnętrze Studni Dzień Święta Plonów, poranek W przeciwieństwie do Trzewika Joris wiedział już na co patrzeć - a przynajmniej tak mu się wydawało z opisu niziołka - toteż bez trudu dojrzał wielki łeb zwieńczony pojedynczym okiem wystający zza stalaktytu. Rzecz jasna Oko tym bardziej dostrzegło tropiciela, a nadchodzących ludzi usłyszało pewnie o wiele wcześniej. Joris zadrżał pod magicznym spojrzeniem potwora. Nie była to kula ognia, ani kwas, nie miał żadnej widocznej rany, a mimo to dosłownie poczuł jak uchodzi z niego życie. Opadł na chwilę na łokcie pod wpływem tego osłabiającego uczucia, ale zaraz otrząsnął się z niego jak pies z wody i zakrzyknąwszy “Jest!”, wypadł z tunelu i dobywając drugiej broni ruszył na czającą się wysoko poczwarę, która niestety nie okazała się obserwatorem z telepatelnią, a jakąś jaskiniową szkaradą. Miesiąc wcześniej, w podziemiach dworu, Jorisa ominęła walka z Okiem, z którego po ciosach Tori niewiele wtedy zostało. Tutaj stwór z tego samego gatunku skoczył ze stalaktytu na myśliwego, a wielkie pazury świsnęły niebezpiecznie blisko… zbyt blisko, zadając Jorisowi kolejną ranę, tym razem zupełnie materialną. Na co myśliwy nie pozostał biernym zamachnąwszy się morgenszternem i toporkiem, trafiając tym pierwszym.
Torikha wygrzebała się z tunelu i cięła Oko z boku, wspomagając partnera. Shavri wyszedł ostatni, ciskając w potwora magiczną pochodnią. Nie pomogło to wiele, choć kolejne ciosy Oka nie dosięgły Jorisa, który również ponowił atak, podobnie jak i Tori. Mimo to stwór nadal żył, a jego pazury znów naznaczyły cialo Jorisa. Do tego wściekłe mentalne, niezrozumiałe szwargotanie rozległo się w głowach walczących. Cokolwiek mówiło Oko nie było to nic miłego, zwłaszcza po tym jak Shavri dziabnął go raz i drugi mieczami, zachodząc stwora od tyłu. Młody Traffo, zdyszał się srodze i nie wiedział, czy szum w uszach również pochodzi od stwora czy raczej ze zmachania. Ale aż syknął z ukontentowania, gdy raz za razem w całej dłoni poczuł drgnięcie niesione po rękojeści, gdy ustępował opór ciała poddającego się ostrzu. Oj, umie Torika robić swoją robotę. Tropiciel z Królestwa był pewny, że sam nie dałby rady w swoim obecnym stanie przebić się przez skórę zwierza. - Naści ślepku, naści! - warknął z błyskiem we własnym oku. Zirytowany ze wszech miar świergotaniem w głowie - ponowił atak, tym razem gwiżdżąc przy tym ostro przez zęby, żeby zagłuszyć to dziwne szwargotanie. - Gińżesz ty w końcu padalcu! - zawtórował mu Joris, który również miał dość wygrażania jakie rozlegało się w jego głowie i wziął kolejny zamach, podobnie jak Torikha i Shavri. Mimo że Oko było otoczone walczyło dzielnie i minęła niemal minuta nim w końcu padło pod miażdzącym ciosem buzdygana Jorisa. Myśliwy dziabnął je jeszcze raz dla pewności i mogli wreszcie odetchnąć. Torikha zaraz zabrała się do magicznego leczenia ukochanego, który w starciu z Okiem dorobił się całkiem poważnych ran. W tym czasie Shavri obszedł jaskinię sprawdzając, czy nic już nie czai się w półmroku. Prezentująca się w świetle pochodni jaskinia miała może ze dwadzieścia metrów średnicy i była naturalnym tworem, jedynie z grubsza zaadaptowanym przez budowniczych, którzy wygładzili podłogę i ściany. Było tu dużo zimniej niż w tunelu. Prócz sadzawki, w której nie było wody, w pomieszczenie znajdował się kamienny stół (czy też ołtarz), wykute w ścianach półki, rozpadającą się skrzynię i kilka sprzętów codziennego użytku. Chłopak szturchnął skrzynię mieczem; w plątaninie zgniłych ubrań i butów nie było nic ciekawego. Leżące na półkach księgi z pewnością nie były magiczne, gdyż napęczniały od wilgoci i pachniały pleśnią, a kamionkowe naczynia były puste. Gdyby nie dziwaczne wejście przez studnię i brak innego wyjścia - a przynajmniej Traffo nie znalazł takowego - mogłoby się wydawać, że to zwyczajna piwnica. Torihce mocno przypominała tą z podziemi dworzyszcza w Phandalin. Wzdrygnęła się na wspomnienie tego, co zastali w rozpadlinie. Tamtejsze Oko zjadało zabitych przez Czerwonych phandalińczyków i kapłanka musiała wtedy zaopiekować się szczątkami zmarłych. To tutaj żywiło się co najwyżej żabami. Shavriemu wydawało się, że na stole i podłodze widzi jakieś grawerunki, ale pokrywała je warstwa błota i kurzu. Grota-piwnica wydawała się bezpieczna, więc mógł zawołać Stimiego. |