Ojciec, którego zastała na rozstajach grób nad rozkopanych grobem kogoś, kto zgrzeszył mocno przeciw prawom boskim i ludzkim i dlatego pochowano go w takim miejscu, wpierw machnął reką, jakby jej słowa były natrętnymi muchami. Potem sarknął zniecierpliwiony i miast obrazu wychudzonego mężczyzny w habicie ujrzała ciemność, gdy odrzucił od siebie jej świadomość, zamykając się na kontakt. Właściwie czego się spodziewała, czy nie wyrzekła się ojcowskich faworów sama, z własnej woli?
Tym bardziej się zdziwiła, gdy godzinę potem odezwał się sam. Anna zdążyła oczyścić mniej-więcej swą suknię, obejrzeć z satysfakcją swoją prawdziwą, odzyskaną twarz w wypolerowanej miedzianej misie i przymierzyć przed nią klejnoty po Adele Valdstein, które ukryła w ruinach, a który Otokar przyniósł jej w dzień. Zdążyła też odnotować, że likantrop wyciszony jest i zmieszany, i nie naciska już na sprowadzenie Martiny. Właśnie gładziła go po ramieniu, podpytując, cóż się dzieje, gdy nagle głos ojca zadudnił jej pod czaszką.
- To istotny sojusznik czy znowuż miłostka? |