Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2018, 12:30   #92
Feniu
 
Reputacja: 1 Feniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputację

Kaedwynn żwawym krokiem wkroczył na dziedziniec i zbliżył się do zgromadzonych tam awanturników. Za jego plecami żołnierze faraona zaczęli formować reprezentacyjny szyk.
- Oto nasz obiecany oddział, a to jest… - Powiedział, spoglądając pytająco na stojącą u jego boku kobietę. - Kim ty właściwie jesteś? - Zwrócił się do niej z wrodzoną niedbałością o etykietę.
Aisza pokonując dystans spod murów Hutaatep do dziedzińców obejrzała masywną bramę, mury oraz z daleka sześć strażniczych wież, teraz zaś kiedy Kaedwyn przemówił przyglądała się badawczo osobom zebranym na placu, zwłaszcza Taledowi, który miał na sobie zbroję, jakiej nigdy wcześniej nie widziała.
- Jestem dowódcą tego oddziału, Aisza córka Muniry - kobieta wskazała swojego zastępcę - Cyriccus Kasfar, mój doradca, później przedstawię wam dziesiętników. - Aisza zdawała nie przejmować się brakiem odpowiednich manier u Kaedwyna.
- Laran - przedstawił się mag, lekko skinąwszy głową na powitanie. - Żołnierze mają słuchać ciebie, czy nas?
- Z listu wynika, że nas - odezwał się Kaedwynn, który stał obok Aiszy i nawet nie słuchał jej wystąpienia. Po tych słowach wręczył go Laranowi. - Masz, przeczytaj. Mają wysłać nam jakieś poselstwo z pałacu.
- Ja oraz moi ludzie to żołnierze Faraona, ja zaś jestem przedłużeniem jego woli. Wolą Faraona jest zapewnienie ochrony twierdzy oraz wspomożenie czekających na Was poza Hutaatep zadaniach. Takie otrzymałam rozkazy i będę je wykonywać. Jeśli w wiadomości od Faraona jest coś o przekazaniu dowódctwa w wasze ręce, uczynię to po jego przeczytaniu.- odpowiedziała Laranowi, ignorując wyjaśnienie Kaedwynna.
Khargar pojawił się wraz z innymi by powitać oczekiwane wsparcie. Towarzyszył mu jego niewielki oddział 15 ludzi, który zdążył zwerbować wśród chłopstwa i jako tako wyszkolić. W pełnej zbroi (ale bez hełmu, aby jego ponure, oszpecone bliznami oblicze było dobrze widoczne) i z olbrzymim toporem przewieszonym przez plecy prezentował się groźnie. Obrzucił Aiszę taksującym spojrzeniem, musiała być twardą sztuką, skoro była kobietą i dowodziła. Niepokoiło go, że oddział żołnierzy znajdował się pod jej dowództwem, czy będzie lojalny wobec nich? Dobrze, że zaczął już tworzyć oddział z zaufanych sobie ludzi..
- Witaj, jestem Khargar zwany Rozplataczem Czaszek. Wsparcie się nam przyda, te ziemie roją się od barbarzyńców, gobliniego pomiotu i podobnego plugastwa. To twoi zaufani ludzie, długo nimi dowodzisz? Byli już kiedyś w boju? Mamy tu już paru ludzi - wskazał na swój mały oddział - werbujemy wśród miejscowych.
- Byli, Khargarze zwanym Rozplataczem Czaszek - odparła krótko dowódczyni. - Proponuję byśmy przeszli do którejś z sal omówić bieżące sprawy.
Na placyk wyszła dziwna, czarna istota wraz z doradcą Oteshem oraz pewnym młodym chłopcem z wioski o ciemnej karnacji. Mocno o czymś dyskutowali. Bast rozluźniła się podczas ostatniego miesiąca i często pozwalała sobie na mało formalne odzienie. Dlatego też teraz zarzuciła na tors przepaskę aby ją związać w pasie.
- Najmocniej przepraszamy. Witamy w progach Huutatep. Zwą mnie Bast, to jest doradca Otesh - pokłoniła się przed nowo przybyłymi.
Bast, jak się przedstawiła istota, była bardzo smukła i wysoka. Zamiast twarzy miała pysk pantery, a jej ciało porastało czarne, lśniące futro. Jej nogi były tymi od pantery, choć nienaturalnie długimi, do tego spod białej spódnicy wystawał ogon. Od pewnego czasu mogły chodzić o niej plotki, jako, że rezydowała w pałacu faraona aż do czasu wysłania do Huutatep. Pomimo wyglądu, dało się zauważyć, że jest “tutejsza”.
Doradca Otesh ukłonił się nisko, ściągając nakrycie głowy.
- Dobrze widzieć, że plany faraona są realizowane tak śpiesznie - powiedział, rozglądając się po twierdzy i szykujących się do pracy niewolnikach.
- Mamy jednak dla was złe wieści - kontynuował, spoglądając już na awanturników. - Farif, ten młody chłopiec - wskazał na stojącego obok na oko dwunastoletniego chłopca, który wyglądał na niedożywionego i całą twarz miał zabrudzoną. - Przyniósł wieści o ataku na karawanę, która zmierzała w stronę serca Nithii. Atak nadszedł ze wschodu, zaś rozbita karawana znajduje się o dzień drogi stąd. Chyba, że polecimy, to będzie znacznie szybciej. Nie wiadomo czy ktokolwiek przeżył, ale warto się przyjrzeć temu.
- Jako, że macie nam służyć nie tylko w obronie twierdzy - Laran podetknął Aiszy pismo pod nos - wyznacz pięciu łuczników, którzy polecą z nami. Od razu się przekonamy, ile są warci. A ty w tym czasie zajmij w twierdzy kwatery. Doradca Otesh wskaże wam odpowiednie pomieszczenia.
Khargar zmarszczył groźnie brwi słysząc niepokojące wieści. - A czy wiemy, ilu zbrojnych miała karawana? Zgadzam się z Laranem, aby czasu nie tracić.
- Farif przekazał jedynie, że myśliwy z wioski widział jak karawana została napadnięta w oddali. Na ten widok czym prędzej uciekł, samemu nie chcąc dołączyć do zmarłych, ani tym bardziej doprowadzić najeźdźców do wioski - odparł doradca Otesh, po czym wyciągnął złotą monetę i wręczył ją chłopcu, odsyłając go do domu.
- Nie wiemy kim oni są - dodał po chwili, spodziewając się tego pytania.
- Nie szukali wody, tylko zależało im na karawanie i dobrach? - zapytał druid, zbliżając się do grupy.
Otesh wzruszył ramionami.
- Wiem tylko, że posłano chłopca najszybciej jak to było możliwe. Farif biegnąc tu widział chmarę kruków unoszącą się ponad tym miejscem.
- Więc można się przelecieć. Ślady może jeszcze będą świeże, albo wypatrzy się ich z góry - warknął druid, zakładając dłonie na lasce.
Na całą rozmowę wszedł Rudi lekko zaszokowany widząc zbrojnych na dziedzińcu. - Zwą mnie Rudi - powiedział, kierując słowa do wojowniczki, która najpewniej przewodziła żołnierzom.
- Polecę z wami, przyda mi się rozejrzeć po okolicy, poza tym dawno już nie opuszczałem twierdzy - zaproponował gnom.
Aisza wysłuchawszy Otesha i z lekkim tylko zainteresowaniem odpowiadając na kolejne powitania, odwróciła się do swojego oddziału. Niedługo potem przed szereg wystąpiło pięciu mężczyzn z łukami w dłoniach, przy czym trzech zeszło z rydwanów. Żołnierz imieniem Marut przedstawił Laranowi pozostałych - “Świszczący Grot”, “Diabeł”, “Basam” i “Sito”. Aisza zaś poprawiając ułożenie płaszcza podeszła do Otesha, prosząc na stronę.
Laran miał nadzieję, że wybrani wojacy strzelają co najmniej tak samo dobrze, jak on.
- Na wszelki wypadek weźcie prowiant na dwa dni - zadysponował. - I poczekajcie przy stajniach pterozaurów. - Skinieniem głowy wskazał kierunek, po czym ruszył do wnętrza twierdzy po swój ekwipunek.
- Przygotuje to… to diabelskie ustrojstwo i siebie i możemy wyruszyć - Bast nie lubiła tej platformy. Generalnie nie lubiła podróżować na czymś, czy to leci czy człapie po ziemi lub płynie. Zawsze wolała mieć swoje łapy na ziemi.
Pantera pospiesznie ruszyła po swój oręż powracając niedługo potem.
W ten sposób gotowi do podróży awanturnicy dosiedli pteranodonów, gryfów i machin parowych, aby ruszyć w stronę zaatakowanej karawany. Chwilę później opuścili Hutaatep i podążyli w wyznaczonym przez doradcę Otesha kierunku.
 

Ostatnio edytowane przez Feniu : 10-01-2018 o 12:49.
Feniu jest offline