A paskudnego raptora nie było. Alan Grant podniósł się z ziemi i spojrzał na przeciwnika. Wyglądał głupio - nagi, z pistoletem trzymanym w zębach za kabłąk. Ale mimo to nie tracił rezonu. Wyjął pistolet z ust, wycelował w nożownika i palnął mu ostrzegawczy strzał pod nogi. Bam!
- Przyjacielu, nie przynosi się noży na strzelaniny. Rączki!
__________________ Bez podpisu. |