Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2018, 19:14   #48
Avdima
 
Avdima's Avatar
 
Reputacja: 1 Avdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputację
Nadeszły w momencie, w którym zaniepokojony Heike zaczął wykrzykiwać, jakoby Taffy zaginęła. Wszyscy wbili wzrok w jej niewielką towarzyszkę. Naprawdę niewielką, była niższa nawet od Taffy, o jakieś pół głowy. Miała bujne, płowe włosy, pokołtunione i rozchodzące się na wszystkie strony. Była bardzo chuda, lecz nie zabiedzona. Pociągnęła nosem, lustrując ich dokładnie z takim samym zainteresowaniem, jak oni ją.

Do chwili, gdy zobaczyła ciała przy wozie.
- Mama!
Pobiegła do ciała matki i przywarła do niej, patrząc z przerażeniem na jej rany. Dolna warga jej drżała.
- Tata… - powiedziała, patrząc na oddalone ciało mężczyzny.
Trwała tak chwilę w bezruchu, spoglądając to na jedne, to na drugie zwłoki. Potem odwróciła się do Taffy, a w jej szarych oczkach pojawiły się łzy.

Taffy uśmiechnęła się do niej smutno i pokiwała głową. Była gotowa złapać dziewczynkę, jeżeli ta chciałaby uciec czy zrobić coś głupiego.
- Elsie - zwróciła się do towarzyszki - Mogłabyś spojrzeć na rany tej małej?
- Co Ci strzeliło do głowy, żeby tak po prostu odchodzić? Tam mogło być więcej tych psychopatów! - Heike prawie nakrzyczał na niziołkę - Nie powinniśmy tutaj zostawać… A to, kto to jest? - pociągnął nosem i wskazał na dziewczynkę.
- Nie krzycz! - odparowała Troć, przyciągając do siebie dziecko. - To biedactwo straciło właśnie rodziców, daj jej trochę spokoju…

Dziewczynka jednak nie wyrywała się. Nie próbowała ucieczki. Na dotyk Taffy nie zareagowała wcale, pozwoliła się przyciągnąć, patrząc wciąż na zmasakrowane ciała.
Sigfried “siedział” przy koniu zachodząc w głowę skąd byłoby lepsze mięso… niestety jego śliniące się lekko rozmyślania przerwała Taffy i dziewczynka. Cóż, nieszczęścia lubią się łączyć co nie? Już miał wrócić do swojego jakże pasjonującego zajęcia kiedy odezwał się Heike…
Młody Holzmann prychnął z pogardą i spojrzał na chłopaka gniewnie.
- Cały Heike… - powiedział z drwiną - ...samolubny, brutalny, okrutny i całkowicie nieczuły na krzywdę innych byle by zgrywać ważniaka.
Tutaj ton Siga zmienił się na poważny.
- Młoda idzie z nami, jest rodziną. Tak jak my straciła wszystko.
- Ty akurat masz tutaj najmniej do powiedzenia -
odpowiedział Heike, nie mając ochoty dać się podpuścić Sigowi - Dobrze, nie będę krzyczał, ale nie odchodź tak bez słowa… - przeniósł uwagę na małą Troć - Nie wiedziałem po prostu kto to jest, ani skąd się wzięła. Dlatego pytam.

Elsie podeszła do dziewczynki spokojnie i chciała spojrzeć na jej rany, ale mała wtuliła się silnie w Taffy, unikając jej dotyku. W jej oczach widniał strach.
- Spokojnie, maleńka. Elsie jest dobra, zobacz. Elsie - zobaczysz moją ranę na ręce? - Wystawiła lewą rękę, gdzie cały czas przypominało o sobie dźgnięcie sztyletem. Szczęśliwie mało poważne. Gdy Elsie się nią zajęła, znów zwróciła się do dziewczynki: - Widzisz? Nie ma się czego bać. Daj sobie pomóc, będzie cię mniej bolało.
Przykład Taffy chybą ją przekonał. Pozwoliła Elsie zbliżyć dłonie, ale ledwie poczuła na swojej skórze jej dotyk, drgnęła nagle i rozpłakała się, wtulając w niziołkę. Elsie popatrzyła znacząco na Taffy.
- Nie jest tak źle, jej rany same powinny się zagoić. Ale i tak lepiej, bym ją opatrzyła, bo może wdać się zakażenie.
Nie wyglądało jednak, by były na to szanse. Dziewuszka płakała cicho w objęciach Taffy, trzymając się jej kurczowo.
- Chwilę poboli, potem będzie dobrze. Pomogę ci, hm?
Wraz z Elsie zabrała się za opatrywanie ran dziewczyny (czy raczej tylko wykonywała polecenia wyższej koleżanki). W razie potrzeby przytrzymywała dziewczynkę, żeby dało się zająć jej obrażeniami.

Mimo pewnego oporu udało się ją w końcu opatrzeć, choć wszystko musiała robić Taffy, bo na dotyk Elsie mała wciąż reagowała płaczem. Długo trwało, nim Taffy obandażowała wszystkie rany dziewczynki - mag pastwić się musiał nad nią już od jakiegoś czasu, rozcięta była skóra na klatce piersiowej, brzuchu, na rękach i nogach. Nie były to jednak rany, które miały zabić. Wyglądało, jakby celem napastnika było spowodowanie bólu albo upuszczenie krwi. Taffy nie mogła być pewna.

Kiedy wydawało się, że opatrywanie dobiegło końca, Heike zaproponował, żeby wszyscy razem zjedli. Nie miał ochoty komentować, czy mała pójdzie z nimi, czy nie. Trochę mu nie zależało, a trochę też wiedział, że wezmą ją ze sobą, gdyby zagłosowali. Tak jak oni, stała się sierotą i chłopak nie mógł odgonić myśli, że z tego samego powodu.
Wszyscy przystali na propozycję Heikego. Byli głodni jak wilki, ostatnia głodówka sprawiła, że każdy z nich ze smakiem zajadał słabo upieczoną i ciągliwą koninę, jakby była najlepszym rarytasem. Postanowili wspólnie pozostać jeszcze trochę w tym miejscu - całego konia nie daliby rady wziąć ze sobą, a szybko nauczyli się, że z jedzenia nie należało rezygnować podczas ich tułaczki. Gdy brzuchy się napełniły, nastroje od razu się polepszyły. Także mała, którą przygarnęła Taffy, uspokoiła się nieco i choć nadal patrzyła na resztę towarzyszy niedoli z nieufnością, przestała płakać i się trząść.


***


Po zaspokojeniu uporczywego głodu w młodym Holzmannie odezwała się druga największa potrzeba, zaraz po potrzebach fizjologicznych - potrzeba posiadania. Sig jako syn handlarza dobrze wiedział, że absolutnie nic nie powinno się marnować i wszystko jest na sprzedaż. Dla przykładu - zęby.

Wziął więc znaleziony sztylet i spróbował wybić zęby jednemu z nieboszczyków, licząc na spieniężenie kostek u jakiegoś cyrulika. Wtedy ponownie na jego drodze stanął Heike, ten irytujący Heike, który też akurat przepatrywał zwłoki i przygarnął dziwne utensylia, jakie miał przy pasie mag. Sugestywnie popukał się w czoło.
- Ty naprawdę postradałeś zmysły. Odejdź od tych zwłok w tej chwili.

Heindel obserwował od jakiegoś czasu Heike, a później i Siga. Sam wcześniej przeszukał chaośnika i jego kompana, więc sam wiedział jakie dziwota ta dwójka, a szczególnie czarodziej, posiadała. Same plugastwa... Sam postanowił ich nie ruszać, bo nie wiadomo co to za świństwo i zdziwił się niezmiernie jak Heinrich zaczął zbierać te proszki, fiolki z krwią i kości od nekromanty.
- A ty po co te świństwa też zbierasz?! - wrzasnął w końcu nie wytrzymując. - Wyrzuć to Heike natychmiast! był niezwykle stanowczy, po części licząc, że pozostali, a szczególnie Will, go wesprą. Noszenie takich rzeczy niczemu dobremu nie służy. - Ty też Sig. Oddalcie się od nich obaj – dodał Graperz.

Sig prychnął. Miał gdzieś zapatrunki Heikiego, ale sam nie miał zamiaru wyrzucać monetki na bruk, bo komuś widocznie brakowało wizji większego obrazka jakim był świat.
- Cyruliki w mieście dobrze płacą za zdrowe zęby coby wstawiać je bogatym za sowitą opłatę. W tym jest srebro! - powiedział pewnie i dumnie, po czym już podejrzliwie - No, chyba, że chcecie przymierać głodem, hę? Macie jakieś monetki o których nie wiem?

- Daj spokój, Heindel. Zaraz to gdzieś wyrzucę, byle nie leżało przy trupie. A Ty - Heike zwrócił się do Siga - chciwa mendo, zawsze myślałem, żeś wart tylko tyle, co te Twoje monetki w kiesy, ale teraz po prostu brak mi słów… zostaw te trupy, daj im spokój. I lepiej się nie przejmuj, co będziemy jedli, a co zrobisz, jak już odstawimy Cię do Wilheimsdorfu.

Sigfried uśmiechnął się delikatnie.
- Oh, Heike… biedny Heike… - powiedział udając troskę - ...jesteś dokładnie taki jak twój ojciec. Brutalny i na tyle ignorancki, wręcz za tępy, by zrozumieć większy obraz rzeczy. Żal mi ciebie, a ja? Moim celem jest Gemunden.

- Powiedział ten, który urwał krasnoludowi głowę… Nie znasz mojego ojca, więc o nim nie wspominaj. I powodzenia w dojściu do Gemunden z tą nogą - Heike odwrócił się z zamiarem odejścia - Idę to wyrzucić, zakopać, sam jeszcze nie wiem. A Ty lepiej pilnuj, Heindel, jak Sig jeszcze będzie próbował tym zwłokom uwłaczyć.

Sig rozpromienił się widocznie i na odchodne powiedział chłopakowi.
- Ja nie, ale mój ojciec tak i miał bardzo niskie o nim zdanie.

Heindel skinął tylko do Heike głową. Rozsypanie tych plugastw mogło być rozsądniejsze, niż pozostawienie ich przy trupach Jeśli tylko młody Holzmann czegoś od tego nie "złapie"...
 
Avdima jest offline